Trzy rzuty karne podyktowali w ostatniej kolejce ekstraklasy nasi sędziowie. Przy czym wypada dodać, że tylko trzy, bo sytuacji, które powinny kończyć się strzałem z jedenastu metrów, było trochę więcej. Na szczęście żadne z tych przeoczeń nie przyczyniło się do wypaczenie końcowego rozstrzygnięcia, tak więc przy tej serii gier rozjemcy spotkań mogą sobie postawić małego plusa.
Zacznijmy od karnych podyktowanych. Najwięcej kontrowersji wzbudziła decyzja Tomasza Musiała o odgwizdaniu ręki Marco Paixao w Niecieczy. Wydaje się jednak, że wspomniany szum wynika bardziej z momentu, w którym doszło do zdarzenia (doliczony czas gry) i konsekwencji (Lechia przegrała), bo sama sytuacja jest dość klarowna. Ruch Portugalczyka w stronę piłki przy wrzutce Misaka jest ewidentny, możemy mówić o premedytacji, a zapewnienia o tym, że Marco oberwał w inną część ciała włożyć między bajki.
Tomasza Musiała trzeba po prostu pochwalić za tę decyzję.
Nie widzimy wielkich kontrowersji również w karnym dla Śląska w meczu z Lechem, bowiem nie ma wątpliwości, że Situm kopnął Koseckiego. Pewnie nie tak mocno, by zwijać się z bólu i drzeć papę na cały stadion, ale jasne jest, że skrzydłowy wygrał pojedynek i został zatrzymany w sposób nieprzepisowy. Najmniej kontrowersyjny był karny dla Pogoni, Łukasz Wolsztyński trochę zapomniał się we własnej szesnastce i sędzia słusznie podyktował kolejną jedenastkę przeciwko zabrzanom.
Sęk w tym, że Górnik również powinien otrzymać taką okazję na gola. Brakiem wyobraźni w polu karnym wykazał się Cornel Rapa, który w celu zablokowania strzału rywala wykonał dość pokraczną paradę. Uderzenie zostało zatrzymane ręką i to w sposób kwalifikujący się na pokazanie wapna. Musimy odnotować to w rubryce “sędzia pomógł/zaszkodził”. Tak samo jak zdarzenie z udziałem Bartłomieja Pawłowskiego w meczu Zagłębia z Sandecją, w którym pomocnik został przewrócony na ziemię przez przeciwnika. Karny może i “miękki”, ale bez dwóch zdań upadek piłkarza spowodowany był przez kontakt z rywalem, co umknęło sędziemu Sulikowskiemu.
No i warto wspomnieć o jeszcze jednym nieodgwizdanym karnym, tym razem słusznie. Bohaterem zdarzenia w polu karnym był Guti. Kontakt piłki z ręką obrońcy Jagi był ewidentny, ale jak dla nas całkowicie przypadkowy, naprawdę ciężko doszukać się celowości w tym zagraniu. Tak więc w pełni przychylamy się do decyzji sędziego Frankowskiego.
Tak prezentuje się nasza tabela po ostatniej kolejce.