Reklama

Smarkacz, który zatrzymał PSG. Tuluza ma swojego Donnarummę

redakcja

Autor:redakcja

24 września 2016, 15:02 • 5 min czytania 0 komentarzy

Możliwe, że chodziliście wtedy na korepetycje z matematyki, a kanapki do szkoły wciąż jeszcze przygotowywała wam mama. Całkiem prawdopodobne, że jedynym „wynagrodzeniem”, jakie otrzymywaliście, było kieszonkowe, gdy jak co niedzielę odwiedzaliście babcię. W życiu siedemnastolatka taka rutyna nikogo raczej nie dziwi. No chyba, że między jedną a drugą klasówką z chemii bronisz strzały Edinsona Cavaniego i Javiera Pastore, a twoja drużyna wygrywa do zera z Paris Saint-Germain.

Smarkacz, który zatrzymał PSG. Tuluza ma swojego Donnarummę


Wczorajszy mecz Toulouse – PSG (2:0). Szczególnie interwencja nogami po strzale Cavaniego robi piorunujące wrażenie.

***

Alban Lafont. Słyszeliście o nim? Jeśli nie, to pewnie po części dlatego, że… urodził się w tym samym roku, co Gigi Donnarumma, który w ubiegłym roku szturmem wdarł się do bramki Milanu. To sprawia, że siedemnastoletni bramkarz Toulouse, choćby ze względu na medialny potencjał obu drużyn, ma bardzo małe szanse na znalezienie się w jakiejkolwiek jedenastce najbardziej obiecujących piłkarzy przed Włochem, nawet biorąc pod uwagę tylko tych, którzy przyszli na świat w 1999 roku. A jeśli dokładnie się obu przyjrzeć, to Lafont naprawdę nie ma się przy Donnarummie czego wstydzić.

IMG_0193

Reklama

Jedyny aspekt, w którym faktycznie odstaje, to rozprowadzenie akcji, bo w tej kwestii na przykład u Pepa Guardioli byłby spalony już na starcie. Ale poza tym – nie widać jakiejś ogromnej przepaści. Raczej podobne liczby, które nie dają odpowiedzi na to, przed którym z tych chłopaków, wciąż jeszcze nie mogących w wielu krajach na legalu napić się piwa, drzwi do fantastycznej, usłanej sukcesami przygody z piłką są otwarte szerzej.

***

– Niezależnie od wydarzeń na boisku, on zawsze zachowuje spokój. Ma naturalną łatwość w ustawianiu się. Moim zdaniem nie powinno się mówić, że zrobi karierę. On zrobi wielką karierę!

Mickael Landreau

***

Landreau nie cytujemy w jego kontekście przypadkowo. Lafont bowiem w swoim pierwszym meczu w dorosłej piłce pobił niemal dwudziestoletni rekord byłego kolegi po fachu, stając się najmłodszym w historii Ligue 1 bramkarzem, któremu udało się w debiucie zachować czyste konto. Landreau zrobił to mając 17 lat i 142 dni, Lafont – zaledwie 16 lat i 310 dni. W wygranym 2:0 meczu z Niceą został też rekordowo młodym debiutantem na pozycji bramkarza we francuskiej ekstraklasie, bijąc starszego w dniu debiutu o cztery dni Anthony’ego Mandreę.

Reklama

Tamto premierowe starcie miało zresztą szczególny wymiar nie tylko dla młodego golkipera, ale i dla jego drużyny, bo Tuluza wcześniej od siedmiu miesięcy nie potrafiła zagrać na zero z tyłu, a od trzynastu kolejek nie umiała wygrać choćby jednego spotkania.

– Wyniki były wyjątkowo złe, dlatego coś trzeba było zrobić – zdradził później trener bramkarzy zespołu z Tuluzy, Teddy Richert.

To, że Alban Lafont wybiegnie w pierwszym składzie listopadowego meczu z Niceą nie było jednak tak oczywiste jeszcze kilka dni wcześniej, gdy szkoleniowiec Tuluzy postanowił dać mu szansę w meczu towrzystkim z Eibar. Młodzian kompletnie się spalił, drużyna przegrała 1:3, a Lafont nie ustrzegł się prostych błędów. Zamiast jednak go skreślić, Dominic Arribage kazał mu przez kilka dni pracować indywidualnie pod okiem Richerta, z którym szesnastolatek analizował dokładnie, klatka po klatce, każde swoje zachowanie z tamtego feralnego sparingu. – Zaryzykowaliśmy, bo Albanowi zdecydowanie brakowało jeszcze doświadczenia. W takiej sytuacji można go było łatwo „złamać”, ale on był w stanie podołać oczekiwaniom.

Oczekiwaniom, które zawiedli wcześniej na całej linii Mauro Goicoechea i Ali Ahamada. Trudno stwierdzić, który z nich prezentował się bardziej żałośnie:

Goicoechea – 8 meczów, 13 bramek straconych, 0 czystych kont
Alahmada – 6 meczów, 15 bramek straconych, 0 czystych kont

Aż tu nagle wskakuje dzieciak z mlekiem pod nosem i zalicza dwa czyste konta z rzędu. Pomimo fatalnego startu, zapowiadającego najgorsze, Tuluza utrzymuje się w lidze, a na Lafonta spada deszcz pochwał. Na ustach kibiców znajduje się chłopak, który jeszcze pięć lat wcześniej grał jako… napastnik w prowincjonalnym Whizz Lattoise. Klubie najbliższym Palavas-les-Flots, gdzie w poszukiwaniu lepszego życia zabrał go w wieku dziewięciu lat z rodzinnego Ouagadougou w Burkina Faso ojciec Rolland. Doprawdy nie miał prawa się spodziewać, że już kilka lat później jego syn będzie zarabiał na rodzinę w klubie Ligue 1, przykuwając uwagę ludzi pokroju Arsene’a Wengera.

– Alban lubił grać w ataku, jego celem zawsze było strzelanie goli. Ale pewnego dnia podczas jednego z meczów nasz bramkarz złapał uraz i trzeba było go jakoś zastąpić. Alban już wtedy był naprawdę wysoki jak na swój wiek, więc wstawiłem go do bramki. Od razu było widać różnicę między nim, a innymi bramkarzami w jego kategorii wiekowej. Miał talent. Pamiętam, że wygraliśmy dzięki temu, że obronił dwa strzały na naszą bramkę – opowiada o przełomowym momencie w życiu Lafonta jego pierwszy trener, Fabien Cabannes.

Nie minęło sporo czasu, a o pochodzącego z Burkina Faso golkipera zaczęli się upominać selekcjonerzy reprezentacji regionu, a później także francuskiej młodzieżówki. Praktycznie do każdej kategorii wiekowej w klubie i reprezentacji wchodził wcześniej niż inni. W U-15 debiutował jako trzynastolatek, do U-19 Tuluzy wszedł mając ledwo szesnaście wiosen na karku.

– Wierzyłem w to, że mój syn może zajść daleko, bo miał ku temu fizyczne i mentalne predyspozycje. Ale to, gdzie jest teraz, przekroczyło wszelkie moje wyobrażenia. Alban zaskoczył mnie swoją dojrzałością – mówi w rozmowie z France Football Rolland Lafont, ojciec piłkarza.

Nie on jeden jest zresztą zszokowany tym, jak szybko potoczyły się sprawy w przypadku jego syna. Na UEFA.com można zresztą było niedawno zobaczyć taką grafikę, prezentującą wiek czołowych golkiperów Europy w dniu debiutu w dorosłej piłce:

goalkeeperdebuts.jpeg

Tylko Jan Oblak swój premierowy mecz rozegrał jako szesnastolatek, ale też liga słoweńska, w której miało to miejsce, to mimo wszystko inna para butów niż Ligue 1, gdzie na pierwszy ogień Lafont stanął choćby naprzeciw Hatema Ben Arfy.

W rewelacyjnej książce „The Gold Mine Effect”, Rasmus Ankersen, twórca akademii Midtjylland w jej obecnym kształcie, poszukujący źródła tego, że jednym udaje się w sporcie i w biznesie, a innym nie, wskazuje trzy rodzaje talentów. Ukryte głęboko, osiągające średnie wyniki i te odnoszące sukcesy od samego początku kariery. W przypadku Lafonta nie mamy cienia wątpliwości, do której kategorii należy go zakwalifikować. Tutaj brakuje tylko wielkiego neonu z napisem: „uwaga, talent czystej wody!”

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

1 liga

Czy TVP dalej będzie transmitowało Ekstraklasę? „Jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach”

Bartosz Lodko
1
Czy TVP dalej będzie transmitowało Ekstraklasę? „Jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach”
Niemcy

Mistrzowie dramaturgii. Dlaczego Bayer jest tak dobry w końcówkach?

0
Mistrzowie dramaturgii. Dlaczego Bayer jest tak dobry w końcówkach?
1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
8
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Francja

Francja

Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Bartosz Lodko
5
Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
4
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry
Anglia

Cardiff City wyceniło straty po śmierci Emiliano Sali. Domagają się 120 milionów euro

Arek Dobruchowski
21
Cardiff City wyceniło straty po śmierci Emiliano Sali. Domagają się 120 milionów euro

Komentarze

0 komentarzy

Loading...