Reklama

PRASA. Szymanek: Gdyby przyjrzeć się grze Jędrzejczyka, w każdej interwencji powinien być karny

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

23 sierpnia 2022, 09:28 • 11 min czytania 66 komentarzy

Poniedziałkowa prasa? Podsumowanie Ekstraklasy, dalsza część zamieszania wokół meczu Legia – Górnik, które nakręca katowicki „Sport”. W „Przeglądzie Sportowy” dla odmiany znajdziemy rozmowy z Arruabarreną czy Webbem.

PRASA. Szymanek: Gdyby przyjrzeć się grze Jędrzejczyka, w każdej interwencji powinien być karny

Sport

„Sport” znów wraca do meczu Legia Warszawa – Górnik Zabrze. Ponownie chodzi o sędziego.

Już w I połowie niektóre jego decyzje budziły zastanowienie, jak na przykład pokazanie żółtej kartki dobrze grającemu Aleksandrowi Paluszkowi. Właściwie nie było wiadomo, za co piłkarz ją dostał. Potem przyszła końcówka meczu i kolejne żałosne decyzje arbitra. Wydumany rzut karny po rzekomym faulu Richarda Jensena na Arturze Jędrzejczyku, a potem wyrzucenie z boiska samego Jensena za drugą żółtą kartkę. Grający w osłabieniu zabrzanie dali sobie w doliczonym czasie wbić jeszcze jednego gola i ostatecznie stracili dwa cenne punkty. – Byłem oczywiście na meczu w Warszawie, ale po jego zakończeniu z arbitrem nie rozmawiałem. Komentarz do tego, co się tam działo? Zamiast niego zacytujmy byłych świetnych piłkarzy, gości „Ligi+ Ekstra”, Marcina Baszczyńskiego i Grzegorza Mielcarskiego, którzy z mocą podkreślili, że żadnego karnego nie było. Z kolei Andrzej Juskowiak zaznaczył, co bardzo mi się podobało, że gdyby przyjrzeć się grze Artura Jędrzejczyka, to w zasadzie w każdej jego interwencji w polu karnym powinna być jedenastka dla przeciwnika. To najlepsze podsumowanie – mówi bez ogródek Arkadiusz Szymanek, prezes górniczego klubu. […] Prezesa Szymanka pytamy, czy Górnik nie zastanawia się na wysłaniem oficjalnego monitu do PZPN w sprawie sędziego Kuźmy i jego decyzji w piątkowym meczu Legia – Górnik? – Rozważamy to. Jestem po spotkaniach w klubie i zastanawiamy się, jak to rozwiązać.

Siedem goli Slavii Praga w meczu ligowym.

Reklama

Drużyna prowadzona przez Jindrzicha Trpiszowskiego ma wprawę w eliminowaniu renomowanych europejskich przeciwników, żeby wymienić Genk, Sevillę, Leicester, Rangers czy Fenerbahce. Na dodatek, jak pokazał niedzielny mecz w czeskiej lidze, „czerwono-biali” są w wysokiej formie. W spotkaniu rozegranym na własnym obiekcie rozgromili FK Pardubice aż 7:0! Trzy bramki strzelił Stanislav Tecl, który w pierwszym meczu w Częstochowie nie zagrał, a dwie Nigeryjczyk Moses Usor. […] – Nie przywiązywałbym do wysokiego zwycięstwa Slavii przed rewanżem z Rakowem zbyt dużej wagi – mówi nam mieszkający w czeskim Boguminie Petr Masek, były skaut m.in. Slavii Praga. – Po pierwsze, to dla Slavii dosyć łatwy rywal, w którym występuje dwóch-trzech wypożyczonych zawodników właśnie z klubu z Pragi, acz w tym akurat meczu nie mogli zagrać. Po drugie, Pardubice przez długi czas musiały grać w dziesiątkę, po czerwonej kartce – mówi nam Masek.

Jedenastka kolejki wg „Sportu”. 

Henrik RAVAS Słowak kilkoma interwencjami utrzymał Widzew przy życiu w meczu z Wartą, kładąc fundament pod to, co wydarzyło się w doliczonym czasie, czyli zwycięską bramkę Patryka Lipskiego.

Rafał WOLSKI Trener Ireneusz Mamrot mówił niedawno na naszych łamach, że to, czy Wisła Płock utrzyma zwycięski kurs, zależeć będzie w sporej mierze od zdrowia Wolskiego. Na razie jest zdrowy, strzela, a „Nafciarze” wygrywają – jak w sobotę z Koroną.

Kamil WILCZEK Po czterech miesiącach milczenia przemówił strzelecko. Było to długie przemówienie, bo w meczu z chwalonymi zewsząd mielczanami zaliczył hat trick, prowadząc Piasta do efektownego zwycięstwa, które  mogłoby być okazalsze, bo w pierwszej połowie… obił poprzeczkę. 

Reklama

Mirosław Smyła o formie Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Problemy kadrowe przełożyły się na postawę zespołu?

– Tak, ale mówienie o tym, że nie jesteśmy w pełnym zestawieniu, byłoby błędnym kołem. Cały czas poszukujemy rozwiązań, biorąc pod uwagę to, co dzieje się na boisku. Pierwsza połowa meczu z Puszczą dała nam sygnał i zareagowaliśmy. Wydawało się, że idzie ku dobremu, Emre Celtik miał sytuację. W tym momencie mieliśmy przewagę i wyglądało to nieźle. Niestety ten nieszczęsny rzut karny wszystko zabił i zrobiło się nerwowo. Trzeba jednak mieć w sobie odrobinę zimnej krwi i potrafić się podnosić w takich momentach. Dopóki tego się nie nauczymy, to pozostaniemy zespołem, który będzie grał w kratkę. Przed nami mnóstwo pracy, aby ustabilizować obszar emocjonalny.

Co powoduje, że lepiej prezentujecie się na wyjazdach?

– Może to być spowodowane lub jest to spowodowane… głową. Szeroko rozumianą. Chciałbym nad tym solidnie popracować. Musimy udowodnić, że nasze boisko, nasz stadion i nasi kibice, to jedność i że razem jesteśmy w Bielsku-Białej mocni. Nie można tych spotkań przed własną publicznością tak swobodnie przegrywać. Musi to być gra seniorska, a nie – jak w niektórych momentach – juniorska.

Super Express

Wojciech Cygan o Ivim Lopezie i Rakowie Częstochowa.

– Raków podpisał nowy kontrakt z Ivim Lopezem. Po niego też ustawia się kolejka chętnych. Ile trzeba byłoby zapłacić?

– To zależy, jakie będziemy mieć oferty. Ivi musiałby być zadowolony z oferty, jaką by dostał od klubu, i my z kwoty, jaką by ten klub chciał zapłacić. Trudno rzucać kwoty w przestrzeń i rozkręcać dyskusje. Podkreślam to kolejny raz, że Ivi dobrze się czuje w Częstochowie. Jest tutaj gwiazdą, jest uwielbiany przez tłumy, powiedziałbym, że jest takim lokalnym celebrytą. Osobą, która gdziekolwiek się pojawia, to wzbudza zainteresowanie. To na ten moment jego miejsce na ziemi i to nie jest tak, że on w obecnej chwili przegląda atlas świata i szuka kolejnego klubu.

Michel Huff dba o przygotowanie fizyczne piłkarzy Radomiaka.

Radomiak jest na fali. Wygrał ostatnie trzy spotkania, a przegrał dotąd tylko raz. Dynamiczni, przebojowi, skoczni i skuteczni – maszyna z Radomia wskoczyła na wyższy bieg. A wszystko za sprawą Michaela Huffa (46 l.), trenera od przygotowania fizycznego. – Mariusza Lewandowskiego pamiętam z czasów gry w Sewastopolu. Pamiętam go bardziej z występów w tym klubie niż w Szachtarze. Był silnym, solidnym piłkarzem. Ma szansę, by zostać jednym z najlepszych trenerów w Polsce. A jeśli dalej tak to będzie wyglądać, to Radomiak może wiele zdziałać w ekstraklasie – podkreśla Huff. 

Fakt

Marcin Rosłoń ocenia formę Legii Warszawa.

– Gdyby nie rzut karny wyłowiony przez sędziów VAR, o korzystny wynik byłoby pewnie ciężko. Konstruowanie ataków szło drużynie Runjaicia opornie. Legia dopięła swego. Marzyła o czymś więcej, ale trzeba szanować ten remis — uważa mistrz Polski z sezonu 2005/06. W szatni Legii zdają sobie sprawę z tego, nad czym trzeba pracować przed piątkowym meczem w Mielcu. – Katastrofa. Gów… graliśmy – bez ogródek ocenił pierwszą połowę meczu z Górnikiem trener Runjaić.

Piotr Dulnik o funkcjonowaniu Korony.

W jakim sensie?

Wyjaśnię na przykładzie. Na początku odbudowy klubu byłem mocno zaangażowany w cały proces, więc chciałem go jak najlepiej zrozumieć i przyjrzeć mu się z bliska. W pewnym momencie testowaliśmy nowego piłkarza, więc zapytałem, czy dobry. „No, dobry”. Ale skąd to wiadomo? Jak to sprawdziliśmy? – drążyłem. „No, obserwujemy go. W piłce tak jest, trochę trzeba na nos”.

Słynny trenerski nos…

Tak… Ale u mnie nie ma „na nos”. Pytałem dalej: Czy był badany szybkościowo, wytrzymałościowo, w różnych rodzajach tzw. gierek? Zacząłem czytać opracowania trenerów z innych klubów, żeby wiedzieć, jak to się robi, jak takie testy powinny wyglądać. W końcu pojechałem na trening incognito i się przyglądałem, jak to sprawdzanie wygląda. I było tak, że zawodnik kopał piłkę z jednej strony, a trenerzy patrzyli w innym kierunku. No, szczerze mówiąc, nie byłem zachwycony.

To było męczące?

Może nie męczące, ale nie jestem przyzwyczajony do takiego działania. Dlatego chciałem, żeby Korona funkcjonowała inaczej, wyłamywała się ze schematu. Stąd m.in. decyzja o zatrudnieniu Łukasza Jabłońskiego.

Przegląd Sportowy

Mikel Arruabarrena mówi o tym, jak z jego perspektywy wyglądał fakt, że Legia Warszawa wybrała jego zamiast Lewandowskiego.

„Możecie sprzedawać Lewandowskiego, mamy Arruabarrenę”. Jak zareagowałeś na te słowa dyrektora sportowego Legii Warszawa Mirosława Trzeciaka?

Cóż, zacznijmy od tego, że Robert Lewandowski był wtedy zawodnikiem z drugiego poziomu rozgrywek w Polsce (grał w Zniczu Pruszków – red.). To nie był jeszcze topowy piłkarz. Wtedy nikt nie wiedział, czy jego talent eksploduje, a jeśli tak, to w jakim stopniu. Trudno było to zakładać.

Dlaczego Legia wolała ciebie, a nie Lewandowskiego?

Legia postawiła na mnie pewnie z tego względu, że byłem starszy i miałem więcej doświadczenia. Poza tym dobre referencje wystawił mi Inaki Astiz, z którym wcześniej grałem w rezerwach Osasuny Pampeluna. Patrząc wstecz, wiadomo, że decyzja Legii była zła. Klub mógł mieć piłkarza, który później stał się jednym z najlepszych napastników na świecie. Tyle że wtedy nikt nie przypuszczał, że Lewandowski aż tak się rozwinie. Teraz łatwo mówić, że popełniono błąd. Po fakcie każdy jest mądry.

Jak z perspektywy czasu podchodzisz do historii, że Legia wybrała ciebie, a nie Lewandowskiego?

Śmieję się za każdym razem, gdy sobie o tym przypomnę. Po prostu się z tego śmieję. Taka jest prawda. To anegdota, która powoduje uśmiech. Ale tak jak powiedziałem: po czasie łatwo jest wydawać wyroki. Taki jest futbol, że należy podejmować decyzje, a ich rezultat bywa czasem daleki od oczekiwanego.

Radosław Majewski mówi o Nottingham Forest.

Czemu Forest czekali aż 23 lata na powrót do Premier League?

Myślę, że jednym z czynników był brak stabilizacji przez te wszystkie lata. Trener zmieniał się co chwila. Ja w pięć lat miałem siedmiu, a po mnie pracowało kolejnych czternastu. Teraz jest Steve Cooper, menedżer, którego bardzo cenię. Przejął zespół w poprzednim sezonie, kiedy drużyna była na ostatnim miejscu w tabeli i całkowicie odmienił jego oblicze. Forest konsekwentnie pięli się w górę tabeli, aż doszli do Premier League. Pomogły w tym oczywiście także pieniądze właściciela klubu Evangelosa Marinakisa. Kiedy przyszedł do klubu, powiedział wprost: zrobimy awans. I słowa dotrzymał. Teraz obiecał, że da duże pieniądze na transfery i wydali ponad 140 mln. Tak więc pieniądze, odpowiedni trener i właściwie dobrani piłkarze wreszcie dali ten upragniony sukces.

Ogląda pan jeszcze Forest?

Tak, kiedy tylko mogę. Oglądałem niedawne spotkanie z West Hamem, wygrane 1:0. Moja żona się wkurzała, bo akurat byliśmy na weselu. Mam nadzieję, że Nottingham utrzyma się w Premier League. Ciągle mam tam przyjaciół i dobrze im życzę.

Howard Webb o swojej karierze.

To, że jako sędzia przeżył pan wszystko, też się do tego przyczyniło?

Tak. Byłem na dwóch mistrzostwach Europy, dwóch mundialach, finałach MŚ U-20, EURO U-21 i dwóch Pucharach Konfederacji. Mogłem dotrwać do 2016 roku we Francji, ale byli naprawdę dobrzy angielscy sędziowie jak Mark Clattenburg i Mark Atkinson, którzy od lat się rozwijali, a nie mogli mnie przeskoczyć w hierarchii. Kiedy jesteś w kraju numerem jeden, trudno jest ustąpić. Miałem za sobą sześć wielkich turniejów i myśli w głowie: „Kolejne 4–6 tygodni poza domem, całe te przygotowania. Naprawdę tego chcę? Za każdym razem ciąży na tobie wielka presja. Mamy wspaniałych sędziów, którzy mogą nigdy nie dostać swojej szansy, a ty lepszy już nie będziesz”. Odszedłem, będąc na szczycie – po MŚ 2014.

W tamtym roku prowadził pan też finał Ligi Mistrzów.

Tylko 50 dni różnicy między meczem w Madrycie w maju a tym w Johannesburgu w lipcu, ale były kompletnie inne. Tamten finał Champions League to moje szczytowe osiągnięcie. Był idealnie poprowadzony. Nikt po nim nie mówił o żadnych kontrowersjach, miałem go pod kontrolą i nic nie mogło się stać. W drugiej połowie ktoś leżał na boisku i rozejrzałem się wokół. Tysiące ludzi na Bernabeu. Gwiżdżąc po raz ostatni na oczach całego świata, czułem się niesamowicie. Wszyscy oglądali ten mecz: znajomi, koledzy, rodzina.

Jakiej decyzji w karierze najbardziej pan żałuje?

Przyznałem karnego przeciwko Tottenhamowi w meczu z Manchesterem United na Old Trafford. Sytuacja wyglądała na ewidentną i nie spodziewałem się protestów, ale wybuchły z taką mocą, że zacząłem myśleć, iż się pomyliłem i odczuwałem to całym sobą. I tak było. Dziś masz p o m o c n i k ó w na VAR, ale wtedy trzeba było nie pękać i działać dalej.

Który turniej najlepiej pan wspomina?

E U R O 2 0 1 2 w Polsce. Byłem już doświadc z o n y m s ę d z i ą , cieszyłem się turniejem i wypadłem dobrze. Czułem nieco lęku przed przyjazdem do Polski po tym, co stało się cztery lata wcześniej. A okazało się, że nie ma się czego bać. Mieszkaliśmy w Warszawie i ludzie wokół byli fantastyczni, przyjaźni, szczerzy. Świetnie sędziowało mi się również w Poznaniu i Wrocławiu.

Kamil Kosowski o kadrze. A konkretniej – o Kozłowskim i Wolskim.

Z grona Biało-Czerwonych będących na Wyspach martwi mnie Kacper Kozłowski. Najmłodszy w historii piłkarz, który zagrał w mistrzostwach Europy, nie łapie się do składu meczowego Brighton i na razie nie został nigdzie wypożyczony. Oczywiście – jest jeszcze młody, wszystko przed nim, ale pewne rzeczy mu uciekają. Oglądaniem meczów z trybun na pewno nie przybliża się do wyjazdu na mundial, a przecież o tym marzy każdy zawodnik na świecie. Kozłowski ma w Brighton trenera, który chętnie stawia na młodzież i jeśli nie gra, to znaczy, że nie jest gotowy. Podobna historia była z Kubą Moderem, ale wtedy Graham Potter przyznał się do tego, że za późno zaczął na niego stawiać. Mam nadzieję, że Kacper niebawem zacznie grać i podąży drogą Modera, a nie Michała Karbownika, dla którego miejsca w Brighton nie ma i tak na prawdę nigdy nie było. Szansę Kuby na wyjazd do Kataru są bardzo małe. Przewlekła kontuzja ciągnie się za nim jak cień i nie pozwala trenować. Tymczasem w Ekstraklasie pokazuje się inny gracz do środka pola, którego trener Czesław Michniewicz mógłby sprawdzić w kadrze. Chodzi oczywiście o Rafała Wolskiego, którego wielu kibiców i ekspertów nazywa najlepszym piłkarzem w lidze. Gdy jest zdrowy, to robi z piłką to, co chce. Efekt widać gołym  okiem po ligowej tabeli, bo pierwsze miejsce Wisły Płock to w dużej mierze jego zasługa. Przy ewentualnym powołaniu Wolskiego należy się zastanowić, gdzie miałby grać. Przy takim scenariuszu na ławkę powędrować musiałby chyba Piotr Zieliński, a to ciężko mi sobie wyobrazić. Poczekajmy więc jeszcze kilka tygodni i dajmy pomocnikowi Wisły spokojnie grać. Myślę, że jak będzie zdrowy, to Czesław Michniewicz o nim nie zapomni. 

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

66 komentarzy

Loading...