Reklama

PRASA. Smuda: Wieczysta za trzy lata w Ekstraklasie? To możliwe

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

06 lipca 2022, 07:13 • 10 min czytania 37 komentarzy

– Ekstraklasa za trzy lata? To możliwe. Ludzie myślą, że jesteśmy bardzo bogaci, a my jesteśmy skromnym klubem, ale mądrze prowadzonym, szczególnie gdy doszedł Zdzisław Kapka w roli dyrektora sportowego. W klubie są przejrzyste zasady i wielu piłkarzy zgłasza się, żeby u nas grać. Jeśli ktoś myśli, że nasze finanse robią wyniki i kolejne awanse, to jest w błędzie. Robi to drużyna, którą wspólnie mądrze składamy – mówi Franciszek Smuda, trener Wieczystej, na łamach “Super Expressu”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Smuda: Wieczysta za trzy lata w Ekstraklasie? To możliwe

“SPORT”

Jeronimo Cacciabue piłkarzem Miedzi Legnica. Na papierze – ciekawe CV, niezła przeszłość, wciąż dobry wiek do gry (24 lata). Ciekawy ruch beniaminka.

Posiadający również włoski paszport Cacciabue od początku kariery związany jest z mającym siedzibę w Rosario Club Atletico Newell’s Old Boys, w którym występowali jedni z najlepszych piłkarzy w historii futbolu – Diego Maradona i Lionel Messi. W argentyńskiej najwyższej klasie rozgrywkowej najnowszy nabytek „miedzianki” rozegrał 72 mecze, w których zdobył 6 goli i zaliczył 2 asysty. Do tego dołożył 7 występów i 2 asysty w krajowych rozgrywkach pucharowych i 3 mecze w rozgrywkach międzynarodowych Copa Sudamericana. Znajdował się w kręgu zainteresowania selekcjonera reprezentacji olimpijskiej Argentyny, do której w przeszłości otrzymał nawet powołanie, ale nie doczekał się debiutu. – To taka bardzo mobilna „6” – „8”, środkowy, defensywny pomocnik – scharakteryzował Argentyńczyka trener Miedzi, Wojciech Łobodziński. – Ma styl gry podobny do Damiana Tronta, a szukaliśmy właśnie piłkarza o zbliżonej charakterystyce. Grał regularnie w bardzo mocnej lidze. Jest niezwykle kreatywny, a w dodatku bardzo intensywnie pracuje na boisku. Takiego piłkarza szukaliśmy. Bardzo liczymy na jego ogranie na wysokim poziomie. Według hiszpańskiej prasy Cacciabue latem 2020 roku był bliski przenosin z Argentyny do występującego w LaLiga Realu Betis. Hiszpanie za transfer mieli oferować 3,5 mln euro, ale transakcja ostatecznie nie doszła do skutku. Zainteresowana zawodnikiem miała być także włoska Genoa. Po przejściu badań medycznych w Legnicy i podpisaniu kontraktu, Cacciabue udał się do drużyny przebywającej na zgrupowaniu w Wałbrzychu.

Rozmowa z Mirosławem Smyłą. Głównie o przygotowaniach Podbeskidzia do sezonu, planie na zespół, Bilińskim i transferach.

Reklama

Obserwujemy po raz kolejny Podbeskidzie z trójką stoperów w linii obrony. Czyli będzie się pan trzymał pomysłu, który zaszczepił pan pod koniec zeszłego sezonu? Wiemy, że z zespołem pożegnał się Maciej Kowalski-Haberek, który rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron.

– Dołączył do nas Iwajło Markow, stoper lewonożny. Mamy Julio Rodrigueza i Daniela Mikołajewskiego. Pamiętajmy, że Mateusz Wypych wraca do normalnych treningów. Liczę na rywalizację. Mają grać na zero z tyłu, w dwóch sparingach to się udało. A czy coś dołożą do przodu, w rozegraniu? Jeżeli tak, to będzie to wartość dodana dla zespołu. Zresztą na każdej pozycji chcemy stworzyć rywalizację. Każdy zawodnik musi mieć tego świadomość, że jeżeli nie zagra na sto procent, nie włoży nogi wszędzie dla drużyny i dla klubu, to nie będzie grał.

Na jakich pozycjach poszukuje pan jeszcze wzmocnień?

– Kamila Bilińskiego trzeba odciążyć nie tylko w szatni, ale również na boisku, bo jest osamotniony na „dziewiątce”. Chciałbym zdjąć z niego trochę tego obciążenia, aby poczuł więcej swobody i miał tę świadomość, że nawet kiedy będzie w nieco gorszej dyspozycji, to będzie ktoś, kto go zastąpi.

Już niespełna dwa tygodnie pozostały do rozpoczęcia sezonu. W środę 6 lipca sparing z Pniówkiem Pawłowice, a w najbliższą sobotę mecz kontrolny z Wisłą Kraków. Jak będą wyglądały najbliższe dni w pańskim zespole?

– Fachowo nazywa się to mikrocykl startowy i dwa takie okresy przed nami. Próba generalna, to starcie z Wisłą Kraków, połączone z prezentacją drużyny. Tydzień później gramy już mecz mistrzowski z Arką Gdynia. W najbliższym czasie będziemy starali się przygotować optymalnie zespół do pierwszego, ale już jakże ważnego meczu w sezonie. Odpowie on nam na pytanie, gdzie jesteśmy. Niby jedno spotkanie nic nie zmienia. Ale trzeba pokazać się z jak najlepszej strony.

Reklama

Krychowiak wybierze Krasnodar zamiast mundialu? Sześć milionów euro za dwa lata gry, albo wyjazd z kadrą do Kataru…

Timur Gurckaja, znany na rosyjskim rynku menedżer, w rozmowie ze „Sport Expressem” również przesądził, że Krychowiak nie opuści Krasnodaru. – Nikt w Europie nie zapłaci mu trzech milionów euro pensji rocznie. Taki kontrakt mógłby otrzymać tylko w Arabii Saudyjskiej albo w Katarze. Prawdopodobnie nikt stamtąd się po niego nie zgłosi, więc postanowił zostać w Krasnodarze – powiedział agent piłkarski, który zasugerował, że pomocnik reprezentacji Polski „sprzedał” występ na MŚ w Katarze. – Najwidoczniej Krychowiak wycenił wyjazd do Kataru na 6 milionów euro. Nigdzie nie zarobi takich pieniędzy przez dwa lata. Poza tym i tak nic by nie ugrał na turnieju. Jego drużyna odpadnie w fazie grupowej i wróci do domu. A on będzie miał 6 milionów euro na koncie – zaznaczył Gurckaja, nawiązując do sytuacji Macieja Rybusa. Przypomnijmy, że były reprezentant Polski postanowił zostać w Rosji i przeniósł się z Lokomotiwu do Spartaka Moskwa. Następnie został poinformowany przez trenera Michniewicza, że nie zostanie powołany na najważniejszy turniej czterolecia. Z całą pewnością w najbliższych dniach należy się spodziewać konkretów związanych z przyszłością Grzegorza Krychowiaka. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że jeżeli potwierdzą się rosyjskie doniesienia, to „Krycha” zamknie sobie drzwi do reprezentacji Polski i w mistrzostwach świata nie zagra. Warto jednak pamiętać, że nasz piłkarz raczej nie może narzekać na brak zainteresowania. Rzeczywiście nigdzie pewnie nie zarobi tyle, co w Krasnodarze, ale chętnie widzieliby go włodarze klubów greckiej ekstraklasy. Krótko Krychowiak grał w AEK-u, ale wyrobił sobie całkiem niezłą markę.

PSG i Marsylia mają nowych trenerów. Ekipę Arkadiusza Milika poprowadzi Igor Tudor, a do Paryża trafił Christophe Galtier.

Następca już czekał. Został nim Christophe Galtier, który w ostatnich dwóch sezonach mocno dał się PSG we znaki. W 2021 roku prowadzony przez niego zespół Lille ograł paryski klub odbierając mu mistrzostwo Francji. Galtier wiedział, że już nic więcej z Lille nie wydobędzie i najlepiej było odejść. Do Nicei, która zapewniała lepsze warunki finansowe i z nią Galtier w styczniu tego roku w 1/16 finału Pucharu Francji wyeliminował broniące trofeum PSG. W finale przegrał z Nantes 0:1. Dość długo zespół Nice walczył o start w Lidze Mistrzów, ostatecznie zabrakło mu 3 punktów i premiowane miejsce zajął sąsiad z Lazurowego Wybrzeża, AS Monaco. Praca Galtiera została doceniona i został 31. trenerem w historii Paris SG i 7. od kiedy w klubie rządzą Katarczycy. W poniedziałek wieczorem pojawił się w siedzibie PSG i podpisał dwuletni kontrakt, a we wtorek na Parc des Princes nastąpiła oficjalna prezentacja. Kilka godzin później przeprowadził pierwszy trening w centrum Camp des Loges w Saint-Germain-en-Laye. 54-letni Galtier poprowadzi czwarty zespół w karierze, zaczynał w St. Etienne.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Spryt Ishaka pod bramką Karabachu sprawił, że to mistrzowie Polski mają zaliczkę przed rewanżowym starciem o Ligę Mistrzów.

Nie ma znaczenia, że przez niemal całą pierwszą połowę Lech był ustawiony nie dalej niż 30 metrów od własnej bramki, dał się zdominować, przegrywał pojedynki w bocznych sektorach boiska, że przez długi czas najciekawszą akcją gospodarzy było wynoszenie z murawy sójki, która wylądowała na boisku i nie miała ochoty go opuszczać. Najważniejsze, że w 41. minucie Joao Amaral przyjął piłkę, bardzo mądrze podał w tempo na skrzydło do Joela Pereiry, który idealnie zagrał przed bramkę do Mikaela Ishaka. Napastnik Lecha zwodem zmylił Maksima Medvedeva, został przed bramką niepilnowany i prawą nogą skierował piłkę do siatki. Wykorzystał swoją pierwszą dobrą sytuację w tym spotkaniu, sprawiając, że zespół, który do tego momentu był tłem świetnie prezentujących się Azerów, prowadził. Nic tego nie zapowiadało, to przecież piłkarze Qarabagu świetnie się ustawiali, prowadzili grę, Abdellah Zoubir z ogromną swobodą mijał Pereirę. A jednak to portugalski obrońca schodził na przerwę dumny ze swojej akcji, natomiast rywale musieli znaleźć sposób, jak dominację zakończyć strzałami – celnych po 45 minutach obie drużyny miały tyle samo – po jednym.

Runjaic czeka na rozwój sytuacji w Legii. Mogą być odejścia, mogą być transfery do klubu (Wszołek).

Niemiecki szkoleniowiec, który w szatni porozumiewa się niemal wyłącznie po angielsku (wprowadzająca konferencja prasowa była pierwszą i ostatnią, w trakcie której wypowiadał się w ojczystym języku), już oznajmił, że wyjściowym ustawieniem będzie 1-4-1-4-1. Teoretycznie więc, patrząc na obecny stan posiadania, Runjaić niemal na wszystkich pozycjach ma po dwóch wartościowych zawodników. Sytuacja może się zmienić , ponieważ kadra zespołu ma być uszczuplona. Są gracze, których klub chętnie by pożegnał (Ihor Charatin, Lirim Kastrati, Jasurbek Yaxshiboyev, Rafael Lopes), a są tacy, którzy chcieliby spróbować sił w lepszej lidze (np. Wieteska). Tyle że nie ma ofert. Może się zdarzyć i tak, że zagraniczny zespół zgłosi się po któregoś z młodych bramkarzy (Cezary Miszta, Kacper Tobiasz), ale propozycja musiałaby być naprawdę atrakcyjna finansowo. Na razie nic się nie dzieje, więc Legia jest zabezpieczona na większości pozycji.

Piotr Wołosik i Radosław Kałużny rozmawiają sobie o Piotrze Nowaku i jego medialnym boksie z Michałem Nalepą.  Wołosik sprzedaje smaczną angedotę z zakończenia sezonu Jagi.

Nalepie trzeba jednak przyznać, że głośno powiedział to, o czym dosłownie cała drużyna mówiła pokątnie – Nowak próbował dowodzić Jagą, kładąc nacisk wyłącznie na atmosferę. „Enjoy!” – zachęcał podopiecznych, by ci bawili się piłką. Nic ponadto. O przeciwnikach nie wiedział nic, a co złośliwsi jagiellończycy utrzymywali, że to i tak pół biedy. Gorzej, że Nowak tyle samo wiedział o swoich zawodnikach… No i nie miał pojęcia, co i jak ma grać jego ekipa.

Przypomnę, że rozmawialiśmy i informowaliśmy o tym. „Rzeczywiście nie szło patrzeć na większość meczów Jagi. Ze wstydem muszę przyznać, że po kilku podejściach zrezygnowałem z oglądania. Z drugiej strony nie ma czego się wstydzić. Wolny czas wolę spędzać na przyjemnościach, a nie na katowaniu się. W wystarczająco wielu paździerzach zagrałem, by na starość męczyć oczy. Co do Piotrka Nowaka, słyszałem, iż rozczarowani współpracą z nim byli zawodnicy. A jak znam życie, w klubie o tym wiedzieli, bo często przy zmianie trenera szefowie podpytują zawodników. Jasne, ich zdanie nie musi być wiążące, lecz jeśli zdecydowana większość stanie okoniem, nie ma siły. Doskonale znamy piłkarską prawdę, że łatwiej zwolnić trenera, a nie jedenastu piłkarzy”.

Kulminacją niechęci drużyny do niego był obrazek po ostatnim ligowym meczu. W Łęcznej. Nowak biegał po parkingu przed stadionem Górnika, próbując załapać się do auta któregoś piłkarzy. Ci rozjeżdżali się do domów, na urlopy, lecz większość pytana przez szkoleniowca o kierunek, w którym jedzie, odpowiadała, że w przeciwnym… W końcu jeden z młodszych zlitował się i zabrał trenera do Warszawy – z niej odlatywał do USA.

I zamykając temat Piotrka, swego czasu dobrze przewidywaliśmy: „Pod sporym znakiem zapytania stoi przyszłość trenera Piotra Nowaka, o czym coraz głośniej plotkuje się w Białymstoku. Formalnie nic się nie zmieniło, wciąż jest trenerem. Nieformalnie – zapewne nim nie będzie. Jedni powiedzą, że niecałe pół roku pracy to zbyt krótki czas, by rzetelnie ocenić jego robotę, drudzy, że zmarnował tych kilka miesięcy. Według mnie rozwód z nim jest warunkiem postępu drużyny Jagi. Zespół Nowaka prezentował toporny, ciężki dla oka futbol, punktował mizernie, a najlepiej wyglądał w trakcie konferencji, kiedy pan Piotr opowiadał bajki o swojej ekipie. Z jego opisów wynikało, że prowadzi mercedesa, a na boisku okazywało się, że to rozlatująca się furmanka”.

“SUPER EXPRESS”

Franciszek Smuda twierdzi, że awans Wieczystej do Ekstraklasy za trzy lata jest możliwy. Bo Wieczysta jego zdaniem jest skromna, ale po prostu mądrze zarządzana.

– Awans do ekstraklasy za trzy lata jest realny?

– Jest to możliwe. Ludzie myślą, że jesteśmy bardzo bogaci, a my jesteśmy skromnym klubem, ale mądrze prowadzonym, szczególnie gdy doszedł Zdzisław Kapka w roli dyrektora sportowego. W klubie są przejrzyste zasady i wielu piłkarzy zgłasza się, żeby u nas grać. Jeśli ktoś myśli, że nasze finanse robią wyniki i kolejne awanse, to jest w błędzie. Robi to drużyna, którą wspólnie mądrze składamy.

– Jesus Imaz powiedział, że zarobiłby duże pieniądze w Wieczystej. Nie do końca jesteście chyba skromnym klubem, jak pan to określił…

– On nie zna dobrze języka polskiego i najprawdopodobniej nie zrozumiał dobrze, co mu oferowano w Wieczystej. Z pełną świadomością mogę to sprostować. Ta wypowiedź to mógł być też „poker” z jego strony, skoro miał oferty z Jagiellonii i Lechii. Jak znam naszego dyrektora Zdzisia Kapkę, to wie, jak negocjować i zarządzać pieniędzmi. On był ćwiczony przez Bogusława Cupiała i tam wszystko musiało chodzić jak w zegarku.

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

37 komentarzy

Loading...