Reklama

Wszystko co chcieliście wiedzieć o Urawie Red Diamonds, ale baliście się zapytać

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

07 maja 2023, 09:12 • 11 min czytania 17 komentarzy

Maciej Skorża jest pierwszym Polakiem, który zdobył Azjatycką Ligę Mistrzów. To naprawdę duży sukces polskiego trenera i jego sztabu. Z tego też tytułu postanowiliśmy przygotować wam garść ciekawostek i faktów o Urawie Red Diamonds. To nie jest zwykły mały japoński klub bez historii. Ma za sobą wielki koncern motoryzacyjny, ogromne pieniądze, rzeszę zagorzałych fanów i jeszcze większe wymagania do trenerów i zawodników. W jakim miejscu pracuje Skorża?

Wszystko co chcieliście wiedzieć o Urawie Red Diamonds, ale baliście się zapytać

Ten artykuł nie powstałby bez pomocy Adama Błońskiego eksperta od ligi japońskiej, który na co dzień jest również redaktorem naczelnym portalu Azjagola.com.

8 rzeczy, które warto wiedzieć o Urawie Red Diamonds

1. Właścicielem Urawy jest Mitsubishi

Urawa Red Diamonds to robotniczy klub sportowy, który powstał w 1950 roku. Początkowa była to drużyna amatorska sponsorowana przez firmę Mitsubishi, gdzie grali pracownicy tego wielkiego zakładu produkcyjnego. Warto zaznaczyć, że pierwsza nazwa tego klubu brzmiała Mitsubishi Heavy Industries Club, a później Mitsubishi Motors Club. Dopiero od 1992 roku grają jako Urawa Red Diamonds. Natomiast te „czerwone diamenciki” to również nawiązanie do logo Mitsubishi.

Ten koncern motoryzacyjny dalej jest właścicielem Urawy i pompuje grube pieniądze w rozwój klubu. To jeden z największych i najbogatszych klubów w Japonii obok Vissel Kobe (właścicielem tego klubu jest Rakuten). Aczkolwiek Mitsubishi nie jest jedynym i głównym sponsorem Red Diamonds. Gdy wejdziemy w zakładkę „sponsors” na ich oficjalniej stronie, wyskoczy nam kilkadziesiąt różnych firm, które wspierają finansowo Urawę.

Reklama

Ciekawostka – skoro Mistubishi jest właścicielem Urawy Red Diamonds to nie dziwi fakt, że w 2006 roku każdy piłkarz tej drużyny otrzymał najnowszy model samochodu tej marki w ramach premii za zdobycie pierwszego mistrzostwa Japonii. Czy za Azjatycką Ligę Mistrzów również otrzymają taką formę gratyfikacji? Na razie nic nam na ten temat nie wiadomo.

2. Zagorzali kibice i piękne oprawy 

Urawa słynie z zagorzałych kibiców. Jeśli oglądaliście finał Azjatyckiej Ligi Mistrzów, to na pewno zwróciliście uwagę na fakt, że fani głośno dopingowali swoją drużynę przez cały mecz. Na stadionie było blisko 60 tysięcy ludzi. Piękna oprawa, flagi, kartoniada, bębny.  To jest klub z największą grupę kibiców w Japonii, która żywiołowo wspiera drużynę. Na pewno nie jest to piknik. Klub piłkarski znaczy dla nich coś więcej.

Aczkolwiek nie mają też najlepszej opinii w kraju. – Fani Urawy nie umawiają się na ustawki kibicowskie, żeby się „ponaparzać”, ale potrafią być agresywni w stosunku do sympatyków innych drużyn. Dochodzi do szarpanin, wyzwisk. Ogólnie jako jedyni stosują doping negatywny. W innych miejscach w Japonii i Korei Południowej dominują pozytywne przyśpiewki i dopingujące okrzyki. Fani Urawy lubią podszczypać drugą drużynę. Lecą wyzwiska. Obrażające przeciwników przyśpiewki – nakreśla nam sytuację Adam Błoński.

– To jest też jedyna taka grupa kibicowska w Japonii, która potrafi wygwizdać swoich ulubieńców, gdy grają gorzej. Rzucać różne przedmioty na murawę. Takich obrazków nie zobaczysz na innych stadionach w tym kraju. W każdym innym miejscu dominuje życzliwość i dobre słowo. Urawa ma najbardziej zaangażowanych fanów w widowisko. Na wyjazdach słychać ich głośniej niż kibiców gospodarzy. Słyną z pięknych opraw i przyśpiewek. Gdy śpiewają „We are Reds” to masz ciarki na ciele, gdy już słyszysz samo nagranie ze stadionu, a co dopiero, gdy jesteś tam na miejscu. I do tego te piękne oprawy. Coś kapitalnego  – dodaje.

Reklama

Był czas, gdzie średnia frekwencja na meczach Urawy wynosiła ponad 35 tysięcy widzów. W ostatnich trzech latach mocno spadła, ale pamiętajmy, że duży wpływ na to miała pandemia. Do tego doszły słabe wyniki i żeby tego było mało, w zeszłym sezonie w Japonii był zakaz głośnego dopingowania na stadionach, a jest to nierozerwalna część widowiska piłkarskiego dla fanów Urawy.

 

 

3. Nikt ich nie chciał w drugiej lidze. Za duża baza fanów

Urawa Red Diamonds domowe mecze rozgrywa na Seitama Stadium, czyli obiekcie, który powstał na mistrzostwa świata 2002 i pomieści ponad 60 tysięcy widzów. Wcześniej grali na Urawa Komaba Stadium (pojemność 21 500). Wspomnieliśmy o zagorzałych kibicach, którzy licznie wspierają klub. Gdy w 1999 roku spadli z J1 League, inne kluby z drugiego poziomu rozgrywkowego dosadnie przekonały się o sile, jaką mają fani Urawy.

 – Nikt nie chciał ich w drugiej lidze. Oni mają największą grupę kibicowską w Japonii. W 2000 roku wręcz wyganiano ten klub z drugiej ligi japońskiej, bo miasta i kluby ze względu na infrastrukturę hotelową i stadionową nie były w stanie przyjąć tak dużej liczby kibiców. To były takie akcje, gdzie na mecz wyjazdowy przyjeżdżało trzydzieści tysięcy fanów, a niektóre stadiony w drugiej lidze japońskiej był w stanie pomieścić wtedy max. 5 tys. Ba, Urawa Red Diamonds miała przecież problem z umieszczeniem kibiców na swoim starym stadionie, którego pojemność wynosi 20 tysięcy. Dlatego też tłumy ludzi stały i szalały pod obiektem – opowiada nam Błoński.

– Japończycy, którzy nie są przystosowani do konfrontacji i sytuacji stresowych, czuli się strasznie niekomfortowo, gdy takie tłumy przyjeżdżały na wyjazdowy mecz. Do tego miasta nie życzyły sobie najazdu fanów Urawy. To jest jedyny klub w Japonii, który ma aż tak mocno skonstruowaną grupę „Hooligans”. W tym kraju raczej panuje kult rodzinnego oglądania spotkań na stadionie. Rodzinna, piknikowa atmosfera. Japończycy nie przywykli do takich agresywnych zachowań, jakie czasem prezentują sympatycy Urawy. To był pierwszy przypadek w historii, kiedy inne kluby cieszyły się z awansu innej drużyny do ekstraklasy. Druga liga nie była gotowa na takie zainteresowanie kibiców, jakie budziła Urawa – dodał.

4. „Only Japanese” – afera rasistowska

Urawa Red Diamonds ma tak rozwiniętą tę grupę zagorzałych fanów i chuliganów, że przez nich w 2014 roku Japonia najadła się ogromnego wstydu – oskarżenie o rasizm. Na wejściu do stadionu kibice Urawy zawiesili białą flagę z napisem „Only Japanese”, czyli „tylko dla Japończyków”. Na tym meczu był obecny jeden z angielskich dziennikarzy, który zrobił zdjęcie tego baneru i wrzucił na Twittera. Afera na cały świat. Urawa okrzyknięta rasistowskim kubem.

– Japończycy, którzy są uczuleni na poczucie wstydu, przepraszali w imieniu klubu i ligi. Nigdy wcześniej ani później nie było już takiego incydentu. A za głupi pomysł jednego z fanów Urawy, ucierpieli wszyscy. Kibice przez długi czas nie mogli wnosić żadnych transparentów na stadion. Przez jakiś okres ich obiekt piłkarski był zamknięty. Do tego jeszcze kara finansowa dla klubu – zaznacza Błoński.

5. Przydomek „Czerwone Diabły” i pogoń za europejskimi trendami

Przydomek Urawy Red Diamonds to „Czerwone Diabły”. Ciekawostka – w 2004 roku Urawa została zaproszona do Manchesteru na turniej Vodafone Cup. Zagrała tam z argentyńskim Boca Juniors i przegrała 2:5. Miało też dojść do derbów „Czerwonych Diabłów”, ale nie został rozegrany z uwagi na warunki atmosferyczne. Do Anglii przyleciało 800 kibiców z Japonii specjalnie na to spotkanie i cóż, pocałowali klamkę, ale otrzymali finansową rekompensatę za wizytę w Manchesterze.

– Urawa chce brać to co najlepsze od topowych europejskich klubów. Oni nie chcą się czuć skromnym kuzynem Manchesteru United. Dla nich największą frajdą będzie spotkanie się z najmocniejszymi rywalami w klubowych mistrzostwach światach. Wierz mi, że to dla nich będzie walko o życie i śmierć. Spójrz na ich inspiracje – grupy „hooligans”, oprawy, przyśpiewki i budowanie presji zwyciężania na swoich piłkarzach, że zawsze mają być najlepsi. To jest upodobnianie się do „Red Devils” – wyjaśnia Błoński.

canal

6. Karuzela trenerska. Istotna jest wizja

Maciej Skorża zdobył Azjatycką Ligę Mistrzów, ale to nie oznacza, że jego posada jest niezagrożona i będzie mógł sobie spokojnie pracować. Za tym klubem stoi ogromna rzesza wymagających kibiców. Są głodni sukcesów. Chcą być najlepsi zarówno na krajowym podwórku jak i międzynarodowym. Kolejny cel to oczywiście mistrzostwo Japonii. Poprzedni szkoleniowiec Urawy Ricardo Rodriguez doprowadził drużynę do finału Champions League, ale w lidze zajął 9. miejsce i został zwolniony.

Tylko raz w historii Urawa zdobyła mistrzostwo Japonii. Przylepiono jej łatkę: „wiecznie druga”. Dopadła ich klątwa Adasia Miauczyńskiego. Red Diamonds sześciokrotnie zostawali wicemistrzami kraju. Trzy razy wygrywali Azjatycką Ligę Mistrzów. Mierzą zawsze wysoko, ale wyniki nie zawsze idą wprost proporcjonalnie do oczekiwań fanów.

I słyną z ciągłego zmieniania trenerów. W ostatnich latach wyjątkiem był Michael Petrović, który pół dekady spędził w Urawie. Pozostali wytrzymywali na stanowisku max. 2 sezony. – Guido Buchwald zdobył pierwszy i jak dotąd jedyny tytuł mistrzowski dla Urawy. Zmieniono trenera tuż przed kolejnym sezonem na Holgera Osiecka i ten zdobył Azjatycką Ligę Mistrzów w pierwszym roku pracy, ale go zwolnili, gdyż zawiódł na krajowym podwórku. Ważne dla tego klubu jest gra na dwóch frontach, a w szczególności liga. Kolejny przykład – Takafumi Hori. Gość przyszedł na ćwierćfinały Azjatyckiej Ligi Mistrzów w 2017 roku. Wygrał całe rozgrywki, później dostał tytuł dla najlepszego trenera roku w Japonii za cztery miesiące pracy, a po kilku kolejkach kolejnego sezonu stracił robotę. Karuzela trenerska się tam kręci w najlepsze – tłumaczy nam redaktor naczelny Azjagola.com.

Dlaczego Petrović tak długo pracował w Urawie, choć nie zdobył ani tytułu mistrzowskiego, ani Champions League? – Karuzela trenerska jest tam bardziej uzależniona od tego, czy trener nadaje charakteru drużynie, dlatego Petrović spędził tam pięć lat. Ten zespół grał wtedy systemem 1-3-6-1 lub 1-3-5-2. Taki system jak najbardziej japoński. Fani Urawy szanowali tego trenera, bo wiedzieli, czego się spodziewać po drużynie w każdym meczu, która miała swój styl i była charakterna – zaznacza Błoński.

Czy Maciej Skorża może pójść w ślady właśnie Petrovicia? – Skorża o tyle kupił sobie zaufanie fanów, że nadał styl tej Urawie. Może ona nie gra ładnie i przyjemnie dla oka. Ale fani Red Diamonds spodziewali się defensywnej gry po Skorży, a skoro już serwujesz defensywny styl, rób to jak najlepiej. I Urawa w tym sezonie poprawiła obronę. Gra pragmatycznie i skutecznie. Wydaje się, że Skorżę czeka świetlana przyszłość w tym klubie. Aczkolwiek ważne będą wyniki w lidze – uważa.

7. Wielkie oczekiwania i presja zmorą Urawy 

Urawa ma wszystko, żeby być potęgą azjatyckiej piłki – bogaty właściciel, świetna infrastruktura, wysoka frekwencja, ogromna baza zaangażowanych i wiernych kibiców, znani uzdolnieni piłkarze i od wielu lat stawiają na zagraniczną myśl szkoleniową. A ich gablota nie jest wypełniona pucharami aż po brzegi. Tylko jeden tytuł mistrzowski. Dlaczego? Nie radzą sobie z presją fanów, że muszą ciągle wygrywać?

Dlatego ludzie zakochują się w J1 Legaue, gdyż dzieją się tu niespodzianki. Były dwa przypadki beniaminków, które wygrywały ligę. Dopiero ostatnio pojawiła się lekka dominacja Kawasaki Frontale (cztery mistrzostwa w ostatnich sześciu latach – przyp. red.). Wcześniej praktycznie co roku był inny mistrz. W Urawie jest największa presja na mistrzostwo Japonii ze wszystkich klubów. W innych drużynach jest takie nastawienie, że fajnie jak wygramy ligę, ale nie musimy tego zrobić. Grają na luzie. W Urawie kibic wymaga. Wygwiżdże i zwyzywa, gdy ci nie wyjdzie. I inne przykre ci rzeczy zrobią – wyjaśnia nam Błoński.

8. Najsłabszy kadrowo zespół od lat

Urawa Red Diamonds to klub, który w każdym roku ściągał do siebie najlepszych piłkarzy z ligi. Grali tam zawsze reprezentanci kraju i najlepsi młodzieżowcy. Przed tym sezonem zmienili politykę transferową. – To jest najsłabsza Urawa, która zdobyła jakiekolwiek trofeum od 2002 roku. Ta drużyna nigdy nie była słabsza niż teraz pod względem kadrowym. Gdy spojrzysz na obecny skład, to zobaczysz wielu zawodników, którzy dopiero przyszli do zespołu bezpośrednio z uniwersytetu lub drugiej, trzeciej ligi. Bez większego doświadczenia. Kiedyś Urawa była wypchana od zawodnika numer 1 do 23 reprezentantami seniorskiej Japonii, młodzieżówek i zagranicznymi piłkarzami, którzy coś kiedyś znaczyli w Europie, czy Ameryce Południowej, patrz. Robson Ponte, Washington czy Emerson Sheik. Tam zawsze były duże nazwiska. W przeszłości wielu znanych japońskich piłkarzy grało w Urawie – Makoto Hasebe, Genki Haraguchi, Hajime Hosogai, Wataru Endo – podkreśla Błoński.

– W Urawie zawsze było tak, że każdy chciał grać na fortepianie i nikt go nie chciał wnosić. Brakowało balansu. Sprowadzano najlepszych zawodników, gdzie nie było nawet dla nich miejsca w składzie. W Urawie mimo pieniędzy brakowało zawsze tego zazębienia, w tej wydawałoby się dobrze naoliwionej maszynie. Red Diamonds to moloch piłkarski pod względem bazy fanów i pieniędzy, ale zawsze im zarzucano, że jest to sztuczny twór. Gdy spojrzysz na Kawasaki Frontale, to tam sumiennie pracowali nad systemem gry i akademią. Spod ich skrzydeł wyszło sporo zawodników, którzy grają teraz w Europie, patrz. Kaoru Mitoma czy Reo Hatate – dodaje.

W Japonii bardzo rzadko dochodzi do transferów między klubami. Szanują tam umowy i dla wielu ujmą jest „zabieranie” zawodnika innej drużynie za pieniądze. Jeśli piłkarz chce grać w innym japońskim klubie, musi poczekać do końca kontraktu. Jeśli nie poczeka i będzie częścią transakcji gotówkowej, to później nie ma łatwego życia w lidze. Kibice nie lubią takich praktyk. I to też jest kolejny powód, dla którego nie szanuje się Urawy, bo ona często używała argumentu finansowego w rozmowach z zawodnikami.

– Vissel Kobe też jest nielubiane przez Japończyków z tego samego powodu. W tym kraju nie przepada się za tymi, którzy idą na skróty i rozwiązują wszystko przy pomocy pieniędzy. Do szlachetności i godności dochodzi się ciężką pracą. Taką mają zasadę – zaznacza Błoński.

***

Na koniec mały off-topic. Wrzucamy wam link do materiału wideo umieszczonego na oficjalnym kanale Urawy Red Diamonds, gdzie sympatyczny Pan Trener Maciej Skorża testuje japońskie przysmaki. Azjatycka wersja „Maciej je”. Polecamy, idealne do posiłku.

CZYTAJ WIĘCEJ O MACIEJU SKORŻY:

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

17 komentarzy

Loading...