Reklama

Takiej marki nie można zabić. Wimbledon z kolejnym awansem!

redakcja

Autor:redakcja

30 maja 2016, 17:39 • 3 min czytania 0 komentarzy

Czternaście lat temu sztuczny twór o nazwie MK Dons okradł Wimbledon ze wszystkiego. Historia, trofea, pozycja w hierarchii angielskiej piłki – to wszystko klub legenda, klub, który zna każdy kibic świata, utracił na rzecz forsy z Milton Keyes. Ale takiej marki nie możesz zabić. Właśnie wygrali na Wembley finał Play Off League Two przy blisko sześćdziesięciu tysiącach kibiców i kontynuują swój marsz na szczyt.

Takiej marki nie można zabić. Wimbledon z kolejnym awansem!

Jakie to wymowne, że w trzeciej lidze spotkają właśnie MK Dons! Jak to pokazuje, ile znaczy marka Wimbledon! Czternaście lat, a złodzieje z Milton Keyes nie zrobili żadnego postępu, drobią w miejscu, podczas gdy Wimbledon już ich dogonił, choć zaczynał od zera, od treningów w parku i drużyny złożonej z kibiców. I po co było kraść? To historia naprawdę istotna – być może następnym razem, gdy komuś przyjdzie do głowy taka grabież, dwa razy się zastanowi.

Screen Shot 05-30-16 at 06.11 PM

Screen Shot 05-30-16 at 05.46 PM

Tak się składa, że odwiedziliśmy Wimbledon w tym sezonie, wtedy, gdy jeszcze walczyli o play-off. Dowiedzieliśmy się między innymi, że w tym sezonie mieli walczyć raczej o spokojne utrzymanie, celem był środek tabeli, ale awans? Nie, w to nie wierzył nikt. Tymczasem jest i to w pełni zasłużenie.

Reklama

Ale wiecie co z perspektywy najbardziej robi wrażenie? Flaga umieszczona za najbardziej fanatyczną trybuną. WE ARE THE RESURRECTION, „JESTEŚMY WSKRZESZENIEM”. Piękne, bo prawdziwe.

res-640x416

Dzisiejszy mecz toczył się pod dyktando AFC. Mieli więcej z gry, a już na pewno więcej z zaangażowania. Ale kto wie, czy ten awans udałoby się wywalczyć, gdyby nie on. Bestia. Adebayo Akinfenwa.

Screen Shot 05-30-16 at 06.12 PM

Adebayo to już legenda klubu, ale w tym roku grał mało. Raczej dżoker, niż gwiazda. Coraz bardziej w roli maskotki, kogoś, kto wykonuje potrzebną… robotę marketingową, a nie boiskową. Dzisiaj jednak? Wszedł i od razu padła bramka (strzelił Lyle Taylor, najlepszy piłkarz AFC – nie zdziwimy się, jak sięgnie po niego ktoś co najmniej z Championship). Jasne, Akinfenwa nie miał bezpośredniego udziału przy tym golu, ale grał podczas minut, które dostał naprawdę znakomicie. Bo nawet przy stanie 1:0 to Wimbledon nacierał, Plymouth było tylko tłem. W jednej z akcji Adebayo dosłownie zmasakrował obrońcę – waga ciężka kontra waga musza.

CjtzeSoWsAQzM_V

Reklama

I nadeszła setna minuta (arbiter doliczył siedem, a jeszcze wyciągnął o trzy), Wimbledon dostał karnego. Nie Akinfenwa miał strzelać, to było widać po piłkarzach. Ale spróbujcie mu odebrać piłkę – nie, lepiej z nim nie zadzierać. 2:0, klepnięty awans, można świętować.

O Akinfenwie szerzej pisaliśmy TU. Warto przeczytać. Łapcie fragment: „Beast Mode” to maksymalny trud jaki wkładasz w daną rzecz. Nie liczy się kim jesteś i skąd, ważne co robisz. Jeśli dasz z siebie maksimum, osiągasz swój „Beast Mode”. Nieważne czy wygrasz, przegrasz, zremisujesz. Liczy się walka i dążenie do celu”.

Dziś Wimbledon włączył Beast Mode całą drużyną i wiemy, że zrobi to jeszcze nie raz. Gdzie to ich doprowadzi? Coś nam podpowiada, że nie skończy się na League One.

Najnowsze

Anglia

Anglia

Roberto De Zerbi docenił Modera, ale ten wczoraj akurat oberwał w mediach

Bartosz Lodko
0
Roberto De Zerbi docenił Modera, ale ten wczoraj akurat oberwał w mediach

Komentarze

0 komentarzy

Loading...