Reklama

Raków uzgodnił z piłkarzami premie za mistrzostwo Polski

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

21 października 2020, 08:53 • 10 min czytania 14 komentarzy

Kilka dni temu rozmawialiśmy z prezesem Rakowa Wojciechem Cyganem i zapytaliśmy go, czy w regulaminie premii zawodników i trenerów jego klubu jest bonus za zdobycie mistrzostwa Polski. Okazuje się, że taki zapis istnieje.– Mamy coś takiego, ale uspokoję wszystkich – my nie zwariowaliśmy, po prostu przed każdym sezonem określamy regulamin premii tak, żeby być gotowi na każdą ewentualność – zaznacza Cygan – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

Raków uzgodnił z piłkarzami premie za mistrzostwo Polski

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Mecz Bayernu zagrożony. Serge Gnabry ma koronawirusa, a trenował w ostatnich dniach z zespołem. Do południa powinniśmy wiedzieć, czy spotkanie się odbędzie.

Dziś Bayern miał zacząć walkę o kolejne zwycięstwo w Lidze Mistrzów, a Robert Lewandowski o potwierdzenie statusu największej gwiazdy w światowym futbolu, czego dowodzi wybór na najlepszego zawodnika sezonu UEFA, gdzie znokautował wręcz konkurentów. Bayern w tym roku pokonuje prawie wszystkich rywali, ale teraz trafi ł na przeciwnika, z którym nikt nie potrafi sobie poradzić. Skrzydłowy Serge Gnabry miał pozytywny wynik na koronawirusa. A jeszcze wczoraj trenował z resztą drużyny. Zawodnik na pewno nie wystąpi w starciu z Atletico, ale mimo że jest czołowym piłkarzem tej drużyny, nie to stanowi największy problem. Istnieje bowiem ryzyko przełożenia meczu. Jeszcze wczoraj Gnabry ćwiczył z zespołem. Dopiero po zajęciach przeprowadzono testy, które w jego przypadku dały wynik pozytywny. Dziś rano przebadana ma być reszta drużyny. Zgodnie z procedurami UEFA przypadek COVID-19 nie oznacza konieczności przełożenia meczu. Zainfekowanego piłkarza należy odseparować od reszty ekipy, która może zagrać. Wystarczy, że będzie mieć 13 zdrowych zawodników, w tym jednego bramkarza. Tyle że władze lokalne mogą nakazać kwarantannę całego zespołu, skoro wszyscy mieli kontakt z zakażoną osobą. A wtedy spotkanie się nie odbędzie.

Nadrabiamy zaległości w Ekstraklasie. Dzisiaj Legia zmierzy się ze Śląskiem, a pewniakiem do gry jest ten, który ostatnio gwarantuje gole – Tomas Pekhart.

Reklama

Przed meczem wiadome jest jedno: w ataku stołecznej ekipy wystąpi Tomaš Pekhart. Czeski lider klasyfi kacji strzelców ekstraklasy zdobył w tym sezonie sześć z siedmiu bramek stołecznej drużyny. – Nie będzie zmiany w ataku. Rafa Lopes musi cierpliwie czekać na szansę. Nie mam podstaw, by Tomka Pekharta posadzić na ławce rezerwowych. Ostatnio strzelił dwa gole Zagłębiu, poza tym rozegrał dobre spotkanie i jestem zadowolony z jego postawy oraz zaangażowania. Czech wyjdzie w pierwszym składzie – zapowiedział podczas konferencji prasowej szkoleniowiec Legii. W niedzielę warszawski zespół przerwał złą serię i wygrał (2:1 z Zagłębiem Lubin) pierwsze ligowe spotkanie na swoim stadionie od stu dni i sierpniowego 2:0 z Cracovią. Teraz znowu zmierzy się z ekipą z Dolnego Śląska, która trzy dni temu grała na Mazowszu i nie schodziła z murawy w dobrych nastrojach (0:1 z Wisłą Płock). – Atutami Śląska są bardzo dobre stałe fragmenty. Kilku zawodników, m.in. Piotrek Celeban, doskonale czuje się w walce w powietrzu. Na to trzeba będzie zwrócić uwagę. Ich kolejny plus to dynamika w grze. Śląsk szybko przechodzi z obrony do ataku. Po odbiorze następuje długie podanie na wolną przestrzeń, bo następnym atutem rywala są szybcy skrzydłowi. Mają trenera, który długo z nimi pracuje, więc z dnia na dzień wiele się tam nie zmieni – wyliczał Michniewicz. 

Większa rozmowa z Markiem Koźmińskim, na ten moment jedynym kandydatem na fotel prezesa PZPN. Sporo o kadrze Brzęczka, młodzieżówce, ale i właśnie o wyborach.

Kilka dni temu wszedł pan do Rady Nadzorczej Ekstraklasy z ramienia PZPN. Jest w niej m.in. prezes Jagiellonii Cezary Kulesza. Mówi się, że pana najpoważniejszy konkurent w walce o schedę po Zbigniewie Bońku.

Nie wiem, czy Czarek jest konkurentem, bo nie określił jasno, że startuje. Kiedy dostaje pytanie w tej kwestii, ucieka od jasnej odpowiedzi albo mówi, że nie. Nie wiem, czy jest zainteresowany, ma chęć i wystartuje. Wejście do Rady Nadzorczej ESA jest czymś normalnym. Federacja zawsze ma w niej przedstawiciela, ostatnio była nim Agnieszka Olesińska, a wcześniej Zbigniew Boniek. To nie jest forma kampanii, tylko normalna praca. Usłyszałem zdanie: „Byłoby dziwne, gdyby Koźmiński się w niej nie znalazł”. No to jestem. Rozpoczęliśmy nową kadencję. Będę miał możliwość bliższego kontaktu z przedstawicielami klubów, choć przecież zawsze go miałem. Znam tych ludzi bardzo dobrze i nie od dziś. Będąc w środku, będę więcej widział i wiedział, ale to chyba dobrze? Poznam problemy ligowej piłki, lepiej je zrozumiem, usłyszę oczekiwania środowiska wobec PZPN i będę ze wszystkim na bieżąco. Nie mówię, że wszystko wiem, bo człowiek uczy się całe życie.

Podobno w pewnym momencie chciał pan wycofać się z kandydowania?

Nie. Nie chcę komentować plotek. Jestem wyrazistym człowiekiem, znanym w środowisku od ponad 30 lat i jeśli coś mówię, to potem się nie wycofuję. Jeśli się nie odzywam, to znaczy, że zastanawiam się, co powiedzieć albo jeszcze nie wiem. Nie żałuję, że w lutym powiedziałem o ubieganiu się o stanowisko prezesa związku. Zdanie podtrzymuję. Okoliczności zewnętrzne, na które nie mieliśmy wpływu, wydłużyły czas do wyborów. Nie ma sensu dorabiać ideologii.

Reklama

Raków obiecał swoim piłkarzom premie za zdobycie mistrzostwa Polski. I nie jest to nowość w Częstochowie.

Kilka dni temu rozmawialiśmy z prezesem Rakowa Wojciechem Cyganem i zapytaliśmy go, czy w regulaminie premii zawodników i trenerów jego klubu jest bonus za zdobycie mistrzostwa Polski. Okazuje się, że taki zapis istnieje.– Mamy coś takiego, ale uspokoję wszystkich – my nie zwariowaliśmy, po prostu przed każdym sezonem określamy regulamin premii tak, żeby być gotowi na każdą ewentualność – zaznacza Cygan. Podobne wzmianki w wewnętrznym regulaminie premiowania są stosowane pod Jasną Górą od czasów, kiedy drużyna występowała jeszcze w II i I lidze. Wówczas przewidywane były bonusy za awans do wyższej klasy rozgrywkowej, nawet kiedy wydawało się, że szanse na to są czysto teoretyczne. – Skoro rywalizujemy w rozgrywkach o mistrzostwo Polski, to teoretycznie może się zdarzyć tak, że zdobędziemy tytuł. Musimy być przygotowani na każdą możliwość. Tak było w II i I lidze, kiedy nie byliśmy faworytami, a ostatecznie udawało się wywalczyć awans.

“SPORT”

Poligowa rozmowa z Hubertem Kostką. Przede wszystkim o Górniku Zabrze – czy rywale już nauczyli się taktyki zabrzan, czy po prostu Broszowi zabrakło zastępców ważnych piłkarzy?

Słabsze wyniki Górnika mogą być też związane z tym, że rywale „przeczytali” już taktykę zabrzan?

– Gdyby to był taki dobry system, myślę tutaj o grze trzema obrońcami, to większość by tym systemem grała, a tak nie jest. To bardzo ryzykowny system, gdzie każdy błąd kończy się bardzo nieprzyjemnie, albo w postaci straty bramki, albo sytuacji dla przeciwnika. W ten sposób Raków strzelał te bramki. Grając trzema obrońcami to taktycznie drużyna musi być ustawiona bardzo dobrze i to Górnik w pierwszych meczach robił. To wychodziło, ale trzeba też powiedzieć, że nawet w tych pierwszych grach, jak przypomnę sobie choćby spotkanie z Podbeskidziem, to bielszczanie też mieli tam wiele sytuacji, ale ich nie wykorzystali, a Raków wykorzystał. Taka gra oparta jest na ryzyku.

Co jeszcze?

– Współczuję Marcinowi Broszowi tego, że ligę rozpoczyna z Bochniewiczem w składzie, a teraz go nie ma. Gra za niego Koj, który teraz jest kontuzjowany czyli dwóch ważnych graczy. A czy są zastępcy? Górnik aż tylu środkowych obrońców w kadrze nie ma. To jest problemem.

Czy Raków to taka drużyna, która na pozycji lidera ekstraklasy może utrzymać się dłużej?

– Tak naprawdę w meczu z Górnikiem widziałem pierwsze spotkanie w ich wykonaniu. Wcześniej oglądałem fragmenty. W Zabrzu zaprezentowali się bardzo dobrze. Nie byłoby dla mnie żadnym zaskoczeniem, gdyby Raków utrzymał się na czele przez dłuższy okres, a w konsekwencji zdobył nawet mistrzostwo Polski.

Podbeskidzie też miało swoje problemy przed meczem z Wartą. W Poznaniu panował koronawirus, u drugiego beniaminka wprowadzono kwarantannę i piłkarze musieli też trenować na sztucznym boisku.

Trener Brede dodał, że sytuacja, w jakiej przed meczem w Bielsku-Białej znalazł się zespół z Poznania, nie powoduje, że przegrana boli bardziej. Przypomnijmy, że Wartę dotknął koronawirus i zespół Piotra Tworka przygotowywał się do spotkania w trudnych okolicznościach. – Nie możemy mówić, że tylko Warta miała swoje problemy, bo my też je mieliśmy. Nie mogliśmy trenować w pełnym mikrocyklu. Musieliśmy odwołać sparing z Rakowem Częstochowa, bo byliśmy na kwarantannie. Normalnych przygotowań do tego meczu nie było. Nie chcę zwalać winy na boiska, ale również był z tym problem. Korzystaliśmy ze sztucznej nawierzchni. Wszystko jest trochę zwariowane, bo trzeba borykać się z trudnościami. Warta miała pewnie większe problemy od nas, jeśli chodzi o kadrę. My takich personalnych problemów nie mieliśmy, ale nie można powiedzieć, że przygotowywaliśmy się w stu procentach. Rywal był w trudniejszej sytuacji, ale nie patrzyłbym na to w sposób szczególny. Skupiam się na swojej drużynie i wiem, co zrobiliśmy dobrze, a co źle. Przegraliśmy mecz i to na pewno boli. Każda porażka jest dotkliwa, a szczególnie taka na własnym stadionie – zaznaczył szkoleniowiec Podbeskidzia.

Kolejna kontuzja Dawida Kownackiego. Jego pobyt w Niemczech wydaje się serią rozczarowań.

Jego pobyt w Duesseldorfie nie może być uznany za udany. Gdy Polak pojawił się w drużynie wiosną 2019 roku, będąc wypożyczonym z włoskiej Sampdorii, spisywał się całkiem dobrze i dawał zespołowi dużą jakość. Fortuna zdecydowała się na jego wykup, a nie był to wykup byle jaki, ponieważ kosztował Niemców 7-8 mln euro. Niby nic spektakularnego, ale do tamtej chwili F95 za jednego gracza najwięcej zapłaciła 2 mln euro. Kownacki nadal dzierży miano klubowego rekordu transferowego, który mocno dał po kieszeni odpowiedzialnym za finanse działaczom. W nowym sezonie piłkarz jednak wyraźnie obniżył swoje loty i przestał notować jakiekolwiek liczby – ani nie strzelał goli, ani nie asystował. Polski zawodnik był chaotyczny i nie prezentował żadnych atutów, co akurat nie było tylko jego winą, bo cała Fortuna grała beznadziejnie. Na Kownackiego patrzono jednak szczególnie, ponieważ wydane na niego pieniądze wysoko postawiły poprzeczkę oczekiwań.

“SUPER EXPRESS”

W Ekstraklasie znów moda na Czechów. Pekhart strzela dla Legii, Petrasek kieruje Rakowem – obu zachwala Werner Liczka.

W lidze wyróżnia się także obrońca Rakowa Tomas Petrasek, który zrobił duże postępy. Ostatnio zadebiutował w reprezentacji Czech. – To typ przywódcy, ma mentalność zwycięzcy – wylicza Liczka. – Chce wygrywać, ma charakter i jest pazerny na gole! Strzelał w drugiej lidze, strzelał w pierwszej, a teraz w ekstraklasie. To niesamowita cecha jak na zawodnika z linii obrony. Jego ciągnie do przodu, widać w nim ten zapał i pracowitość. To przyniosło mu profity. Przy tym jest poukładany, ma potencjał i zrobi wszystko, żeby załapać się do kadry na Euro. W listopadzie reprezentacja ma trzy mecze: towarzyski z Niemcami na wyjeździe oraz usiebie w Lidze Narodów z Izraelem i Słowacją. To szansa dla niego, aby potwierdzić przydatność do drużyny narodowej i dopasować się do filozofii naszego selekcjonera – twierdzi Czech.

Tekścik o tym, że Moder już za dzieciaka potrafił uderzyć. Opowiada Przemysław Małecki, jego ówczesny trener w Lechu.

– Wspólnie z nim sprawdzany był także Mateusz Lewandowski, który na testach motorycznych wypadł bardzo dobrze, a Moder słabo. Jednak na boisku zaprezentował się korzystnie. Miał luz, swobodę, lekkość w poruszaniu się. Zobaczyliśmy chłopaka, który ma wizję, przegląd pola i rozumie grę. Elementy piłkarskie nas przekonały. Tym nas ujął. Teraz wszyscy zachwycają się jego kapitalnymi strzałami z dystansu. Pamiętam, że jak wtedy dmuchnął z 20 m w poprzeczkę, to cała bramka zadrżała. Ten „pocisk” w nodze go wyróżniał, to był jego atut – zaznacza.

“GAZETA WYBORCZA”

Bayern w pogoni za uzupełnianiem gabloty. Bawarczycy rozpoczynają obronę Ligi Mistrzów od starcia z Atletico.

Bayern zdobył już w tym sezonie Superpuchar Europy (zwycięstwo nad Sevillą) i Superpuchar Niemiec (pokonał Borussię Dortmund). Aby zamknąć najlepszy rok w swojej historii, musi sięgnąć po klubowe mistrzostwo świata. – Gramy być może najlepszy futbol w dziejach Bayernu – powiedział niedawno król poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Robert Lewandowski. Poza wpadką w Bundeslidze z Hoffenheim Bawarczycy są odporni na trudy rozgrywek w czasach koronawirusa. Polak zaczął sezon dyskretnie, zdobywał mało goli, ale wystarczyły mu dwie kolejki Bundesligi, by z siedmioma golami wskoczyć na pierwsze miejsce klasyfikacji strzelców. Za chwilę znowu odżyją emocje z poprzedniego sezonu i pytanie, czy Polak będzie w stanie zbliżyć się do rekordu Gerda Müllera, który strzelił 40 bramek dla Bayernu w sezonie ligowym 1971/72. Polak od dawna zaliczany jest do legend Bundesligi, nigdy jednak jego pozycja w europejskiej piłce nie była tak wysoka. Dziś w starciu z Atlético na inaugurację Ligi Mistrzów to Luis Suárez będzie się starał dorównać Lewandowskiemu, a nie odwrotnie.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Nowy trener Manchesteru United: Wierzę, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu

Arek Dobruchowski
0
Nowy trener Manchesteru United: Wierzę, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu

Komentarze

14 komentarzy

Loading...