Wtorkowa prasa to przede wszystkim polscy piłkarze we Włoszech – czy to w kontekście Szymona Żurkowskiego, czy Krzysztofa Piątka, czy Wojciecha Szczęsnego. Są też wywiady z Moulinem i Bjelicą oraz trochę materiałów ligowych.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Serie A Polakami stoi, na dodatek dobrze grającymi. W minionej kolejce jako ostatni błysnął Wojciech Szczęsny.
– Wiedzieliśmy, że jest wspaniałym bramkarzem. Według mnie najbardziej poprawił koncentrację w trakcie meczu i stał się pewniejszy siebie – chwalił go trener Juve Massimiliano Allegri po niedzielnej wygranej z Lazio (2:1). I słusznie, ponieważ gdyby nie wychowanek Agrykoli, mistrz Włoch miałby ogromny problem choćby ze zremisowaniem na Stadio Olimpico. „Cancelo z Bernardeschim pomalowali fasadę, ale dom stał dzięki niemu: pewny przy uderzeniu Correi, dobry przy Luisa Alberto, wyjątkowy przy Parolo” – napisano w „La Gazzetta dello Sport” i oceniono występ 28-latka na 7. Lepszą notę dostał tylko wspomniany Joao Cancelo, Portugalczyk w 20 minut strzelił gola i wywalczył rzut karny.
Szczęsny zachował spokój również po zawodach. Kiedy popularny komentator stacji Sky Fabio Caressa zapytał go, który z polskich napastników jest najlepszy – Mario Mandžukić, Robert Lewandowski czy Krzysztof Piątek, bramkarz bez mrugnięcia okiem odpowiedział: „Mandžukić. Dlatego, że jest nasz”. Cóż, być może legenda miejscowej telewizji pomyliła Chorwata z Polakiem z przyzwyczajenia. W końcu biało-czerwoni zdobywają bramki w Serie A w zasadzie co tydzień. W ostatni – zrobiło to dwóch.
Michał Pazdan ma zostać klubowym kolegą Thibaulta Moulina w Ankaragucu. Francuz nie odwodził go od tego pomysłu.
MACIEJ KALISZUK: Nowym piłkarzem Ankaragücü ma zostać Michał Pazdan. Polecał mu pan ten klub?
THIBAULT MOULIN (POMOCNIK ANKARAGÜCÜ): Bardziej chwaliłem Ankarę. Mówiłem mu, że to piękne miasto. Ludzie są dla nas bardzo mili, naprawdę dobrze się tu czuję. Trochę wymienialiśmy też wiadomości o sytuacji klubu, ale sam zobaczy, jak to wygląda.
No właśnie, jak przedstawia się sytuacja z pieniędzmi? Łukasz Szukała niedawno zerwał kontrakt z powodu dużych zaległości finansowych wobec niego.
Nie tylko Anakaragücü nie płaci na czas. Tak jest w całej Turcji. Jako obcokrajowiec wiem jednak, że prędzej czy później dostanę pieniądze. Do końca sezonu wszystko powinno być uregulowane. Tu panują inne zwyczaje niż w Legii. Bywa, że płacą po 2–3 miesiącach.
Kosta Runjaić robi porządki w Pogoni Szczecin, za jego kadencji odeszło już siedemnastu piłkarzy.
Szkoleniowiec z Niemiec przejął zespół na ostatnim miejscu w tabeli, więc konieczność zmian była naturalna. Zaczęło się szybko – od Adama Gyurcso, któremu podziękował w szatni na pierwszych zajęciach po remisie z KGHM Zagłębiem (3:3). Węgier może być symbolem – miał odpowiednie umiejętności, jednak musiał odejść z powodu nastawienia. Był po prostu leniwy i wpuszczał komunikaty kolejnych sztabów jednym uchem, a wypuszczał drugim. Przykład? Jednemu ze szkoleniowców wydawało się, że Gyurcso zrozumiał, co powinien zmienić w swoim podejściu. A że tylko mu się wydawało, trener pojął, gdy spieszył się po zajęciach i niemal zbiegł z boiska. Uważał, że pierwszy opuści obiekt przy ulicy Karłowicza. W końcu gracze powinni skorzystać z pomocy fizjoterapeutów, indywidualnie poćwiczyć, nadrobić zaległości… I kiedy otworzył drzwi budynku klubowego, zobaczył, że skrzydłowy już wyjeżdża z parkingu.
Rozmowa z Nenadem Bjelicą. Niezła, choć nie tak dobra jak ta, która była u nas.
Tak jak pan mówił – ciągle mogliście sięgnąć po tytuł.
Przed meczem z Jagiellonią, gdy do końca zostały trzy kolejki, to my mieliśmy największe szanse na tytuł. Rozumowałem wtedy tak: „Gramy z Jagiellonią i Legią u siebie, z Wisłą na wyjeździe. W rundzie zasadniczej wygraliśmy mecze z tymi drużynami, strzelając im dużo goli. Teraz, mimo niedawnych gorszych wyników, może być podobnie”. Z Jagiellonią jednak przegraliśmy w kiepskim stylu, co spowodowało, że nie byliśmy już zależni tylko od siebie. Ale wciąż wierzyłem w mistrzostwo.
Co sprawiło, że Lech, który prowadził po 30 kolejkach, w najważniejszych meczach ubiegłego sezonu grał tak fatalnie?
Mieliśmy młody zespół, może zbyt młody. W ważnych meczach grali Tymoteusz Klupś, Kamil Jóźwiak i Robert Gumny, który miał wtedy problemy z kolanem. W ostatnich kolejkach najważniejsze jest doświadczenie. Niech pan spojrzy na Legię. Ona je ma i gdy presja rośnie, potrafi grać najlepiej w piłkę.
Nie do końca rozumiem ten argument. To pan tych młodych piłkarzy wystawiał. Poza tym Jóźwiak grał całkiem nieźle.
To, że na nich stawiałem, brało się z sytuacji kadrowej. Maciej Makuszewski, który na początku sezonu był naszym najlepszym piłkarzem, długo leczył poważną kontuzję. Wrócił dopiero w końcówce rozgrywek, a takie powroty nie są łatwe. Urazy mieli też Mihai Radut i Elvir Koljić, a Darko Jevtić narzekał na ból kolana. Jeżeli tracisz kilku ważnych piłkarzy i nadchodzą kluczowe mecze, będziesz miał problem. Niech pan sobie wyobrazi Barcelonę bez Leo Messiego, Luisa Suareza i Sergio Busquetsa. Ten zespół nie będzie już tak silny i może mieć kłopoty ze słabszym rywalem. Dla młodych piłkarzy Lecha presja była zbyt duża. Ich nogi stawały się cięższe.
Krzysztof Mączyński ma w Śląsku Wrocław podwójną rolę.
Krzysztof Mączyński w Śląsku w założeniach jest nie tylko ważnym wzmocnieniem drużyny w drugiej linii. Futbolu powinni się od niego uczyć młodzi i znacznie mniej doświadczeni piłkarze ze środka pomocy, tacy jak Maciej Pałaszewski, Jakub Łabojko, Damian Gąska i nieco starszy Mateusz Radecki. – Latem do klubu przyszło kilku interesujących zawodników z niższych lig, mamy też graczy z naszej akademii. Teraz dobrze, żeby robili postępy, a przy starszych i bardzo rutynowanych piłkarzach może to być łatwiejsze – przyznaje prezes Śląska Piotr Waśniewski.
Na razie Mączyński dopiero poznaje drużynę, ale w jego sytuacji ten proces jest przyspieszony. Chodzi bowiem o zawodnika, który potrafi ł się odnaleźć w wielu piłkarskich szatniach.
Piłkarze, którzy są na liście życzeń Górnika Zabrze, wybierają oferty z innych klubów. A czas ucieka.
Na wspomnianej liście byli między innymi Mateusz Możdżeń i Tomasz Jodłowiec. Pierwszego podebrało Zagłębie Sosnowiec, a Jodłowiec wolał ponownie pójść na wypożyczenie do Piasta. Górnik zmienił więc plany, gdy okazało się, że polscy piłkarze bardziej się cenią niż obcokrajowcy. – Podobno w Zabrzu chcieli także Arkadiusza Malarza i Ariela Borysiuka. Gdy usłyszałem te nazwiska, przypomniały mi się transfery za kadencji Henryka Kasperczaka. Dekadę temu ściągnięto Damiana Gorawskiego, Roberta Szczota i Pawła Strąka. Spadek z ekstraklasy był bolesny i kosztowny – przypomina Hubert Kostka, legenda klubu.
W rywalizacji o zagranicznych piłkarzy Górnik też jednak nie ma łatwo. Na razie udało się sprowadzić tylko słowackiego bramkarza Martina Chudego i gruzińskiego rozgrywającego Waleriana Gwilię. Niepowodzeniem zakończyły się starania o Czecha Erika Daniela.
Dariusz Dziekanowski o przyjemnym problemie bogactwa w reprezentacyjnym ataku.
Wśród kibiców da się odczuć euforię związaną z tym, że mamy teraz w reprezentacji trzech napastników z tak klasowych klubów. Gdyby zestawić ze sobą wartości rynkowe Lewandowskiego, Milika i Piątka, to wyjdzie nam dziewięciocyfrowa suma. W tej euforii niektórzy mówią i piszą o najgroźniejszym ataku świata. Niestety, boisko to nie jest matematyka, nie zawsze 2+2+2 będzie się równało 6. Na pytania i pomysły co chwilę podrzucane selekcjonerowi biało-czerwonych Jerzemu Brzęczkowi patrzę sceptycznie. Przede wszystkim dlatego, że trzej nasi napastnicy są bardzo do siebie podobni – każdy z nich jest typową „9”, czyli piłkarzem żyjącym z podań innych, takim, który najlepiej się odnajduje w polu karnym. Owszem, Milik grywał z Lewandowskim w roli cofniętego napastnika, Adam Nawałka ustawiał go też na lewym skrzydle, ale nie jest to jego naturalne środowisko. Żaden z naszych napastników nie jest takim spryciarzem jak Griezmann, nie mamy też tak szybkich pistoletów jak Mbappe czy Aubameyang. Mamy za to trzech typowych „bomberów”. Być może jest to kwestia znalezienia recepty, ale w historii piłki było sporo przykładów par świetnych zawodników, którzy ustawieni razem po prostu sobie przeszkadzali. Przez wiele lat taki problem mieli Anglicy w środku pomocy, gdy selekcjonerzy próbowali ustawić obok siebie Lamparda i Gerrarda. Wcześniej słynny był konflikt w reprezentacji Niemiec między Netzerem i Overathem.
SPORT
Przykład Szymona Żurkowskiego kolejnym dowodem na to, że polskie kluby muszą stawiać przede wszystkim na Polaków, a nie obcokrajowców. Tak też uważa Michał Zichlarz.
A ostatnie okienka transferowe? Na przejściach do klubów z Serie A latem Cracovia i Wisła Płock zarobiły za Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Recę po 4 miliony euro. Teraz jest podobnie. Cztery miliony euro Cagliari zapłaciło za ledwie 18-letniego Sebastiana Walukiewicza z Pogoni. Jeszcze więcej na sprzedaży swojej gwiazdy, Szymona Żurkowskiego, zarobi Górnik – ze wszystkimi bonusami wyjdzie 5 mln euro. To rekordowy transfer w historii 14-krotnego mistrza Polski. Te wszystkie transfery jasno pokazują, jaki powinien być kierunek działania polskich klubów. Zrozumieli to w Zabrzu, gdzie młodzi zawodnicy na potęgę dostają swoją szansę. Teraz „górnicy” mogą zbierać profity takiej polityki. Żurkowski, który w pierwszym zespole zadebiutował ledwie wiosną 2017, za grube miliony przechodzi do słynnej Fiorentiny. Górnik za poprzedni sezon wygrał rywalizację Pro Junior System, która premiuje kluby stawiające na swoich graczy i młodzieżowców. Zabrzanie zainkasowali za to 1,4 mln złotych. Teraz drużyna prowadzona przez Marcina Brosza znowu jest na czele.
Jakub Błaszczykowski naturalnym kandydatem do roli kapitana w Wiśle Kraków.
(…) Boguski wygrał nie tylko szacunkiem kolegów, ale też długością stażu. Jeśli wzięto by pod uwagę tylko charyzmę i doświadczenie, Stolarczyk mógłby postawić na Wasilewskiego, ale były piłkarz Anderlechtu nie pali się do tego, by być kapitanem Wisły. Uważa, że jest w klubie za krótko, by pełnić obowiązki formalnego lidera zespołu.
Błaszczykowski w Wiśle jest jeszcze krócej, ale to zupełnie inna historia. On po części już jest kapitanem tego zespołu. Oczywiście, w sparingach zabrakło Rafała Boguskiego, który zmaga się z kłopotami zdrowotnymi, ale ta zmiana w głowach piłkarzy już niejako się dokonała. A więc będzie zmiana? – Na pewno przedyskutujemy to z zespołem – mówi trener Stolarczyk.
Dyskusja może być bardzo krótka. W tej chwili wydaje się, że Kuba może uciec od opaski tylko, jeśli odmówi jej przyjęcia. Ale na dziś niewiele wskazuje na to, by tak się stało. Każdy inny wybór będzie trącił sztucznością. Nieważne, kto będzie podejmował decyzję. Trener, rada drużyny czy odbędzie się głosowanie, w którym wezmą wszyscy piłkarze. Wybór powinien być jeden.
Selekcjoner U-21 Czesław Michniewicz jest w Turcji i obserwuje przygotowania naszych ligowców.
Nie tylko śledzi pan przygotowania i formę młodzieżowców, ale pewnie i zimowe transfery. Czy mogą one być jeszcze istotniejsze w kwestii formy pana piłkarzy przed czerwcowymi mistrzostwami Europy we Włoszech?
– Nie ma co ukrywać, że w tym temacie sporo się dzieje. Do skutku dochodzi transfer Szymona Żurkowskiego do Włoch, Kamil Grabara przeszedł do Danii, Karol Świderski do Grecji, Bartłomiej Drągowski do Włoch. Mam nadzieję, chociaż szanse są coraz mniejsze, że Dawid Kownacki trafi do Fortuny Duesseldorf zanim zamknie się zimowe okno. Jego sytuacja jest bardzo skomplikowana. Oczywiście cieszy mnie to, gdy zawodnik wybiera klub, w którym ma realne szanse gry. Czuję na własnej skórze, że wiele się dzieje, bo nawet ja dostaję pytania o poszczególnych reprezentantów z różnych krajów. Wszyscy się zastanawiają, kto jest w naszej kadrze, która po 24 latach awansowała do ścisłego europejskiego grona, pokonując Portugalię. Widzą to też tak, że chłopcy zbierają profity za to co ostatnio prezentowali. Przez europejskie puchary trudno się ostatnio wybić i pokazać, dlatego taki baraż z Portugalią był idealną okazją do pokazania, że mogą grać jak równy z równym z tak dobrą ekipą. Poza tym piłkarze czują, że są obserwowani i jeszcze bardziej się starają. Kluczowe jest jednak to, żeby grali w nowych klubach.
Czy największy przeskok może odczuć wspomniany Grabara, który grał w rezerwach Liverpoolu, a teraz walczy o miejsce w składzie duńskiego Aarhus GF?
– Członek naszego sztabu, Kamil Potrykus, jest w Portugalii, gdzie nie tylko trenowała Legia, ale będzie także Grabara z nowym klubem. Jesteśmy z nim w kontakcie. Kamil też jest bardzo zadowolony, że będzie grał w piłce seniorskiej, bo w Liverpoolu, jak wiadomo, szanse na grę były małe. Zderzy się dorosłą piłką i jestem przekonany, że sobie poradzi. Wszystko mamy pod ścisłą obserwacją. Staramy się, żeby każdy z tych piłkarzy od tego pierwszego do dwudziestego piątego czy szóstego czuł, że interesujemy się nim tak samo.
SUPER EXPRESS
Zbigniew Boniek ocenia debiut Krzysztofa Piątka w Milanie i tłumaczy, skąd we Włoszech moda na polskich piłkarzy.
– Wróćmy do samej decyzji: dobrze, że Piątek wybrał Milan?
– Jeszcze w październiku wydawało mi się, że lepiej by było, gdyby został w Genoi dłużej. Ale piłka to nie matematyka, czasem dostaje się ofertę, którą szkoda odrzucić. Poza tym Piątek „rósł” bardzo szybko i okazało się, że nie ma co dłużej czekać. I jestem dziwnie spokojny o Krzyśka. Da radę w Milanie. A nawet gdyby coś poszło nie tak, to on już wszedł na tak wysoki poziom – ponad 4 lata kontraktu, prawie 2 mln euro rocznych zarobków – że gdyby miał kiedyś odchodzić z tego klubu, to będzie miał 150 tys. możliwości. To napastnik kompletny. Potrafi strzelić z bliska, z daleka, nogą, i głową. Ma poukładane w głowie ma odpowiedni charakter.
– W Polsce ten transfer wywołał duże poruszenie, choć niektórzy mówią, że to już nie ten Milan co kiedyś…
– Milan to jeden z największych klubów świata! Nikt nie ma monopolu na wygrywanie przez cały czas. I Barcelona, i Real, i inni wielcy też przechodzili lub będą przechodzić lżejszy lub cięższy kryzys. Taki okres dopadł też Milan, ale teraz próbują z tego wyjść. I fajnie, że ma w tym pomóc polski zawodnik.
GAZETA WYBORCZA
Kolejny tekst o Polakach we Włoszech, tym razem w kontekście transferu Szymona Żurkowskiego do Fiorentiny.
Wysoki (185 cm) środkowy pomocnik miał świetny poprzedni sezon. – Uważam, że to największy talent, jaki objawił się w zeszłym roku – mówił Hubert Kostka, dziesięciokrotny mistrz Polski z Górnikiem (ośmiokrotnie jako bramkarz, dwukrotnie jako trener). W plebiscycie ekstraklasy Żurkowski został uznany za odkrycie roku, a Górnik skończył ligę na czwartym miejscu i zapewnił sobie udział w europejskich pucharach. – Były szanse na podium. Niektórzy mówili nawet o mistrzostwie Polski. W naszych rozmowach tytuł się przewijał, wyszło inaczej… – żałował piłkarz. Ligę Europy zabrzanie skończyli na czterech meczach i porażce z Trenczynem 1:5 w dwumeczu.
Problemem Żurkowskiego w Italii może być styl gry. Uwielbia dużo biegać (w lidze bił rekordy pod tym względem), walczyć, ale i holować piłkę, przez co był narażony na kontuzje (bolesny uraz w jesiennym meczu z Lechią). Potrafi kiwnąć rywala oraz uderzyć z dystansu (piękna bramka z 30 metrów w jesiennym meczu z Lechem). – Jestem takim typem, który wychodząc na boisko, nie zwraca uwagi, kto gra po drugiej stronie. Nie przejmuję się tym – mówił Żurkowski.
Fot. FotoPyk