Reklama

Przebudowa Camp Nou i wyprowadzka na Stadion Olimpijski. Gdzie Barcelona spędzi sezon 23/24?

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

22 maja 2023, 13:57 • 27 min czytania 28 komentarzy

Skarbnica anegdot. Zielone płuca miasta. Miejsce spotkań mieszkańców i turystów. Były padok najlepszych kierowców wyścigowych świata. Arena Igrzysk Olimpijskich. Inspiracja dla artystów z całego świata. W przeszłości schron dla potrzebujących. Tymczasowe miejsce odbywania egzaminów na prawo jazdy i obiekt, na którym zadebiutował w lidze najlepszy piłkarz w historii. Co łączy powyższe punkty i o jakim miejscu mowa? Mowa o barcelońskim wzgórzu Montjuic, a właściwie stadionie, który mieści się na nim i z góry obserwuje poczynania ludzi przebywających w Barcelonie.

Przebudowa Camp Nou i wyprowadzka na Stadion Olimpijski. Gdzie Barcelona spędzi sezon 23/24?

Niebawem FC Barcelona rozegra swój ostatni mecz na Camp Nou przed remontem, który pochłonie wiele worków pieniędzy i minie kilkanaście miesięcy, zanim mistrzowie Hiszpanii wrócą na legendarny obiekt. Do tego czasu czeka ich kilkunastomiesięczna przeprowadzka na Stadion Olimpijski, który budzi dużą ciekawość i skrywa wiele historii wartych przytoczenia. Zatem korzystamy z okazji i zabieramy was do barcelońskiego świata. Wyjątkowo barwnego, tętniącego turystyką, prestiżem, marzeniami i futbolem.

O kiepskiej kondycji Camp Nou, o modernizacji legendarnego obiektu, o zagranicznym wykonawcy projektu, o grze FC Barcelony na Estadi Olimpic Lluis Companys i o bogatej historii obiektu postawionego na barcelońskich wzgórzach.

I – REMONT CAMP NOU

Piłkarski skansen

„Przed nami najważniejszy projekt instytucjonalny w historii klubu. Gwarantuje, że rozpoczęcie prac jeszcze w tym roku. To spełnianie marzenia o posiadaniu najlepszego stadionu na świecie, które kiedyś było odkładane w czasie – czasem w niezrozumiały sposób”

Joan Laporta

Reklama

***

Od ponad roku wiemy, że FC Barcelona w przyszłym sezonie nie będzie rozgrywała meczów na Camp Nou. W kwietniu 2022 roku potwierdził to Joan Laporta w oficjalnym wystąpieniu. Prezes FC Barcelony z dumą ogłosił, że nadchodzi wyczekiwany moment w historii klubu. Nadchodzi czas, w którym Camp Nou czeka zasłużona przebudowa, która sprawi, że wysłużony obiekt zmieni się w konstrukcję na miarę XXI wieku.

Temat modernizacji tego stadionu nie narodził się rok czy dwa lata temu. Już na początku wieku poważnie dyskutowano o konieczności dostosowania go do obecnych czasów. Otwarcie Camp Nou nastąpiło w 1957 roku, więc ząb czasu miał prawo nadszarpnąć legendarny stadion. W 2007 roku powstał kompleksowy plan jego przebudowy. Zmiany miały dotyczyć też otaczającej go przestrzeni, ale wielkie plany na wiele lat trafiły do szafy.

Pierwsze podrygi w kierunku modernizacji spełzły na niczym ze względu na kryzys finansowy zapoczątkowany zapaścią na rynku pożyczek hipotecznych w Stanach Zjednoczonych. W kolejnych latach rosnące koszty realizacji tak dużego projektu skutecznie odstraszały osoby decyzyjne od podjęcia kroków ku przywróceniu Camp Nou dawnego blasku.

Zegar tykał, a czas działał na niekorzyść Barcy i jej legendarnego obiektu.

A nie da się ukryć, że mowa o futbolowym skansenie, który wymaga odpowiedniej opieki i błyskawicznej kuracji odmładzającej. Camp Nou jest stałym punktem wycieczek turystów, charakterystycznym miejscem na mapie miasta, ale oprócz szeregu zalet, które można wyrecytować jednym tchem, można się przyczepić do kilku kwestii. Brakuje na nim podstawowych udogodnień dla kibiców takich jak całkowite zadaszenie trybun, które chroni w przypadku skrajnych warunków atmosferycznych. Nie ma też wystarczającej liczby miejsc dla osób żądnych jakości premium – mamy na myśli miejsca VIP-owskie, które generują zwykle duże przychody.

Reklama

Ptaki i odpadające elementy

„To było smutne. Działacze byli nieodpowiedzialni. Sądząc po wielkości i liczbie gniazd, ten problem sięgał kilku lat”

Przedstawiciel firmy Nikken przeprowadzającej audyt Camp Nou w 2019 roku

***

Z roku na rok stan obiektu się pogarszał. Podejmowano na nim tylko naprawy doraźne i modlono się, by liczba usterek nie weszła na ścieżkę wzrostu wykładniczego. Gdy nastąpił szczyt zapaści finansowej i sportowej Barcy, stał się wizualną metaforą upadającej legendy. Przez ostatnie lata bez większych problemów można było się doszukać elementów, które wymagają natychmiastowej interwencji. Zresztą ten temat został poruszony przez dwie duże firmy, które pokusiły się o przeprowadzenie stadionowych audytów.

W 2013 roku (czasy prezesury Sandro Rosella) firma Gold Service, która specjalizowała się w usuwaniu szkodników, przygotowała sprawozdanie na temat problemów z gołębiami (ale też innym ptactwem), które gnieździły się w różnych miejscach wewnątrz stadionu. Podkreślano, że ptasie gniazda są źródłem nieprzyjemnego zapachu i skutecznie zachęcają muchy do stacjonowania w kilku strefach stadionu. Co więcej, sugerowano, że „ptasie prezenty” spadały bezpośrednio do miejsc przygotowywania i pałaszowania posiłków na stadionie. Ówczesna władza starała się wyciszyć ten temat i nie zdecydowała się na przystąpienie do rozmów z Gold Service.

Sześć lat później japońska firma Nikken przekazała władzom FC Barcelony swój raport bazujący szczegółowej inspekcji stadionu. Ówczesny prezes, Josep Maria Bartomeu, wzorem swojego poprzednika nie przejął się treścią sprawozdania, ale po dwóch latach „La Vanguardia” zyskała dostęp dokumentacji, a w niej znalazła 127 uchybień – w tym aż 44 wymagające natychmiastowej interwencji. Przede wszystkim zwrócono uwagę na fakt, że niektóre elementy dekoracyjne trzymały się na włosku i mogły spaść komuś na głowę. Takie tam drobnostki. Kto by się przejmował bezpieczeństwem…

Nie tylko zewnętrzni audytorzy mieli zastrzeżenia odnoszące się do względów bezpieczeństwa. Wielu szarych kibiców również skarżyło się i zgłaszało różnego rodzaju „niedociągnięcia”. W ostatnich latach nietrudno było znaleźć „atrakcje” w postaci niedokręconych krzesełek i inne niespodzianki, które czekały na sympatyków futbolu.

Plan przebudowy Camp Nou

„Wrócimy pod koniec 2024 roku z okazji rocznicy powstania klubu” 

Joan Laporta

***

Kilka dni temu „Mundo Deportivo” przedstawiło harmonogram przeprowadzkowo-remontowy. Zgodnie z nim pod koniec maja FC Barcelona rozegra ostatni mecz na Camp Nou przed wyprowadzką na stadion zastępczy. Po meczu z Mallorką mają przyspieszyć prace nad rozbiórką trzeciego poziomu trybun, które w niewielkim zakresie już się odbywają. W międzyczasie Stadion Olimpijski – na którym FC Barcelona będzie grała przez ponad rok – będzie poddawany ostatnim przeróbkom, by w końcówce sierpnia „Duma Katalonii” rozegrała na nim pierwsze spotkanie w roli gospodarza.

Odhaczenia tych dwóch punktów, a w zasadzie ich realizacji na czas, można być właściwie pewnym. Schody zaczynają się nieco później.

Kolejne elementy planu dotyczą dłuższego horyzontu czasowego, więc ciężej ocenić prawdopodobieństwo ich realizacji w terminie. Optymistyczny scenariusz zakłada, że listopadzie przyszłego roku FC Barcelona wróci na swój obiekt, ale Spotify Camp Nou wciąż będzie bez dachu i liczba dostępnych miejsc ograniczy się do 70% planowanej pojemności stadionu. Jednak jeśli ktoś spodziewa się, że od tego momentu budowlańców czeka sprint, to grubo się myli. Dopiero w czerwcu 2026 roku mają zakończyć się prace. Wówczas do użytku zostaną oddane wszystkie krzesełka i na obiekcie będzie mogło zasiąść aż 105 000 osób.

Ale nie chodzi tylko i wyłącznie o stworzenie obiektu piłkarskiego. To tylko kluczowy punkt piłkarskiego miasteczka FC Barcelony, w którym ludzie mają spędzać wolny czas i znaleźć tam dla siebie odskocznię od życia codziennego. Mają tam się zjawiać wycieczki, rodziny, grupy przyjaciół bez względu na to, czy ktoś kocha futbol, czy tylko go toleruje. Tam każdy ma znaleźć coś dla siebie i głównym zadaniem realizacji tego projektu jest zapewnienie – ubierzmy to w chwytliwe słowa – niezapomnianych doświadczeń.

Wykonawca, który budził wątpliwości

„Przez 46 lat naszej działalności nie spotkała nas żadna kara za opóźnienie”

CEO firmy Limak, która przeprowadzi remont Camp Nou

***

Realizacją przebudowy zajmie się turecka firma Limak, która w konkursie projektowym wygrała z firmami z Hiszpanii, Francji i Belgii. Turecka spółka najniżej wyceniła swoje usługi i zaproponowała termin realizacji zgodny z oczekiwaniami klubu. Co prawda, „El Confidencial” kwestionował proces wyboru tej spółki, sugerując, że Barca obniżyła wstępne wymagania względem chętnych na wygranie przetargu, by dać szansę Limakowi, ale klub szybko wydał oświadczenie, w którym zdementował plotki. Ale w każdej plotce znajdzie się ziarno prawdy.

Ważnym elementem inwestycji jest sfera finansowa. Według hiszpańskich dziennikarzy oferta Limaka opiewa na kwotę 900 milionów euro + 90 milionów na ewentualne wydatki* (dane przedstawione na początku minionego roku). Inne firmy składały propozycje, które byłyby dużo droższymi opcjami dla klubu, więc nikogo nie powinno dziwić, że turecki kandydat miał bardzo wysokie notowania. Podbił stawkę proponując wykonanie prac w błyskawicznym tempie, które było zbyt szybkie dla reszty.

*W kwietniu dopięto finansowanie Espai Barca (obejmuje również wzniesienie hali sportowej, stworzenie przestrzeni sportowo-rozrywkowej i wiele innych prac w pozostałej infrastrukturze klubu) na kwotę 1,45 mld euro, co ma pokryć koszty związane z realizacją Spotify Camp Nou, koszty finansowe i nieprzewidziane wydatki.

Z pewnością nie jest to firma krzak, która wyłącznie niską ceną przekonała do siebie osoby decyzyjne. Jej przedstawiciele na każdym kroku sugerują, że przebudowa Camp Nou będzie dla niej stanowiła wizytówkę i otwarcie na nowe rynki. Zatem mamy do czynienia sytuacją win-win, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Prawdą jest, że Limak w przeszłości zajmował się już bardziej kapitałochłonnymi projektami, ale nie posiada dużego doświadczenia w przypadku budowy stadionów piłkarskich. W swoim CV ma wiele skomplikowanych konstrukcji, ale tylko jeden stadion. W dodatku znacznie mniejszy niż ten w Barcelonie. Jednak przedstawiciele Limaka uspokajają wątpiących i podkreślają, że będą konsultowali swoje działania z firmą, która uczestniczyła w budowie między innymi Wembley i Emirates Stadium.

Dywagacje dotyczące wykonawcy projektu były w pewnym momencie bardzo daleko posunięte, starano się z każdej strony weryfikować turecką firmę. O wiele palących kwestii zapytano u źródła. Dziennikarze „La Vanguardii” przeprowadzili rozmowę z Haldunem Firatem Korturkiem, CEO Limaka, w której uzyskali kluczowe dla przebiegu inwestycji informacje. Poniżej znajdziecie najważniejsze wypowiedzi, w których nie brakuje przekonania o mocy sprawczej Limaka doprawionej o odważne zapowiedzi.

O wycenie prac na stadionie:

– Przy ocenie ryzyka byliśmy bardziej agresywni, bo jak powiedziałem, ten projekt jest dla nas ważny. Może być otwarciem na rynek latynoamerykański. Dlatego rozmawiałem z moimi akcjonariuszami i przekazałem im, że zyski w przypadku tego projektu nie są priorytetem. Oczywiście je osiągniemy, ale nasza marża nie będzie wysoka.

O mocnych stronach Limaka:

– Dużo inwestujemy w sprzęt, więc większość sprzętu, z którego korzystamy, należy do nas. Może nie jest to zbyt powszechne w Hiszpanii, ale w naszym kraju i na Bliskim Wschodzie, jeśli nie ma się własnego sprzętu, nie można być konkurencyjnym. Mamy ogromne dźwigi, które są unikalne na skalę światową i jeśli chciałbyś je teraz kupić, poczekasz na nie dwa lata. My mamy sześć sztuk i już wykonały swoją część pracy na lotnisku w Kuwejcie.

O konstrukcjach stadionowych:

– Będę szczery, stadiony nie są zbyt skomplikowane. Wieżowce są trudniejsze, bo jest taka kolejność, że nie można budować górnej części bez dolnej, ale stadion to 900 metrów obwodu, gdzie można pracować w różnych miejscach jednocześnie.

O karze miliona euro za każdy dzień zwłoki (chodzi o termin powrotu na Camp Nou):

– Klauzule trzeba wypełnić, ale jeśli nie wierzylibyśmy, że uda nam się wykonać prac na czas, to dlaczego mielibyśmy iść w ten projekt? Ja wierzę, że uda nam się to zrobić w terminie. I mogę powiedzieć, że przez te 46 lat nigdy nie spotkała nas żadna kara za opóźnienie.

O trwałości Camp Nou po modernizacji:

– Mogę powiedzieć, że przez najbliższych 35 lat nie będzie potrzeby go ruszać. Potem trzeba będzie go dostosować do aktualnych czasów, ponieważ świat zmienia się bardzo szybko.(…) Kiedy to się skończy, kibice FC Barcelony będą dumni z tego stadionu. Będzie jak Jerozolima sportu dla chrześcijan. Każdy będzie chciał go odwiedzić.

Po lepszą przyszłość

„To dziedzictwo, które pozostawimy naszym dzieciom, a potem wnukom”

Joan Laporta

***

Nowy stadion jest dla FC Barcelony szansą na dodatkowe pieniądze. I to niemałe. Gra nie toczy się o drobniaki, które mogą przypadkiem wypaść z portfela, a o grube miliony euro. Te są oczywiście potrzebne, by „Duma Katalonii” utrzymała się w europejskiej czołówce (choć w obecnej sytuacji, żeby do niej wróciła). Barcelona już na wielu polach została w tyle za choćby Realem Madryt, który już od jakiegoś czasu modernizuje swój stadion i nie szczędzi na najnowsze technologie. FC Barcelona musi gdzieniegdzie przyciąć, ale jej nowy obiekt również będzie przyciągał spojrzenia.

I pieniądze.

Pobrzmiewały już głosy, że w przypadku FC Barcelony modernizacja stadionu – pozostałej infrastruktury wchodzącej w skład Espai Barca – może przynosić klubowi nawet dodatkowe między 150 a 200 milionów euro przychodu w skali roku. Jeśli tego typu prognozy się sprawdzą, a koszty nie będą zbyt wysokie, to Barcelona może bardzo, ale to bardzo dużo zyskać.

Również wizerunkowo.

Zupełnie inaczej podchodzi się do klubu, który posiada nowoczesny obiekt, niż do drużyny stacjonującej na niszczejącym symbolu poprzedniej epoki. Według planów ponad dwukrotnie wzrośnie liczba miejsc przeznaczonych dla VIP-ów, co też ma znaczenie. Pieniądze lubią ciszę, ale też lubią przyciągać kapitał z zewnątrz. Takie jest zapewne ciche założenie, by dodać FC Barcelonie prestiżu, a przy okazji przyciągać dodatkowe źródła finansowania. Ot, biznes.

A i tak można powiedzieć, że Barca przespała najlepszy moment na podjęcie działań i zmarnowała wiele lat niskich stóp procentowych, kiedy przeprowadzenie gruntownej przebudowy było znacznie tańsze niż obecnie. Ale czasu – zmarnowanego zwłaszcza przez Bartomeu – nie da się cofnąć, więc Laporta i jego świta muszą skupić się na kreowaniu przyszłości i stawianiu solidnych fundamentów dla kolejnych pokoleń.

II – TYMCZASOWY DOM – ESTADI OLIMPIC LLUIS COMPANYS

Centrum spotkań i malownicze tereny

„Barcelona – taki piękny horyzont. Barcelona – niczym klejnot w słońcu”

Freddie Mercury i Montserrat Caballe w utworze „Barcelona”

***

Od 2001 roku formalnie nazywa się go Estadi Olimpic Lluis Companys na cześć prezydenta Katalonii zamordowanego w pobliżu obiektu przez reżim generała Franco. Z przyzwyczajenia jednak wiele osób mówi na ten stadion po prostu Montjuic – ze względu na jego pierwotną nazwę. Ta pochodzi od nazwy wzgórza, na którym obiekt jest usytuowany. Okolica stadionu obecnie jest bardzo przyjazna, a zarazem często odwiedzana przez okolicznych mieszkańców i turystów. Nie brakuje tam biegaczy, kolarzy i osób, które po prostu szukały dotlenienia organizmu.

Niekiedy w kontekście tego miejsca mówi się, że jest „zielonymi płucami” stolicy Katalonii. Takie określenie nie wzięło się z powietrza, ponieważ na terenie wzgórza znajduje się prawie 700 różnych gatunków drzew i krzewów.

Będąc w Barcelonie, nie da się nie dostrzec tego miejsca. Wzgórze widać z każdego punktu miasta, i na odwrót – jest to świetny punkt widokowy na miasto z panoramą 360 stopni. Znajdziecie na nim również muzea, ekskluzywny hotel, dwie kolejki linowe oraz kilka restauracji ze spektakularnymi widokami. Podsumowując – świetne miejsce do spędzania wolnego czasu. A teraz regularnie będzie gościć kawał dobrego futbolu.

Sam stadion jest jednak przestarzałą konstrukcją, która nie ma nic wspólnego z nowoczesnymi obiektami. Jest raczej reliktem przeszłości i świadectwem upływu czasu.

***

Porozmawialiśmy na temat tego obiektu i samego wzgórza z profesorem Filipem Kubiaczykiem, profesor UAM i autorem książki Historia, nacjonalizm i tożsamość: rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii”.

Jaki stosunek do Stadionu Olimpijskiego mają mieszkańcy Barcelony?

Mieszkańcy Barcelony mają duży sentyment do Stadionu Olimpijskiego z uwagi na igrzyska, które odbyły się w katalońskiej stolicy w 1992 roku. Na stadionie tym odbyła się bowiem ceremonia otwarcia i zamknięcia tego niezwykle ważnego dla Katalonii i katalońskiej tożsamości wydarzenia. Dzięki niemu o Barcelonie i Katalonii zrobiło się głośno na całym świecie, a wiele osób spoza Hiszpanii dowiedziało się wówczas o istnieniu tzw. kwestii katalońskiej, tj. odrębności i symbolach Katalonii i jej relacji z Madrytem.

A jak kibice podchodzą do kwestii lokalizacji?

Obecnie wzgórze Montjuic kojarzy się FC Barcelonie przede wszystkim z kwestią logistyki związaną z meczami, które Barça będzie rozgrywać na tym stadionie od końca sierpnia br. W klubie zastanawiają się jak usprawnić dojazd na stadion z centrum miasta za pomocą transportu publicznego, aby zachęcić Culés do wizyty na tym obiekcie. Tylko ograniczona liczba samochodów otrzyma bowiem akredytację, aby wjechać na wzgórze (m.in. piłkarze, dziennikarze). Klub analizuje także dokładną liczbę dostępnych miejsc parkingowych wokół stadionu.

Jakie główne zagrożenia dostrzega pan w chwilowej przeprowadzce?

Wielu Cules może nie chcieć udawać się na stadion z kilku powodów: cen biletów, braku stałej lokalizacji na trybunach, a także specyfiki samego stadionu, który posiada bieżnię lekkoatletyczną, która znacznie oddala trybuny od murawy. Najbardziej radykalnym kibicom Barçy może też przeszkadzać fakt, że stadion przez pewien czas był również „domem” lokalnego rywala Espanyolu, który znajdował się tam na „piłkarskim wygnaniu”, co porusza jedna z kibicowskich przyśpiewek ultrasów Blaugrany. Do tego dochodzi jeszcze kwestia czasu, jaki trzeba poświęcić na dostanie się i drogę powrotna z Montjuic. W klubie przekonują jednak, że nie będzie z tym żadnego problemu wskazując na całą gamę możliwości komunikacyjnych ułatwiających drogę na stadion z centrum.

[Mrożek, papież i Lewandowski. Jak i dlaczego Barcelona kocha Polskę?]

Dostępność stadionu, bilety, ale i spadek przychodów

„Jestem szczęśliwy, że możemy zagrać na tym symbolicznym stadionie, który jest punktem odniesienia dla miasta. Dziękujemy za umożliwienie nam podzielenia się tym olimpijskim duchem miasta Barcelona. To zaszczyt, przywilej i duma”

Joan Laporta o grze na Stadionie Olimpijskim

***

Pod względem pojemności ustępuje możliwościom, które oferowało Camp Nou. Ostateczna pojemność tymczasowego domu FC Barcelony wyniesie 49 472 miejsca. Opublikowano już informacje dotyczące średnich cen biletów, które mają mieścić się w przedziale od 25 do 60 euro. Warto podkreślić, że nieco ponad 27 tysięcy miejsc trafi do puli karnetów sezonowych. Obecni karnetowicze będą mieli pierwszeństwo przy zakupie kolejnego karnetu. Ci, którzy w trwających rozgrywkach śledzili z trybun minimum 85% domowych meczów „Dumy Katalonii”, będą mieli 48 godzin wyłączności na zgłaszanie się po bilety. Wiadomo jednak, że ich ceny będą wyższe niż dotychczas, co wzbudziło kontrowersje wśród kibiców.

Nie jest tajemnicą, że mniejsza liczba miejsc dla kibiców – w połączeniu z koniecznością gry na innym obiekcie niż dotychczas – oznaczać będzie czasowe zmniejszenie przychodów dla klubu w przyszłym sezonie.

Elana Fort, wiceprezydent ds. instytucjonalnych FC Barcelony, przedstawiła to zagadnienie w liczbach. Uważa, że pierwsze prognozy sugerowały, że przychody meczowe zmniejszą się o 93 miliony euro, co skłoniło klub do podjęcia kroków, które zminimalizują te straty. Posługiwała się przy tym dość szerokimi określeniami – doświadczenie klubu i specjalny marketing – ale dzięki wykorzystaniu tych narzędzi przedstawiona wartość utraconych przychodów spadnie z 93 do 55 milionów. A w sytuacji, gdy liczy się każdy cent, 38 milionów robi różnicę.

Równie szybko zakomunikowano, że obiekt będzie wymagał procesów dostosowawczych, by spełnić wymogi organizacji meczów na najwyższym poziomie. Przez moment w hiszpańskiej prasie pojawił się nawet temat ewentualnego zwiększenia liczby miejsc siedzących poprzez dostawienie dodatkowych trybun na bieżni, ale te doniesienia nie znalazły pokrycia w praktyce. Co więcej, okazało się, że ich instalacja nie jest nawet technicznie możliwa, o czym poinformował Jordi Portabella, dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju.

Przystosowanie Stadionu Olimpijskiego podzielono na kilka etapów i ostatni będzie miał miejsce w lipcu. Aby obiekt spełniał wymagania, należało dokonać zmian w systemach drenażu i nawadniania. Przeprowadzono prace przy lożach, trybunach prasowych i szatniach. Do tego dochodzi temat poprawy oświetlenia. Zaplanowano jeszcze między innymi relokację agregatów prądotwórczych, ustawienie trybuny dla komentatorów, kamer do wideoweryfikacji, bramek, ławek rezerwowych, kas biletowych i oczywiście murawy.

Zatem jest jeszcze dużo zadań do odhaczenia, ale plan wydaje się spójny i łatwy do wdrożenia.

III – Historia Stadionu Olimpijskiego

Wielofunkcyjna arena

„Inauguracja monumentalnego Stadionu była imponującym widowiskiem i zaowocowała podwójnym i głośnym zwycięstwem naszych barw”

Tytuł zamieszczony na okładce „Mundo Deportivo” w dniu otwarcia stadionu

Wybudowano ją niemal sto lat temu i powstała z myślą o Wystawie Światowej zaplanowanej na 1929, która prezentowała dorobek kulturowy, naukowy i techniczny poszczególnych państw. Jednak budowanie stadionu dla samej wystawy mijało się z celem. Z tego względu próbowano upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Obiekt mógł przecież pełnić nie tylko funkcję wystawową, ale stać się areną sportową. Miasto Barcelona zamierzało ubiegać się o organizację Letnich Igrzysk Olimpijskich, więc wszystkie tryby pasowały do siebie.

Plany zakładały połączenie funkcjonalności z elementami sztuki i elegancji. Od strony sportowej od początku boisko okalała bieżnia. Od strony estetycznej zadbano o budowę łuków, wież i pomników. Większość z nich nie przetrwała próby czasu, ale przez wiele lat zdobiły stadion i wpasowały się w koncepcje zagospodarowania przestrzennego tej części Barcelony.

Oficjalne otwarcie stadionu miało miejsce 20 maja 1929 roku i tego dnia zaprezentowano szerokie spektrum organizacji rozgrywek sportowych. Odbył się mecz rugby, w którym Hiszpanie zagrali z Włochami. Zorganizowano również kilka biegów na 100 metrów i mecz reprezentacji Katalonii z Boltonem Wanderers. Musicie przyznać, że zakres atrakcji tego dnia był imponujący i było w czym wybierać.

W kolejnych latach dostęp do stadionu i organizacji zawodów mieli choćby pięściarze, baseballiści i przedstawiciele wielu innych dyscyplin.

Schronienie i slumsy

„Odwołujemy próbę generalną. Dziś wieczorem w całej Hiszpanii wybuchło powstanie wojskowe. Zarówno koncert, jak i Olimpiada Ludowa zostały zawieszone. Nie wiem, kiedy znów się zobaczymy, więc zanim się rozejdziemy, zagrajmy jeszcze raz tę symfonię”

Kataloński kompozytor i dyrygent Pau Casals w 1936 roku

***

Hiszpański rząd nie godził się z przyznaniem Berlinowi organizacji Igrzysk Olimpijskich w 1936 roku, więc postanowił, że stworzy konkurencyjną imprezę sportową. W lutym 1936 roku hiszpańscy urzędnicy ogłosili, że w lipcu odbędzie się Olimpiada Ludowa. Do udziału w niej zgłosiło się ponad sześć tysięcy sportowców z dwudziestu trzech państw. Dwa dni przed jej startem wybuchła hiszpańska wojna domowa. Wszystko zaczęło się od buntu części armii hiszpańskiej, skierowanego przeciwko lewicowemu rządowi republikańskiemu, który został poparty przez prawicę. Hiszpania w mgnieniu oka stała się poligonem do testowania nowoczesnej broni dla wielu europejskich mocarstw. Jak łatwo się domyślić – trup ścielił się gęsto, nie brakowało rannych i wszelka rywalizacja sportowa zeszła na drugi plan.

Wówczas podjęto decyzję o zmianie roli Stadionu Olimpijskiego ze sportowej na społeczną. Przez pewien czas obiekt stanowił schronienie dla osób dotkniętych działaniami wojennymi. Jak się w kolejnych latach okazało, nie był to ostatni raz, gdy arena stała się oazą bezpieczeństwa dla potrzebujących. Pod koniec lat pięćdziesiątych Barcelonę (ale też kilka innych miast – zwłaszcza Walencję) doświadczyła powódź. Z tego względu na pewien czas wiele osób zostało przesiedlonych na obiekt znajdujący się na wzgórzu Montjuic.  Tam  znaleźli dla siebie miejsce i przetrwali najtrudniejsze dni i godziny. W skrajnych warunkach, z rozwieszonym praniem kołyszącym się nad krzesełkami i prowizorycznymi przekładkami, które miały wydzielać dane strefy.

Jednak temat roli społecznej barcelońskiego stadionu nie sprowadza się tylko do dwóch dat. Należy wiedzieć, że swego czasu w tym mieście prężnie rozwijały się osady slumsów, co wynikało ze wzmożonego napływu ludzi. Część z nich zawitała do Katalonii w pogoni za lepszym życiem, inni z przymusu, bo w wyniku wojny stracili dach nad głową. Można się zastanawiać, jak wiele gorzkich a zarazem interesujących historii z tamtego okresu owianych jest tajemnicą.

Sześć lat temu „El Pais” odkrył kilka kart i przygotował na ten temat obszerny reportaż. Narrację zbudowano wokół wypowiedzi ludzi, którzy wówczas zamieszkiwali tamte tereny. Oto kilka przykładów:

– Brakowało elektryczności, a gotowanie odbywało się początkowo przy użyciu węgla, „chociaż niektórzy używali nawet ropy naftowej.

– Niektóre z naszych obowiązków jako dzieci polegały na czerpaniu wody z kilku fontann.

Temat pochwyciły również brytyjskie media. W tym roku dziennikarze „The Athletic” skupili się na tej samej tematyce i również zamieścili kilka wypowiedzi dawnych mieszkańców tej strefy, które pokazują skrajnie niekorzystne warunki bytowe:

– Kabiny, w których mieszkały rodziny na stadionie, zostały oddzielone kocami, aby stworzyć pozory intymności.

– Dla części ludzi zamieszkanie na stadionie miało być „tymczasowym rozwiązaniem” – ale mieszkali tam przez 17 lat.

Tamtejsi mieszkańcy byli na swój sposób odizolowani od reszty społeczeństwa. Nie skarżyli się na życie w „drugiej Barcelonie”, ale do pewnego stopnia traktowano ich z góry. Wiązało się z tym, że często czuli się skrępowani sytuacją, na którą w większości przypadków nie mieli wpływu, bo to brak środków na prawdziwe mieszkania zmusił ich do życia w prowizorycznych warunkach. Z drugiej strony doceniali to, że tworzyli skonsolidowaną społeczność,  w której każdy się znał i każdy sobie pomagał. Na przełomie lat 80. i 90. slumsy na wzgórze przeszły do historii, a ludność z tych terenów został przesiedlona do innych części miasta.

Motorsport, pionierstwo i skandal

„Po wielu nieporozumieniach i kłótniach ponad połowa kierowców została praktycznie zmuszona szantażem do rozpoczęcia oficjalnego treningu”

Fragment relacji z Grand Prix Hiszpanii 1975

***

Na przełomie lat 60. i 70. stan techniczny obiektu pozostawiał wiele do życzenia. Część mieszkańców uważała, że utrzymywanie go przy życiu staje się zbędnym kosztem dla miasta. Starano się go zagospodarować na wiele sposobów. Przez pewien czas organizowano na nim nawet państwowe egzaminy na prawo jazdy, więc nie brakowało oryginalnych pomysłów, by znaleźć mu nowe zastosowanie.

W pewnym momencie do Barcelony ponownie zawitała Formuła 1. Wówczas nie było nawet jeszcze w planach Circuit de Barcelona-Catalunya, na którym obecnie ścigają się najlepsi kierowcy wyścigowi świata, więc Grand Prix organizowano na ulicznym obiekcie Montjuic Circuit. Na czas wyścigów stadion pełnił funkcję padoku, czyli w dużym uproszczeniu był miejscem, gdzie zespoły parkowały swoje ciężarówki i miały swoją bazę.

Na Circuito de Montjuic odbyły się tylko cztery wyścigi F1 (1969, 1971, 1973 i 1975 roku). Tor gościł tę serię wyścigową na przemian z podmadryckim torem Circuito del Jarama. Charakterystyczną cechą dla tego obiektu było to, że wyścig odbywał się rano, żeby widownia popołudniami mogła przechadzać się po malowniczym wzgórzu. Mimo że Circuito Montjuic nie zabawił w kalendarzu „królowej motorsportu” na zbyt długo, to z kilku powodów odcisnął swoje piętno na historii tego sportu.

W GP Hiszpanii z 1971 roku kierowcy po raz pierwszy – a właściwie tylko część stawki korzystająca z ogumienia Firestone’a — jeździli na oponach typu „slick”. W kolejnych latach taki typ opon stał się popularny w wielu seriach wyścigowych i jest obecnie używany choćby w Formule 1.

Podczas ostatniego Grand Prix na tym torze Lella Lombardi została pierwszą kobietą, która ukończyła wyścig F1 „w punktach”. Włoszka zajęła szóste miejsce, za co otrzymała pół punktu, ponieważ Grand Prix nie odbyło się w całości (regulamin zakładał, że wówczas przyznawano 50% punktów w przypadku niekompletnego wyścigu). Przerwano zawody na 26. z 75 zaplanowanych okrążeń. Rolf Stommelen wypadł z toru, co przyczyniło się do śmierci czterech osób (fotografa, strażaka i dwójki widzów). Wieść wypadku doszła do padoku po kilku minutach, ponieważ samochód Niemca po drodze przeciął kable i informacja o zajściu nie mogła dojść od razu do dyrektora wyścigu.

A katastrofy można było uniknąć.

Na początku weekendu wyścigowego kierowcy zgłaszali swoje obiekcje względem wątpliwej jakości barier, które dodatkowo w wielu fragmentach toru były źle zamocowane. Zamieszanie wynikało z nowych wytycznych sugerujących podwyższenie barier, co okazało się chybioną decyzją. Część z nich wymieniono, ale i tak kilku kierowców zrezygnowało ze startu w tej farsie obawiając się o zdrowie swoje i widzów. Do dziś krążą wieści, że organizatorzy straszyli członków zespołów, że jeśli wyścig nie dojdzie do skutku, to Straż Obywatelska skonfiskuje bolidy i pozostały sprzęt…

Po feralnym weekendzie F1 już nigdy nie zagościła na tym torze. Uznano, że ściganie się tam autami najwyższej kategorii jest zbyt niebezpieczne, a mowa o czasach, gdy normy bezpieczeństwa nie były wygórowane i wyścigi pochłaniały zdecydowanie więcej żyć niż teraz.

Ostatni występ Freddy’ego Mercurego i Igrzyska Olimpijskie

„Miasto, które żyło w cieniu stolicy, stało jednym z atrakcyjniejszych miejsc pod względem wypoczynku lub organizacji”

Ferran Brunet w „The Economy of the Barcelona Olympic Games”

***

Barcelona kilka razy starała się o organizację IO, ale marzenie o tej imprezie nie zostało wyrzucone do kosza. Po prostu na wiele lat trafiło do szuflady z napisem „cele na przyszłość”.

Na początku lat osiemdziesiątych stadion był wyłączony z użytku, ale w 1985 roku rozpoczęto jego odbudowę. A już rok później Barcelona została ogłoszona jako gospodarz IO w 1992 roku. Cztery lata przed wielką imprezą Freddie Mercury i Montressat Caballe odśpiewali wspólny utwór, który potem stał się oficjalnym hymnem imprezy. Wspomniany duet wziął udział w oficjalnym przekazaniu flagi olimpijskiej przez organizatorów IO w Seulu podczas „La Nit Festival”. Był to zarazem ostatni występ publiczny brytyjskiego artysty, który nie dożył do startu IO w Barcelonie. Zmarł w listopadzie 1991 roku.

Polskim kibicom piłkarskim tamte Igrzyska kojarzą się przede wszystkim ze zdobyciem srebrnego medalu przez kadrę Janusza Wójcika. I tu uwaga na skrót myślowy. Turniej piłkarski odbywał się wówczas na pięciu stadionach, ale nawet jeden mecz nie odbył się na Stadionie Olimpijskim. Grano na dwóch innych barcelońskich obiektach, w Walencji, Sabadellu i Saragossie. Stadion Olimpijski w czasie IO był przeznaczony dla sportowców startujących w innych dyscyplinach.

Igrzyska Olimpijskie podnoszą prestiż miasta, o czym przekonała się Barcelona. Wizerunek miasta uległ wyraźnej poprawie i stolica Katalonii zaczęła piąć się w rankingu najatrakcyjniejszych miast Europy. Na bazie tego powstał termin „efekt barceloński”, czyli wzrost atrakcyjności regionu, który wynika z organizacji dużego wydarzenia.

Wielka impreza w Barcelonie miała też swoje cienie. Założenie było takie, żeby mieszkania zbudowane dla sportowcow we wiosce olimpijskiej, z czasem zostały przekazane mniej zamożnej części społeczeństwa, w tym bezdomnym, którzy podczas igrzysk znaleźli się pod ścisłą kontrolą. Z czasem okazało się, że zapomniano o wzniosłych ideach, mieszkania trafiły w dużej mierze na rynek, przez co znalazły się w rękach bogatszej części społeczeństwa.

Były dom stadion Espanyolu

„To symboliczny moment opuścić ten stadion (Stadion Olimpijski) i dostać się do naszego domu”

Daniel Sánchez Llibre, Prezes Espanyolu (w latach 1997-2011)

***

Nie jest tajemnicą, że Espanyol i FC Barcelona nie pałają do siebie sympatią, ale należy pamiętać, że Stadion Olimpijski przez dwanaście sezonów był przyszywanym domem „Papużek”. A dokładnie od 1997 do 2009 roku. Wcześniej przez wiele lat obiekt nie miał swoje stałego piłkarskiego użytkownika i po dziś dzień nie kojarzy się stricte z futbolem. Zresztą zamocowane na nim szare krzesełka, świadczą o tym, że żadna drużyna nie zabawiła tam zbyt długo.

Pierwsza reprezentacja Hiszpanii rzadko na nim gościła – łącznie rozegrała tam osiem spotkań, z czego tylko trzy w ostatnich 60 latach. Nieco częściej odbywały się na nim finały Copa del Rey i Superpucharu Hiszpanii. Ostatni taki mecz miał na nim miejsce w 2006 roku, ale tylko ze względu na to, że w tym czasie był to obiekt Espanyolu. Wówczas „Los Pericos” mierzyli się o trofeum z FC Barceloną, a jako że rozgrywano Superpuchar w systemie dwumeczu, to jeden mecz odbył się na Estadi Olimpic Lluis Companys, a drugi na Camp Nou.

Nie da się ukryć, że kibice Espanyolu zawsze mieli mieszany stosunek do gry na Stadionie Olimpijskim. Nigdy nie uważali tego obiektu za swój. Grali na nim przez dwanaście lat, ale przeprowadzka została wymuszona przez sytuację finansową. Sympatycy Espanyolu kochali Estadio de Sarria, ale w 1997 roku ze względu na stan techniczny i sprzedaż gruntów – wynik wieloletnich zaniedbań – najpierw został zamknięty, a następnie wyburzony przy użyciu ponad 70 kilogramów materiałów wybuchowych.

A „Los Pericos” musieli przeczekać do momentu, gdy znajdą się fundusze na nowy dom, więc przez kilka stacjonowali na obiekcie ze słynnego wzgórza.

Następnie w sierpniu 1997 roku na Stadionie Olimpijskim odbyła się prezentacja zespołu (wówczas po raz pierwszy kibice „Papużek” zobaczyli obecnego trenera Radomiaka, Contantina Galkę) i rozpoczął się okres przejściowy dla Espanyolu. W tym czasie „Los Pericos” mieli momenty nerwówki, gdy walczyli o utrzymanie, ale i chwały, gdy w 2007 roku ograli 3:0 Werder Brema i zapewnili sobie grę w finale Pucharu UEFA. W erze gry na Estadi Olimpic Lluis Companys prawie dwukrotnie wzrosła liczba socios Espanyolu, choć wielu z nich skarżyło się na dużą odległość trybun względem murawy i zimno, które brało się z dużej wysokości nad poziomem morza względem pozostałej części miasta. Stosunek klubu do obiektu tymczasowego pokazuje też wypowiedź byłego prezesa Espanyolu z 2009 roku. W marcu zobowiązał się, że jeśli jego drużyna się utrzyma – a była w bardzo trudnej sytuacji – to on przejdzie pieszo z Montjuic na nowy obiekt. Słowa dotrzymał. Zrobił to z grupką kibiców i z jego ust padly słowa, że właśnie opuścili Montjuic i dotarli do swojego domu.

Ostatni mecz Espanyolu na tym stadionie odbył się w maju 2009 roku. Zespół wówczas prowadzony przez Mauricio Pochettino ograł Malagę 3:0, a jedynego hat-tricka w historii swoich występów dla „Papużek” zdobył legendarny Raul Tamudo. Ciężko powiedzieć, czy kibice bardziej świętowali zwycięstwo swojej drużyny, czy przejście na swoje, bo przecież od następnego sezonu Espanyol występował już na RCDE Stadium (wybudowany w trzy lata za 60 milionów euro), gdzie gra po dziś dzień.

Wówczas raczej nikt nie zakładał, że za czternaście lat ten sam stadion będzie domem przejściowym dla „Dumy Katalonii”, a tak się przecież niebawem stanie.

Argentyński debiutant i początek nowej ery

„Tamtego wieczoru szatnia przyjęła go z dużą radością i cała grupa go wspierała, zwłaszcza Ronaldinho, bo widział w nim coś wyjątkowego i bardzo dobrze dogadywał się z nim na boisku. W szatni Messi był bardzo nieśmiały, ale to potem znikało na boisku. Później powiedzieliśmy sobie „wow”, robi to z takim samym spokojem jak na treningu”

Eusebio Sacristan, asystent Franka Rijkaarda w latach 2003-2008

***

Mówi się, że tymczasowa przeprowadzka na Stadion Olimpijski stanowi dla FC Barcelony początek ery. A już w przeszłości na tym obiekcie rozpoczął się niezwykle ważny rozdział futbolowej historii, który na zawsze pozostanie w sercach kibiców. To właśnie tam Lionel Messi zadebiutował w Primera Division. W meczu derbowym z 2004 roku wszedł za Deco na ostatnie minuty rywalizacji. Wówczas siedemnastoletni Argentyńczyk z „trzydziestką” na plecach z miejsca rozgościł się na piłkarskich salonach.

Teraz, prawie dziewiętnaście lat później, Leo Messi może wrócić na ten stadion ponownie w roli debiutanta. W tym momencie już wiemy, że jego dwuletnia przygoda z PSG dobiega końca i tli się nadzieja, że wróci do klubu, w którym się wychował, który kocha, któremu dostarczył niezliczoną liczbę trofeów. Na ten moment to tylko dywagacje i wychodzenie myślami do sfery futbolowego romantyzmu, ale kto wie, może Messi wróci do FC Barcelony i zaliczy ponowny debiut na tym samym stadionie, co w 2004 roku?

W życiu można doszukać się wielu zbiegów okoliczności, a takowy stanowiłby pewną klamrę, a zarazem nowe otwarcie. Jedno trzeba przyznać: z FC Barceloną nie można się nudzić.

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

PAWEŁ OŻÓG

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

28 komentarzy

Loading...