Reklama

Szrot okazał się szrotem

redakcja

Autor:redakcja

11 grudnia 2018, 15:03 • 2 min czytania 0 komentarzy

Nawet w polskiej lidze są jakieś elementarne podstawy logiki. Już na samym wstępie, gdy Junior Torunarigha przyszedł do Zagłębia Sosnowiec, można było załamać ręce. Facet nie miał prawa sprawdzić się w Ekstraklasie. I nie sprawdził się, beniaminek właśnie rozwiązał z nim kontrakt. Pytanie, po jaką cholerę w ogóle go sprowadzono?

Szrot okazał się szrotem

Pod koniec czerwca pisaliśmy tak:

(…) Rzecz w tym, że ten gość na papierze wygląda przerażająco. Mowa o 28-letnim napastniku, który nie zaistniał nawet w trzeciej lidze niemieckiej i drugiej holenderskiej, a zaplecze Eredivisie to najbardziej przyjazna dla graczy ofensywnych liga w Europie – spośród tych mających przynajmniej jakieś strzępy powagi. Jeżeli tam się nie sprawdzasz, to prawdopodobnie nie sprawdzisz się nigdzie. A on tam zdobył trzy bramki…

Ktoś powie, że przecież Callum Rzonca czy Vamara Sanogo przychodzili z szóstej ligi angielskiej i dawali radę. Tak, ale oni byli/są młodzi, na początku kariery seniorskiej. Torunarigha natomiast jest już weryfikowany niemalże od dekady i wychodzi, że szczytem jego możliwości jest sezon z dziewięcioma bramkami w czwartej lidze niemieckiej. Dramat.

Najgorsze, że on równie dobrze może się u nas sprawdzić. To kawał chłopa (191/90), więc siłę ma. Jeżeli do tego jeszcze czasem prosto kopnie piłkę lub dostawi głowę, może się okazać, że strzeli niejednego gola. A to już oznaczałoby zawstydzenie tych, którym strzelał.

Reklama

Na szczęście do tego nie doszło, minimalny element powagi został zachowany. Pseudo-napastnik zaliczył 10 meczów ligowych – dwa od początku, reszta to wejścia na 10-15 minut. W zasadzie nie miał dobrego zagrania, za to problem sprawiały mu nawet największe podstawy, jak proste przyjęcie piłki. Cóż z tego, że mógł zaimponować warunkami fizycznymi, skoro nie było żadnych umiejętności i boiskowej inteligencji. Gość przydałby się jako ochroniarz do klubu nocnego, byłby cennym pracownikiem przy budowie nowego stadionu, ale w piłkę nigdy grać nie umiał i nie będzie umiał.

Trudno zrozumieć, jak można było doprowadzić do zakontraktowania takiego ananasa, gdy absolutnie nic nie kazało przypuszczać, że nadaje się do ekstraklasowego grania. I to jeszcze niejako wymieniając Torunarighę za Szymona Lewickiego, którego lekką ręką się pozbyto i który jest na dobrej drodze, by przy sporym udziale własnym wrócić do elity z Rakowem Częstochowa.

Nietrafione transfery to ogólnie bolączka Zagłębia. Latem do Sosnowca przyszło ośmiu nowych piłkarzy i tylko Szymon Pawłowski okazał się wzmocnieniem. Można powiedzieć, że i tak niezbyt wysokiego poziomu nie zaniżyli jeszcze Patrik Mraz i Michael Heinloth. Cała reszta (Mello, Dejan Vokić, Adam Kokoszka, Piotr Polczak plus pan Torunarigha) to niewypały. Gdy sobie to uzmysłowimy, ostatnie miejsce w tabeli i zaledwie 12 punktów na koncie są jeszcze bardziej zrozumiałe.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...