W środę nie było żadnych wywiadów, ale w czwartek dla odmiany mamy ich dużo: Ireneusz Mamrot, Marek Citko, Bartosz Sarnowski, Taras Romanczuk. Do tego kilka niezłych ligowych materiałów.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Środowe relacje z Ligi Mistrzów.
Rozmowa z trenerem Jagiellonii, Ireneuszem Mamrotem. Jego zdaniem mistrzostwo jest w zasięgu białostockiego zespołu.
Kibice spoza Białegostoku dworują z „wiecznie” drugiej Jagi. Druga w poprzednim sezonie, wicemistrz dwa lata wstecz. Jagiellonia jest jak bohater filmów reżysera Marka Koterskiego – wiecznie druga. Mówiąc żartobliwie, dla świętego spokoju powinniście zdobyć tytuł.
Nasze mistrzostwo jest realne. Poważnie traktuję ludzi, więc nie złożę deklaracji i nie dam gwarancji. Ale o tytuł, uważam, jak najbardziej możemy się bić. Przed przerwą zimową zobaczymy, jak będą wyglądały liczby w tabeli. W rozmowach ze mną pańscy koledzy dziennikarze podkreślają niekiedy, iż jesteśmy faworytem, bo mój zespół nie dotknęły zmiany kadrowe. Ale jeżeli mam grać o mistrzostwo, to nie tylko należy powstrzymać upływ krwi. Być może zajdzie potrzeba sprowadzenia jednego, dwóch graczy Już teraz jest ok. Pozyskaliśmy Marko Poletanovicia i, choć trochę brakuje mu do optymalnej formy, widzę, że wiele może nam dać. Jeśli po rundzie ocenię, iż potrzebujemy wzmocnienia, nawet na jednej pozycji, to po prostu trzeba tego dokonać. Jedno, słabsze ogniwo potrafi zdecydować o całości. Legia jest silniejsza kadrowo niż w poprzednim sezonie. Doszli Jose Kante, Carlitos. Przy tym znacząco się nie osłabili, a poza tym u niej jest łatwiej o zastępstwo. My poruszamy się w innych ramach finansowych. Nie chcę uciekać, migać się, chować za gardą i nie mówić o naszych atutach.
Ten główny to?
Zgranie. Zespół dobrze się rozumie, atmosfera jest świetna, a w jej stworzeniu pozwala dłuższy staż większości piłkarzy Jagi. Oby zdrowie dopisywało.
Marek Citko będzie rozdarty przed starciem “Jagi” z Legią.
Grałem w wielu klubach, z żadnym nie związałem się na dłużej niż kilka lat. Nie mogę więc powiedzieć, że kocham tylko jedną drużynę, a pozostałe nienawidzę. Z futbolu staram się wyciągać pozytywne emocje. Niech wygrywa lepszy – mówi 44-letni Marek Citko, dziś menedżer, który przed piątkowym meczem lidera (Jagiellonii) z mistrzem Polski (Legii) opowiada nam o:
O jaki wynik będzie w piątek
Stawiam na remis ze wskazaniem na gości. W naszej lidze każdy mecz to loteria, Legia znalazła się na fali wznoszącej, szczególnie jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Forma Jagiellonii faluje. Zespół Ireneusza Mamrota potrafi zagrać efektownie, ale zdarzają mu się wpadki, jak niedawne 0:4 ze Śląskiem u siebie. Legia musi czuć niedosyt po remisie 3:3 z Wisłą Kraków i może być bardziej zdeterminowana, bo piłkarze wiedzą, że w takim meczu, jak niedzielny, nie powinni stracić nawet punktu, a ledwo uratowali jeden. Potraktują go jak wypadek przy pracy. Na gospodarzach będzie ciążyła presja, bo w spotkaniach z Legią kibice wymagają wyłącznie wygranej, a na boisku musi być ogień i dym. Spodziewam się ciekawego meczu z dużą liczbą goli.
Zdenek Ondrasek miał kapitalny początek sezonu, ale potem magazynek się zaciął. Napastnik Wisły Kraków na gola czeka już 432 minuty.
W niedzielnym meczu z Legią (3:3) miał dobrą szansę do zdobycia bramki na 4:3, ale w sytuacji sam na sam trafił w nogi bramkarza. Do tego miał marne statystyki. Wygrał jeden (!) z 12 pojedynków na ziemi, a nawet licząc z pojedynkami w powietrzu, gdzie lepiej mu szło, jego wskaźnik skuteczności wyniósł 22 procent i był najniższy spośród wszystkich uczestników spotkania. Miał aż 24 straty, najwięcej z piłkarzy obu drużyn. – Statystyki nie oddają całej prawdy. On bardzo się stara, z przodu haruje dla drużyny. I miał udział przy golu, bo ściągnął uwagę Jędrzejczyka – broni zawodnika były obrońca Wisły Kazimierz Węgrzyn. Braku zaangażowania faktycznie nie można zarzucić Czechowi. – Zostawia dużo serca na boisku. Jest w bardzo dobrej formie fizycznej, walczy dla zespołu. Zdenek jest wręcz zakochany w Wiśle. Dzięki niemu nikt nie płacze po Carlitosie. Liczę, że jeszcze będzie strzelał – dodaje Marek Motyka.
Pech Jakuba Łukowskiego. Skrzydłowy Wisły Płock dopiero co zaliczył swój najlepszy mecz w Ekstraklasie (dwa gole w Lubinie), a już doznał poważnej kontuzji.
(…) Ostatecznie okazało się, że wychowanek Zawiszy Bydgoszcz doznał pęknięcia piątej kości śródstopia. Oficjalna strona Wisły wydała komunikat w tej sprawie. Skrzydłowego czeka przerwa w treningach, która może potrwać nawet trzy miesiące. Wygląda na to, że w tym roku na boisku już się nie pojawi (ostatnia kolejka ekstraklasy zaplanowana jest na 22 grudnia).
To fatalna wiadomość dla trenera Wisły Kibu Vicuny. Łukowski odgrywał w jego taktyce ważną rolę. Nie tylko okazał się świetnym egzekutorem, ale też starał się dogrywać piłki kolegom. To właśnie on wykonał kluczowe podanie w sytuacji, kiedy bramkę na 1:0 w Lubinie zdobył Ricardinho. Często schodził również do środka, zachęcając do prostopadłych podań – w taki sposób strzelił dwa gole.
Teraz płocki zespół będzie musiał sobie radzić bez niego. Miejsce Łukowskiego zajmie ktoś z trójki: Giorgi Merebaszwili, Nico Varela lub Calo.
Marcin Cebula rok temu był w Koronie Kielce na aucie, teraz był kapitanem drużyny w meczu z Lechem Poznań.
Prezes Górnika Zabrze, Bartosz Sarnowski deklaruje pełne poparcie dla trenera Marcina Brosza.
W tym sezonie zabrzanie osiągają słabe wyniki i spadli na ostatnie miejsce w tabeli. Czy w klubie rozważana jest zmiana trenera?
Mogę zapewnić, że nie będziemy podejmować nerwowych ruchów, w takich chwilach potrzebne jest wsparcie dla drużyny i trenera Marcina Brosza. Tym bardziej że pamiętamy, co działo się w klubie w ostatnich kilkunastu miesiącach. Mówimy o szkoleniowcu, który po roku, przeprowadzając rewolucję w składzie, awansował do ekstraklasy i zajął w niej czwarte miejsce. Pokazał, że w trudnych momentach potrafi sobie radzić.
Jakie są przyczyny tego, że Górnik wygrał w tym sezonie tylko jeden mecz?
Latem odeszło dwóch reprezentantów Polski, być może najlepszych skrzydłowych ekstraklasy (Rafał Kurzawa i Damian Kądzior – przyp. red.). Leczył się Łukasz Wolsztyński, czyli z czterech graczy odpowiedzialnych za naszą ofensywę straciliśmy trzech, którym zawdzięczaliśmy ponad 30 asyst i kilkanaście goli. Nie jesteśmy pierwszym zespołem, który miał problem z pogodzeniem występów w pucharach i lidze, co wynikało ze słabego startu. On zawsze pozytywnie nakręca, czego w tym roku zabrakło. Kontuzje leczyli i leczą: Wolniewicz, Gryszkiewicz, Koj, Hajda, bracia Wolsztyńscy, miesiąc nie grał Żurkowski, a nowi piłkarze potrzebują czasu. Ale w ostatnich trzech meczach, przed poniedziałkowym występem w Krakowie każdy widział postęp. I to znaczący. Niestety, żadnego z tych spotkań nie wygraliśmy. Teraz rozmawiamy po meczu z Cracovią (0:2), które wszystkich rozczarowało i sprawiło, że spadliśmy na ostatnie miejsce. To zabolało, bo wydawało się, że będzie już tylko lepiej, a trochę wróciliśmy do punktu wyjścia. Pamiętam jednak, że od kiedy jestem w Górniku, takie chwile już były. Wychodziliśmy z nich, wierzę, że wyjdziemy teraz.
Co nieco o meczach I ligi.
SUPER EXPRESS
Pomocnik Jagiellonii, Taras Romanczuk zapowiada, że w meczu z Legią nie będzie dyplomatą.
Super Express: – Jesteś magistrem stosunków międzynarodowych, ale w starciu z Legią chyba nie ma co liczyć z twojej strony na dyplomację…
Taras Romanczuk: – Na pewno nie! W tym meczu kości pewnie będą trzeszczeć, bo nikt nie odstawi nogi, ale wszystko z szacunkiem dla rywala. Tym bardziej, że większość z nas ma w Legii kolegów. Kiedy byłem na zgrupowaniu reprezentacji u Adama Nawałki, często rozmawiałem z Arturem Jędrzejczykiem. „Jędza” to człowiek atmosfera. Ma w sobie taki entuzjazm, że poprawiłby klimat nawet na pogrzebie.
– W piątek komu nie będzie do śmiechu? Jaga w tym sezonie u siebie nie remisuje. Macie na koncie 4 wygrane i trzy porażki. A Legia przed przerwą w starciu z Wisłą pokazała, że może totalnie zdominować rywala.
– Już widać u nich rękę trenera Sa Pinto. Ze Śląskiem też zagrali świetną pierwszą połowę. Lubię przeciwko nim grać, choć teraz wracam po trzech i pół tygodnia przerwy i nie do końca wiem czego się po sobie spodziewać. No i cztery lata temu, w moim debiucie w Jagiellonii, przegraliśmy z Legią 0:3. Z drugiej jednak strony, za swój chyba najlepszy mecz w Polsce uważam lutowe spotkanie przy Łazienkowskiej, które wygraliśmy 2:0. Pamiętam, że świetnie zagrał wtedy Arkadiusz Malarz.
Robert Lewandowski wszedł do TOP10 najlepszych strzelców w historii Ligi Mistrzów, a Bartosz Salamon nie ucieszył się z wolnego 12 listopada, które wprowadził sejm. Tego dnia miał przylecieć do Polski po paszport i nic z tych planów nie wyjdzie.
Parę zdań o Lidze Mistrzów oraz wspomnienie o dramatycznych scenach w rzymskim metrze. Kibice CSKA Moskwa skakali po ruchomych schodach, doprowadzając do ich awarii. Schody gwałtownie przyspieszyły, ludzie wpadali na siebie, wybuchła panika. Rannych zostało 20 osób, jednej grozi amputacja nogi.
GAZETA WYBORCZA
Brutalny mord, za którym mogą stać najważniejsze osoby w Arabii Saudyjskiej, nie zniechęca świata sportu do korzystania z saudyjskich pieniędzy.
Zamordowaniem Jamala Khashoggiego zwrócili na siebie uwagę świata, w piątek będą namawiali FIFA na stworzenie nowych piłkarskich rozgrywek. Mają 25 miliardów argumentów.
„Nie mogę się doczekać wizyty i gry w tym pięknym kraju. Dziękuję za zaproszenie, do zobaczenia wkrótce!” – napisał na Twitterze Novak Djoković. Zaplanowanym na 22 grudnia meczem pokazowym pochwalił się także Rafael Nadal. Dwaj najlepsi tenisiści świata udział w King Salman Tennis Cup potwierdzili dzień po informacjach o poćwiartowaniu Jamala Khashoggiego. Publicysta „The Washington Post”, krytyk rządu w Rijadzie, został poćwiartowany na terenie saudyjskiego konsulatu w Stambule. Wybuchł skandal, sprawa od dwóch tygodni nie schodzi z czołówek gazet. O zlecenie politycznego mordu podejrzewane są najważniejsze osoby w kraju. Prezydent USA Donald Trump we wtorek przyznał, że jeśli na saudyjskim dworze ktoś wiedział o morderstwie – musiał to być faktyczny władca Arabii książę Muhammad bin Salman. Nie skłoniło to jednak żadnego z tenisistów do wycofania się z meczu ku czci monarchy, za udział w którym mają dostać po kilka milionów dolarów.
Fot. FotoPyk