Reklama

“Nie dało się zagrać lepiej”

redakcja

Autor:redakcja

26 czerwca 2019, 08:35 • 12 min czytania 0 komentarzy

Środowa prasa to wywiady z Czesławem Michniewiczem i Janem Urbanem o Euro U-21, kilka kolejnych newsów transferowych oraz tekstów sylwetkowych. Dobry, solidny poziom. 

“Nie dało się zagrać lepiej”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Czesław Michniewicz uważa, że podczas EURO do lat 21 nie dało się zagrać lepiej.

ROBERT BŁOŃSKI: Ochłonął pan już po mistrzostwach Europy do lat 21? Polska wygrała dwa pierwsze mecze – z Belgią 3:2 oraz Włochami 1:0, przegrała trzeci – z Hiszpanią aż 0:5 i zajęła trzecie miejsce w grupie. Nie awansowała ani do półfinału turnieju, ani do igrzysk olimpijskich.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: W dalszym ciągu budzę się rano i, choć minęły raptem dwie noce, wciąż się zastanawiam, dlaczego już jestem w domu? Półfinał był blisko, szkoda. Kiedy w poniedziałek spacerowałem po Gdyni, wiele osób gratulowało mi postawy chłopaków. Kibice są zadowoleni z tej reprezentacji, mówią, że przyjemnie oglądało się jej mecze. Jednym z naszych celów był pozytywny odbiór drużyny i udało się go zrealizować. To, czego dokonaliśmy przez dwa lata, oceniam na spory plus.

Reklama

EURO to sukces czy porażka?

Już sam awans był sporym osiągnięciem, bo w barażu wyeliminowaliśmy silną Portugalię. Na turnieju wygraliśmy mecz otwarcia oraz pokonaliśmy gospodarzy – sześć punktów to też bardzo dobry wynik. Do awansu zabrakło niewiele, więcej zrobić nie mogliśmy. Od Hiszpanii byliśmy po prostu o wiele słabsi. Jedyne, na co mogliśmy liczyć, to szczęśliwy los, że może ktoś zgubi punkty. Ale w turnieju długo nie było remisów. Padły dopiero w ostatniej kolejce, kiedy Francji i Rumunii podział punktów dawał awans. Hiszpanie strzelili Belgom zwycięskiego gola w 89. min. Gdyby nie to, bylibyśmy na igrzyskach. Na tamte wydarzenia nie mieliśmy wpływu. Sześć punktów z reguły gwarantowało awans, my musieliśmy wracać po trzech spotkaniach. W fazie grupowej więcej punktów wywalczyły tylko trzy reprezentacje: Niemcy, Francja i Rumunia.

0:5 w ostatnim spotkaniu grupowym z Hiszpanią boli? Coś by pan zmienił?

Nie. Trafiliśmy na znakomity zespół. Pod każdym względem był lepszy, nie potrafiliśmy dotrzymać mu kroku. Czasem tak się dzieje. Koszykarze niemal zawsze przegrają z Amerykanami, hokeiści z Rosją, a piłkarze nie mają większych szans z Hiszpanami. Tamtego dnia nas zgnietli. Mimo tego jestem dumny z chłopaków – z Belgią i Włochami nie dało się zdobyć więcej punktów. Brak awansu dokucza, bo pokonaliśmy dwie świetne drużyny. Wygrana z rozpędzoną Italią, która na początku ograła Hiszpanów, była olbrzymim wyczynem oraz dała wielką satysfakcję . W ostatnim meczu trafiliśmy na najtrudniejszego przeciwnika – wiedzieliśmy, jak Hiszpanie zagrają, że gole strzelają po wycofanych podaniach ze skrzydła, ale nie byliśmy w stanie przeciwdziałać.

ps1

David Niepsuj w młodości pomagał rodzinie w polu nieopodal obecnego ośrodka treningowego Wisły Kraków. Teraz jest zachwycony z powrotu w znane sobie miejsca.

Reklama

Choć Niepsuj urodził się i wychował w Niemczech, a ostatnie trzy lata spędził w Pogoni Szczecin, już w pierwszych dniach po dołączeniu do Wisły Kraków mógł się czuć jak w znajomych stronach. W Myślenicach, gdzie mieści się ośrodek treningowy Białej Gwiazdy, spędzał bowiem w młodości każde wakacje. – Znam to miasto bardzo dobrze, bo pochodzi stamtąd mój tata – przyznaje prawy obrońca. – Do dziś mam w Myślenicach bardzo dużą rodzinę. Gdy byłem dzieckiem, zawsze wyjeżdżaliśmy na wczasy właśnie tam, więc często bywałem w tych okolicach – mówi 25-latek. Przyjazd do Polski zawsze wiązał się z bardzo aktywnym wypoczynkiem. – Lubiłem jeździć na pole z tatą albo z wujkiem i pomagać na przykład w żniwach – nie ukrywa. Dlatego grając w Wiśle, będzie miał okazję spotykać często na trybunach znajome twarze. – Rodzina bardzo się ucieszyła, że podpisałem kontrakt z Wisłą i jestem na miejscu – podkreśla.

Marcina Budzińskiego można traktować jak nowego piłkarza, bo od października nie odgrywał praktycznie żadnej roli w zespole Cracovii.

(…) W przerwie zimowej Helikowi i Budzińskiemu udało się jednak ponownie wrócić do łask trenera. W zimowych sparingach w Turcji to 28-latek grał częściej niż Javi Hernandez, który jesienią należał do najlepszych zawodników zespołu. To on również, dość niespodziewanie, wyszedł w podstawowym składzie na pierwszy wiosenny mecz i spisał się całkiem przyzwoicie. Jak się jednak miało okazać, to był jego ostatni występ od pierwszej minuty w minionym sezonie. Wkrótce potem na treningu piłkarz doznał urazu kolana, który miał go wykluczyć z gry tylko na kilka tygodni. Pomocnik w lutym miał operację. Dość szybko przeszedł jednak rehabilitację. W trakcie marcowej przerwy na kadrę Budziński wrócił do gry. W ostatniej minucie sparingu ze Stalą Mielec (0:0) upadł jednak na murawę i już z niej nie wstał o własnych siłach. Kontuzja kolana odnowiła się i kosztowała Budzińskiego kolejne miesiące. Wiosną zaliczył jeszcze tylko kilkunastominutowy epizod w ostatniej kolejce przeciwko Pogoni (0:3). 

ps2

W Widzewie nie może być spokojnie. Nowa pani prezes rezygnuje z trenera Zbigniewa Smółki i dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego.

Smółka będzie jednym z niewielu trenerów w historii, który podpisał kontrakt, ale został zwolniony jeszcze przed pierwszym oficjalnym meczem. W całym zamieszaniu trudno szukać jego winy. Zwyczajnie znalazł się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. Nie miał szansy na przekonanie do swoich metod. Obaj panowie jednak czuli już od kilku dni pismo nosem, gdy Pajączek zwlekała z zatwierdzaniem kolejnych transferów. Mimo pomyślnego przejścia testów medycznych i dogadania wszystkich szczegółów kontraktów w piątek nie podpisano umów z Jakubem Łukowskim i Maksymilianem Stryjkiem. Obaj gracze zostali zaproponowani przez Masłowskiego, a skoro zapadła już decyzja o jego zwolnieniu, zarząd podjął decyzję, by nie zatrudniać 23-letnich piłkarzy. Roszady w pionie sportowym Widzewa pewnie nie budziłyby takich kontrowersji, jeśli zostałyby przeprowadzone płynniej. Gdyby Pajączek od razu zaznaczyła, że chce poukładać klub po swojemu, nikt nie mógłby mieć do niej pretensji. Zamiast gry w otwarte karty zrobiła się zwłoka spowodowana oczekiwaniem na Marcina Kaczmarka, który po nieprzedłużeniu umowy z Termalicą może objąć klub od lipca.

ps3

PSG nie zamierza dłużej znosić humorów czołowych piłkarzy. Sygnał ostrzegawczy został wysłany do Neymara – czas na zmianę kierunku.

 – Teraz na piłkarzach będzie spoczywała większa odpowiedzialność, dużo większa niż wcześniej. Nawyki muszą się definitywnie zmienić. Zawodnicy muszą dawać z siebie więcej i ciężej pracować. Nie trafili tutaj, żeby się dobrze bawić. A jeżeli z czymś się nie zgadzają, drzwi są otwarte. Żegnam! Nie będę znosił dłużej tych gwiazdorskich zachowań – grzmiał w rozmowie z „France Football” prezes mistrzów Francji Nasser Al-Khelaifi.

I tym samym zapowiedział, że nie będzie już tolerował rozwydrzonych gwiazd, bo m.in. to doprowadziło do klęsk w europejskich pucharach w poprzednich latach. Adresatem tych słów był przede wszystkim Neymar, ale poniekąd również Kylian Mbappe. Ten drugi, jako Francuz i największy talent młodej generacji, ma stać się twarzą tego projektu. Wcześniej w szatni rządziła sekcja brazylijska, której przewodzili przede wszystkim Dani Alves i Neymar. Ten pierwszy już pożegnał się z PSG, bo zdecydował się nie przedłużać wygasającego z końcem czerwca kontraktu. Mimo 36 lat nadal jest rozchwytywany na rynku transferowym. Jego rodak również szuka ucieczki z Paryża. Obaj robią podchody pod powrót do Barcelony, z której lata temu odeszli. Wątpliwe jednak, że znajdzie się tam dla nich miejsce.

ps4

SPORT

Jan Urban także jest zdania, że Czesław Michniewicz wycisnął maksa z kadry U-21.

Czy porażka 0:5 Polaków z Hiszpanią na Euro do lat 21 była dla pana zaskoczeniem?

– Przed rozpoczęciem tego meczu w hiszpańskiej prasie pojawiały się artykuły, w których piłkarze podkreślali, że wygrają tyle, ile będzie trzeba. Nie ukrywam, że spodziewałem się ich zwycięstwa. Spójrzmy, w jakich klubach grają zawodnicy młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii i jakie odgrywają w nich role. Szybko zdobyta bramka dodała pewności rywalom biało -czerwonych. Hiszpanie zaczęli turniej od porażki z Włochami, którzy zagrali w swoim stylu. Brzydko, ale skutecznie. Hiszpanie nie mogli rozwinąć skrzydeł, Włosi umiejętnie wytrącali ich z rytmu. Sporo faulowali, wiele było w tym teatru, jak to u Włochów, ale robili to tak umiejętnie, by sędzia nie miał się do czego przyczepić. Wygrana Polaków z Włochami na pewno zaostrzyła nasze apetyty, ale to, że ich pokonaliśmy, a oni Hiszpanów, nie miało znaczenia. Rywal nas przewyższał i odniósł zasłużone zwycięstwo.

Może trener Czesław Michniewicz powinien obrać inną taktykę…

– To co zrobił trener Michniewicz i jego zawodnicy podczas tego turnieju i w drodze na niego, bo trzeba przypomnieć, że wyeliminowali Portugalię, zasługuje na słowa uznania. Z tej drużyny wyciśnięto maksa i chwała za to trenerowi. Dostosował taktykę do zespołu, co przyniosło efekt. Do końca walczyliśmy o awans do półfinału. Proszę sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz mieliśmy taki wynik. Trener wiedział, na co stać ten zespół. Pójście na wymianę ciosów z Hiszpanią i tak by nic nie dało, bo miała więcej argumentów czysto piłkarskich. Na Belgów i Włochów znaleźliśmy sposób, ale Hiszpania to jednak nieco wyższe progi. Na pewno zrobią wszystko, by sięgnąć po mistrzostwo. A wracając jeszcze do naszych piłkarzy, to gra na tym turnieju, doświadczenie, które nabyli na pewno zaprocentuje w przyszłości.

Polacy we Włoszech pokazali się – z wyjątkiem meczu z Hiszpanią – z dobrej strony. Wielu naszych zawodników już zmienia kluby, a po niektórych zaczyna ustawiać się kolejka. W pierwszej kolejności po Kamila Grabarę.

Co będzie dalej w przypadku Polaka? Już wiadomo, że nasz golkiper jest rozchwytywany. Według informacji przekazanych przez dziennikarza Mateusza Borka, podczas sobotniego meczu z Hiszpanią, na trybunach stadionu w Bolonii, obecny był najważniejszy od transferów człowiek Liverpoolu, który przyjechał obserwować Grabarę. Okazało się, że pozyskaniem Polaka zainteresowane są trzy kluby Premier League, cztery kluby League Championship, klub Bundesligi (może chodzić o Herthę Berlin) i silny klub 2. Bundesligi! Działacze „The Reds” – jak na razie – nie podjęli decyzji w sprawie Grabary, ale z tego, co da się wyczytać w angielskich mediach, do definitywnego transferu nie dojdzie. Jakie byłoby najlepsze rozwiązanie dla naszego zawodnika? Na pewno klub, w którym miałby szanse na regularne występy. Dlatego logicznym byłby wybór klubu z zaplecza angielskiej ekstraklasy. Poziom Premier League mógłby okazać się dla Grabary nieco za wysoki, choć znając charakter i ambicję tego piłkarza, to kto wie, czy nie będziemy mieli drugiego golkipera na stałe grającego w uznawanej za najlepszą lidze świata. W końcu Wojciech Szczęsny zaczął regularnie występować w Arsenalu, kiedy był tylko o rok starszy od swojego przyszłego – bo wszystko na to wskazuje – konkurenta do miejsca między słupkami bramki dorosłej reprezentacji Polski.

sport1

Legia zainteresowanie Mikkelem Kirkeskovem przelała na papier w formie oficjalnej oferty, ale… na razie odbiega ona znacznie od wpisanej w kontrakt Duńczyka kwoty odstępnego. Negocjacje trwają.

Lewy obrońca Piasta to jedyny zawodnik gliwiczan, który ma wpisaną w kontrakt kwotę odstępnego, według nieoficjalnych informacji to ok. 400 tys. euro. Działacze i sztab szkoleniowy śląskiej drużyny od dłuższego czasu podkreślali, że Kirkeskov to po Aleksandarze Sedlarze jedyny zawodnik, na którego odejście klub może nie mieć wielkiego wpływu. Serbski stoper nie przedłużył wygasającego kontraktu i skorzysta z intratnej oferty RCD Mallorca. Duńczyk z kolei, jak możemy się domyślać, pewnie ma mieszane uczucia. Z jednej strony w tym roku skończy 28 lat i w Legii może zarobić zdecydowanie większe pieniądze, ale w Piaście rozegrał najlepszy sezon i tutaj mu zaufano, a on mocno zaprzyjaźnił się z kilkoma piłkarzami i dobrze czuje się w gliwickiej szatni.

sport3

Dziś w południe przy Cichej rozpocznie się nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy. Ważą się losy fotela prezesa. W Ruchu Chorzów jest tak źle, że brakuje nawet wody i proszku do prania.

Nieoficjalne wieści głoszą, że do konkursu na stanowisko prezesa Ruchu – którego ogłoszenie było jednym z postulatów kibiców – zgłosiło się 7 osób Część kandydatur nie jest już aktualna. Z ubiegania się o rolę sternika klubu zrezygnował Zbigniew Cieńciała. Kandydatura byłego prezesa i dyrektora sportowego Polonii Bytom – a do niedawna także dziennikarza „Sportu” – nie była w smak kibicom. Wystosowali najpierw bezpardonowe oświadczenie za pośrednictwem grupy Ultras Niebiescy, sporządzili też w okolicy stadionu transparent „Cieńciała wyp…”.

– Zrezygnowałem przede wszystkim w trosce o bezpieczeństwo rodziny, skoro pewne sprawy zaczynały wymykać się spod kontroli – mówi Zbigniew Cieńciała. – Niczego złego nie zrobiłem, a od kibiców poszedł w moją stronę duży „hejt”. Chciałem dobrze, wyszło źle, choć miałem na to wszystko pomysł. Nie jest tak, że przyszedłem do klubu z umieszczoną w kopercie kartką „weźcie mnie”. Włodarze spółki znają mnie, spotkaliśmy się, przedstawiłem swój plan na działania sportowe, ale i marketingowe, bo odbudowa wizerunku to teraz istotna kwestia. Jestem normalną, transparentną osobą. Wydawało mi się, że możemy wspólnie coś zrobić, zatrzymać degrengoladę. Okazało się, że dla niektórych byłbym przeszkodą w rozwoju klubu. Skoro tak, to dla dobra Ruchu, swoich bliskich i własnego powiedziałem „pas” – dodaje Cieńciała.

sport4

SUPER EXPRESS

Mickey van der Hart tuż przed podpisaniem kontraktu z Lechem rozstał się ze swoją dziewczyną, dzięki czemu… może bardziej skoncentrować się na piłce.

„Super Express”: – Dlaczego zdecydowałeś się na grę w Poznaniu?

Van der Hart: – Tomasz Rząsa, który się ze mną kontaktował, jest postacią znaną w Holandii. Wyjaśnił mi, że Lech szuka takiego bramkarza jak ja i chce na mnie postawić. Znałem też markę klubu, który grał przecież z Feyenoordem czy Utrechtem. Kiedy więc dostałem propozycję z Lecha, pomyślałem sobie: „super, będzie gra o wysoką stawkę”. Dwa lata temu oglądałem mecz Lecha z FC Utrecht i byłem pod wrażeniem atmosfery na stadionie. Ładne miasto, mocny klub, czego więcej chcieć, jestem naprawdę podekscytowany, że tu trafiłem. Nawet przez chwilę nie miałem wątpliwości, że Lech to dobry wybór.

(…) – Przyjechałeś do Polski z wybranką serca?

– Długo miałem dziewczynę, ale… rozstaliśmy się kilka dni temu. Nie chcę mówić o przyczynach. Przyjechałem do Poznania sam i w tej chwili skupiam się na futbolu, kobiety są niebezpieczne (śmiech)!

se1

GAZETA WYBORCZA

Komu szkodzi Leo Messi?

Furorę w mediach zrobiła wypowiedź emerytowanego Louisa van Gaala, sprzeczna z tą Tostão. Holenderski trener uznaje Messiego za indywidualistę, który niekiedy szkodzi drużynie ze względu na skłonność do podporządkowania sobie reszty. Zdaniem van Gaala Pep Guardiola tym różnił się od innych trenerów Barcelony, że budował zespół, wykorzystując umiejętności Argentyńczyka. Kolejni szkoleniowcy Barcelony stawiali w centrum Messiego, licząc, że gra będzie się kręcić wokół niego. Na Copa América Leo dostarcza więcej argumentów van Gaalowi. „Nie do wiary, że po 133 meczach w zespole narodowym ktoś tak genialny jak Messi wciąż nie umie znaleźć sobie w nim miejsca” – napisał Jorge Valdano, mistrz świata z 1986 r. Messi zdobył dla Argentyny 68 bramek, dwa razy więcej niż Maradona, ale niczego jeszcze z reprezentacją nie wygrał. Albicelestes niewiele dzieliło od klęski na Copa América, ale w ostatnim meczu pokonali Katar 2:0 i są w ćwierćfinale. W piątek zmierzą się z Wenezuelą, ale będą tylko papierowym faworytem.

gw1

 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...