Reklama

PRASA. Puchacz w wyjściowym składzie na Rosję. Kto w ataku?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

01 czerwca 2021, 06:35 • 10 min czytania 6 komentarzy

– Mecz z silnym rywalem ma służyć przede wszystkim sprawdzeniu w boju tego, nad czym pracowano w Opalenicy. Selekcjoner znowu zobaczy, jak Polacy radzą sobie w trzyosobowym bloku obronnym. Bardzo prawdopodobne, że w podstawowym składzie zabraknie najbardziej doświadczonego ze stoperów, Kamila Glika. 82-krotny reprezentant Polski znowu może znaleźć się wśród rezerwowych – tak było w marcowym debiucie Sousy, z Węgrami w Budapeszcie (3:3). 33-latek wszedł na boisko po niespełna godzinie, a potem zagrał przeciwko Andorze (3:0) oraz Anglii (1:2). Jednak teraz Sousa może wrócić do koncepcji z początku eliminacji MŚ. Nie znaczy to, że z niego rezygnuje – we Wrocławiu zabraknie także innych pewniaków do gry ze Słowacją, wśród rezerwowych zaczną m.in. Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Puchacz w wyjściowym składzie na Rosję. Kto w ataku?

„SPORT”

Rozmowa z Antonim Piechniczkiem, który w sparingu z Rosją będzie szczególnie przyglądał się grze defensywnej biało-czerwonych.

Na towarzyską konfrontację z Rosją czeka pan z radością czy niepokojem?

– Na pewno takie mecze są bardzo potrzebne. One trochę rozjaśnią obraz trenerowi reprezentacji, kibicom czy ludziom, którzy od lat interesują się piłką. Super forma czy słabszy występ o niczym jeszcze nie będą przesądzały, ale z zainteresowaniem popatrzymy na skład, na organizację gry, sposób poruszania się zawodników. Jest wiele znaków zapytania, na które we wtorek otrzymamy część odpowiedzi, a jeszcze mądrzejsi będziemy za tydzień, po sparingu z Islandią, ostatnim przed Euro.

Czyli przyznaje pan, że obraz kadry Paulo Sousy jeszcze jest zaciemniony?

– Jest taki, jaki został po trzecim meczu eliminacji mistrzostw świata. Sousa w każdym meczu wystawił trochę inny skład, dlatego jestem bardzo ciekawy, jak będzie to wyglądało z Rosją. Szczególnie zastanawiam się nad linią obrony. Ktoś pięknie zauważył, dwa niedawne finały – Ligi Europy i Ligi Mistrzów – promowały te drużyny, które miały świetnie zorganizowaną obronę. Defensywą wygrały te trofea. To wskazówka również dla nas. Pomni doświadczeń z trzech spotkań eliminacji MŚ wiemy, że gra w defensywie wymaga szczególnej korekty i doboru odpowiednich piłkarzy.

Pierwszy z dwóch meczów towarzyskich przed finałami Euro to pora na wystawienie pierwszego garnituru czy jeszcze czas eksperymentów?

– Wszystko zależy od tego, jak się traktuje słowo „eksperyment”. Myślę, że trener nie będzie szukał supernowych rozwiązań. Musi już decydować się na swój zbliżony do ideału wybór. Czasu zostało naprawdę niewiele, liczy się każdy dzień, każdy trening. Na stanowisku jest już od kilku miesięcy i chyba ma skrystalizowany pogląd na kadrę; wie do czego zmierza. Dlatego nie wyobrażam sobie, by mecz z Rosją był jedną wielką improwizacją.

Reklama

A tymczasem Rosjanie wciąż szukają kadry na Euro. Dzisiaj o bilet na turniej powalczy kilku zawodników Sbornej.

Na razie jednak na obozie w Austrii i dzisiaj podczas meczu we Wrocławiu piłkarze walczą o to, żeby znaleźć się w 26-osobowej kadrze. W bramce pewniakiem do gry wydaje się golkiper Dynama Moskwa Anton Szunin, który bronił w marcowych meczach eliminacji MŚ. Oprócz niego na Euro znajdą się pewnie Andrej Łunin oraz Jurij Diupin. Odpadnie pewnie Matwiej Safonow z FK Krasnodar. W obronie na prawej stronie powinien grać Mario Fernandes. Z kolei środek obrony ma być zarezerwowany dla duetu Gieorgij Dżykija – Andriej Siemionow. Trwa walka o to, kto będzie występował na lewej stronie defensywy. O wyjazd na Euro walczy 23-letni skrzydłowy Dienis Makarow. Dobry występ we Wrocławiu bardzo by mu pomógł. Z kolei z przodu pewniakami są Artiom Dziuba i Aleksandr Sobolew, a w odwodzie jest jeszcze Anton Zabołotnyj z PFK Soczi, za którym udany sezon w rosyjskiej ekstraklasie.

Dziwna sprawa Erika Janży. Piłkarz twierdzi, że ma klauzulę odejścia. Prezes Górnika mówi, że klauzuli nie ma.

– Nie wiem co powiedzieć i jak skomentować te spekulacje. W tym momencie nie zastanawiam się nad tym. Zobaczymy jak będzie, bo w kontrakcie mam klauzulę, że jeśli jakiś klub będzie zainteresowany moją osobą, będzie chciał mnie do siebie sprowadzić i zapłaci, to mogę odejść. Jeśli tak nie będzie, to zostanę w Górniku – tłumaczy nam Słoweniec. Piłkarz dodaje, że w klauzuli zawarta jest kwota ok. 300-400 tys. euro. Zabrzanie zarobiliby więc ok. 1,5 mln zł, ale stracili ważne ogniwo zespołu czy to na boisku, czy to poza nim, bo przecież Janża to jeden z liderów drużyny. Prezes Górnika Dariusz Czernik, pytany przez nas o klauzulę i ewentualne odejście Janży, mówi krótko. – Janża nie ma żadnej klauzuli, dementuję to. Tak samo zresztą jest w przypadku Wiśniewskiego. Jaka będzie faktycznie przyszłość słoweńskiego zawodnika, pokażą najbliższe tygodnie, kiedy letnie okienko transferowe ruszy pełną parą. Na razie zawodnik odpoczywa. – Jestem u siebie w domu, a jak będzie pogoda, to być może z rodziną = wybiorę się do Chorwacji. Większość czasu spędzę jednak u siebie, z najbliższymi. Przez pandemię koronawirusa przez długi czas nie widziałem się z nimi. Teraz pora na nadrobienie tych zaległości. Zresztą w domu u siebie z rodziną zawsze jestem najszczęśliwszy – podkreśla.

Reklama

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Tymoteusz Puchacz zastąpi na lewym wahadle Macieja Rybusa. A jak Sousa zestawi linię ataku, w której zabraknie Milika, ale i Lewandowskiego? Najwyżej stoją akcje Świderskiego i Kownackiego.

Mecz z silnym rywalem ma służyć przede wszystkim sprawdzeniu w boju tego, nad czym pracowano w Opalenicy.
Selekcjoner znowu zobaczy, jak Polacy radzą sobie w trzyosobowym bloku obronnym. Bardzo prawdopodobne, że w podstawowym składzie zabraknie najbardziej doświadczonego ze stoperów, Kamila Glika. 82-krotny reprezentant Polski znowu może znaleźć się wśród rezerwowych – tak było w marcowym debiucie Sousy, z Węgrami w Budapeszcie (3:3). 33-latek wszedł na boisko po niespełna godzinie, a potem zagrał przeciwko Andorze (3:0) oraz Anglii (1:2). Jednak teraz Sousa może wrócić do koncepcji z początku eliminacji MŚ. Nie znaczy to, że z niego rezygnuje – we Wrocławiu zabraknie także innych pewniaków do gry ze Słowacją, wśród rezerwowych zaczną m.in. Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski. W bramce kłopotu nie ma – rozpocznie Łukasz Fabiański, ale w ataku takiego komfortu brak Krzysztofa Piątka wykluczyła z EURO kontuzja kostki, Milik leczy łąkotkę, a Lewandowski odpoczywa. Za kadencji trenera Brzęczka takiej sytuacji nie było – poprzedni selekcjoner zawsze wybierał do jedenastki przynajmniej jednego atakującego z tej trójki. Żeby znaleźć mecz kadry bez Lewandowskiego, Milika i Piątka w podstawowym składzie (i w ogóle w meczu) trzeba się cofnąć aż do listopada 2017 roku. Wtedy, w towarzyskim spotkaniu z Meksykiem (0:1), numerem jeden z przodu był Jakub Świerczok, a jego zmiennikiem Mariusz Stępiński. Świerczok jest dziś w kadrze, ale wydaje się, że na liście Sousy wyższe notowania mają Dawid Kownacki z Karolem Świderskim, choć nigdy nie grali ze sobą. Ten pierwszy ostatni raz wystąpił w kadrze we wrześniu 2019 roku, a Świderski zadebiutował dopiero u Sousy i strzelił gola Andorze. Portugalczyk nie boi się ryzyka, nie kieruje sentymentami, nie patrzy w przeszłość – liczy się tu i teraz. Pod nieobecność Rybusa lewym, wahadłowym pomocnikiem ma być Tymoteusz Puchacz, który zadebiutuje w narodowym zespole.

Ciekawa historia Jerzego Bułanowa. Z Moskwy uciekał przed bolszewikami, a z czasem stał się podstawowym obrońcą reprezentacji Polski.

W 1922 roku w jego życiu znowu wiele się zmieniło. Miał zaledwie 19 lat i już debiutował w reprezentacji Polski. W publikowanych wspomnieniach na łamach przedwojennego „Nowego Sportowca” (po latach merytorycznie je przejrzał i opracował doktor Robert Gawkowski, wydając w formie książki „11 Czarnych Koszul”) piłkarz ujawnił kulisy tej historii. – Po raz pierwszy od czasu pobytu w Polsce opuszczałem granice Warszawy w towarzystwie półbogów, o których do niedawna marzyłem jedynie we śnie. Miałem 19 lat i byłem najmłodszym graczem w reprezentacji. Mimo to wyglądem przypominałem wyrostka 15-letniego – opowiadał Bułanow o okolicznościach wyjazdu na zgrupowanie do Krakowa. Mecz z Rumunią (1:1) odbył się w Czerniowcach (dzisiejsza Ukraina), Bułanow z przejęciem opisywał początek spotkania i tremę, z którą musiał walczyć. – Po raz pierwszy stałem z godłem Polski, słuchając w jakimś nabożnym skupieniu wesołych tonów Mazurka Dąbrowskiego. Czułem, że doniosłość tej chwili formalnie przytłacza, czułem się dziwnie mały. Była chwila, że chciałem krzyknąć rozpaczliwym głosem: „Puśćcie mnie” i uciekać, ile sił w nogach – zwierzał się czytelnikom. 

Rozmowa z Siergiejem Szypowskim, którzy w przeszłości grał chociażby w Hutniku Kraków i Pogoni Szczecin. Opowiada też o tym, jak w GKS-ie Katowice handlowano meczami, choć sam zarzeka się, że lewych pieniędzy nigdy nie brał.

Pracował pan w wielu klubach jako trener bramkarzy. W GKS Katowice pańskim szefem był Piotr Dziurowicz, dzięki któremu przeżył pan ciekawą historię w Moskwie.

To było po transferze Jarka Tkocza do Szynnika Jarosław. Dziurowicz miał problemy finansowe, klub chylił się ku upadkowi, nie chciał więc, by kasa trafiła na konto, tylko żebyśmy dostali ją w gotówce. To był 2004 r., w Rosji jeszcze zazwyczaj dostawało się pieniądze do ręki. Dziurowicz uznał, że nie ma sensu, żeby wyrabiał wizę, że zamiast niego pojadę ja, skoro mam rosyjski paszport. Włożyłem garnitur, lakierki i poleciałem do Moskwy, gdzie Szynnik grał z Lokomotiwem. Po meczu był bankiet, drinki, pogadaliśmy, a na koniec dali mi 100 tys. dol.

W reklamówce?

Nie inaczej. Następnego dnia miałem wpłacić je na wskazane konto, ale w banku zaczęli mnie pytać, skąd mam tyle pieniędzy, a ja nic, żadnego pokwitowania. Pojechałem więc do banku, w którym sam miałem konto, tylko że polskie. Okazało się, że musiałbym założyć rosyjskie, ale do tego musiałbym pokazać papiery, że jestem zatrudniony. Nie miałem ich przy sobie, więc nic z tego. Do wylotu zostało parę godzin, a ja włóczę się po 12-milionowym mieście z reklamówką wypchaną górą pieniędzy. W końcu pojechałem na lotnisko, tam dałem jednej babce trochę forsy i przeprowadzili mnie obok bramek.

Zdziwił się pan, gdy to właśnie Dziurowicz został później twarzą walki z korupcją w polskiej piłce?

Wydaje mi się, że prezes każdego polskiego klubu mógłby ruszyć z tym tematem, ale nie każdy chciał się afiszować.
W tamtych czasach na porządku dziennym były propozycje sprzedania meczu. Pamiętam pewien bankiet. Nagle wstaje Piotr Werner i mówi: „Wznoszę toast za Siergieja Szypowskiego, który grał i przeciwko rywalom, i przeciwko kolegom z drużyny”.

Rozmowa z Robertem Ivanovem, który wiosną wyrósł w Warcie Poznań na solidnego stopera i ma szansę, by pojechać z fińską kadrą na Euro 2020.

Może pan porównać ligę fińską i polską?

Na pewno indywidualne umiejętności zawodników są w Polsce na wyższym poziomie. Z perspektywy obrońcy muszę przyznać, że istotne jest wygryw a n i e t z w .drugich piłek. Uważam, że w ekstraklasie jest więcej jakości piłkarskiej. Oczywiście może nie jest to najbardziej taktyczna liga, ale bardzo wymagająca. Gra się do końca, sporo się dzieje. Poza tym to liga wyrównana, gdzie każdy może wygrać z każdym. Uważam, że ekstraklasa jest świetnym miejscem dla piłkarzy z mniejszych krajów, jak chociażby Finlandia, stale się rozwija.

Wierzył pan, że dzięki grze w Warcie zostanie zauważony przez selekcjonera fińskiej kadry Markku Kanervę?

Mówiłem o tym w jednym z wywiadów tuż po przyjściu do Warty Poznań. Podkreślałem, że ważny jest rozwój indywidualny, ale przede wszystkim dobre wyniki osiągane z zespołem. Wówczas zwrócę na siebie uwagę selekcjonera. Ekstraklasa to jedna z większych lig w Europie i trener Kanerva ma tego świadomość. Dlatego nie byłem specjalnie zaskoczony powołaniem, ale była to dla mnie wielka sprawa i duże wyróżnienie.

„SUPER EXPRESS”

Dużo zajęć integracyjnych i rozluźniających organizuje piłkarzom selekcjoner. Piłkarze w Opalenicy mają odskoczenie od treningów.

Piłkarze przed starciem z Rosjanami na razie czyszczą głowy po sezonie. Od początku zgrupowania w Opalenicy są tu z rodzinami (aż do jutra), do późnej nocy bawią się z braćmi Golcami, a piłkę wyrzucają… do śmietnika. Na razie w formie rozgrzewki i z uśmiechem na twarzach. Oby taką prostą próbą było dla Biało-Czerwonych spotkanie z Rosją. – Ważne będą dla mnie organizacja w obronie i ataku, silna psychika, oraz doświadczenie. Takie, jakie ma już nasz kapitan – tłumaczy Sousa.

Sympatyczny tekst z okazji Dnia Dziecka – przegląd zdjęć reprezentantów z dzieciństwa.

Robert Lewandowski wychował się w sportowej rodzinie. Mama była siatkarką, tata dżudoką. Gdy „Lewy” był dzieckiem, fizycznie nie prezentował się tak efektownie jak obecnie, choć z uśmiechem pozował do zdjęcia, jak pręży muskuły. Obecnie wygląda jak gladiator, a muskulatury może mu zazdrościć każdy piłkarz na świecie. Kamil Glik zawsze słynie z poświęcenia, nie odstawi nogi. Zderzenie z polskim obrońcą nie należy do najprzyjemniejszych. W dzieciństwie stoper Benevento miał problemy ze zdrowiem.

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...