Reklama

PRASA. Teraz to Szewczenko jest faworytem Kuleszy

redakcja

Autor:redakcja

20 stycznia 2022, 09:13 • 8 min czytania 37 komentarzy

Przedłużający się wybór nowego selekcjonera to główny temat czwartkowej prasy. 

PRASA. Teraz to Szewczenko jest faworytem Kuleszy

PRZEGLĄD SPORTOWY

Adam Nawałka odesłany na ławkę rezerwowych. Prezes PZPN walczy o gwiazdę ukraińskiej piłki.

We wtorek, z każdą kolejną godziną stawało się coraz bardziej pewne, że 19 stycznia nie przyniesie rozwiązania zagadki, na którą odpowiedź kibice chcą poznać od 29 grudnia. Kiedy Paulo Sousa rozwiązywał umowę z PZPN zdawało się jasne, że faworytem do zastąpienia go jest Adam Nawałka i tylko kwestią czasu jest, kiedy się to wydarzy. W kolejnych dniach, tygodniach pojawiali się inni kandydaci, jednak narracja była jasna: umowa zostanie podpisana, gdy eks-selekcjoner wróci z urlopu na Malediwach. Wydaje się, że tak myślał również Nawałka, tylko że w Polsce jest już od tygodnia, w piątek był przekonany, że dogadał się z nowym prezesem, a jednak sprawa wciąż nie została dopełniona. Kulesza doprowadził do sytuacji, w której ustalił z nim szczegóły selekcjonerskiego kontraktu, po czym wysłał go… na ławkę rezerwowych. Właśnie na tym mu zależało. Ma teraz w odwodzie gotowego do podjęcia pracy z kadrą doświadczonego trenera i zyskał trochę czasu na próbę zatrudnienia innego selekcjonera. Na tym zależy mu najmocniej. Dopiero jeżeli się to nie uda, wróci do opcji rezerwowej.

Kulesza i jego otoczenie cały czas powtarzają, że w grę wchodzi trzech trenerów: Nawałka, szkoleniowiec zza granicy i tajemniczy Polak. Nie odkrywają kart, jednak w środę w kuluarach można było usłyszeć nazwisko, o którym Przegląd Sportowy napisał już 4 stycznia – wymieniano Andrija Szewczenko. Kilkanaście dni temu opcja ta była trudniejsza do realizacji – zdobywca Złotej Piłki, były selekcjoner reprezentacji Ukrainy, prowadził jeszcze wówczas włoską Genoę. Pięć dni temu został jednak zwolniony, sprawa jest więc nieco prostsza, jednak wciąż na przeszkodzie mogą stanąć finanse. Ukrainiec ma ważny kontrakt z włoskim klubem do czerwca 2024, na podstawie którego zarabia ponad 2 miliony euro rocznie. Nie ma szans, aby PZPN choćby zrównał swoją ofertę z taką kwotą, jednak w grę wchodzą też inne rozwiązania, jak choćby znalezienie sponsora, co praktykowano przy zatrudnieniu Leo Beenhakkera. Dla Szewczenki niewątpliwą pokusą byłoby poprowadzenie Biało-Czerwonych w meczu z Rosją, której inwazja na jego ojczyznę wisi na włosku. Wygląda na to, że rozmowy się toczą, chociaż wciąż prowadzone są bardzo szczelnie. I od ich efektu zależy co będzie dalej z Nawałką.

Reklama

Byli kadrowicze o tym, kto mógłby zostać nowym selekcjonerem.

Piotr Świerczewski (były pomocnik reprezentacji Polski): – Stawiam na Adama Nawałkę, bo zna „instrukcję obsługi” tej drużyny, czyli zdecydowaną większość reprezentantów. W jego przypadku nie ma bariery językowej, więc przekaz trenera do nich trafi, a z czym spory kłopot miałby pewnie ktoś z zagranicy. Zresztą zagranicznego szkoleniowca zupełnie niedawno mieliśmy. Zamiast jeździć i oglądać naszych graczy, to cytował Jana Pawła II. A kiedy mu się znudziło, to sobie wyjechał, chociaż trudno było uznać to za niespodziankę, bo podobnie robił w przeszłości, w innych miejscach pracy. Trener spoza Polski byłby eksperymentem. Gdyby nie baraże do mistrzostw świata, a one tuż, tuż można było spróbować związać się z kimś takim. Jednak nie mamy czasu na poznawanie, na analizowanie, kto gdzie gra – generalnie na kogoś z nowej bajki. Zatem wybrałbym Nawałkę. Na tyle, co go znam – zdając sobie sprawę, że jest mocno brany pod uwagę – już ma pomysł na nowe otwarcie naszej narodowej reprezentacji.

Górnikowi Zabrze brakuje obecnie dyrektora sportowego, więc za transfery odpowiada przede wszystkim Roman Kaczorek, nowy-stary szef skautów.

Od tego pytania nie uciekniemy. Czy zimą będą transfery do Górnika? Na razie przyszedł Jan Ciućka z III-ligowego Rekordu Bielsko-Biała.

Chcemy więcej transferów, ale też znamy swój budżet do wydania.

Reklama

Zero złotych?

Górnik może zapłacić za piłkarza. Nie chodzi o sam transfer, bo oprócz tego jest też budżet na wypłaty i nie możemy go przekroczyć. Niektórym naszym zawodnikom kończą się kontrakty i… na to czekamy Weźmy napastników, teoretycznie mamy ich sześciu: jest Jiménez, Sanogo, Toshevski, Krawczyk, doszedł młody Ciućka, a kontuzjowany jest Sobczyk. Gdybyśmy pozbyli się jednego albo dwóch, moglibyśmy w to miejsce kogoś transferować.

Czyli jak rozumiem: żeby kogoś ściągnąć, najpierw musicie się innego pozbyć?

I tym samym zyskać możliwość nowej pensji. W tym elemencie nasz budżet nie będzie szerszy. Musi coś się zadziać w drugim kierunku. Tak to wygląda. Staramy się szukać zawodników może nie za darmo, ale na przykład wypożyczyć z realną opcją wykupu.

Skupiacie się na rynku polskim czy zagranicznym?

Obu, tutaj się nie ograniczamy.

Ilu transferów możemy się spodziewać?

Szukamy środkowych obrońców i napastnika. Tylko najpierw musimy sfinalizować odejścia z klubu. Do napastnika podchodzimy ostrożnie, bo akurat to taka pozycja, że trafić z dziewiątką w dziesiątkę nie jest łatwo. Ten problem ma wiele klubów. Wcześniej udało się nam z Jimenezem i w niższych ligach hiszpańskich jest wielu takich zawodników. On pokazał, że dla nich to może być dobra droga. Pamiętam, jak latałem do Hiszpanii obserwować Jesusa, tam mi zaimponował. Na początku podchodził sceptycznie do tematu przenosin do Polski, ale myślę, że dziś nie żałuje. A za chwilę podpisze nowy kontrakt atrakcyjny finansowo.

Nie wiadomo tylko, czy z wami.

Złożyliśmy mu ofertę i czekamy.

SPORT

29 marca reprezentacja Polski zagra w Chorzowie! Ze Szwecją albo Czechami. O przepustkę na mistrzostwa świata do Kataru albo towarzysko. Stołeczny PGE Narodowy jest włączony do walki z pandemią i białoczerwonych ugości dopiero w czerwcu.

– Bardzo się cieszę, że kadra wraca na Śląski. Mam marzenie, byśmy po latach znów rozegrali tu bardzo ważny mecz i by zadecydował on o naszym wyjeździe do Kataru. Obyśmy znów poczuli czar „Kotła Czarownic”. Gorąco w to wierzę – mówi Henryk Kula, prezes Śląskiego ZPN i wiceprezes PZPN, bez którego starań reprezentacja nie zagrałaby w marcu w Chorzowie.

A nie zagrałaby też, gdyby nie „pandemiczna” rola PGE Narodowego. – W związku z obecną sytuacją epidemiczną i ponownym uruchomieniu szpitala, w marcowym terminie mecz reprezentacji nie może być rozegrany na naszej arenie – wyjaśnia nam Ewa Sarzyńska, p.o. rzecznika prasowego PGE Narodowego. – Powierzchnie szpitala znajdują się we wschodniej części obiektu, a jego modułowa budowa umożliwia bezpieczne funkcjonowanie areny i jest bez wpływu na naszą inną aktywność. Zachodnia strona jest dostępna, dlatego normalnie odbywają się mniejsze wydarzenia biznesowe i społeczne czy wycieczki z przewodnikiem. W czerwcu kadra wróci do domu na swój 32. mecz na PGE Narodowym – wskazuje Sarzyńska. 

Zarząd PZPN zatwierdził bowiem także lokalizację dwóch innych domowych spotkań – czerwcowych w ramach Ligi Narodów. 3 czerwca kadra podejmie Walię we Wrocławiu, a 13 czerwca – Belgię na PGE Narodowym. I tu coś za coś: pierwotnie do roli gospodarza tego drugiego spotkania był przymierzany Stadion Śląski. Teraz, wskutek sytuacji epidemicznej, wskoczył w buty Narodowego, dlatego doszło do zamiany.

Rozmowa z Janem Widerą, prezesem Stadionu Śląskiego.

Z pana perspektywy, trudno było przekonać PZPN do tej kandydatury?

– W ostatnich miesiącach poczyniliśmy ważne inwestycje. Powstało nowoczesne centrum konferencyjno-biznesowe, które w czasie meczów może być strefą vip-owską dla kibiców. Jesteśmy w stanie gościć tam liczbę nawet ponad 4000 vipów. To dla PZPN było bardzo ważną informacją, jeden z decydujących czynników. Oczywiście, cechuje nas też to, co zawsze – murawa, no i atmosfera. Mówi się, że to „Kocioł Czarownic”. Liczę, że w tym kotle zabulgocze!

Niektórzy narzekają, że lekkoatletyczna specyfika obiektu, bieżnia, bardzo utrudnia widoczność i sprawia, że dla kibica piłkarskiego Śląski jest wyborem umiarkowanie korzystnym.

– Na świecie nie brakuje przecież uniwersalnych obiektów, z bieżnią i murawą, na których odbywają się mityngi, ale i mecze piłkarskie na najwyższym poziomie. Wszystkiego nie da się pogodzić, mówiąc o tak wielofunkcyjnej arenie jak Śląski. Zgodzę się, że trybuny za bramkami są oddalone, tam widoczność pozostawia trochę do życzenia, ale na trybunach wzdłuż linii nie ma zarzutów. W ubiegłym tygodniu gościliśmy pana prezesa Kuleszę, patrzył na boisko z loży i potwierdzał, że z tych miejsc widoczność jest bardzo dobra.

Skoro macie już miano gospodarza, to od czego zaczynacie przygotowania do 29 marca?

– Prace trwają cały czas. Najważniejsza jest pielęgnacja murawy. Za niedługo włączymy ogrzewanie, pobudzimy trawę do życia, wegetacji, zrobimy lekką dosiewkę, poczynimy zabiegi pielęgnacyjne. Pracują dla nas specjaliści najwyższej klasy. W ostatnią sobotę był u nas przedstawiciel PZPN, oglądał murawę, tak jak prezes Kulesza. Jak na ten czas styczniowy, ma się ona bardzo dobrze. Problemów z boiskiem nie będzie.

Rozmowa z Yassinem Maloumim, algierskim dziennikarzem telewizji Echorouk.

Co się dzieje z reprezentacją Algierii? Mistrz kontynentu i kandydat numer 1 do triumfu w Pucharze Afryki jest jedną nogą poza turniejem w Kamerunie…

– To dla nas wszystkich nieoczekiwany kryzys. Nikt nie wyobrażał sobie takiego nagłego załamania. Recepta selekcjonera Belmadiego jest prosta. W czwartkowym meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, który jest dla nas grą o być albo nie być, trzeba w końcu zdobyć bramkę. To w dwóch pierwszych meczach się nie udało. Wszyscy liczą zwłaszcza na lidera naszej reprezentacji Riyada Mahreza. To on ma być tym, który odblokuje niemoc w grze ofensywnej.

Gdzie szukać problemu? Albo inaczej, kogo w Algierii wini się za tą sytuację?

– Ja uważam, że problemem jest koncentracja, a raczej jej brak po serii meczów bez porażki. Przypomnę, że nie przegraliśmy kolejnych 35 międzynarodowych spotkań, a wszystko nieoczekiwanie dla nas skończyło się w niedzielnym starciu z Gwineą Równikową. No cóż, na pewno nie można się poddać, a musimy walczyć i ciężko pracować. Ludzie w Algierii czekają na kolejne zwycięstwa oraz na to, że z turnieju w Kamerunie piłkarze wrócą z kolejnym pucharem. Mamy jedną z najlepszych jedenastek w historii naszego futbolu, musimy to wykorzystać.

Jak komentuje się w Algierii remis ze Sierra Leone i porażkę 0:1 z Gwineą Równikową?

– Wiadomo, jest rozczarowanie wynikami, ale dalej wszyscy wspieramy zespół narodowy – tym bardziej teraz, w trudnej sytuacji. Nasza drużyna wróci do gry. Jesteśmy pewni, że zwycięstwa na turnieju o Puchar Narodów nadejdą.

SUPER EXPRESS

Jakub Moder imponuje Piotrowi Świerczewskiemu.

 – Wyjechał w młodym wieku i nie boi się wyzwań. Gdyby ktoś go nie znał, to pomyślałby, że gra w Premier League od kilku sezonów. Sam fakt, że tak szybko wskoczył do składu, świadczy o jego dojrzałości. To inny poziom niż Michał Karbownik, który nie przebił się w Brighton, ale jemu zrobiono krzywdę, bo sprzedano go do Anglii za szybko – dodaje „Świerszcz”, który grał na podobnej pozycji co Moder.

– Ma ważną dla pomocnika umiejętność, bo – podchodząc pod piłkę – widzi, co się dzieje za plecami i co stanie się za chwilę. Jest nauczony szybkiego reagowania. Gra obiema nogami, ma świetny strzał, więc to idealne cechy dla środkowego pomocnika – podkreśla.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

37 komentarzy

Loading...