Reklama

PRASA. “Jak to jest, że piłkarze Barcelony, Napoli czy Juventusu w kadrze są słabi?”

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2022, 09:33 • 10 min czytania 15 komentarzy

Środowa prasa to oczywiście głównie echa meczu z Meksykiem i przestrzelonego karnego Roberta Lewandowskiego. 

PRASA. “Jak to jest, że piłkarze Barcelony, Napoli czy Juventusu w kadrze są słabi?”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Szybkie wnioski po meczu z Meksykiem.

(…) 3. Za szybko ozłocony

Nagroda Golden Boy Web, powszechne pochwały, cmokanie ze strony samego Jose Mourinho, triumf w europejskim pucharze – to rzeczywistość Nicoli Zalewskiego w ostatnich miesiącach. O tym, że nie przystaje ona do aktualnej formy 20-latka, mówiło się już mniej. Już przed meczem z Meksykiem wiedzieliśmy, że Zalewski może mieć problemy w obronie. Piłkarz Romy był jednak na tyle niemiłosiernie ogrywany przez rywali, że Michniewicz zdjął go już w przerwie. Tak on, jak i my wszyscy za wcześnie ozłociliśmy Golden Boya.

Reklama

Noty “PS”. Najbardziej dyskutowalibyśmy z szóstką dla Kamińskiego i zrównaniem Frankowskiego z Bielikiem (obaj po “5”).

Jakub Kamiński 6

Naharował się w tym meczu niemiłosiernie. Wspomagał defensywę, blokował uderzenia rywali, próbował szarpnąć z przodu – to on w doliczonym czasie gry wbiegł w pole karne i uderzył, ale Guillermo Ochoa popisał się pewną interwencją. Lepszy po przerwie, niestety jego bieganie najważniejszych efektów nie przyniosło.

(…) Krystian Bielik 5

Dobrze wszedł w mecz, popisał się świetną, ważną interwencją – zablokował Sancheza. Gorzej było w ofensywie, zmarnował dobre podanie od Frankowskiego. Nie zawiódł, wniósł trochę spokoju. Brakowało jednak jego szybkich, dokładnych podań do przodu.

Reklama

Krystian Bielik 5

Zaczął od żółtej kartki, potem próbował dośrodkować, ale jego zagranie zostało zablokowane. Dobrze podał do Bielika, ten jednak to zagranie zmarnował. Nie wniósł polotu na skrzydle, nie pokazał formy, jaką imponuje w lidze francuskiej.

Jeden słaby punkt misternego planu Michniewicza.

Selekcjoner Biało-Czerwonych o tym Meksyku myślał od ponad pół roku, każdy inny temat był wtórny i służył głównemu zadaniu. Wygrać z Meksykiem – to była jego obsesja. Zaplanował ten mecz w detalach, brał pod uwagę, że któryś z jego piłkarzy będzie miał słabszy dzień, że jeden coś zawali, a inny będzie lepszy, niż mógł zakładać. Tak samo analizował rywali i starannie obmyślał optymalną taktykę. I wydaje mi się, że spotkanie układało się według jego wyobrażenia – aż do momentu, gdy do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł w drugiej połowie Robert Lewandowski. W starannie ułożonym i racjonalnym planie akurat to nie mogło się nie udać. Najlepszy napastnik świata miał wykorzystać rzut karny, ale tego nie zrobił. Tego Michniewicz nie przewidział. Mógł się okazać znakomitym strategiem, ale zawiódł go człowiek niezawodny.

Radosław Kałużny podsumowuje mecz z Meksykiem.

Piotr Wołosik: Co pomyślałeś po koszmarnie wykonanym karnym przez Roberta Lewandowskiego?

Radosław Kałużny (były pomocnik piłkarskiej reprezentacji Polski, komentator Przeglądu Sportowego Onet): By Meksykanie nakręceni pewną obroną swojego bramkarza nie stłamsili nas. Sytuacja z karnym dodała im wiary, napędziła. Na szczęście żaden z ich ataków nie zakończył się dla nas nieszczęściem. Za karnego nie wieszałbym psów na “Lewym”, zdarza się, ale podsumowując cały jego występ – nie dojechał na to spotkanie.

Pierwsza część polskiego otwarcia mundialu mocno prowokowała do drzemki. Wybrańcy Czesława Michniewicza nie byli zainteresowani otwartą grą – ba! – nawet jej namiastką.

Bardzo asekuracyjny mecz z obu stron, choć uważam, że z naszej bardziej. Niestety, zupełnie nie byliśmy zainteresowani stworzeniem czegoś w ofensywie. Jakiś jeden, kulawy strzał w chmury. Cóż, Robert Lewandowski poza jednym zagraniem nie istniał, identycznie jak Piotr Zieliński, na którego mocno liczyłem. A podsumowaniem bardzo kiepskiego meczu “Lewego” była ta nieszczęsna jedenastka.

Dobrze broniliśmy się, nasi dobrze przesuwali, ale podejrzewałem i życzyłem sobie coś więcej z przodu. Plus za pierwszą część zapisałbym w “dzienniczku” Bartka Bereszyńskiego. Orał na swojej stronie, włożył mnóstwo zdrowia, wyraźnie jest fizycznie dobrze przygotowany do mistrzostw. Jego przeciwieństwem był Nicola Zalewski. Wyglądał na stremowanego i słusznie w przerwie został zdjęty.

W naszej piłkarskiej federacji dobrze wiedzą, że tylko spektakularny sukces może przykryć rozwojowe śledztwo prokuratury, w które zamieszani są także prominentni działacze.

(…) W takich sytuacjach prokuratorzy lubią używać określenia, że “sprawa jest rozwojowa”. Wiosną 2021 r. przeprowadzano kolejne przeszukania w siedzibie PZPN oraz w domu członka zarządu federacji i prawej ręki Janusza Filipiaka w Cracovii Jakuba T. Wówczas dziennikarz Piotr Nisztor na łamach “Gazety Polskiej” poinformował, że pod lupą śledczych znalazły się także umowy na sponsoring piłkarskiej reprezentacji Polski, a wśród nich kontrakt zawarty przez PZPN w grudniu 2014 r. z produkującą wodę firmą Ustronianka

“Wątpliwości śledczych budzi rola, jaką odgrywała przy tym podkarpacka spółka OSTTAIR, której współwłaścicielem był Jakub T., członek zarządu PZPN. Od początku głównym przedmiotem działalności tej firmy było wybudowanie farmy wiatrowej – projekt nie udał się do dziś. Mimo to zainkasowała ona wynagrodzenie, będące de facto prowizją – jak podejrzewają śledczy – za doprowadzenie do podpisania przez PZPN umowy sponsoringowej polskiej kadry piłkarskiej” – napisał Nisztor. Zaznaczył, że dzięki zawarciu umowy PZPN z Ustronianką wynagrodzenie otrzymała też firma Jakuba T., w której zatrudnieni znaleźli jego bliscy. Według nie chodziło o “przynajmniej kilkaset tysięcy złotych”. Dodajmy, że firma OSTTAIR swoją siedzibę ma w Kańczudze. Powstała w 2013 r. i zajmuje się działalnością rachunkowo-księgową oraz doradztwem podatkowym.

SPORT

Robert, dlaczego?! – pyta Maciej Grygierczyk.

To pytanie na zawsze może przejść do historii polskiej piłki. Dlaczego Robert Lewandowski w 58. minucie meczu otwierającego dla nas mundial w Katarze uderzył z rzutu karnego tak, jak szary ligowiec, przeciętnie, umożliwiając Guillermo Ochoi skuteczną interwencję? Dlaczego nie użył swojego znaku rozpoznawczego, charakterystycznego strzału „na dwa tempa”, za który długimi latami jego występów w kadrze czy Bayernie naprawdę dawaliśmy sobie wszyscy rękę obciąć i wobec którego bezradni pozostawali też bramkarze klasą z pewnością nieustępujący znakomitemu 37-letniemu Meksykaninowi?

Ten karny z wczoraj, ze stadionu 974, może obrosnąć legendą. Być wspominany za każdym razem, gdy „Lewy” – w barwach narodowych, Barcelony czy jakich tam jeszcze – ustawi piłkę na 11 metrze. Może obrosnąć legendą i być wspominany za każdym razem, gdy dyskutować będziemy o mundialu w Katarze. „No! Ale gdyby Lewandowski strzelił tego karnego w pierwszym meczu, to mogłoby się potoczyć inaczej!”. Koła ratunkowe, by tę legendę szybko ukrócić, były dwa: albo zwycięstwo z Meksykiem, albo wyjście z grupy. Zostało jedno. Trochę można rozgrzeszyć naszego wybitnego napastnika, wciąż czekającego na pierwsze w karierze trafienie w finałach mistrzostw świata, bo przecież sam sobie tego karnego wywalczył. Niemal wyczarował. Z niczego. Można tylko zastanawiać się, czy wykonałby go inaczej, z charakterystycznym zwolnieniem rytmu biegu, czy może też zjadłaby go presja, gdyby nie pomylił się ostatnio w klubie. Swoją drogą – trzy ostatnie występy naszego kapitana to 0 goli, zmarnowany karny z Almerią, czerwona kartka z Osasuną, a teraz zmarnowany karny z Meksykiem. No nie „żre” Robertowi, nie ma co ukrywać. Jakaż szkoda, że akurat w takim momencie.

Pomeczowe noty. Lewandowski potraktowany wyjątkowo łagodnie.

Robert LEWANDOWSKI – 5

Coś, co wydarzyło się w 58. minucie, nigdy nie powinno się wydarzyć. Najpierw zachował się wręcz doskonale. Przedarł się przez trzech rywali i wywalczył rzut karny. Aż dziw bierze, że sędzia miał jakieś wątpliwości i sprawdzał całą sytuację na wideo. Później, niestety, zdarzyła się sytuacja dla nas nieprawdopodobnie przykra, bo przecież nie każdy z nas dowierzał, że może nie trafić z 11 metrów. Tak się jednak stało. Widać było, że cała sytuacja go zirytowała i próbował ją naprawić. Cóż, tak to już w sporcie bywa. Wiemy doskonale, że Lewandowski jest zawodnikiem, który z tym, co się wczoraj stało, sobie poradzi i z Arabią Saudyjską zrobi wszystko, by wpisać się na listę strzelców. Nadal pozostaje bowiem bez trafienia w mistrzostwach świata.

Pomeczowa rozmowa z Dariuszem Pawlusińskim.

Nasze ustawienie sugerowało, że wyszliśmy na boisko, by nie przegrać tego meczu, a nie wygrać go. Czterech obrońców, na szpicy osamotniony Robert Lewandowski… Podziela pan mój pogląd?

– Podzielam pańską opinię. Rzeczywiście chodzi nie tylko o defensywę, ale również o argumenty w grze ofensywnej. Robert Lewandowski nie jest typem napastnika, który w polu karnym ogra 3-4 rywali i wjedzie z piłką do bramki. Przy tej okazji zastanawiam się i nie potrafię znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, dlaczego nasi piłkarze grający w czołowych klubach europejskich – Barcelona, Napoli, Juventus – prezentują się słabo, a w najlepszym wypadku bardzo przeciętnie w reprezentacji Polski.

Nasza gra ofensywna z Meksykiem, to anemia do kwadratu. Dość powiedzieć, że w I połowie nie oddaliśmy żadnego celnego strzału, nie mówiąc już o stworzeniu sobie groźnej sytuacji. Po przerwie oprócz karnego mieliśmy jedną groźną akcję. Może to pan sensownie wytłumaczyć?

– Od jakiegoś czasu mecze naszej reprezentacji na wielkich imprezach sprowadzają się do trzech słów – przyjechali, zagrali, wyjechali. Może w końcu trzeba uwierzyć w tę reprezentację, może piłkarze w końcu powinni uwierzyć w siebie. Przecież to są najlepsi nasi piłkarze, lepszych w Polsce nie ma. Oni nie grają ze względu na nazwisko, ani wcześniejsze zasługi. To od dawna daje mi do myślenia, lecz nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Po prostu nie wiem, gdzie tkwi błąd.

Kiedy Czesław Michniewicz zrozumie, że na imprezie rangi mistrzostw świata jednym napastnikiem meczu się nie wygra? Żal było patrzeć na Roberta Lewandowskiego, jak miota się po boisku.

– W I połowie Lewandowski centrował w pole karne rywali z lewego skrzydła. Pomijając fakt, że nie było to udane zagranie, ale na litość boską to nie jest robota „Lewego”. To napastnik, który ma czaić się w polu karnym przeciwnika, a piłkę powinni dostarczać mu inni. On musi taką akcję wykończyć i tyle. O naszej „impotencji” w ataku świadczyły kontrataki, przeprowadzana dwoma-trzema zawodnikami. Pytam się: gdzie była w tym czasie reszta? W przeciwieństwie do nas Meksykanie atakowali większą liczbą zawodników i zawsze wrócili na czas, zamykając boczne sektory boiska.

Jabłko za prawie 7 złotych, w podobnej cenie banan. Mała cola za 12 zł, a dwa małe sandwicze za około 32 złote. To ceny za jedzenie, z jakimi m.in. musimy zmierzyć się w Katarze – pisze Michał Zichlarz.

(…) To pozytywy mistrzostw w Katarze, a negatywy? Na pewno ceny, bo przyprawiają o ból głowy. Obiad w centrum prasowym to wydatek rzędu 60-80 złotych. Za samo jabłko można zapłacić prawie 7 złotych! Korzystanie z pralni w prasowym centrum też zostało odpowiednio wycenione. Pranie spodni to 5 katarskich riali czyli 7,5 zł. Ich uprasowanie to już 10 złotych. Wypranie kurtki to kolejne 10 riali. Sporo, naprawdę sporo. Zapyta ktoś: po co kurtka, skoro w Katarze – nawet mimo listopada – jest tak gorąco, na co narzekali choćby po przyjeździe tutaj piłkarze reprezentacji Anglii czy Polski? No właśnie – aż tak gorąco to nie jest i da się nawet wytrzymać w południowych godzinach, a potem wszystko łagodnieje. Wieczorem jest już tutaj tak przyjemnie, jak u nas w drugiej połowie sierpnia. A co do kurtki czy bluzy, to są one konieczne. W biurze prasowym cały czas działa klimatyzacja, kiedy siedzi się dłużej, to wszystko zaczyna się odczuwać, a są miejsca, w których jest naprawdę zimno!

Podróż z jednej z ostatnich linii metra, z czerwonej linii Al Wakra do miejsca gdzie mieszkam – Barawa Barahat Al Janoub – zajmuje podstawionym autobusem około 40 minut. Te autobusy są z reguły obsługiwane przez Hindusów, Pakistańczyków czy głównie emigrantów z Afryki. Po meczach poniedziałkowych do tego miejsca wracają tysiące kibiców. Ci krzyczeli do kierowcy: – Wyłącz tę klimatyzację, bo nie da się wytrzymać, tak jest zimno! Kiedy w końcu przestało lecieć zimne powietrze, kierujący autobusem otrzymał rzęsiste brawa.

FAKT

Michał Listkiewicz woli w finale Polskę niż swojego syna Tomasza Listkiewicza.

Szymon Marciniak i jego asystenci Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki oraz Tomasz Kwiatkowski nie zostali wyznaczeni do sędziowania w pierwszych meczach. To oznaka braku zaufania do Polaków?

To, że nie wyjdą na boisko w pierwszych trzech, czterech dniach, to bardzo dobrze. Ci najlepsi są trzymani na później. Nie ma żadnych powodów do niepokoju. Jestem z synem w kontakcie SMS-owym, rozmawialiśmy na WhatsAppie, stąd wiem, że mają bardzo ciężkie treningi fizyczne. Wiadomo było, że na mecz otwarcia musi wyjść bardzo mocny sędzia, jakim jest Daniele Orsato, ale poza tym polityka obsady sędziowskiej stosowana przez FIFA na mundialu ma to do siebie, że na początku imprezy nie strzela się z najlepszych strzelb. Z tego, co wiem, nasi sędziowie są zadowoleni, że mistrzostwa odbywają się na niewielkim obszarze, bo odpadają uciążliwe podróże na mecze. Szymon i jego ekipa polecieli do Kataru na tyle wcześnie, że zakończyli już etap aklimatyzacji w tym trudnym klimacie.

Gdyby pan miał wybór – syn prowadzi mecz o złoto albo w finale mundialu wystąpi reprezentacja Polski, to…

Wybrałbym Polskę w finale!

Kto zostanie mistrzem świata?

Brazylia.

SUPER EXPRESS

Rozmówka z Polką mieszkającą w Katarze.

„Super Express”: – Na co muszą przede wszystkim uważać przyjezdni?

Monika Łoboz: – Żeby nie narobić sobie problemów, nie można spożywać alkoholu publicznie. Są do tego specjalnie wyznaczone miejsca, hotele czy strefy kibica. Poza tym kobiety powinny zasłaniać kolana i ramiona, tak samo mężczyźni powinni zasłaniać kolana, ale na to już się tak nie zwraca uwagi. Jest mnóstwo kibiców, więc to nie będzie tak egzekwowane. Ponadto nie fotografujemy ludzi bez ich zgody. Jest też taka tradycja, że mężczyzna z Kataru nie poda pierwszy ręki kobiecie ze względu na szacunek, ale jeśli kobieta ją wyciągnie, to on poda. To ona musi wyjść z inicjatywą.

– Co kibice muszą zrobić, żeby skosztować piwa podczas mundialu?

– W hotelach są restauracje i one będą serwować alkohol. Tutaj ceny są troszeczkę wyższe, ale można znaleźć dużo promocji. My, jako mieszkający tutaj, mamy licencje na zakup alkoholu, nie musimy się tym martwić.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...