Reklama

Łyszczarz: – Czułbym wstyd, gdyby Śląsk spadł z moim udziałem

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

07 maja 2023, 10:49 • 7 min czytania 21 komentarzy

Śląsk Wrocław jeszcze ma nadzieje na utrzymanie, choć na trzy kolejki przed końcem są już one niewielkie. Nawet domowe wygrane z Wisłą Płock i Miedzią Legnica mogą nie wystarczyć. Pomocnik Adrian Łyszczarz przekonuje jednak, że w drużynie nadal jest wiara w uratowanie Ekstraklasy, a remis w Białymstoku daje powody do optymizmu. Pytamy go też, czego brakowało wcześniej oraz dlaczego tak trudno wywalczyć mu wyjściowy skład w WKS-ie, mimo że jako rezerwowy potrafił strzelać gola za golem. Zapraszamy.

Łyszczarz: – Czułbym wstyd, gdyby Śląsk spadł z moim udziałem

W Białymstoku zdobyliście punkt czy dwa straciliście?

Można to potraktować w obie strony. Ja jestem przekonany, że ten punkt w końcowym rozrachunku nam pomoże.

W drugim meczu z rzędu zagrałeś od początku. Patrząc na waszą sytuację kadrową, chyba się tego spodziewałeś.

Cały tydzień trenowałem w ustawieniu pod pierwszy skład. Byłem na to przygotowany fizycznie i psychicznie.

Reklama

I jakie odczucia co do swojego występu?

Myślę, że zrealizowałem zadania, które trenerzy mi nakreślili. Jestem zadowolony, dawno w Ekstraklasie nie zagrałem w tak długim wymiarze. Mocno jeszcze odczuwam ten mecz w nogach, zwłaszcza że, jeśli się nie mylę, dużo w nim przebiegłem. Liczę na pójście za ciosem.

To zdradź od kuchni: jakie miałeś zadania?

Przede wszystkim mieliśmy być bliżej siebie w środku pola i zbierać drugie piłki, bo to nam wcześniej sprawiało problem. Założenie było takie, żeby rywale częściej grali po obwodzie i nie zagrywali nam podań do środka. No i właśnie z zebranej drugiej piłki oraz dalekiego podania do przodu strzeliliśmy gola. To były najważniejsze rzeczy.

canal

W drugiej połowie wykonywałeś rzut wolny tuż sprzed pola karnego.

Reklama

Niestety, zabrakło mi precyzji, strzeliłem obok słupka. Wiele od siebie wymagam w takich sytuacjach, rzuty wolne to moja mocna strona. Źle trafiłem w piłkę, trochę mi zeszła i jej nie dokręciłem. Powinienem uderzyć lepiej – przede wszystkim celnie i na trochę innej wysokości. Wtedy byłoby naprawdę groźnie, a tak ten strzał zaliczam do nieudanych.

Przed tą kolejką wokół Śląska panowała już atmosfera beznadziei i rezygnacji. Nie udzieliła się wam w pewnym momencie?

Nie, nie, zawsze jesteśmy zmotywowani. Wierzymy do samego końca. Wiemy, że trener Magiera przyszedł nam pomóc, jest fachowcem. Nie ma zwątpienia w szatni, choć jesteśmy świadomi, że wielu już nas skreśliło.

Czyli remis z Jagiellonią was podbudował?

Tak, zwłaszcza w kontekście samej gry. Wyglądała lepiej niż w kilku wcześniejszych meczach, również pod względem walki i zaangażowania, co jest absolutną podstawą w naszej sytuacji. Musisz oddawać serce za klub, w którym grasz.

Z twoich słów wynika, że w poprzednich kolejkach w tym względzie coś było u was nie tak.

Hmmmm… Chwilami chyba brakowało nam wiary i determinacji, trochę większej dokładności w ofensywie i komunikacji w defensywie. Pozwalaliśmy rywalom na strzelanie goli, a później trudno nam było dojść do jakiejkolwiek sytuacji, żeby odwrócić losy meczu. Tym razem pierwsi zdobyliśmy bramkę i dało się zauważyć, że to nas jeszcze mocniej zmotywowało. Nie udało się wygrać, szkoda, ale pozytywy znajdziemy i wierzę, że w następnej kolejce wygramy.

Procentowo wasze szanse na utrzymanie nie są duże, ale na papierze wydaje się, że sprzyja wam terminarz. Teraz gracie u siebie z będącą pod formą Wisłą Płock i ostatnią Miedzią Legnica.

Wiem, że często to słyszycie, ale skupiamy się głównie na sobie. Mamy dwa mecze we Wrocławiu, kibice będą nas wspierali i musimy zrobić wszystko, żeby sześć punktów zostało u nas.  A potem pojechać na Legię i tam też zapunktować, co powinno dać utrzymanie.

Jak wyjaśnisz to, że – łącznie z Pucharem Polski – trzy razy w tym sezonie pokonaliście Lecha, dwa razy Pogoń, a w pozostałych meczach tak często zawodziliście?

To bardzo trudne pytanie. Każdy mecz na boisku jest inny, jedno nie wynika z drugiego. W meczach z Lechem byliśmy kolektywem od początku do końca. Nie wiem, czy to kwestia koncentracji, dodatkowej mobilizacji czy czegoś innego, ale było to widać. Tak samo z Pogonią. W Szczecinie co prawda rywale zdawali się kontrolować grę, tworzyli sytuacje, ale nie potrafili nam niczego strzelić. My ukłuliśmy ich w kontrach, w których jesteśmy naprawdę mocni, bo mamy wielu szybkich zawodników. Musimy szukać swoich szans właśnie w takim sposobie grania – ustawić się nieco niżej, dać drugiej stronie pograć, wpuścić do środka, zabrać piłkę i strzelić gola.

Krótko mówiąc, cierpicie na bolączkę typową dla wielu polskich zespołów. Męczycie się, gdy macie konstruować akcje i dominować.

Nie oszukujmy się: większość drużyn, nie tylko w Polsce, woli szybkie ataki. Okej, Manchester City króluje dziś w ataku pozycyjnym, ale to drużyna z gigantyczną jakością na każdej pozycji, zbudowana za setki milionów euro. W Ekstraklasie bardzo trudno znaleźć zespół, który dobrze się czuje w takim sposobie grania. Większość goli pada po kontrach lub stałych fragmentach.

Współpraca na linii drużyna-trener Djurdjević się wypaliła?

Myślę, że nie. Nie chcieliśmy jego odejścia. Gdyby ktoś chciał zwolnienia trenera, byłoby to coś nienormalnego. Wiadomo, każdy trener ma swoje metody pracy i swoją taktykę, do której musisz się dostosować. Pion decyzyjny uznał, że pora na zmianę i teraz walczymy z trenerem Magierą. Wierzę, że była to słuszna decyzja.

Ty wraz z przyjściem Jacka Magiery dużo zyskałeś.

Nie ma co ukrywać, wystarczy zobaczyć, ile minut zbieram. Trener Magiera dobrze mnie zna od paru lat, czuję jego zaufanie. Jestem mu wdzięczny, że daje mi szanse i chcę mu się w najbliższych meczach za to odpłacić.

Przed zmianą szkoleniowca w tej rundzie, poza meczem z Rakowem, w zasadzie nie podnosiłeś się z ławki. Czułeś, że to sprawiedliwe, że faktycznie przegrywasz rywalizację?

Nie miałem sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o przygotowanie i pracę na treningach. Nawet do treningów wyrównawczych podchodziłem na sto procent. Sumiennie robiłem swoje. Byłem gotowy, żeby grać. Ivan Djurdjević widział to po swojemu, podejmował inne decyzje. Oczywiście w środku byłem zły, że nie mogę pomagać drużynie, ponieważ zależy mi na Śląsku. Próbowałem dalej przekonywać trenera, nie udawało się, ale nie mam mu tego za złe.

Nie odbywałeś rozmów indywidualnych?

Nie. Nie jestem typem zawodnika, który chodzi do trenera z pytaniem, co musi zrobić, żeby grać. Chciałem wywalczyć skład poprzez treningi i dobrą postawę w drugoligowych rezerwach.

Podkreślasz, że bardzo zależy ci na klubie. Dla ciebie walka o utrzymanie musi wiązać się z dodatkową presją, ponieważ jesteś „swój”. 

Jestem stąd, Śląsk zawsze był w moim sercu. Zawsze marzyłem, żeby zagrać w jego barwach. Na trybunach we Wrocławiu przeważnie są rodzina i znajomi. Chcę zrobić wszystko, żeby ten klub się utrzymał – dla siebie, dla rodziny, dla wszystkich kibiców. Nie patrzę na to, że mam kontrakt do końca sezonu. Czułbym wstyd, gdybyśmy spadli z moim udziałem. Nie wyobrażam sobie takiego scenariusza. A czy to dodatkowa presja? To złe określenie. Mogę mówić o dodatkowej mobilizacji i jeszcze jednym bodźcu do pracy.

No właśnie, co z twoją umową? Wszystko zależy od tego, czy zostaniecie w Ekstraklasie?

Na razie nie chcę nawet zaczynać rozmów na temat mojej przyszłości. Teraz liczy się tylko wywalczenie utrzymania, nic innego mnie nie interesuje.

Pomijając poważną kontuzję, co sprawia, że do tej pory nie zaistniałeś mocniej na ekstraklasowych boiskach? W tamtym sezonie w pewnym momencie stałeś się super-zmiennikiem, ale twojego statusu to nie zmieniło.

Brakuje mi… minut. Tylko podczas grania zawodnik łapie pewność siebie i automatyzmy, dlatego tym bardziej chcę zagrać jak najwięcej do końca sezonu. Myślę, że czysto piłkarsko bez problemu daję sobie radę, ale pewność siebie mogłaby być większa.

To jednak bardziej skutki niż przyczyny. 

O przyczyny więc najlepiej byłoby zapytać trenerów. W poprzednim sezonie zdobyłem pięć bramek w niecałe 400 minut, dlatego siłą rzeczy liczyłem, że z czasem będę dostawał dłuższe szanse. W praktyce wychodziło inaczej, musiałem to przyjąć na klatę.

Jedyny występ od początku zaliczyłeś wtedy z Wartą Poznań, zszedłeś po godzinie.

Szczerze mówiąc, czułem, że gram dobrze i liczyłem, że zostanę na boisku. Miałem co prawdą dobrą sytuację, której nie wykorzystałem, ale myślałem, że za całokształt zasługuję na więcej. Inna sprawa, że po tym spotkaniu mieliśmy jeszcze tylko Cracovię i zaczęła się przerwa zimowa, więc efekt tych kilku bramek nie był aż tak mocny, nie mogłem od razu pójść za ciosem.

Okej, podsumujmy. Jestem kibicem Śląska, jestem zły na ciebie i na drużynę. Jak mnie przekonasz, że się utrzymacie?

Udowodnimy to swoją dobrą grą. Będziemy walczyli do końca, a kibice poniosą nas do zwycięstw nad Wisłą i Miedzią.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

CZYTAJ WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

21 komentarzy

Loading...