– Jestem typem szkoleniowca, który musi dominować, być liderem, ale nie dyktatorem. Różnica niby niewielka, ale bardzo istotna. Jestem trenerem, który oczekuje, że piłkarze będą szli w tym samym kierunku co ja, że będą wierzyć w sens naszej współpracy. Ale to nie oznacza, że wszyscy mają być posłuszni. Jeśli zawodnik ma inną opinię ode mnie, to może ze mną na ten temat spokojnie rozmawiać. Dla każdego trenera piłkarz dyskutujący jest cenniejszy od milczącego – mówi Peter Hyballa w “Przeglądzie Sportowym”.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Trzy gole Stali z rzutów karnych i Legia przegrała u siebie w ostatniej kolejce jesieni. Jeśli Raków wygra swoje starcie, to właśnie on będzie zimował na pozycji lidera.
Wszystkie gole stracili po rzutach karnych podyktowanych za bezsensowne faule w polu karnym na Łukaszu Zjawińskim. 19-letni napastnik jeszcze w zeszłym sezonie był piłkarzem warszawskiej drużyny, ale występował tylko w rezerwach. Już na początku meczu Artur Jędrzejczyk niepotrzebnie popełnił młodego piłkarza. Maciej Domański pewnie trafi ł z karnego Legia szybko jednak odpowiedziała. Najpierw po dośrodkowaniu Pawła Wszołka trafił Bartosz Slisz, potem niezawodny Tomaš Pekhart trafi ł po raz trzynasty w tym sezonie. Tym razem Czech strzelił po rzucie rożnym, ale nie głową, ale w nieco ekwilibrystyczny sposób nogą. I gdy zdawało się, że warszawska drużyna spokojnie prowadzi, ponownie błąd popełnił środkowy obrońca gospodarzy. Tym razem to Mateusz Wieteska niepotrzebnie sfaulował Zjawińskiego. Domański ponownie pewni wykorzystał jedenastkę. Tym razem jednak uderzył inaczej niż poprzednio, ale znów Artur Boruc rzucił się w złą stronę. – Zastanawiałem się co zrobić, ale zrobił krok, więc uderzyłem w prawy róg – tłumaczył zawodnik.
Rozmowa z Peterem Hyballą. Sporo o filozofii pracy trenera Wisły, o jego planach na zespół, potencjalnej przyszłości, derbach i trudnym terminarzu na ten finisz rundy.
Jakim trenerem jest Peter Hyballa?
Mam nadzieję, że dobrym i że pokażę to również w Polsce. Jestem typem szkoleniowca, który musi dominować, być liderem, ale nie dyktatorem. Różnica niby niewielka, ale bardzo istotna. Jestem trenerem, który oczekuje, że piłkarze będą szli w tym samym kierunku co ja, że będą wierzyć w sens naszej współpracy. Ale to nie oznacza, że wszyscy mają być posłuszni. Jeśli zawodnik ma inną opinię ode mnie, to może ze mną na ten temat spokojnie rozmawiać. Dla każdego trenera piłkarz dyskutujący jest cenniejszy od milczącego. Ja milczący nie jestem, mam swój styl, którego się trzymam i którego nikt nie zmieni. Wisła wiedziała, kogo bierze i co ją czeka.
Dotarło do pana, co się działo w derbach Krakowa i co zrobił właściciel Cracovii?
Coś tam słyszałem. W takich chwilach może to i lepiej, że nie znam języka polskiego. Jestem w stanie zrozumieć emocje w trakcie meczu, sam też potrafi ę szaleć przy linii bocznej. Nie chcę się jednak rozwodzić na ten temat, bo
skupiam się na swojej pracy.
Praca w ekstraklasie dla trenera, który prowadził już nawet zespół w Bundeslidze, nie jestem chyba awansem?
No nie jest, ale nie chcę tak do tego podchodzić. Jest czymś nowym, jest ciekawym doświadczeniem. Wiosną byłem szkoleniowcem w Bredzie, wcześniej była Słowacja, kiedyś pracowałem też w Afryce. To są cenne doświadczenia, poznaję nowe miejsca, nowych ludzi, nowe kultury
Manchester City wcale nie musi być faworytem w starciu z Southampton. “The Citizens” mają swoje problemy, a “Święci” po prostu są w formie.
Trudno inaczej wytłumaczyć to, co stało się z Manchesterem City w obecnym sezonie. Obywatele z zespołu zachwycającego w ofensywie, stali się drużyną nieskuteczną, mającą olbrzymie kłopoty ze strzelaniem goli. Dość powiedzieć, że w poprzednim sezonie w dwunastu meczach ekipa Guardioli zdobyła 35 bramek, a dziś City ma ledwie 18 i aż jedenaście zespołów jest pod tym względem lepszych od wicemistrzów Anglii. Dlatego fani The Citizens, razem z Guardiolą, tęsknym wzrokiem zerkają w kierunku Sergio Agüero. Argentyńczyk od lat jest gwarantem goli i jego brak widać gołym okiem, bo próbujący wejść w jego buty Gabriel Jesus, co rusz przekonuje się, że są na niego za duże i trudno się w nich biega. – Wierzę, że kiedyś Gabriel zastąpi Agüero. Widzę go codziennie na treningach, wiem, na co go stać. Ma wszystko, by regularnie trafiać do siatki – przekonywał ostatnio wszystkich trener Manchesteru City, ale chyba sam musi sobie to wmawiać. W swoim najlepszym sezonie w Premier League Brazylijczyk strzelił 14 goli. To o dwa więcej niż jego starszy kolega w… najgorszych dla siebie rozgrywkach. Argentyńczyk rozegrał dziewięć pełnych sezonów i aż sześciokrotnie zdobywał 20 lub więcej bramek. Obu panów dzieli więc przepaść.
Rozmowa z Mateuszem Boguszem. Głównie o wypożyczeniu do Logrones – jak sobie radzi, jakie ma wrażenia po przejściu tam z Leeds, o co walczą.
Pan może być zadowolony z tego sezonu, ale Logrones przegrało w lidze pięć meczów z rzędu, choć wcześniej mogliście pochwalić się sześcioma kolejnymi wygranymi. Skąd ta ostatnia zła seria?
Trudno mi powiedzieć, dlatego tak się stało. Może dlatego, że było wiele zmian, a od trzech tygodni graliśmy co trzy dni. Pojawia się więc kwestia zmęczenia, chociaż ja czuję się w porządku, mogłem występować cały czas.
W ostatnim meczu wszedł pan z ławki rezerwowych, choć wcześniej zwykle grał pan od początku.
Trener nie tłumaczył mi tej decyzji, ale tak jest, że jeśli gramy co trzy dni, to występuję w pierwszym składzie w dwóch meczach z rzędu, a w trzecim już nie.
Jaki jest cel Logrones na ten sezon? Piętnaste miejsce, które zajmujecie, odpowiada ambicjom klubu?
Wiele się o tym nie mówi. Najważniejsze jest dla nas utrzymanie, a jeśli uda się ugrać coś więcej, to tylko lepiej.
Jakie widzi pan różnice między Leeds a Logrones?
Na pewno w Hiszpanii jest cieplej. Poza tym mamy inne treningi. Tak jak ćwiczyłem u trenera Bielsy, tak nie będę pewnie u nikogo pracować.
Co ma pan na myśli?
Ma specyficzne metody szkoleniowe. Rozmawiałem z Mateuszem Klichem i mówił, że nie pracował tak u żadnego
trenera. Każde zajęcia taktyczne czy przygotowania fizyczne są szczególne. Robiliśmy takie ćwiczenia, których nie będę pewnie wykonywać. Czuję jednak, że dzięki pracy z trenerem Bielsą na pewno rozwinąłem się fizycznie, poprawiłem szybkość i wytrzymałość. Wzmocniłem się też psychicznie, bo nie jest u niego łatwo.
“SPORT”
Gdy wydawało się, że w Podbeskidziu już nie może być gorzej, to bielszczanie przegrali 1:4 z Wisłą Płock. Koncertowo zagrał Mateusz Szwoch, autor trzech asyst.
W porównaniu do przegranego 0:5 meczu z Piastem trener Hubert Kościukiewicz dokonał czterech zmian w wyjściowym składzie Podbeskidzia. Tymczasowy opiekun „górali”, który wczoraj prowadził zespół po raz pierwszy i ostatni, zmienił zwłaszcza ustawienie w defensywie. Dotychczas „górale” grali wyłącznie czwórką obrońców. Tym razem rozpoczęli trójką środkowych defensorów i dwójką wahadłowych po bokach. Do składu po dłuższej przerwie powrócił Bartosz Jaroch, który pełnił rolę jednego ze stoperów. Zawodnik ten po raz ostatni wystąpił w ekstraklasie w połowie września, a częściowo powodem tak długiej absencji był koronawirus. Bardzo szybko okazało się, że eksperyment – Jaroch jest nominalnym prawym obrońcą – nie był dobrym rozwiązaniem. Po 21 minutach Wisła prowadziła 2:0, a w obie stracone bramki zamieszany był 25-latek właśnie.
To może być najciekawszy mecz weekendu. Raków walczący o pozycję lidera kontra rozpędzony Piast, który chce iść już wyłącznie w górę tabeli.
Choć ligowa pozycja Piasta jest bardzo odległa, to ostatnie wyniki jedenastki z Gliwic muszą robić wrażenie. Od połowy listopada, od ostatniej reprezentacyjnej przerwy, nie ma skuteczniej grającego zespołu od mistrza Polski z 2019 roku. W 5 ostatnich ligowych spotkaniach drużyna prowadzona przez Waldemara Fornalika zdobyła 11 punktów. Na ten bilans składają się wygrane z Górnikiem, Lechią, ostatni pogrom Podbeskidzia na jego terenie różnicą pięciu bramek, a także remisy z walczącymi o czołowe lokaty w lidze Legią i Zagłębiem. Nic dziwnego, że piłkarzem listopada został bardzo skuteczny ostatnio Jakub Świerczok, który zdobył 6 goli, w tym rzadkiej urody z lubinianami, prawie z połowy boiska. Teraz jednak przy Okrzei zapominają o tym co było w ostatnich tygodniach, a koncentrują się na hitowo zapowiadającym się starciu z Rakowem. Częstochowianie są w bieżących rozgrywkach w takiej samej roli, jak gliwiczanie w latach 2018- 20, kiedy to rozdawali karty w ligowych grach.
Skoro niedługo otwiera się okno transferowe, to oczywiście na tapet wraca temat Arkadiusza Milika. Chcą go ponoć w Interze i Atletico.
Jak informuje portal SportMediast poza Juventusem są nim zainteresowane Inter Mediolan i Atletico Madryt. Hiszpańska „Marca” dział poświęcony transferom ozdobiła jego zdjęciem. Temat hiszpańskiego klubu powraca kolejny raz i jest teraz bardziej prawdopodobny, bo Atletico zaczyna tracić oddech, a do końca sezonu daleko. Diego Simeone przestawia zespół na bardziej ofensywną grę, ale chociaż wygląda to lepiej i efektowniej, to goli jak nie było tak nie ma. Atletico do ostatniej kolejki musiało walczyć o awans w Lidze Mistrzów, w lidze hiszpańskiej doznało przed tygodniem pierwszej porażki z Realem Madryt. Jest na czele tabeli, ale to taki chwiejny lider. Tak oczekiwany powrót do gry po kwarantannie Luisa Suareza przyniósł rozczarowanie. Joao Felix strzelili kilka goli, ale to za mało, a Carrasco i Correa mają z tym jeszcze większe problemy
“SUPER EXPRESS”
Odgrzewany temat z czwartku, czyli Lewandowski najlepszym piłkarzem roku. Gratulacje od wszystkich, fota na łóżku z trofeum pod ręką i wypowiedzi samego piłkarza.
– Bycie dumnym Polakiem za granicą jest czymś wspaniałym. Życzę każdemu Polakowi, by był dumny z tego, skąd pochodzi i co robi – powiedział podczas gali FIFA The Best Lewandowski. Ogromny wpływ na niego, co również często podkreśla, ma rodzina. To właśnie mama, pani Iwona, otoczyła go ciepłem i pomogła po ciosie od Legii. – Dziękuję wszystkim, którzy wierzyli we mnie od początku. Dziękuję moim rodzicom za to, że uczyli mnie, by się nigdy nie poddawać. Wierzę, że tata mnie ogląda i cieszy się z moich sukcesów. Dziękuję najlepszej żonie na świecie, która jest ze mną i po zwycięstwach, i po porażkach. Dziękuję moim córkom za siłę, jaką mi dają. Dziękuję mojej siostrze, bliskiej rodzinie, przyjaciołom za to, że zawsze ze mną są. Dedykuję tę nagrodę rodzinie – dodał Lewandowski.
“GAZETA WYBORCZA”
Lewandowski pogodził nadpiłkarzy. Polak najlepszym piłkarzem świata, choć formalnie nie dostał Złotej Piłki.
Wybitności 32-letniego napastnika Bayernu nie kwestionuje jednak nikt, przyznanie prymatu w plebiscycie FIFA komu innemu wywołałoby gigantyczne kontrowersje. Lewandowski nie dość bowiem, że wraz z monachijską drużyną pozdobywał wszystkie główne trofea – w Lidze Mistrzów, Bundeslidze, Pucharze Niemiec – to jeszcze w każdych z wymienionych rozgrywek zakładał koronę króla strzelców. Osiągnął maksimum zarówno zespołowo, jak i indywidualnie. Polak szaleje w dziejowym momencie niezbyt sprzyjającym wygrywaniu plebiscytów, ponieważ na całą dekadę zabawę zdominowali Leo Messi oraz Cristiano Ronaldo. Ich wizerunek – nadpiłkarzy, do których nikogo nie wypada nawet porównywać – utrwalił się w świadomości kibiców oraz ekspertów tak mocno, że bywali jego beneficjantami również wtedy, gdy grali ciut słabiej. Czy w tym roku giganci (byli nominowani wraz z Polakiem) zasłużyli, by zająć miejsca na podium? Zbuntowany Messi został wraz z całą Barceloną wykopany z Ligi Mistrzów już w ćwierćfinale, po szokującym 2:8 z Bayernem, a w całych rozgrywkach zdobył ledwie trzy bramki. Ronaldo odpadł z Juventusem jeszcze wcześniej, a królem strzelców nie został nawet we włoskiej Serie A. Nagroda FIFA to dla Lewandowskiego poniekąd substytut statuetki jeszcze bardziej prestiżowej, przywoływanej wyżej Złotej Piłki. Snajper Bayernu byłby również naturalnym faworytem wyborów organizowanych przez „France Football”, ale francuski tygodnik z nich zrezygnował. Jego szefostwo uznało, że wyniki wypaczy pandemia, która zdeformowała cały sezon. Tak czy owak Polak nie zdobył Złotej Piłki jedynie w sensie formalnym. W istocie – mówiąc językiem sportu: zgodnie z duchem gry – ją zdobył, zwłaszcza że plebiscyt FIFA ma niemal identyczny regulamin
fot. NewsPix