Reklama

Elita kilku prędkości. Celtic, czyli pachołki treningowe Barcy

redakcja

Autor:redakcja

13 września 2016, 22:36 • 3 min czytania 0 komentarzy

Był kiedyś taki mecz: Barcelona miała 89 procent posiadania piłki, oddała dwadzieścia trzy strzały, czternaście celnych, podczas gdy rywal murował. Murował i wygrał 2:1. To Celtic – Barcelona przed kilku laty, w zasadzie piłkarski cud. Dzisiaj cudu nie było, a piłkarska masakra – Celtic wpadł bowiem pod rozpędzony pociąg.

Elita kilku prędkości. Celtic, czyli pachołki treningowe Barcy

Był tylko jeden moment, w którym wydawało się, że w tym meczu mogą pojawić się emocje. 24 minuta, jest planowe 1:0 dla Barcy, ale Ter Stegen fauluje Dembele w polu karnym. Dembele podchodzi do jedenastki, cuduje prawie jak Zaza, a potem daje się przechytrzyć. Zamiast 1:1, za chwilę jest 2:0 po akcji, która kończy się najwymowniejszą możliwą stopklatką: Messi z Neymarem tak rozklepali Szkotów, że Argentyńczyk stał na piątym metrze przed pustą bramką, otoczony przez siedmiu zawodników Celtiku. Przewaga liczebna absolutna, a przecież przy tym totalna bezradność. Brak jakichkolwiek szans na uchronienie przez bramką.

Tak też wyglądał cały ten mecz.


Co tu kryć – Barca uprawiała dzisiaj zupełnie inną dyscyplinę sportową. Pełny luz, trening strzelecki, rywale dobitnie przekonujący się na czym polega futbol z najwyższej półki. Co grał Neymar, to się nie mieści w głowie: gol, cztery asysty, siedem stworzonych sytuacji strzeleckich, pięć dryblingów, dwa odbiory, a także – uwaga, uwaga – sto jeden razy piłka przy nodze. Istnieje zauważalne ryzyko, że Brazylijczyk mógłby dziś wyjść sam na boisko, a i tak by co najmniej zremisował. A dorzućcie Messiego, Suareza, całą resztę… nie było czego zbierać. 7:0 to i tak był najniższy wymiar kary.

Reklama

Oglądało się trochę jak swego czasu mecze Harlem Globetrotters, a przecież to Liga Mistrzów, światowa elita. Elita – nie ma co ukrywać – dwóch, a może i trzech prędkości.

***

Droga Atletico do zeszłorocznego finału: spokojnie wygrana grupa z Benfiką, Galatasaray i Astaną. Brawurowe mecze z Barcą i Bayernem, które zachwyciły całą Europę. Ostatecznie porażka w meczu o wszystko na San Siro dopiero po karnych. A przecież ta historia wcale nie musiała się napisać, te wspaniałe zwycięstwa z bogaczami wisiały na włosku przez zaciętą rywalizację z PSV, gdzie Simeone i spółka strzelali – mniej więcej – dwie godziny karne i dopiero przeszli dalej. Dlatego może i PSV to dzisiaj nieporównywalnie mniejsza od Atleti marka, ale sposób na Cholo mają.

Mecz zacięty, 1:0 po golu Saula, ale przecież też i karny dla PSV – zmarnowany przez Guardado. Triumf dla Atleti wyjątkowo ważny, bo umówmy się: gdyby tutaj banda Cholo przegrała, mogłaby mieć gorąco. A tak jest pole positon do wyjścia z grupy. Niezły kapitał ubity na takim sobie meczu.


***

Reklama

93. minuta meczu Benfica – Besiktas, jest 1:0. Rzut wolny dla Turków to ostatnia szansa, ostatni strzał… I oczywiście wpada, uciszając stadion. Jest remis i są wyszarpane punkty na trudnym terenie. Futbol zna takie historie, serwował je niejednokrotnie, ale tutaj mamy dodatkowy smaczek: strzelec Talisca jest formalnie… piłkarzem Benfiki. Tylko z niej wypożyczonym do Besiktasu. Chłop lepiej nie mógł się przypomnieć szefostwu, dobitniej udowodnić, że może trzeba było na niego chętniej stawiać i ogólnie traktować go poważniej.


***

Jasne, że Łudogorec już pokazał się z dobrej strony na wielkiej scenie. Ale też gdy słyszymy, że dużo grał u nich przeciętny Aleksandrow, że Abalo przygodę z piłką kontynuuje w Koronie, choć w Razgradzie był tak ważną postacią, a Basel w tym sezonie jeździło po rywalach jak walec… Tymczasem proszę, 1:1, a Szwajcarzy dopiero pod koniec uratowali punkt. Można? Można. Niech Legia inspiruje się jutro raczej Łudogorcem niż Celtikiem.

Najnowsze

Anglia

Thomas Tuchel wróci do Premier League? „Bardzo mi się podobało”

Patryk Fabisiak
1
Thomas Tuchel wróci do Premier League? „Bardzo mi się podobało”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...