Reklama

Legia nie przestaje walczyć o Kirkeskova

redakcja

Autor:redakcja

06 lipca 2019, 08:56 • 10 min czytania 0 komentarzy

Legia nadal chce Kirkeskova, Lech wymienił prawie całą obronę, w Lubinie chcą jeszcze bardziej stawiać na młodych, Marcin Robak tłumaczy się z transferu do Widzewa, a Roger Guerreiro odchudza Brazylijczyków. Zapraszamy na sobotnią prasówkę. 

Legia nie przestaje walczyć o Kirkeskova

PRZEGLĄD SPORTOWY

Legia nie przestaje walczyć o Mikkela Kirkeskova. Czy Piast zgodzi się na nową ofertę?

Duńczyk ma zapisaną sumę odstępnego w wysokości 450 tysięcy euro. Legia początkowo była w stanie zapłacić 200 tysięcy, co władz klubu z Gliwic kompletnie nie interesowało. W piątek oferta została nieco podwyższona – właściciel Dariusz Mioduski może wyłożyć na Duńczyka maksymalnie 250 tysięcy euro plus bonusy. Czeka na decyzję mistrzów Polski. Ci nie są zbyt skłonni do negocjacji, ale mają też świadomość, że sam zawodnik bardzo chciałby przenieść się na Łazienkowską i że może być to ostatnia okazja, by zarobić na nim konkretne pieniądze. Nie ma obecnie innego klubu, który oferuje większą kwotę, za pół roku pozostanie mu już tylko rok do końca umowy, więc cena wyjściowa z pewnością spadnie, szczególnie że Duńczyk ma już 27 lat. Dlatego oferta Legii wydaje się niezłą opcją, szczególnie że Piast sprowadził na jego pozycję Słowaka Jakuba Holubka.

ps1

Reklama

Przed startem nowego sezonu Lech wymienił niemal cały skład swojej obrony. To była niespodziewana, ale zdaniem klubu z Poznania dobrze przemyślana i konieczna decyzja.

Obrona Lecha już jest nie do poznania, a prawdopodobnie zmieni się jeszcze bardziej, bo klub jest pogodzony z tym, że może pożegnać wkrótce także Gumnego. 21-latek od miesięcy był obserwowany przez skautów wielu europejskich klubów, a jego agencja menadżerska intensywnie działa w sprawie znalezienia mu nowego pracodawcy, który będzie gotowy złożyć ofertę satysfakcjonującą dla Lecha i dla piłkarza. Poznaniacy szykują się na odejście swojego wychowanka i dopiero gdy to nastąpi, sprowadzą w jego miejsce nowego gracza. Wszyscy zakontraktowani dotychczas do formacji obronnej zawodnicy są obcokrajowcami (poza mającym niewielkie szanse na grę Tomaszem Dejewskim) i jeżeli następcę Gumnego Lech także pozyska z zagranicy, to wyrośnie mu kolejny problem, bo proces zgrywania defensywy może utrudnić dodatkowo bariera komunikacyjna.

Napastnik Rakowa Szymon Lewicki ponownie staje przed szansą na wymarzony debiut w ekstraklasie. Na razie w Arce i Zagłębiu Sosnowiec nie dane było mu zadebiutować i odchodził.

(…) W Bielsku-Białej zdobył 9 bramek. Po rocznej grze w Podbeskidziu zakotwiczył w Sosnowcu. W międzyczasie definitywnie rozstał się z Arką. Bez odstępnego przeniósł się do Zagłębia, gdzie znów błyszczał. Jego 14 trafi eń pomogło drużynie Dariusza Dudka awansować do ekstraklasy. Znów jednak nie było dane Lewickiemu zagrać w najwyższej lidze. – Nie wiem, dlaczego tak się stało. To była decyzja władz klubu. Zostałem zaskoczony. Nagle usłyszałem, że nie jestem potrzeby. Nie było to przyjemne, ale musiałem się z tym pogodzić. Pojawiła się złość i rozgoryczenie. Wtedy trafiłem do Rakowa i okazał się to bardzo dobry ruch. Mam nadzieję, że teraz w końcu uda mi się zadebiutować w ekstraklasie. Pierwszy gol na pewno sprawi mi niesamowite emocje, ale chcę mieć ich zdecydowanie więcej niż jednego. W jakimś stopniu będzie to spełnienie marzeń. Oczywiście jeszcze musi na mnie postawić trener Marek Papszun. Może ma pan jakieś przecieki na ten temat? – pyta żartem snajper częstochowian.

ps2

Zagłębie Lubin nie zapomina o swoim DNA. To ma być klub promujący piłkarzy z własnego szkolenia.

Reklama

– Młodzi piłkarze są atutem tego klubu. Najzdolniejsi muszą dostawać szansę w ekstraklasie, bo na to zasługują, a ja jestem od tego, by o nich dbać. Z drugiej strony musimy pamiętać, że w każdej drużynie niezbędni są też gracze bardziej doświadczeni. Skład powinien być odpowiednio zbilansowany – mówił Van Dael po jednym z ligowych meczów. Zapewne każdy szkoleniowiec ekstraklasowy by się z nim zgodził, ale trzeba przyznać, że Holender nie ogranicza się tylko do deklaracji. Oczywiście jeszcze nie wiadomo, jakie będą efekty jego działań, lecz na razie szefowie klubu mogą się cieszyć, że zatrudniają trenera, który nie krzyczy o głośne i kosztowne transfery. W efekcie klub na piłkarskich zakupach oszczędza i jest chwalony, że sięga po piłkarzy z akademii. Osąd może się diametralnie zmienić, gdy będzie brakowało dobrych wyników w lidze. Wtedy okazałoby się, że trener jest zbyt lekkomyślny, a strategia oderwana od rzeczywistości.

ps3

Dla Marcina Robaka brak awansu z Widzewem będzie porażką.

TOMASZ WŁODARCZYK: Co najlepszy polski napastnik ekstraklasy robi w II lidze?

MARCIN ROBAK: To możliwe tylko, gdy pracę proponuje ci Widzew. Mimo to długo zastanawiałem się, czy to na pewno dobry ruch. Łatwo mówić, ale jednak zejście na trzeci poziom rozgrywek z ekstraklasy, gdy ma się wokół kilka propozycji z najwyższej klasy, wymaga zastanowienia. Myślę, że niewielu zawodników podjęłoby podobną decyzję, mając taki wachlarz opcji jak ja. Uznałem, że w Łodzi jest zadanie do wykonania: awans Widzewa do ekstraklasy. Jego brak będzie moją osobistą porażką.

W „Lidze+ Extra” deklarował pan, że karierę skończy w Miedzi lub Widzewie i słowa dotrzymał.

Taki był plan. Życie potoczyło się tak, że było to możliwe. Kończył się mój kontrakt w Śląsku. Najpierw dałem czas na decyzję o ewentualnym przedłużeniu umowy we Wrocławiu, gdzie bardzo dobrze żyło się mojej rodzinie. Klub nie zdecydował się kontynuować współpracy, więc moja agencja INNfootball zaczęła mi szukać nowego pracodawcy. Ofert było wiele, między innymi z Piasta Gliwice i kilku zespołów zagranicznych, ale nie chciałem już ruszać się z Polski. Najbardziej skuteczny okazał się Widzew. Wpływ na mój wybór miały też kwestie rodzinne.

W Legnicy mają pretensje, że nie wybrał pan rodzinnego miasta?

Byłem dogadany z Miedzianką, ale nie jest to równoznaczne z podpisaniem umowy. Z wieloma zespołami byłem po słowie, ale decyzja o tym, gdzie zagram, miała zapaść na początku lipca. Nikomu niczego nie obiecywałem. Sprawa została rozdmuchana i mam wrażenie, że wymknęła się spod kontroli, bo w Legnicy zaczęto mówić o tym, że właściwie już jestem ich piłkarzem. Zrobiono kibicom nadzieję, ale to nie moja wina. Nie komentowałem tego do momentu, aż wszystko stało się jasne. Widzew był bardziej cierpliwy. Czekał, aż podejmę decyzję, a Miedź ostatecznie sama zrezygnowała. Ale życzę jej jak najlepiej. Legnica to przecież miasto w którym się wychowałem i zaczynałem grać w piłkę.

ps4

SPORT

Wraz z końcem 2018 roku Aleksander Jagiełło przedłużył kontrakt z Piastem Gliwice i od tamtej pory… przestał grać. Tego lata skrzydłowy się nie poddaje i robi wszystko, by w nowym sezonie grać zdecydowanie więcej. Szanse na to są.

– Konkurencja na wielu pozycjach jest bardzo duża i niektórym piłkarzom trudno nawet załapać się do meczowej kadry. Liczba miejsc jest ograniczona i każdy o nie walczy – stwierdzał szkoleniowiec gliwiczan. Wiosną Jagiełło poczynania i walkę o historyczne mistrzostwo Polski oglądał z boku. Wiele razy słyszeliśmy, że wygląda na treningach bardzo dobrze, ale trudno mu było się przebić do składu. Najczęściej na lewym boku pomocy grał Jorge Felix, a jego zmiennikiem był Gerard Badia. – Sam wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, czemu nie grałem? Odpowiedź nie jest prosta. Zdaję sobie sprawę, jak trudny wybór ma sztab szkoleniowy na „mojej” pozycji – mówi nam Aleksander Jagiełło, który nie ma w zwyczaju się obrażać, czy narzekać.

sport1

Podbeskidzie się zbroi. Martin Polaczek przeszedł już testy medyczne, a w sprawie Kornela Osyry klub czeka tylko na stosowne dokumenty.

W sprawie środkowego obrońcy Kornela Osyry klub spod Klimczoka czeka jedynie na stosowne dokumenty, które mają zostać przesłane przez dotychczasowego pracodawcę zawodnika, czyli Miedź Legnica. Wczoraj natomiast prezes „górali”, Bogdan Kłys, potwierdził, że bramkarz Martin Polaczek pomyślnie przeszedł testy medyczne i zostanie zaprezentowany jako nowy piłkarz bielskiej drużyny. Przypomnijmy, że słowacki golkiper o znakomitych warunkach fizycznych podpisze roczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejnych 12 miesięcy. Podobnie wygląda sytuacja Tomasza Nowaka, który spośród wszystkich nowych nabytków Podbeskidzia trenuje z drużyną najdłużej, a także ukraińskiego stopera, Dmytro Baszlaja. Ten zaś wystąpił w poprzednim meczu kontrolnym, w którym Podbeskidzie zremisowało 2:2 z GKS-em Katowice. Tymczasem od początku tego tygodnia w zajęciach z zespołem udział bierze ofensywy pomocnik Escoli Varsovia, Filip Laskowski, który jest potrzebny Podbeskidziu, gdyż ma dopiero 18 lat i ważny status młodzieżowca.

sport2

Radosław Soperczak, współwłaściciel Gwardii Opole oraz założyciel Football Academy Group, zainicjował projekt „Nowa Odra”, mający doprowadzić przy Oleskiej 51 do rewolucji.

Co chciałby zmienić w klubie jak najszybciej? – Trzeba naprawić atmosferę wewnątrz organizacji i relacje między zawodnikami, pracownikami klubu, trenerami, kibicami czy nawet rodzicami dzieci z akademii. Mam wrażenie, że w klubie każdy jest z każdym skłócony. Odra zamiast łączyć – dzieli i kreuje nikomu niepotrzebne intrygi. Uważam, że obecna atmosfera jest destrukcyjna i to od jej poprawy należy zacząć. Kolejną sprawą jest struktura i jasny podział obowiązków. Obecnie mamy raczej do czynienia z działaniem na zasadzie metody prób i błędów. Kolejnym priorytetem jest jakość sportowa pierwszego zespołu. O to należy zadbać od zaraz, bo nowy sezon za pasem, a dotychczasowe transfery nie uspokoiły kibiców. Odejścia ważnych zawodników wręcz bardzo zaniepokoiły. Myślę, że temu również należy się jak najszybciej przyjrzeć. Nie możemy też zapomnieć o nowych sponsorach i partnerach klubu. To kluczowy okres w roku, więc możemy jeszcze zaprosić kilka ważnych firm do współpracy. Myślę, że nowe rozdanie znacznie pomoże w tym temacie – wylicza inicjator „Nowej Odry”.

Sytuację finansową klubu z ul. Oleskiej określa jako „zawiłą i dość nieoczywistą”. – Oszczędza się na zawodnikach, wydając przy tym krocie na kontrakty kadry zarządzającej. Niedawno Odra straciła z grona sponsorów ważnego partnera – Grupę Azoty Puławy, która postanowiła skupić się na Pogoni Szczecin. Nie wiem, czy klub zrobił wszystko, żeby sponsor był zadowolony, być może z różnych względów przestał być atrakcyjny dla Grupy Azoty. Niemniej jednak sytuacja finansowa wymaga dokładnego zbadania, bo klub raz zaciska pasa, by nagle otworzyć skarbonkę, zatrudniając kolejne osoby na wysokich kontraktach – twierdzi Radosław Soperczak.

sport3

45 lat temu reprezentacja Polski rozegrała jeden z najważniejszych meczów w swojej historii, choć w kibicowskim rankingu mógł gdzieś zaginąć…

Remisowy mecz z Anglią na Wembley w 1973 roku, niesamowite starcie z Brazylią na mistrzostwach świata w 1938 roku czy efektowne wygrane na mundialach z Argentyną, Włochami, Peru, Belgią czy Francją, to starcia, które są w zbiorowej pamięci piłkarskich fanów. A gdzie mieści się mecz z Jugosławią z MŚ w 1974 roku?

To trochę zapomniany mecz, a przecież dał biało-czerwonym przepustkę do gry o najwyższe cele, o medale. Siłą rzeczy powinien więc zajmować poczesne miejsce w annałach naszego futbolu. Ale czy tak jest?

To spotkanie rozegrano w niedzielę 30 czerwca 1974 roku na Waldstadionie we Frankfurcie nad Menem. Drużyna prowadzona przez Kazimierza Górskiego przystępowała do niego z dwoma punktami na koncie, po wygranej wcześniej w grupie B ze Szwedami 1:0. Z kolei Jugosłowianie, którzy wcześniej wygrali grupę 2. przed mistrzem świata Brazylią i Szkocją (wszystkie drużyny miały po 4 punkty), zaczęli rozgrywkę o medale porażką 0:2 z RFN. Dla nich starcie z biało-czerwonymi było o być albo nie być. Pogoda nie rozpieszczała. W Zachodnich Niemczech lało wtedy jak z cebra. Dzień przed meczem nasi pojechali na Stadion Leśny do Frankfurtu. „Po odprawie nikt nie zwraca uwagi na pogodę, jeszcze jeden trening będzie z głowy. W autokarze czytamy ciekawą statystykę podaną przez miejscową prasę. Pod względem liczby strzałów w światło bramki zajmujemy pierwsze miejsce, a obok bramki – drugie. Jak dotychczas strzelamy więc najwięcej i najlepiej. W klasyfikacji fair play zajmujemy drugą pozycję. Dobrze, bardzo dobrze wiedzie nam się na X MŚ. Czy ta passa będzie trwała do końca? Jeśli tak, to zostaniemy mistrzami świata” – pisze w swojej książce „Gra o medal” Stefan Grzegorczyk (Wydawnictwo Sport i Turystyka, 1975).

sport4

SUPER EXPRESS

Roger Guerreiro kibicuje Brazylii podczas Copa America i… odchudza rodaków.

– Prowadzę zajęcia „crossfoot”, to połączenie zajęć piłkarskich z ćwiczeniami poprawiającymi sprawność. Mam podopiecznych, którzy chcą zadbać o sylwetkę i zrzucić trochę kilogramów, mam też takich, którzy ćwiczą u mnie dla zdrowia i podtrzymania kondycji. Poza tym prowadzę szkółkę dla dzieci, grywam też w różnych drużynach piłkarskich. To amatorskie zespoły, ale płacą mi za każdy mecz. Niestety, kluby, w których kiedyś grałem, zalegają mi bardzo duże pieniądze, a sprawy są w sądach – mówi „SE” Roger.

se1

GAZETA WYBORCZA

Nic z piłki, tylko Hubert Hurkacz.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...