Reklama

PRASA. Pozycja Magiery niezagrożona. Nie ma tematu zwolnienia

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

08 lutego 2022, 09:20 • 7 min czytania 13 komentarzy

Magiera ma wyższe notowania od Lavički z dwóch powodów. Po pierwsze jego Śląsk gra atrakcyjniejszą, bardziej kreatywną i ofensywną piłkę. Po drugie działaczom trudno będzie się przyznać, że drugi raz z rzędu pomylili się w ocenie szkoleniowca, którego zatrudniali z olbrzymim entuzjazmem. Dlatego tym razem są w stanie wiele znieść, choć okolice strefy spadkowej są niebezpiecznie blisko. Dalej panuje przeświadczenie, że to stan przypadkowy i przejściowy – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Pozycja Magiery niezagrożona. Nie ma tematu zwolnienia

„SPORT”

Falstart Piasta. Były ciekawe transfery, było otwarcie rundy u siebie, a przyszła gładka porażka z Pogonią.

W Piaście jednak czasu na rozpamiętywanie porażki ligowej nie ma, bo po pierwsze drużyna musi się szybko zregenerować i odpowiednio przygotować oraz nastawić przed tym niezwykle prestiżowym, ale i ważnym meczem. Wygrana w derbach może zadziałać, jak najlepsze lekarstwo i natchnąć na rundę wiosenną. Porażka z kolei może wprowadzić jeszcze więcej niepewności i pesymizmu. Poniedziałek i wtorek to ostatnie dni, gdy przy Okrzei analizowano mecz z Pogonią, bo przemyśleń nie brakowało. – Myślę, że były momenty, kiedy wyglądaliśmy dobrze. Ale gdy zaczęliśmy lepiej grać, to straciliśmy bramkę. Zaliczyłem swój debiut, ale niestety w przegranym meczu. Wiem, że derby z Górnikiem to bardzo ważny mecz zarówno dla kibiców, jak i dla nas – przyznał Michał Kaput, nowy pomocnik Piasta, który być może zagra z Górnikiem w 1/8 Pucharu Polski od pierwszej minuty. – W pierwszej połowie czułem, że nasza gra wygląda nieźle. Mieliśmy też kilka swoich sytuacji. W piłce trzeba je wykorzystywać, bo bez tego ciężko o dobry wynik, w szczególności z tak dobrym rywalem. Było to dla nas trudne spotkanie, ponieważ prawie przez cały czas biegaliśmy za piłką. Popełniliśmy błędy, które być może wynikały ze zmęczenia czy też złego ustawienia. Straciliśmy bramkę w momencie, w którym wydawało mi się, że nasza gra zaczęła się dobrze układać – stwierdza Damian Kądzior, który po raz drugi zagra przeciwko byłemu klubowi, w którym tak naprawdę wypłynął na szerokie wody i zapracował na transfer oraz powołanie do reprezentacji Polski. Teraz Kądzior w Gliwicach robi wszystko, by znów być czołowym pomocnikiem w polskiej lidze. W meczu z Pogonią był najlepszym graczem gospodarzy.

Jedenastka kolejki według „Sportu”: Bielica – Tudor, Trałka, Biedrzycki – Myszor, Amaral, Nowak, Josue, Durmus – Ishak, Podolski.

Reklama
Joao AMARAL

Artysta. Motor napędowy „Kolejorza”. Czarował na stadionie Cracovii. Idealne przyjęcia, pewne wykończenie… Gdy schodził z boiska, miał na koncie 2 gole i asystę, a Lech prowadził 3:1. Gdy Portugalczyka zabrakło – stracił 2 bramki i 2 punkty.

Bartosz NOWAK

To, w jaki sposób pomocnik Górnika przypomniał się mieleckiej publiczności, można oglądać bez końca. Kapitalnie przyjął piłkę, ułożył ją sobie do strzału, po czym kropnął z powietrza w górny róg. Gol kolejki.

JOSUE

Jesienią zarzucano mu nadwagę, ślamazarność, ale i zapowiadano, że po przepracowanej zimie powinien zabłysnąć. Na razie wszystko się potwierdza. Portugalczyk był najlepszym piłkarzem Legii w zwycięskim spotkaniu w Lubinie. Gola nie strzelił, ale asystował Maciejowi Rosołkowi.

Ilkay DURMUS

Dwa dośrodkowania Turka ze stałych fragmentów gry utorowały Lechii drogę do wygranej ze Śląskiem. To pierwsze przedłużył jeszcze Mario Malocza, a wykończył Jakub Kałuziński. To drugie bezpośrednio trafi ło już na głowę Michała Nalepy, który zrobił, co trzeba.

Skorża wyszedł na konferencję po meczu z Cracovią i nie czarował: słaby początek, słaby finisz, mnóstwo błędów indywidualnych.

Reklama

Nie mówię, że dwubramkowe prowadzenie nas uśpiło, bo nie w tym rzecz. Ale tak jak w pierwszej połowie początkowe dwadzieścia minut zagraliśmy słabo, tak te ostatnie również były słabe. Popełniliśmy mnóstwo indywidualnych błędów, straciliśmy przewagę i pierwszy raz straciliśmy trzy gole w meczu ligowym. Jest to dla mnie spory materiał do analizy. Strata punktów boli – mówił po spotkaniu z „Pasami” trener „Kolejorza” Maciej Skorża. Już przed startem rundy było wiadomo, że przewaga 4 punktów nad drugą Pogonią nie jest niczym imponującym i pewnym. Teraz, gdy szczecinianie wygrali, a również Raków dołożył 3 „oczka” do swojego dorobku, sprawa jest dla poznaniaków jeszcze bardziej stykowa. Dobre wejście w nowy rok jest istotne, bo pomaga nabrać drużynie rozpędu. Jest to ważne również z punktu widzenia mentalnego, więc najbardziej na wpadce lidera skorzystali najmocniejsi konkurenci – czyli Pogoń i Raków. – Taki jest futbol. Nie zawsze można wygrać. Na szczęście zachowaliśmy pierwszą lokatę w tabeli i w kolejnym spotkaniu chcemy się zrehabilitować znacznie lepszym występem i zwycięstwem – skomentował po spotkaniu lewy obrońca Pedro Rebocho.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Kamil Kosowski twierdzi, że Lech mistrzostwo przegrać może tylko ze sobą – i mecz w Krakowie jest na to przykładem.

Nie zachwycił za to faworyt do zdobycia tytułu i na jego meczu chcę się na chwilę zatrzymać. Kolejorz rozpoczął 2022 rok od wyjazdu do Krakowa i meczu z Pasami (3:3). Mimo, że poznaniacy pierwsi stracili gola, to mecz i tak dobrze się dla nich układał. Lech był agresywny, ruchliwy, jego zawodnikom zdarzało się uciekać obrońcom Cracovii i stwarzać zagrożenie. Dzięki bramce Jakuba Kamińskiego i geniuszowi strzelca dwóch goli Joao Amarala goście wyszli na dwubramkowe prowadzenie i mieli mecz pod kontrolą. W końcówce zrobiło się nerwowo po bramce Jakuba Myszora i finalnie gospodarze dopięli swego trafieniem Filipa Balaja. Tu wrócę do mojego felietonu z początku sezonu i znów napiszę, że Lech może przegrać tylko ze sobą. Przykładem takiej porażki są właśnie dwa punkty, które piłkarze Macieja Skorży zgubili w Krakowie. Wystarczył kwadrans nieuwagi, by stracić dwa gole i dwa punkty przewagi nad goniącymi zespołami. Na szczęście dla Lecha wpadka przytrafiła się na początku rundy, czyli wtedy, gdy możliwe są korekty w składzie i taktyce, których szkoleniowiec Kolejorza na pewno dokona.

Większa rozmowa z Kamilem Wilczkiem. O powodach powrotu do Polski, kontrowersjach z przeszłości, zmianie życia przez pobyt w Danii.

Pana dorobek bramkowy w Danii robi wrażenie: przebił się pan do dziesiątki strzelców wszech czasów ligi.

Chyba nie najgorzej, prawda?

Prawda.

A pamiętajmy, że grałem tam pięć i pół roku, a nie przez piętnaście sezonów. W tak krótkim czasie wbić się do pierwszej dziesiątki to fajne osiągnięcie. W ogóle chcę powiedzieć, że ten kraj dał mi wiele piłkarsko i życiowo. O Danii będę więc wypowiadał się w samych superlatywach. To kawał mojego życia.

Dania zmieniła pana jako człowieka?

Dzięki niej trochę wyluzowałem. To kraj, w którym ludzie żyją spokojnie, a w moim życiu zawsze było dużo pośpiechu. Moja impulsywność rzucała się w oczy, ale teraz się to zmieniło. Dla Duńczyków bardzo ważny jest odpoczynek. Praca, owszem, też jest istotna, ale po niej musi być relaks, odpoczynek i zabawa. Podobało mi się, jak o to dbają, i robiło na mnie wrażenie.

Zakończy pan karierę w Piaście?

Gdy wygaśnie obecny kontrakt, będzie miał pan 36 lat. Na takie decyzje jeszcze mam czas. Dwa i pół roku w piłce to bardzo dużo i być może tak się stanie. A może przedłużę kontrakt? Wszystko zależy od zdrowia i moich chęci gry. Ale bądźmy realistami – po tym czasie może rzeczywiście nastąpić koniec kariery.

Cztery porażki z rzędu Śląska Wrocław. Ale w klubie nie ma tematu zwolnienia Jacka Magiery. Pozycja szkoleniowca wciąż jest silna.

Obecny szkoleniowiec cieszy się znacznie większym zaufaniem niż poprzednik. Musi jednak mieć na uwadze, że i Czech miał być trenerem na lata, odpowiedzialnym za budowanie nowego Śląska, który w znacznej mierze będzie bazował na piłkarzach wyszkolonych w klubie i takich, z którymi można osiągnąć dobry wynik sportowy, lecz w przyszłości także zarobić na transferze. Magiera ma wyższe notowania od Lavički z dwóch powodów. Po pierwsze jego Śląsk gra atrakcyjniejszą, bardziej kreatywną i ofensywną piłkę. Po drugie działaczom trudno będzie się przyznać, że drugi raz z rzędu pomylili się w ocenie szkoleniowca, którego zatrudniali z olbrzymim entuzjazmem. Dlatego tym razem są w stanie wiele znieść, choć okolice strefy spadkowej są niebezpiecznie blisko. Dalej panuje przeświadczenie, że to stan przypadkowy i przejściowy. Najgorsze w sytuacji Śląska jest to, że już po fatalnym grudniu, kiedy przegrał trzy ostatnie mecze z rzędu, było jasne, że czeka go trudna wiosna, a mimo to z różnych powodów doszło do sytuacji, w której drużynę opuszcza dwóch najlepszych piłkarzy – wspominani Praszelik i Exposito. Nie trzeba mieć proroczych zdolności, by przewidzieć, że bez nich zespół może być słabszy. Wprawdzie w obu przypadkach zadbano o godne zastępstwo, pojawił się Dennis Jastrzembski z Herthy Berlin, który zaliczył całkiem obiecujący debiut w Gdańsku, oraz wracający z wypożyczenia do mieleckiej Stali Fabian Piasecki, lecz strata dwóch cennych zawodników zawsze może się niekorzystnie odbić na funkcjonowaniu drużyny. Ryzyko wzrasta, kiedy zespół czeka poważne wyzwanie i czas na płynne zmiany w składzie jest maksymalnie skrócony. Tak jak właśnie teraz.

„SUPER EXPRESS”

Nic ciekawego o piłce. Ale chcieliśmy wrzucić ten tytuł, bo za to kochamy brukowce.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...