Środa w prasie to głównie pożegnanie Adama Nawałki i mundial, mundial, mundial. – Trzeba było go zostawić na kolejne dwa lata, lecz słyszę, że on sam postanowił odejść. Szkoda, bo był selekcjonerem dużego formatu – mówi o Nawałce Piotr Świerczewski. Z tematów ligowych warto wspomnieć o wyścigu po Carlitosa, z którego Lech Poznań miał odpaść na rzecz Legii Warszawa. Zapraszamy na prasówkę!
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na pierwszym planie oczywiście odejście Adama Nawałki z reprezentacji Polski. Pożegnanie na konferencji było godne.
(…) Nawałka pożegnał się godnie, bo zostawia drużynę murowaną. Jego kadra była całkowitym przeciwieństwem poprzednich zespołów, które często upokarzały kibiców swoją grą. Do turnieju w Rosji umiała błyszczeć w meczach o punkty, na pięknym PGE Narodowym rozgrywała spotkania godne obiektu – w Warszawie punkty zabrała jej tylko Szkocja jesienią 2013 r. Było to trzy dni po triumfie 2:0 nad Niemcami, wtedy mistrzami świata. Tamten mecz zawsze będzie symbolem drużyny byłego już selekcjonera.
Okazał się punktem zwrotnym w historii polskiej piłki. Kibic znowu przychodził na stadion uśmiechnięty i wychodził z jeszcze większą radością, przepełniony pozytywnymi emocjami oraz wygranymi. – Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w ostatnich czterech latach ci sami piłkarze i ten sam trener organizowali ponad połowie Polski życie kulturalno-oświatowe. Każdy mecz to było święto. Nazwisko Roberta Lewandowskiego sprawia, iż na zagranicznych wakacjach dumą jest powiedzieć: “Jestem z Polski, tak jak Lewandowski” – mówił kilka dni temu, były 102-krotny reprezentant Polski Michał Żewłakow.
Zdaniem Piotra Świerczewskiego jeszcze możemy zatęsknić za Nawałką.
(…) Za niepowodzenie na mundialu odpowiedzialność ponosi w pierwszej kolejności selekcjoner, do której on zresztą się poczuwa. A skoro tak, to jednak chyba logiczne, że po takiej porażce odchodzi?
Mówmy też o tym, co dobre dla reprezentacji Polski. Jestem przekonany, że Nawałka drugi raz tych samych błędów już by nie popełnił. Trzeba było go zostawić na kolejne dwa lata, lecz słyszę, że on sam postanowił odejść. Szkoda, bo był selekcjonerem dużego formatu. Jak ja to mówię – Panem Selekcjonerem. Z całym szacunkiem dla Franciszka Smudy czy Pawła Janasa, jednak oni pod względem wielu ważnych trenerskich cech Nawałce ustępowali o kilka długości.
A informacje, że Nawałka powoli tracił kontrolę nad drużyną traktuje pan poważnie?
To jest szukanie dziury w całym. Drużynie nie wychodzi mecz, cały turniej, to wytykamy, że w Arłamowie Nawałka pozwolił drużynie w wolny wieczór posiedzieć przy piwie. No i co że pozwolił? To naprawdę jest normalne. Gdy grałem w Marsylii, po każdym meczu piwo czekało na nas w szatni. Kto chciał, to brał, nie chodzi przecież o upijanie się, nie wierzę, że do czegoś takiego dochodziło. Jestem pewien, że Nawałka szybko znajdzie sobie dobrą pracę. Jeśli nie zagranicą, to w Legii, o czym się mówi.
Kilka słów w komentarzu Adamowi Nawałce poświęcił również Tomasz Włodarczyk.
(…) 5 lat, 50 meczów to godny wynik i chociaż na końcu przyszła porażka, jak to w sporcie, miałem przyjemność pracować z najlepszym selekcjonerem reprezentacji Polski w moim życiu. Dla Adama Nawałki znajdzie się godne miejsce w historii. Cokolwiek trener będzie robił dalej – odpocznie, znajdzie czas na refleksję czy od razu podejmie pracę z inną drużyną narodową (monitorowała go chociażby Ukraina) czy klubową – nikt nie odbierze mu dotychczasowych zasług.
Antoni Bugajski przeprowadził bilans zysków i strat selekcjonerskiej kadencji Nawałki.
(…) Na minus: ofiara afery
Afera alkoholowa z jesieni 2016 roku niby została przez selekcjonera rozliczona, a jednak z perspektywy czasu można się dziwić, że piłkarze odważyli się wykorzystać zaufanie takiego perfekcjonisty jak Nawałka. To był jednak sygnał, że nie traktują go z powagą, na jaką zasługiwał, że ważniejsze były dla nich inne nawyki i przyzwyczajenia. Ten incydent położył się cieniem na funkcjonowaniu kadry, bo skoro faktyczne konsekwencje poniósł tylko ogłaszający koniec reprezentacyjnej kariery Artur Boruc – zresztą w dość zakamuflowany sposób – to trudno mówić o solidnym załatwieniu sprawy. Nawałka już zawsze będzie musiał z tej niejasnej historii tłumaczyć się i nigdy nie wytłumaczy się w sposób wystarczający.
Na minus: niejasne decyzje kadrowe
W tym punkcie zaczyna się „sekcja mundial”. Dlaczego Nawałka powołał Sławomira Peszkę, skoro dyspozycja w klubowej drużynie na pewno tej decyzji nie uzasadniała? Czy tylko forma decydowała o skreśleniu Krzysztofa Mączyńskiego? Dlaczego w mistrzostwach ani minuty nie zagrał – podobnie jak na EURO 2016 – Karol Linetty? Dlaczego Nawałka dopiero w końcówce meczu z Kolumbią wpuścił na boisko Kamila Glika? To był już gotowy do gry czy jednak nie? Może kiedyś selekcjoner będzie w stanie szczerze i sensownie odpowiedzieć na takie pytania. Na razie chyba nie potrafi.
Obok relacja po awansie Anglików do ćwierćfinału.
Dalej pomeczówka ze Szwecja – Szwajcaria i temat Neymara, który z jednej strony imponuje umiejętnościami, a z drugiej coraz bardziej kojarzony jest z naciąganym przewracaniem się, turlaniem i krzywą miną.
Pierwszoplanowymi postaciami 1/8 finału byli bramkarze. Ale czy mogło być inaczej w ojczyźnie wielkiego Lwa Jaszyna? – zastanawia się Mateusz Janiak.
(…) W ciągu dwóch dekad kariery Jaszyn zmieniał strój maksymalnie trzy razy. A przynajmniej tak twierdzi jego żona Walentyna. Za to zawsze korzystał z ciemnogranatowego kompletu. Nie wiadomo, jak często Danijel Subašić zmienia koszulkę ze zdjęciem przyjaciela Hrvoje Ćusticia, którą od lat zakłada pod bramkarską bluzę. Trzy skuteczne interwencje z serii rzutów karnych z Danią dla Chorwacji (1:1, 3:2) były najważniejszymi obronami od 1998 roku i mistrzostw świata we Francji. Ale golkiper Vatreni nigdy nie zapomni innego swojego zagrania.
Mecz trwał kilka minut. Subašić, wówczas zawodnik NK Zadar, wybijał rzut wolny. Zwykła sytuacja, jakich wiele. Kopnął na połowę rywali, pod linię boczną, w stronę kumpla z dzieciństwa – Ćusticia. Po walce z przeciwnikiem pomocnik wypadł poza boisko. Ledwie dwa, może trzy metry, tyle że na obiekcie NK to daleko. W takiej odległości jest betonowy murek, który oddziela trybuny od murawy. Ktoś nie pomyślał, nie dopatrzył, uznał to za bezpieczne. Rozpędzony Ćustić huknął głową w ścianę. Pięć dni później zmarł. Właśnie z tego powodu Subašić występuje z jego zdjęciem na koszulce. Po karnych z Danią biegał w niej szczęśliwy, cały świat mógł zobaczyć, że wciąż o nim pamięta. Zwycięstwo i awans zadedykował przyjacielowi.
Urugwajczycy modlą się o zdrowie Cavaniego, Hiszpanie szukają nowego selekcjonera (Hierro nie zostanie, faworytem do jego zastąpienia Luis Enrique), a w Wiśle Kraków dyrektor sportowy Arkadiusz Głowacki musi uspokajać obcokrajowców, którzy jeszcze pozostali w klubie.
Lech Poznań rezygnuje z walki o Carlitosa. Coraz więcej wskazuje, że napastnik Wisły Kraków wyląduje w Legii Warszawa.
(…) Poznaniacy w pierwszej połowie roku chcieli zapłacić milion euro za 28-latka, ale wówczas aż w pięciu ratach. Wtedy nie było szans jednak z prostego powodu – Wisła wyceniała piłkarza na 2,5 mln euro. Ostatnio jednak zdecydowanie obniżyła żądania. Teraz wystarczy nieco ponad milion euro plus bonusy, na przykład procent od kolejnego transferu z udziałem Carlitosa. I Lech taką ofertę złożył. Co więcej, została już przez Wisłę zaakceptowana.
Najważniejsze było jednak porozumienie z samym Carlosem Lopezem. I o to się rozbiło. Bo wiemy, że menedżer piłkarza rozpoczyna rozmowy z każdym klubem od pensji na poziomie 100 tysięcy euro miesięcznie. To oczywiście było nieosiągalne dla trzeciego zespołu poprzedniego sezonu ekstraklasy, bo najlepiej zarabiający zawodnik dostaje troszkę mniej niż połowę tego. I tak jednak przy Bułgarskiej chcieli stworzyć komin płacowy i dać napastnikowi kontrakt na poziomie 600 tys. euro rocznie, a do tego kilkaset tysięcy za sam podpis. Wstępne porozumienie tutaj było, ale potem pojawiały się coraz bardziej wygórowane oczekiwania. Zapewne po części było to spowodowane tym, że do gry wkroczyła Legia i licytacja była w tej sytuacji korzystna dla piłkarza, bo mógł ugrać więcej. Wiemy zresztą, że doszło już do porozumienia z aktualnym mistrzem Polski.
SUPER EXPRESS
– Belgia ma apetyt na półfinał – mówi Włodzimierz Lubański, od lat mieszkający w tym kraju. W 1/4 finału trzeba jednak pokonać Brazylię.
– Na co stać “Czerwone Diabły”?
– Oczekiwania w Belgii są bardzo wysokie. Aspirują do czwórki najlepszych drużyn świata. Celem jest półfinał. Jeszcze kawałek drogi przed nimi, ale teraz muszą się zmierzyć z najlepszą drużyną świata – Brazylią. W Belgii panuje opinia, że to przedwczesny finał. Tak to odbiera wielu ludzi. Jednak na tym etapie trudno prorokować, kto dotrze do finału.
– Belgowie dadzą radę?
– W każdym razie ten zespół ma potencjał. Zobaczymy, jak będą się czuli, jak podejdą do spotkania. To wszystko na mundialu ma znaczenie. Nie zapominajmy, że będzie to dla nich mecz nr 5 na turnieju. A na tym etapie zespoły mają kryzysy. Wiadomo, kto ciągnie ten zespół. Courtois – klasa światowa. Kompany – pojechał kontuzjowany, ale widzę, że dochodzi do siebie. Dalej – De Bruyne i Lukaku. A po bokach Mertens i Hazard. To siła tego zespołu. A jak dodamy jeszcze dwóch znakomitych piłkarzy Tottenhamu Alderweireld i Verthongena z tyłu, to mamy niesamowity potencjał. To bardzo duże atuty.
Kadrowicze rozjechali się już po świecie na wakacje, czego tabloid nie omieszkał im wytknąć.
Na mundialu prezentowali się fatalnie i koncertowo zawiedli kibiców, ale – jak widać – długo klęski w Rosji nie rozpamiętywali. Niecały tydzień po kompromitacji w Rosji są już na wakacjach. W różnych zakątkach świata łapią promienie słoneczne, próbują wykwintnych potraw i popijają zimne napoje. Grzegorz Krychowiak (28 l.) wraz z ukochaną Celią wybrał się do Miami, gdzie opala się na pięknych, piaszczystych plażach. Z kolei Piotr Zieliński (24 l.) i Arkadiusz Milik (24 l.) zabrali swoje kobiety (Laura Słowiak i Jessica Ziółek) na rajską grecką wyspę Mykonos. Natomiast Maciej Rybus (29 l.) poleciał z piękną rosyjską żoną Laną do Turcji, a Karol Linetty (23 l.) z dziewczyną Wiolą – do Meksyku.
Jest też parę zdań o pożegnaniu Nawałki.
GAZETA WYBORCZA
Najpierw relacje z dwóch ostatnich ćwierćfinałów.
Nawałka odbył podróż jak każdy trener świata – do porażki. Tekst Rafała Steca.
Fot. FotoPyk