Reklama

Euro dla 32 drużyn? No to już krok od zaproszenia Australii…

redakcja

Autor:redakcja

18 lipca 2016, 15:59 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mistrzostwa Europy dla połowy kontynentu? Wiemy już jak smakują. Wiemy, że trudno posądzić ostatni turniej o zawyżanie poziomu, wiemy, że z grupy ciężko jest nie wyjść, co zabija emocje w fazie, w której rozgrywane jest najwięcej meczów. Tymczasem w centrali już rozmawia się o kolejnym poszerzeniu – do 32 drużyn! Swobodnie dyskutuje o tym Giorgio Marchetti, którego możecie kojarzyć z losowań pucharów, a ideę wspiera również prezes Boniek.

Euro dla 32 drużyn? No to już krok od zaproszenia Australii…

Dla UEFA ostatni turniej był sukcesem. Pal licho, że czasem wiało nudą – tabelki w Excelu zgadzały się jak nigdy. Przychody skoczyły o trzydzieści kilka procent, fantastyczny rezultat. Niejeden kraj, nieco piłkarsko uśpiony, dostał pozytywnego kopa – choćby Węgry, ale też Polska. Impuls do dalszego rozwoju dostała Islandia, ale też Albania, obie reprezentacje Irlandii. Wiele krajów żyło turniejem, emocjonowało się na całego.

Pisaliśmy o ukrytej w tym filozofii UEFA w zeszłym tygodniu. Nazwijmy ją: filozofią angażowania.

W każdym kraju, w którym reprezentacja odnosi sukces, futbol dostaje kopa. Zainteresowanie, sponsorzy, kibice – wszyscy patrzą na piłkę inaczej. Dla wielu nacji sam awans do turnieju już był czymś historycznym, a przecież przy takich zasadach awansu z fazy grupowej łatwiej też o odtrąbienie sukcesu na mistrzostwach, czego przykładem na pewno choćby Irlandia Północna.

UEFA stwarza więc różne płaszczyzny pod angażowanie, czyli – pod osiąganie sukcesów. Doskonale widać to też po konstrukcji Ligi Narodów, gdzie o miejsce w finałach będą bić się maluczcy z ostatniego koszyka – czeka nas emocjonujący baraż o Euro między, powiedzmy, Kazachstanem i Cyprem. Niesprawiedliwe? Oczywiście. Ale w którymś z tych krajów da gigantycznego kopa do działania. W to UEFA graj. A jeszcze organizacja turnieju, niebawem dla multum państw, co także sprawia, że opinia publiczna w tych krajach bliżej zaczyna przyglądać się piłce.

Reklama

UEFA od tych pomysłów nie odejdzie, to pewne. Taką przyjęli strategię na rozwój piłki na kontynencie i będą konsekwentni. Już bardziej prawdopodobne, że zaproszą kraje… z innych kontynentów, o czym zresztą kiedyś wspominał Platini, a by EURO stało się bezpośrednią konkurencją dla mundialu.

Rozumiemy koncepcję, ale teraz zaczyna się rozbić kuriozalnie. 32 drużyny, naprawdę? To już o krok od rozdawania pucharów na zachętę.

Euro dla 32 drużyn to byłoby już drastyczne obniżenie poziomu, bo jakkolwiek zgodzimy się, że 24 sensowne ekipy da się znaleźć, tak 32 jest przesadą. To potencjalnie Łotwa – Kazachstan w fazie grupowej finałów.

A jeszcze wyobraźmy sobie eliminacje. Jak w ogóle miałyby wyglądać? Grupowy maraton jak zwykle, tylko, że wychodzą prawie wszyscy? Bez sensu. Jeśli 32 drużyny przechodzą dalej, to piłkarskie potęgi w zasadzie nie mają po co startować. Katastrofalna Holandia z zeszłych kwalifikacji i tak by weszła. Czy wielkie kluby będą chciały puszczać swoje gwiazdy na tak trzeciorzędne mecze?

Ale znowu nie mamy wątpliwości – finały opłacałyby się jeszcze bardziej. Zaangażowałyby nowe kraje, jakąś Litwę, jakąś Białoruś, i znowu dały kopa na rozpęd. Może spadłaby oglądalność meczów drużyn postronnych, ale pomyślcie: nie oglądalibyście Polaków w meczu grupowym – powiedzmy – z Cyprem? I tak bylibyście przylepieni do telewizorów, a analogicznie w innych krajach, więc biznes by się kręcił.

Reklama

Wypowiedzi o Euro dla 32 drużyn nie ma co bagatelizować. To możliwe, bo znowu Excel by się zazielenił, a całość wpisywałaby się doskonale w politykę UEFA. Ale zarazem coś nam podpowiada, że to już o krok od zrobienia z finałów ME Eurowizji i zaproszenia Australii – pewnie też by się opłacało, jednak rozsądku w tym coraz mniej i mniej.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...