W poniedziałkowej prasie – o dziwo – pisze się głównie o rekordzie Roberta Lewandowskiego. Są też wzmianki o zaczynającym się zgrupowaniu reprezentacji i parę rzeczy okołoligowych.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Poza paroma wyjątkami większość kadrowiczów gra w podstawowych składach swoich klubów. I to jest najlepsza wiadomość dla trenera Paulo Sousy.
(…) Krychowiak oraz Piotr Zieliński zdobyli w swoich klubach dziesięć lub więcej bramek. To powód do zadowolenia. Martwić może słabsza dyspozycja i kiepskie statystyki skrzydłowych. Norwich, niestety z niewielkim udziałem Przemysława Płachety wygrało Championship i w przyszłym sezonie zagra w Premier League, ale Polak miał spore problemy z występami. Derby County Kamila Jóźwiaka do ostatniej kolejki broniło się przed spadkiem na trzeci poziom rozgrywek, ale ostatecznie zachowało byt w Championship.
Trenera Sousę cieszy regularne granie w Premier League Mateusza Klicha i to, że w składzie Brighton coraz częściej pojawia się Jakub Moder. Bardzo prawdopodobne, że rywalizacja tych dwóch zawodników o miejsce w jedenastce reprezentacji obok Krychowiaka będzie jednym z ciekawszych aspektów przygotowań do EURO.
Rozmowa z Markiem Leśniakiem o rekordzie Roberta Lewandowskiego.
ANTONI BUGAJSKI: Oglądał pan sobotni występ Roberta Lewandowskiego?
MAREK: LEŚNIAK: Śledziłem w telewizji Sky łączoną relację ze wszystkich stadionów 1. Bundesligi. Gospodarze programu największy nacisk kładli na korespondencyjną walkę o uniknięcie spadku między 1. FC Köln a Werderem Brema. O możliwym rekordzie Lewandowskiego też się sporo mówiło, realizatorzy mieli oko na Monachium i jak tylko padała bramka, od razu się tam przenosili. No i w pierwszej połowie cztery razy słyszałem, że gola strzelił Bayern, ale nie Robert. Oglądaliśmy telewizję w większym gronie, bo akurat mieliśmy rodzinną uroczystość mojej wnuczki, no i traciliśmy wiarę, że rekord zostanie pobity, tym bardziej że w drugiej połowie Bayern w ogóle przestał trafiać do siatki. Dlatego informację z ostatnich sekund przyjąłem z niedowierzaniem. Lewandowski jest naprawdę niesamowity.
Wszyscy mówią, że od strony technicznej to jedna z jego najłatwiejszych bramek w tym sezonie.
A ja dodam, że to sympatyczny prezent dla Polaka od Polaka…
Bezlitosny jest pan dla Rafała Gikiewicza…
Wcale nie. Popełnił błąd i trzeba to jasno powiedzieć. To solidny bramkarz, wyrobił sobie w Niemczech dobrą markę i w tym meczu ją potwierdzał, bo miał kilka fajnych interwencji. Ale przy tym ostatnim kąśliwym strzale powinien wybijać piłkę do boku i Robert nie miałby szans do niej dopaść. Ułatwił mu więc zadanie, choć wcześniej przez dziewięćdziesiąt minut mocno je utrudniał.
Jerzy Dudek był pewny, że Lewandowski pobije rekord.
Presja na naszym napastniku była ogromna, dodatkowo uwaga Rafała Gikiewicza i jego kolegów skupiała się na jego powstrzymaniu. Dlatego bramki dla Bayernu wpadały w najmniej oczekiwanych momentach. Mam przynajmniej 150 świadków, jak przy wyniku 4:1 ich uspokajałem, że przeczuwam bramkę Roberta w 90. minucie. Widziałem panikę w oczach wszystkich, więc może stąd moja kurtuazyjna przepowiednia. Po meczu każdy podchodził i pytał, skąd było we mnie takie przeczucie. Po prostu Robert zasłużył na ten rekord. A przecież nie wszystko w tym sezonie układało się po jego myśli. Lewy opuścił kilka spotkań ze względu na kontuzję, a mimo to wrócił i cały czas dążył do pobicia wyczynu legendarnego Müllera. Ktoś powie, że przy akcji bramkowej lepiej mógł się zachować Gikiewicz, ale to nie była taka łatwa sytuacja. Robert po raz kolejny znalazł się tam, gdzie być powinien, co jest podsumowaniem całego jego sezonu. Zaprocentowała pewność siebie, intuicja i pazerność.
SPORT
Echa rekordu Roberta Lewandowskiego.
W sezonie 1971/72 Gerd Mueller w barwach Bayernu zdobył w Bundeslidze 40 goli i od tamtej pory nikt nawet nie zbliżył się do tego wyniku. Myślano, że rekord nie zostanie nigdy pobity, ale Lewandowski dokonał pozornie niemożliwego. – Zdobyć 41 bramek w 29 spotkaniach to coś niesamowitego. To fenomen. Myślę, że ten rekord nigdy nie zostanie pobity, chyba że Robert ponownie tego dokona – przyznał pomocnik Bayernu Joshua Kimmich, a podobnie… mówiono 49 lat temu! Zresztą faktycznie należy podkreślić, że „Lewy” nie zagrał w 5 spotkaniach tego sezonu, więc gdyby nie jego kontuzja, ten strzelecki wynik mógłby być znacznie większy!
– Jeszcze nie wiem, jaki wpływ na moje przyszłe życie będzie miał ten rekord, bo nawet te kilka dni z 40 bramkami na koncie były czymś wyjątkowym. Dla mnie to było coś niewyobrażalnego, abym mógł osiągnąć taki poziom. Nie odważyłem się nawet o tym marzyć – mówił Robert Lewandowski. – Wiem, że Gerd Mueller dokonał historycznego osiągnięcia i darzę go ogromnym szacunkiem. To był inny świat, inny futbol, inne pokolenie, ale teraz, po prawie 50 latach, stworzyliśmy z Bayernem coś nowego i ja również zapisałem się w historii – cieszył się Polak.
Dziś w Opalenicy rozpoczyna się zgrupowanie reprezentacji Polski przed Euro 2020.
– Wszyscy mają stawić się w poniedziałek. Wiadomo jednak, jaka jest sytuacja z podróżowaniem w Europie. Jeżeli ktoś nie będzie miał tego dnia samolotu, dotrze do nas później. To zrozumiałe. Na szczęście, nie mamy informacji o kontuzjach powołanych zawodników. Łukasz Fabiański, jak wiemy, będzie gotowy do treningów – wyjaśnił Jakub Kwiatkowski.
Spóźnienia, jak widać, będą tolerowane. Chociażby z tego powodu, że jeszcze wczoraj wieczorem kilku kadrowiczów rozgrywało mecze w drużynach klubowych. Grały m.in. Olympique Marsylia w lidze francuskiej, którego zawodnikiem jest Arkadiusz Milik, a także Juventus Turyn, zespół Wojciecha Szczęsnego. W Serie A „Juve” mierzyło się z Bologną, której graczem jest z kolei Łukasz Skorupski. Napoli Piotra Zielińskiego rywalizowało z Hellasem Verona, czyli drużyną Pawła Dawidowicza. A Benevento Kamila Glika na pożegnanie z włoską ekstraklasą, rywalizowało z… byłym klubem obrońcy pochodzącego z Jastrzębia-Zdroju, czyli AC Torino, którego z kolei graczem jest Karol Linetty, kolejny z powołanych przez Sousę.
Wszystko wskazuje na to, że lada moment oficjalnie w Górniku Zabrze przestanie pracować Marcin Brosz.
Przypomnijmy też, że z klubu z Zabrza w ostatnich dniach – wszystko oczywiście nieoficjalnie – dochodzą różne, często sprzeczne informacje. Jeszcze przecież niewiele ponad tydzień temu trwały negocjacje z trenerem Broszem na temat przedłużenia jego wygasającej z końcem czerwca umowy. Miał kontynuować swoją misję w Zabrzu, w tym promować młodych graczy, co zresztą przez minionych pięć lat czynił z wielkim powodzeniem. Potem wszystko miało się zmienić o 180 stopni. Co było tego przyczyną? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Są i takie głosy, które da się słyszeć „na mieście”, że na jeden z ostatnich treningów zespołu „wjechała” grupa szalikowców i grzecznie miała podziękować szkoleniowcowi za jego pracę. W klubie podkreślają jednak, że na pewno nie miało to wpływu na decyzje, które będą podjęte w najbliższych dniach.
Nie wiadomo też, co dalej z odpowiedzialnym za transfery Arturem Płatkiem. Choć z klubem z Zabrza ma jeszcze przez rok ważny kontrakt, to też – jak w przypadku trenera Brosza – trudno dać jednoznaczną odpowiedź, czy nadal będzie w Górniku, czy też nie.
Ruch Chorzów odniósł 14. z rzędu zwycięstwo – tym razem 3:1 ze Stalą Brzeg. Możliwe, że już za tydzień będzie świętował awans do II ligi.
Wyprawa na Opolszczyznę pozwoliła Ruchowi zachować status zespołu, który w 13 wiosennych meczach nie stracił nawet punktu. Koronacja i pieczęć na awansie do II ligi zbliża się wielkimi krokami. W środę chorzowian czeka pauza, w sobotę – konfrontacja w Tarnowskich Górach. Jeśli tam wygrają, tylko dwa zwycięstwa Polonii Bytom – z Foto-Higieną i Lechią – mogą sprawić, by feta odbyła się nie na obczyźnie, a przy okazji kolejnego spotkania przy Cichej, czyli 2 czerwca z rezerwami Miedzi… – Myślimy już o tym, wszyscy kibice czekają, aż postawimy kropkę nad „i”, a awans będzie pewny. Wtedy na pewno szansę gry od 1 minuty dostanie kilku młodych zawodników – uśmiechnął się Łukasz Bereta, trener „Niebieskich”.
Patrząc na suchy przebieg meczu w Brzegu można by stwierdzić, że za liderem kolejny spacerek. Skoro już kilkadziesiąt sekund po przerwie prowadził ze Stalą różnicą trzech goli… „To, co niektórym wydaje się normą, dla nas jest ciężką, całotygodniową pracą. Dla nas to kolejne ciężko wywalczone 3 punkty, obojętnie w jakiej lidze jesteśmy” – napisał na Twitterze kapitan Tomasz Foszmańczyk. Ciężko wywalczone, bo rywale wysoko zawiesili poprzeczkę i nawet przy stanie 0:3 nie zwątpili w możliwość sprawienia niespodzianki.
SUPER EXPRESS
Lewandowski pobił rekord, a potem jeździł w Mercedesie wielkim jak czołg.
Fot. Newspix