Wiecie, że mecz Ekstraklasy obejrzymy choćby rozgrywany był o drugiej w nocy, bez świateł, na bocznym boisku ŁKS-u Łomża, na siarczystym mrozie, w gradzie i w grupie spadkowej o nic.
Ale wiecie też, że latem przesiadaliśmy się na rodzime boiska całe pięć dni po finale mundialu. Już w trakcie mistrzowskich półfinałów polskie drużyny próbowały nie skompromitować się w Europie. Futbolu było pod kurek, za każdym kibicem codzienne, wielogodzinne maratony. Dlatego tak jak Ekstraklasa na horyzoncie mogła wzbudzić u każdego inne emocje, tak u każdego były w pierwszej kolejności poprzedzane pytaniem:
“To już?”.
Przerwa zimowa to zupełnie inna para kaloszy. Choć już wydatnie krótsza niż dawniej – kiedyś koniec w połowie listopada, początek w marcu, piłkarz w międzyczasie, podczas biegania po Giewoncie, zapominał co to futbolówka – i tak ciągnie się sto razy dłużej niż letnia, kiedy pucharowicze po paru dniach wolnego zaczynają przygotowania do niebezpiecznych wyjazdów na Kaukaz.
Dlatego teraz zdążyliśmy się stęsknić.
Stęsknić jak za ulubionym serialem, w którym według trailerów pojawiło się dwadzieścia nowych wątków i drugie tyle intrygujących postaci; żaden normalny serial nie przetrwałby takich roszad, Ekstraklasa radzi sobie z tym bez problemu, weszło jej to w krew.
Stęsknić jak za dawnym, dobrym kumplem, dla niektórych nawet może przyjacielem; przyjacielem, który czasem pożyczy stówę i odda z niej złotówkę, przyjacielem, który na imieninach wszczyna awanturę, ale też przyjacielem, który jest od zawsze, na dobre i na złe, bo znasz go jak nikogo innego i tak on zna ciebie.
Dziś żony mają wychodne.
Dziś dzieciaki oddane są pod opiekę dziadków.
Nic nie może nas rozpraszać: łakniemy ligowego futbolu.
Oczywiście może się okazać, że będzie to otwarcie mierne, a ze stadionów zawieje nudą, w dodatku słabo oprawioną nudą, bo kibice uznają, że początek lutego to nie jest najlepszy moment, by stać dwie godziny na trybunie.
Niektórzy z was zapytają pewnie wtedy:
I co, gdzie ta wasza Ekstraklasa?
Tak czekaliście i na co, na te kiksy, na to 0:0 z pierwszym celnym strzałem w 75. minucie, strzałem prosto w bramkarza, strzałem z trzydziestu dwóch metrów?
Odpowiemy: Ekstraklasy jest tam, gdzie zawsze.
I tak, na to też czekaliśmy, bo kto wyrobił w sobie zmysł do doceniania wszystkich walorów komediowych ligi, ten zyskał wiele: jak się dobrze zastanowić, liga potrafi dać nie tylko rozrywkę, ale też stać się pierwszorzędnym nauczycielem zawsze użytecznej ironii, zdrowego dystansu, a może nawet odrobiny cynizmu.
Ale bez przesady, nie sprowadzajmy jej do kabaretonu – kabaretowe wątki godne cavaliady na stadionie w Gliwicach na pewno się pojawią, ale to rodzynki w cieście. Historii, których dalszego ciągu jesteśmy niezmiernie ciekawi, znajdziemy mnóstwo w każdym klubie.
Chcecie dowodu?
Proszę bardzo:
Lechia Gdańsk: wiemy, że mistrzem jesieni kiedyś była nawet Odra Wodzisław, ale nie zmienia to faktu, że przed gdańszczanami realna szansa na walkę o pierwsze w historii mistrzostwo Polski. I, co najważniejsze, nie w pozycji tabeli największa nadzieja, a w osobie Piotra Stokowca. Jeśli “Stoki” dowiózłby lidera, mielibyśmy największą sensację od czasu mistrzostwa kraju dla Śląska Wrocław – a może nawet większą.
Legia Warszawa: przegrała w spektakularny sposób dwa ostatnie pucharowe sezony, ale przynajmniej broniła ją dominacja na krajowym podwórku. Brak tytułu może oznaczać poważne tąpnięcie, także finansowe, skomplikuje również i tak już skomplikowaną sytuację przed kolejnym sezonem pucharowym. Do tego dochodzi kadrowa ofensywa portugalska, dziwnie kojarząca się z bałkańskim zaciągiem poprzedniego trenera.
Margines błędu?
Nie istnieje.
Lech Poznań: Adam Nawałka. Trenera z takim nazwiskiem nie było w polskiej lidze od dawna. Teraz zaczną się faktyczne rządy byłego selekcjonera. Jak ten mariaż nie wypali, to już nie wiadomo, co miałoby wypalić. Ciekawi jesteśmy współpracy trenera choćby z wielce utalentowanym Letniowskim.
PRZECZYTAJ WYWIAD Z TOMASZ RZĄSĄ: Nie jestem paprotką w gabinecie prezesa
Jagiellonia Białystok: królowa okienka transferowego, choć zagraniczny zaciąg sprawił, że tylko kwestią czasu jest mecz, w którym Mamrot wystawi jedenastu obcokrajowców.
Fot. Newspix
Pogoń Szczecin: jesień zaczęła kompromitująco, by później zyskać status najlepiej grającej drużyny ligi. Pytanie czy zima wytrąciła ich z rytmu, czy zespół okrzepł i zwarł dobrze funkcjonujące szyki. Zastanawia nas też, czy Tomasz Podstawski ma więcej asów pochowanych w rękawach, czy zobaczyliśmy już najlepszą wersję pomocnika.
Piast Gliwice: Fornalik zbudował zespół niewygodny dla każdego, trochę niedoceniany, bo jest tutaj mnóstwo utalentowanych graczy. Jak odpalą, mogą być puchary. Ciekawi jesteśmy czy Joel Valencia wrzuci szósty bieg, a także jak odnajdzie się tu Paweł Tomczyk z Lecha – jeśli gdzieś gliwiczanie mieli rezerwy, to właśnie w ataku.
Korona Kielce: Lettieri nie pozwoli się nikomu nudzić. Korona znowu wydaje się zespołem, który skazany jest na marsz w dół, a poprzednie lata uczą, że jest bardziej nieprzewidywalna nawet od samej Ekstraklasy.
Wisła Kraków: Powrót Kuby Błaszczykowskiego – kiedy ostatnio w lidze był piłkarz o takim statusie? Klub, który mógł wylecieć w powietrze, klub, wokół którego kręcili się kreskówkowi biznesmeni, a ostatecznie klub z solidną kadrą i działaczami bogatymi w ciekawe idee. Każdy mecz Białej Gwiazdy to wydarzenie – przecież niewiele brakowało, a w ogóle by do nich nie doszło.
JAK RATOWANO I OKRADANO WISŁĘ KRAKÓW – poznaj kulisy gorącej zimy przy Reymonta
Cracovia: zawieszony protest kibiców, czyli wszystkie ręce na pokład. Jesienny falstart jesiennym falstartem, ale im dalej w las, tym wyglądało to lepiej, za ostatnie dziesięć kolejek Pasy były jedną z najlepiej punktujących drużyn ligi. Wszyscy przy Kałuży oczekują marszu w górę.
Arka Gdynia: stabilizacja plus niebanalne wzmocnienia, które wciąż mogą się okazać “wzmocnieniami”, ale na ten moment jest przynajmniej – powiedzmy – intrygująco. Jesienią formę życie złapał Maciej Jankowski, pytanie czy znowu ktoś u Arkowców napisze podobny scenariusz. Czekamy na wiele popisów Zarandii, który latem może być bohaterem hitowego transferu.
Zagłębie Lubin: stabilizacja, która może okazać się wręcz niebezpieczna, bo Miedziowi szału jesienią nie robili. Wciąż wydają się jednak kadrowo mocniejsi niż niektóre drużyny, które znajdują się nad nimi w tabeli. Jeśli jednak nie odpalą, mogą włączyć się w smudową grę o spadek.
Miedź Legnica: po dobrym otwarciu wydawało się, że odważnie grająca Miedź spokojnie poradzi sobie w lidze. Wkrótce pojawiły się problemy. Spadek nigdy nie jest dobrą wiadomością, ale dla Miedzi byłby prawdziwą katastrofą: tyle lat dobijali się do Ekstraklasy, mają projekt długofalowy, oparty na solidnych fundamentach, a zaliczyliby – wbrew organizacyjnym sukcesom kilka kroków – w tył.
DADEŁŁO: Podział pieniędzy z praw telewizyjnych uwypuklił najgorszą cechę. Pazerność
Fot. NewspixWisła Płock: zamiast pucharów, dół tabeli. Pierwsza poważna szansa Kibu Vicuny, tej wiosny tak naprawdę będziemy go rozliczać w pełni. Czysto piłkarsko jakości jest tu przecież tyle, że powinno wystarczyć na górną ósemkę.
Śląsk Wrocław: W Śląsku tradycyjnie zamieszanie, nowa twarz na ławce trenerskiej, do tego nowa ważna postać w pierwszym składzie w osobie Krzysztofa Mączyńskiego. Kolejny zespół, który wydaje się kadrowo zbyt mocny na walkę o utrzymanie, ale może po prostu liga idzie w górę i wymagania rosną? W tle Marcin Robak będzie romansował z kolejną króla strzelców.
Górnik Zabrze: Te wymagania sprawiają, że zabrzanie stoją nad przepaścią. Byłaby to historia smutna, ale też pouczająca: rok temu rewelacja, szereg wypromowanych młodzieżowców, ale ten schemat ma swoje wady, bo młodzi muszą mieć czas dojrzeć. Rozpoznanie bojem może się kończyć dramatycznie.
Zagłębie Sosnowiec: Ofensywa transferowa godna ostatniego ligowego sezonu Odry Wodzisław. I co tu kryć: podobna sytuacja, bo kadra jesienna nie miała najmniejszych szans, by się utrzymać. Pojawiło się światełko w tunelu, ale czasu by się zgrać było niewiele.
Źródło: 90minut.pl
Oczywiście wiemy, że zimą nastąpił odpływ talentów. Oczywiście wiemy, że odszedł nawet Wrzesiński i to do Kazachstanu, a więc wyciągają już nie tylko najlepszych, ale chociaż dobrych.
Ale życie nie znosi próżni: pojawią się nowi. Kluby wiedzą, że za chwilę będą obowiązkowo musiały stawiać na młodzieżowców, więc może pojawić się tym większa presja na dawanie szansy zdolnym dzieciakom – doświadczenie uczy, że jeden czy dwóch szanse wykorzysta.
Najlepsze jest jednak to, że we wszystkich wątkach, na których rozwinięcie czekamy, za chwilę pojawią się nagłe zwroty akcji, nieprzewidziani bohaterowie i antybohaterowie, albo wręcz zostaną wyparte przez zupełnie nowe.
Ekstraklasa to przecież nieprzewidywalność w czystej, radosnej postaci.
Dzień dobry @_Ekstraklasa_ pic.twitter.com/5rDahjH1dT
— Marcin Lechowski (@MarcinLechowski) 8 lutego 2019