Reklama

Wielki powrót Mladenovicia, zauważalny regres Kuna

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

02 czerwca 2023, 19:24 • 4 min czytania 21 komentarzy

Lewa obrona od lat była najtrudniejszą pozycją do obsady w naszym ekstraklasowym rankingu. Było z kogo wybierać tak do piątego miejsca, a dalej braliśmy już kogo popadnie. Często przy trzech-czterech nazwiskach mogliśmy pisać dosłownie to samo: jest tu z braku laku. Tym razem grono spod znaku „no dobra, trzeba kimś uzupełnić dychę” ogranicza się do dwóch nazwisk.

Wielki powrót Mladenovicia, zauważalny regres Kuna

Ale zaczynamy od szczytu tej listy, a tutaj mamy wielki powrót do formy. Dwa lata temu Filip Mladenović był w oczach wielu najlepszych piłkarzem sezon. Rok temu nie znalazł się nawet w naszej topowej dziesiątce lewych obrońców, bo zaliczył prawdopodobnie największy regres w tym fatalnym sezonie Legii. Ale teraz oglądaliśmy powrót Serba do świata żywych. Czy spodziewaliśmy się, że może zagrać dobry sezon? Tak. A czy spodziewaliśmy się, że aż tak dobry? Niekoniecznie.

Ranking – najlepsi lewi obrońcy Ekstraklasy 2022/2023

Oczywiście na finiszu sezonu cieniem na tych miesiącach kładzie się bokserskie starcie na Stadionie Narodowym. Trzy sierpowe, zaczepki – jest to coś absolutnie nie do przyjęcia. Haniebna postawa, niegodna sportowca. Ale czysto sportowo za grę w Ekstraklasie trzeba wystawić Mladenoviciowi wysoką notę. Sześć goli, pięć asyst, trzy asysty drugiego stopnia. Czterokrotnie lądował w naszej klasyfikacji kozaków. Szóste miejsce w lidze pod względem podań kluczowych w rankingach WyScouta. To samo miejsce w kwestii dośrodkowań. Imponująca skuteczność dryblingów (69%), trzecia najwyższa w całej lidze.

Mladenović po prostu na tej pozycji odjechał konkurencji. Zwłaszcza że ta nominalna – czyli numer jeden oraz numer dwa naszego rankingu sprzed roku – wyraźnie spuściła z tonu. Klasyfikację lewych defensorów w sezonie 2021/22 wygrał Pedro Rebocho, za nim był Patryk Kun. Portugalczyk miał swoje momenty w tym sezonie, na ogół był rzetelny, ale kiepsko znosił rotacje. Z Lecha płyną sygnały, że przy niskim wzroście i dużej muskulaturze miał problem z regeneracją. Przez to miewał kilka przerw po tydzień lub więcej, gdy w Ekstraklasie go nie oglądaliśmy. W lidze zagrał 1540 minut. Prawie 700 mniej od Mladenovicia, który też przecież wypadł na cały koniec sezonu przez zawieszenie po MMA Narodowy.

Reklama

Im dalej w sezon, tym słabiej wyglądał też Patryk Kun. Miał zwyżkę formy przed mundialem, gdy faktycznie wyglądał kozacko. Ale od lutego właściwie nie grał. Papszun postawił na Jeana Carlosa, ten się sprawdził, później Kun wisiał za czerwoną kartkę trzy mecze, na koniec sezonu wrócił do gry dopiero po przyklepaniu mistrzostwa. Wymowny jest fakt, że naprawdę trudno znaleźć czyjąś jedenastkę sezonu, w której byłby lewy wahadłowy Rakowa. A przecież Arsenić, Svarnas czy Tudor wpadają do nich niemal z automatu. Kuna nie umieścilibyśmy ani w TOP3, ani w TOP5, ani pewnie w TOP7 najlepszych zawodników mistrzów Polski w tym sezonie.

Spadek formy lidera i wicelidera lewych obrońców wykorzystali inni. Bardzo dobry rok za Erikiem Janżą, który nie był już rzucany między lewym wahadłem/lewą obroną a pozycją stopera. Mniej bronienia, więcej atakowania – to Janży sprzyja. Dwa gole, osiem (!) asyst, cztery asysty drugiego stopnia, aż pięć nominacji do jedenastki kozaków. Równy rywal dla Mladenovicia. Podium uzupełnia Dawid Abramowicz, który znów był niezwykle równy, rzetelny i odpowiedzialny. Może nie był taką maszyną do wrzutek, jak rok wcześniej, ale to wynikało też ze zjazdu Radomiaka jako całości. Do kogo, jak do kogo, ale kibice w Radomiu za ten sezon pretensji do Abramowicza mieć nie mogą.

Tylko pół roku oglądaliśmy w akcji Leonardo Koutrisa, ale to nam wystarczyło, by umieścić go w TOP5. Widać, że to będzie solidne wzmocnienie dla Pogoni. Jest gaz, jest wrzutka, jest zwinności, jest smykałka do gry kombinacyjnej. Wiadomo, że w tyłach brakuje czasem odpowiedzialności, ale widać gołym okiem – za ładne oczy siedmiu meczów w kadrze Grecji nie zagrał.

Końcówka rankingu? Zaskakująco pozytywny rok Konrada Matuszewskiego, który miał być dla Warty opcją typu „no dobra, jest młodzieżowcem, niech gra”, a stał się pewnym punktem drużyny. Przede wszystkim ograniczył te swoje boiskowe odcinki, gdy wyglądał tak, jakby podczas grania zapomniał, że jest na boisku, a nie na placu zabaw. Solidnie wyglądał Aleksandros Katranis, aczkolwiek od niego oczekiwalibyśmy dorzucenia jeszcze kilku liczb (zero goli, jedna asysta, dwie asysty drugiego stopnia). Ale rywalizację z Holubkiem wygrał dość przekonująco.

Dwa ostatnie miejsca to – jak już wspomnieliśmy – wybory z braku laku. Braliśmy pod uwagę Jaroszyńskiego, Briceaga, Conrado, Garcię czy któregoś z widzewiaków, ale ostatecznie wybór padł na Getingera i Wdowika. Ten pierwszy ograniczył ofensywne zapędy, ale nadal jest bardzo niepewny w tyłach, więc znalazł się tutaj już naprawdę jako ostateczność. A Wdowik? Z przodu nieźle, w obronie jeszcze sporo nauki.

Reklama

POPRZEDNIE RANKINGI:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

21 komentarzy

Loading...