Reklama

Młodzi wygrali na loterii, ale trzeba im wprowadzić limit wynagrodzeń

redakcja

Autor:redakcja

17 grudnia 2018, 08:04 • 13 min czytania 0 komentarzy

Dość ciekawie zaczyna się ten tydzień w polskiej prasie. Mamy rozmowę na czasie z Jackiem Magierą, sylwetkę Pawła Bochniewicza, pierwsze plotki transferowe czy tekst o ustawionych sparingach polskich klubów na Cyprze. Warto zajrzeć. 

Młodzi wygrali na loterii, ale trzeba im wprowadzić limit wynagrodzeń

PRZEGLĄD SPORTOWY

Pominiemy ligowe relacje i przejdziemy do strony ósmej. Antoni Bugajski uważa, że odsyłanie z powrotem do akademii Bena van Daela może być trochę niezręczne, gdy Zagłębie pod jego wodzą zaczęło dobrze punktować.

Ale w Lubinie wciąż trwały dopiero poszukiwania właściwego człowieka, co wreszcie zadziałało na korzyść van Daela. W trzech kolejnych meczach – tak się składa, że we wszystkich grudniowych – zdobył siedem punktów, a jeszcze ważniejsze jest to, że z każdym kolejnym występem jego zespół wygląda lepiej. W Białymstoku zdemolował trzecią drużynę w tabeli, a ligowe podium to jest to, co ambitnie jako cel wyznaczał przed startem sezonu prezes Zagłębia. Był moment, że wspomnienie tych słów wywoływało pobłażliwy uśmiech, ale teraz odważne deklaracje znowu trzeba traktować z większą powagą. KGHM Zagłębie w meczu z Jagiellonią wyglądało jak drużyna z ligowej czołówki, może nawet z podium. Teraz trzeba odrabiać straty z poprzednich miesięcy i ten pościg może być fascynujący. Pytanie, kto będzie stał na jego czele? Jeśli van Dael w ostatnim tegorocznym meczu wyrwie trzy punkty Cracovii, odsyłanie go do akademii będzie cokolwiek niezręczne. I ryzykowne. Bo przed nowym trenerem poprzeczka będzie wisieć wysoko.

Wywiad z trenerem kadry U-20 Jackiem Magierą. Jego zdaniem młodzi piłkarze przepisem o młodzieżowcu w Ekstraklasie wygrali los na loterii, ale powinni mieć limity wynagrodzeń.

Reklama

MACIEJ WĄSOWSKI: Czy przepis o obowiązkowym młodzieżowcu w ekstraklasie jest dobry dla młodych piłkarzy?

JACEK MAGIERA (SELEKCJONER REPREZENTACJI U-20): Dostrzegam w tym bardzo dużo pozytywów. Ostatnio zawodnicy z rocznika 1999 dwa razy trafili szóstkę w totolotka. W maju przyszłego roku w Polsce odbędą się mistrzostwa świata U-20. Dla nich to będzie okno wystawowe, znakomity moment na rozpoczęcie kariery. Będą mogli otworzyć sobie drogę do gry w wielkich klubach. Druga szóstka to wprowadzenie młodzieżowca w ekstraklasie. Teraz wszystko zależy tylko od tych chłopaków, jak te „wygrane pieniądze” zainwestują. Wielu milionerów z loterii po kilku miesiącach zostaje bankrutami, bo nie potrafią sobie poradzić w sytuacji, w której dostają coś za darmo. W przypadku tych młodych chłopaków jestem przekonany, że przepis dotyczący młodzieżowca w ekstraklasie pchnie ich do przodu. Chciałbym, żeby w każdej drużynie ekstraklasy nie było sytuacji, że występuje tylko jeden taki gracz. Sprawiałoby to wrażenie przymusu. Gdyby było ich dwóch, trzech, mogłoby to świadczyć, że wywalczyli miejsce pracą na treningach. Znakomitym przykładem jest Sebastian Walukiewicz z Pogoni Szczecin. Chłopak z rocznika 2000 wyróżnia się w ekstraklasie. Podobni piłkarze są też w I lidze, w której przepis o młodzieżowcu funkcjonuje od lat. U tych zawodników bardzo ważne będzie ich mentalne podejście. Nie może być tak, że młodzieżowiec na zmianie przepisów zyska tylko finansowo. Dla nich sprawy materialne powinny być teraz drugorzędne. Powinni zarabiać mniej, a na boisku pokazać swoimi umiejętnościami, że należy się im miejsce w składzie. W tym wieku nie mogą patrzeć, gdzie zarobią więcej.

ps1

Sylwetka Pawła Bochniewicza. Stoper Górnika Zabrze wyszedł na ludzi, mimo że zaczynał w nieciekawej dzielnicy w Dębicy.

Wychowałem się w Dębicy na osiedlu Matejki, mocno wspierającym Wisłokę. Gdybym sympatyzował z Igloopolem, to… nie byłbym lubiany przez swoich. Tam każdy kibicuje Wisłoce. Do jej stadionu było pięć minut drogi, jest zaraz za parkiem. Moje osiedle nie ma dobrej opinii w mieście. Uchodzi za patologiczne, na ludzi stamtąd patrzy się inaczej, jako tych gorszych. Nie wstydzę się tego, że tam się wychowałem. Mówię to z dumą i lubię podkreślać , że jestem z Matejki. To nie było najlepsze miejsce do tego, żeby pozostać grzecznym chłopakiem. Dorastanie tam miało wpływ, nawet duży, na mój charakter i to, gdzie jestem.

Na Matejki jest teraz spokojnie, ale w dzieciństwie widziałem różne sceny. Radiowozy przyjeżdżały trzy razy w trakcie dnia, policjanci kontrolowali, co się dzieje. Jako mieszkaniec mogłem czuć się bezpiecznie, ale obcy już nie. Nawet teraz, gdy odwiedzają mnie koledzy z Mielca, mają wątpliwości. Kibice Stali i Wisłoki nie przepadają za sobą. – Możemy tu zaparkować na rejestracji RMI? (Mielec – przyp. red) – pytają z niepewnością w głosie.

Reklama

– No chyba nic nie zrobią. Mam wielu kolegów z tego osiedla. Niektórzy skończyli za kratkami albo prowadzą szemrane interesy. Obracałem się w takim środowisku, bo tam po prostu się wychowywałem. To normalne, nie wypieram się tego. Życie osiedlowe mogło mnie pochłonąć, nie było o to trudno, choć byłem raczej spokojnym dzieckiem. Nie sprawiałem większych problemów, nie miałem kłopotów z policją, rodzice nigdy nie musieli mnie odbierać z komisariatu. Nie dostałem nadzoru kuratorskiego, bo i takie rzeczy zdarzały się na moim osiedlu. Wyciągnęła mnie stamtąd piłka. Mama dziękuje losowi i jest wdzięczna za taką moją pasję. Z Dębicy dość szybko wyjechałem.

ps2

Jeśli polegać na historii i statystykach, Borussia Dortmund zapewniła sobie pierwsze miejsce w Bundeslidze w tym sezonie.

To jest co roku ten sam temat: statystycy, historycy i kibice ekscytują się, kto zajmie pierwsze miejsce na koniec rundy, a trenerzy i piłkarze lidera półmetka starają się bagatelizować sprawę. Nie inaczej jest w tym sezonie w Dortmundzie, gdzie Borussia zapewniła sobie właśnie tytuł mistrza jesieni. To trzeci taki sukces BVB, po latach 1994, 1995 i 2010. Na koniec rozgrywek czarno-żółci również zajmowali pierwsze miejsce w tabeli Bundesligi. A w historii niemieckiej ekstraklasy co drugi mistrz jesieni zapewnia sobie również tytuł na koniec rozgrywek. 

Tradycją jest również, że szefowie i trenerzy wszystkich zespołów poza Bayernem Monachium, niechętnie opowiadają o szansach na zajęcie pierwszego miejsca również po 34. kolejce. I nie inaczej jest w Dortmundzie. Mimo dziewięciopunktowej przewagi nad konkurencją, dyrektor sportowy Michael Zorc stara się unikać odpowiedzi na pytania o mistrzostwo Niemiec. – Myślimy tylko od meczu do meczu, nie ma sensu wybiegać tak daleko w przyszłość, zobaczymy, co będzie na koniec sezonu – rzucał banałami Zorc na konferencji prasowej przed sobotnim spotkaniem z Werderem (2:1). To właśnie po tej kolejce Borussia zapewniła sobie przezimowanie na pierwszym miejscu.

ps3

Jerzy Dudek zastanawia się, dlaczego Wisła Kraków dostała licencję.

Ciekawi mnie, na jakiej podstawie krakowianom została przyznana licencja. Dla mnie to kompromitacja komisji licencyjnej. Będąc piłkarzem czy trenerem, który podejmuje pracę, rozumiem, że jeśli dany klub dostaje licencję na występy w ekstraklasie w sezonie 2018/19, to stać go na to, by mi płacić. Wyrok komisji licencyjnej powinien być dla mnie gwarancją, bo przecież sprawdzane są finanse klubów. Najwyraźniej niedostatecznie. Ciekawi mnie, czy piłkarze i trenerzy nie mogliby się domagać jakichś odszkodowań od PZPN, bo dziura budżetowa była w Wiśle i w lipcu, i we wrześniu, i w listopadzie, a jest i w grudniu. Jedyną różnicę stanowi jej wielkość, bo z miesiąca na miesiąc jest ona coraz większa.

ps4

Na końcu, jak co poniedziałek, kilka ciekawostek i anegdot od Piotra Wołosika.

Bite półtorej godziny śmiechu miałem w ostatniej SzamoWołce. Sprawcą – Marek Citko, mój szkolny kolega z Białegostoku. „W Widzewie zawsze doczekaliśmy się pieniędzy. To opóźnienie było nawet… dobre. Człowiek uczył się oszczędzania. Poważnie. Mieliśmy wysokie pensje. Fakt, że dostawaliśmy je raz na jakiś czas, lecz dało się wytrzymać. A życie nie było drogie. Wielu piłkarzom Widzew wynajmował mieszkania, obiady jedliśmy w klubie, przed meczami dużo czasu spędzało się w hotelach. Nie było na co wydawać. Wiedzieliśmy, że za trzy, cztery miesiące dojdzie do kumulacji wypłat. Wtedy czuło się konkretne pieniądze. Dostawaliśmy solidną wypłatę, którą mogliśmy zainwestować. Przy klubie nie było hipermarketu, a my chodziliśmy z reklamówkami, wypełnionymi banknotami! Później bywało tak, że w Warszawie spotykałem się z prezesem Andrzejem Pawelcem pod bankiem i na miejscu wypłacał mi pieniądze. Choć na co dzień byliśmy związani z Łodzią i Widzewem, prezes miał dom w Konstancinie, ja pomieszkiwałem w Warszawie, więc gdy on szedł do banku po pieniądze, by zawieźć je chłopakom do Łodzi, umawiałem się pod oddziałem i mi je wypłacał. Tak było pewniej, bo później pieniądze i prezes nie zawsze dojeżdżali do Łodzi. Kumple, zniecierpliwieni dzwonili do niego z pytaniem: – Gdzie pan jest, panie prezesie? – Już na rondzie! – OK!. Po godzinie dzwonili: – I jak prezesie? Przecież był pan na rondzie? – Tak, ale na rondzie w Warszawie!

Dzisiaj gdzieś „na rondzie” są pieniądze piłkarzy Lechii Gdańsk. Liderzy ekstraklasy od trzech miesięcy znowu nie oglądali wypłat, lecz to nie jest… powód do zmartwienia, bo podobnie, jak kiedyś w Widzewie, gdańszczanom szykuje się jedna grubsza transakcja. Skąd wezmą się pieniądze? Z dwóch źródeł: ze sprzedaży słowackiego pomocnika Lukaša Haraslina i od sponsora z Indonezji, z którym klub nawiązał współpracę. Niekiedy perspektywa większego zarobku nie jest wystarczającą zachętą. Piłkarze Jagiellonii za zdobycie kompletu punktów w dwóch ostatnich spotkaniach jesieni z Zagłębiem Lubin i Piastem Gliwice mogli zapracować na prezent pod choinkę – podwójną premię za triumfy. Ale w piątkowy wieczór po 0:4 z Zagłębiem musieli… zrobić minę „karpia”.

ps5

SPORT

Podróż przez czas i niezapomniane sukcesy piłkarzy i lekkoatletów Górnika – to był bardzo emocjonalny weekend w Zabrzu.

W Zabrzu tatusiowie – zamiast bajek na dobranoc – opowiadali swym synom przed snem o wielkich meczach Górnika: z Manchesterem United, Romą, Manchesterem City. Sam zostałem wychowany na takich opowieściach, a dziś – w tym wyjątkowym dniu – mam okazję obracać się wśród bohaterów tych wszystkich opowieści – tak wiceprezydent Zabrza, Krzysztof Lewandowski, przywitał zacne grono gości 70. urodzin Górnika.

Uroczysta gala jubileuszowa odbyła się w niedzielę w Domu Muzyki i Tańca, ale już w sobotę w Galerii Muzeum Miejskiego Cafe Silesia otwarto wystawę dokumentującą wspaniałą historię zabrzańskiego klubu (zwiedzać ją można od 16 grudnia). – Hasło przewodnie wystawy to „70 wydarzeń na 70-lecie”, bo tyleż wielkich momentów udokumentowaliśmy pamiątkami, fotografiami, medalami i pucharami – tymi przechowywanymi przez lata w klubie, ale i tymi dostarczanymi przez samych uczestników tychże wydarzeń – mówił inicjator i autor wystawy (i nasz były redakcyjny kolega), Dariusz Czernik.

sport1

Piłkarze Wisły Kraków po raz kolejny pokazali, że warto w nich zainwestować.

Piłkarze Wisły od lipca grają za darmo i także w ich przypadku nadchodzi czas decyzji. Jeśli sytuacja klubu szybko się nie zmieni, prawdopodobnie w tym tygodniu zawodnicy masowo złożą wnioski o spłatę zaległości. Klub ma wtedy dwa tygodnie na wypłatę, jeśli tego nie zrobi, piłkarz może wypowiedzieć kontrakt z winy klubu. – Zajmiemy się tym tematem, gdy wrócimy do klubu po dniu wolnym – mówi Maciej Sadlok. On należy do grona zawodników, którzy nie mieliby żadnych problemów ze znalezieniem nowego klubu. Portal Weszło podał wczoraj informację, że Zdenek Ondraszek podpisał już kontrakt z klubem MLS, FC Dallas. Takich informacji w najbliższym czasie będzie coraz więcej.

sport2

Piotr Malarczyk opuści Koronę Kielce i pomoże GKS-owi Katowice w walce o utrzymanie w I lidze?

(…) Po powrocie do kraju miał dość mocną pozycję w Cracovii. Mimo to w styczniu tego roku zdecydował się wrócić do Kielc i podpisać 2,5-letnią umowę z Koroną. U Gino Letteriego nie wywalczył sobie jednak pewnego miejsca w defensywie, a w tym momencie – prawdę mówiąc – jest nawet środkowym obrońcą „czwartego wyboru”: po Adnanie Kovaceviciu, Elhadjim Pape Diawie i Ivanie Marquezie. Wypożyczenie jest więc w jego przypadku całkiem realnym scenariuszem.

sport3

Psychologiczny portret Diego Maradony – wielkiego piłkarza, ale czy równie wielkiego człowieka?

1. Przykro patrzeć, jak Diego jest zazdrosny o mołojecką sławę

Zazdrosny, że ktoś mógłby w ogóle śmieć pomyśleć o innym piłkarzu jako obiekcie najbardziej bezprzytomnego wszechświatowego futbolowego kultu. Przykład? W styczniu 2018 roku Pele stwierdził publicznie, że Maradona był zazdrosny po jednej z jego publicznych wypowiedzi dotyczących Leo Messiego. – Było kilka wywiadów, w których Maradona wydawał się zirytowany, czy wręcz podrażniony, bo stwierdziłem, że Messi jest dzisiaj lepszym piłkarzem – stwierdził Pele w wywiadzie wyemitowanym przez telewizję Globo. – Maradona spytał mnie: „Czy już mnie nie kochasz? Nie lubisz?” A ja odrzekłem: „Diego! Zadali mi pytanie, kto jest teraz lepszym zawodnikiem. Gdyby pytali mnie o twoje czasy, powiedziałbym oczywiście, że to ty byłeś najlepszy – żartował Brazylijczyk.

Nic dziwnego, że Pele był rozbawiony. „Czy już mnie nie kochasz?!” Rozumiecie?! Takie pytania mogłaby zadawać Eurydyka Orfeuszowi albo Tristan Izoldzie. Ewentualnie Kommodus Marcji czy Golicyn Rumiancewowi. Ale Maradona Pelemu?! Słabe to.

sport4

SUPER EXPRESS

Robert Lewandowski walczy z Leo Messim i Cristiano Ronaldo o miano najskuteczniejszego piłkarza w 2018 roku.

Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki w całym kończącym się roku, najlepszy jest Messi, który w klubie i reprezentacji strzelił w sumie 50 goli. Tuż za nim są Lewandowski i Ronaldo – po 46 bramek. Czwarty jest Mo Salah – 41 goli. Istotne w tym wyścigu jest oczywiście, ile trzej gwiazdorzy rozegrają jeszcze meczów przed Nowym Rokiem. Messi – 1, Lewandowski – 2, Ronaldo i Salah – po 3.

se1

Ricardo Sa Pinto znów rwał się do bitki, tym razem z… trenerem Piasta Gliwice, Waldemarem Fornalikiem.

W doliczonym czasie pierwszej połowy starcia z Piastem, po tym jak żółtą kartkę za symulowanie dostał Sebastian Szymański, krewki Ricardo znów się zagotował. Zaczął wydzierać się na sędziego technicznego i trenera gości. Fornalik początkowo wykonywał uspokajające gesty. Gdy to nie pomogło, były selekcjoner zawołał kierownika Legii Konrada Paśniewskiego, by ten wpłynął na swojego pryncypała. To jeszcze bardziej rozsierdziło Portugalczyka, który ruszył na opiekuna Ślązaków. Niespotykanie spokojny zazwyczaj Fornalik podjął wyzwanie. Mało brakowało, by doszło do rękoczynów.

se2

GAZETA WYBORCZA

Polskie kluby grały w ustawionych sparingach na Cyprze. Prawdopodobnie nieświadomie, ale PZPN musi rozwiać wszelkie wątpliwości.

Jako pierwszy o procederze ustawiania meczów opowiedział Alin Stoica. Rumuński piłkarz w 2015 r. szukał pracy, jego agent skontaktował się z Ukraińcem Igorem. A ten zamiast klubu zaproponował mu pracę asystenta sędziego w sparingach na Cyprze. Stoica zgodził się, znalazł jeszcze dwóch fałszywych arbitrów. – Musieliśmy przestrzegać instrukcji: anulować bramkę, pozwolić ją zdobyć zespołowi, który jej potrzebował – opowiadał Stoica w Theblacksea.eu.

W rzeczywistości „Igor” to Łotysz Kirils Grigorov, były obrońca FK Jurmali, Athlone Town FC, karanych za ustawianie meczów. Rumun uważa, że część piłkarzy wiedziała, iż mecze są ustawione. – Czułem, że zespoły były świadome tego, co się dzieje. Obrońcy pozwalali rywalom dryblować lub popełniać faule. Prawdopodobnie ustawili to sami. A fałszywi sędziowie byli tylko „polisą ubezpieczeniową” na wypadek, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Do oszustw przyznał się też Silviu Pusteuca, były bramkarz Dynama Bukareszt. W materiałach pojawia się także nazwisko Aleksa Dragmira, nazywanego „wpływowym i bardzo niebezpiecznym”, powiązanego z Węgrem Mariusem Vizerem, byłym prezesem organizacji SportAccord (zrzesza federacje olimpijskie i nieolimpijskie z całego świata), przyjacielem Władimira Putina. Kluby uczestniczące w procederze korzystały z pośrednictwa cypryjskiej agencji Androsports zajmującej się pośrednictwem w organizacji obozów oraz sparingów na Cyprze. Jej dyrektorem jest karany za korupcję w futbolu Pantelis Andronikou. Firma bierze na siebie część kosztów zgrupowań, ale wymaga udziału w meczach treningowych. W sumie mecze ustawiało co najmniej ośmiu, w większości fałszywych, sędziów z Rumunii, Portugalii i Łotwy. Za jeden sparing dostawali 500 euro. Poprowadzili 32 spotkania drużyn: z Rosji, Polski, Cypru, Serbii, Czech, ze Szwajcarii, Słowacji, z Białorusi, Mołdawii, Rumunii, Ukrainy, Bułgarii, Łotwy i Węgier.

gw1

“Ostateczny akt uzdrowienia polskiej piłki” Rafała Steca.

Co więcej, widowiska przygotowywane przez tzw. ekstraklasę niezbyt wyglądają w telewizji i rozmontowują ramówkę. Wszystko przez część publiki przedstawianej gdzieniegdzie jako najbardziej zagorzała, która lubi zadymić stadion, wymusić przerwanie gry, wygonić piłkarzy do szatni – a w skrajnych przypadkach uniemożliwić wznowienie meczu jak w kulminacji poprzedniego sezonu w Poznaniu, gdy zamiast sportu otrzymaliśmy skandal i wzajemne obwinianie się wszystkich o wszystko. Słowem, firma z pociesznie mylącym neonem „Ekstraklasa” powinna się zwijać, a nie notować kilkudziesięcioprocentowy wzrost telewizyjnych zysków.

Uwagę przykuwa to, że aż 100 baniek do interesu dołożyła telewizja narodowa – a wzięła ledwie jedną transmisję na kolejkę, więc w przeliczeniu na 90 minut wybuli najgrubiej. Gest byłby szczególnie piękny, gdyby nie drobiazg – otóż TVP jako nadawca publiczny nie musi się przejmować rachunkiem ekonomicznym, z czego zresztą z radosną skwapliwością korzysta. Nawet jeśli ludzie będą masowo odwracać wzrok od ekranu jak ostatnio, otrzyma tłustą jałmużnę z publicznych środków, wsparcie da więc każdy – niezależnie od tego, czy chce i płaci abonament, czy wręcz przeciwnie. Tak czy owak, jednak dysponentom z Woronicza należy się wdzięczność środowiska piłkarskiego jak psu buda – wszak mogli rozdać miliony inaczej, choćby na superprodukcję disco polo z udziałem Mela Gibsona, który z pasją odtworzyłby wzniosłość całej nadwiślańskiej historii, począwszy od starożytnych dziejów Wielkiej Lechii (istnienie niezwyciężonego imperium naszych przodków zatajają spiskowcy) aż po współczesne wstawanie z kolan.

gw2

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...