Reklama

Dlaczego Glazerowie jeszcze nie sprzedali Manchesteru United?

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

05 maja 2023, 18:05 • 8 min czytania 12 komentarzy

Kolejne tury składania ofert, kolejne zmiany zdania, kolejne nic nie wnoszące spotkania z inwestorami, aż w końcu kolejne protesty kibiców – tak mniej więcej wygląda proces sprzedaży Manchesteru United przez rodzinę Glazerów. Serial ten zdaje się przeciągać w nieskończoność. Wciąż nie ma żadnych konkretów, ale jest za to wysyp sensacyjnych informacji przekazywanych przez brytyjskie media. Wszystko zaczyna wyglądać tak, jakby obecni właściciele Czerwonych Diabłów wcale nie chcieli pozbywać się klubu.

Dlaczego Glazerowie jeszcze nie sprzedali Manchesteru United?

Jesienią ubiegłego roku w domach kibiców Manchesteru United wystrzeliły korki od szampanów. Rodzina Glazerów ogłosiła, że po blisko osiemnastu latach rządów zamierza pozbyć się klubu. Kamienie spadające z serc fanów było słychać niemal w każdym zakątku Ziemi.

Wygląda jednak na to, że była to radość zdecydowanie za wczesna.

GLAZERS OUT

Nienawiść do rodziny Glazerów jest wśród kibiców Manchesteru United powszechna i nie ma się co temu dziwić. Amerykanie od samego początku nie ukrywali, że przejęli klub głównie w celach biznesowych, podobnie zresztą, jak wszystkie inne kluby sportowe, którymi zarządzali – głównie jednak w innych dyscyplinach i w Stanach Zjednoczonych.

Już w 2005 roku ruchy nieżyjącego już seniora rodu – Malcolma wzbudzały kontrowersje. To właśnie wtedy udało mu się ostatecznie dopiąć przejęcie Czerwonych Diabłów za śmieszne z dzisiejszej perspektywy 790 milionów funtów. Sama kwota nie była jednak bulwersująca, bo wątpliwości wzbudzało coś innego. Glazer zaczął się kręcić wokół United już w 2003 roku, nabył wtedy pierwszy pakiet akcji. Żeby przejąć kontrolę nad klubem, musiał więc wykupić akcje od przynajmniej części pozostałych inwestorów i w ciągu dwóch lat udało mu się to zrobić. Problem w tym, że wykupywał te akcje dzięki pożyczkom zabezpieczonym… aktywami klubu.

Reklama

Właściciele czy pijawki? Jak Glazerowie żerują na Manchesterze United

Już samo to wystarczyło, żeby poważnie wzburzyć kibiców. Protesty rozpoczęły się już pierwszego dnia rządów Malcolma Glazera i w zasadzie nic nie zmieniło się do dziś. Synowie właściciela, którzy niedługo po przejęciu klubu przez ojca zostali zmuszeni do zarządzania klubem, ponieważ ten poważnie podupadł na zdrowiu, kontynuowali dzieło ojca. A było to dzieło zniszczenia. Dopóki w klubie był Sir Alex Ferguson, wszystkie problemy udawało się zamiatać pod dywan. Wszystko posypało się jednak, kiedy Szkot zdecydował się przejść na zasłużoną emeryturę. Wtedy to United wpadli w tak głęboki dołek, że do dziś się z niego wygrzebują.

Glazerowie przez lata zadłużali klub, finansując sobie inne inwestycje z jego budżetu. Mało tego, sami wypłacali sobie dywidendy z klubowej kasy, więc obecnie można spokojnie powiedzieć, że na zarządzaniu klubem zarobili krocie. Natomiast klubowi nie dali zupełnie nic. Old Trafford zaczyna się sypać, nie mówiąc już o ośrodku treningowym w Carrington. Kluby z angielskiej czołówki w ostatnich latach odjechały Manchesterowi United nie tylko pod względem sportowym.

NADZIEJA NA LEPSZE JUTRO

Właśnie dlatego informacje o potencjalnej sprzedaży klubu zostały przyjęte przez fanów United niezwykle entuzjastycznie. Problem w tym, że Glazerowie w swoim jesiennym oświadczeniu nie napisali wprost, że zamierzają sprzedać klub, a raczej, że zamierzają rozejrzeć się za potencjalnymi inwestorami, być może zmienić formę zarządzania klubem. Oczywiste jest to, że zależało im też na tym, żeby wykorzystać nieco lepszy moment dla drużyny, którą dopiero co przejął Erik ten Hag. Nastroje wokół klubu nieco się ostatnio zmieniły, bo Holender zdołał znacznie poprawić sytuację względem poprzedniego sezonu. Wciąż jest ona daleka od ideału, ale i tak jest o niebo lepsza niż jeszcze rok temu.

Pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla kibiców była już sama wycena klubu przez Glazerów, która wyniosła aż 6 miliardów funtów. Jeszcze nigdy w historii nie zdarzyło się, żeby ktoś wykupił jakikolwiek klub sportowy za takie pieniądze. Obecnym rekordzistą jest Todd Boehly, który wraz ze swoimi wspólnikami wykupił Chelsea od Romana Abramowicza za „nędzne” 2,5 miliarda funtów. Właściciele United zażyczyli sobie więc ponad dwa razy więcej.

Tak więc, jak można się domyślić, nikt takich pieniędzy nie zaoferował.

Reklama

Już w pierwszej turze składania ofert wiadomo było, że w grze będą się liczyli przede wszystkim sir Jim Ratcliffe i szejk Jassim Bin Hamad Al Thani. Obaj dysponują bowiem największymi majątkami spośród wszystkich osób, które w mediach były wymieniane w kontekście przejęcia United i obaj zaproponowali solidne 4,5 miliarda funtów.

Wiadomo, że Katarczyk dysponuje w zasadzie nieograniczonymi zasobami i nawet zaoferowanie 6 miliardów funtów nie powinno być problemem, ale wszystko ma swoje granice. A już tym bardziej w przypadku Ratcliffe’a, który nawet część tych 4,5 miliarda musiałby wziąć w kredyt.

ODDAĆ WŁADZĘ, ALE NIE ODCHODZIĆ

Co najważniejsze, zarówno szejk, jak i Ratcliffe chcieli początkowo przejąć bezdyskusyjnie 100 procent akcji klubu. Glazerowie mieli jednak też inne oferty, które zapewniały nowych inwestorów, ale jednocześnie pozostawienie ich w roli większościowych udziałowców. Taką propozycję złożył chociażby fundusz Elliott Investment Management zarządzany przez innego amerykańskiego miliardera Paula Singera.

Jeszcze inną, wyjątkowo oryginalną ofertę złożył fiński miliarder Thomas Zilliacus, który zarządzał niegdyś klubem HJK Helsinki. Chciał on na wzór niemiecki wykupić 49 proc. akcji klubu, a do wykupienia reszty namawiał… kibiców. Z jego obliczeń wynikało, że wystarczyłoby do tego, żeby każdy kibic United zainwestował po trzy funty. Szybko jednak zrezygnował z zamiarów kupna, twierdząc, że cała sprzedaż klubu przez Glazerów to „farsa”. Z dzisiejszej perspektywy trudno mu nie przyznać racji.

W końcu od pół roku w sprawie sprzedaży nie zmieniło się nic oprócz… zdania Glazerów. Choć przecież pewną furtkę zostawili sobie już na początku.

Jak już wspominaliśmy, Glazerowie wymarzyli sobie, że oprócz tego, że wydoili z klubu już wiele milionów funtów, to jeszcze zarobią na jego sprzedaży rekordowe pieniądze. W pewnym momencie zdali sobie jednak sprawę, że nikt nie zapłaci im 6 miliardów funtów, szczególnie że już po przejęciu klubu trzeba będzie zainwestować 1-2 miliardy w renowację stadionu i ośrodka treningowego. W takim razie Amerykanie stwierdzili najprawdopodobniej, że pozostaną w klubie. Może część udziałów oddadzą, ale łapy na nim będą trzymać nadal. No chyba że ktoś jednak zmieni zdanie i do tej szóstki dobije.

ZMIANA FAWORYTA?

W tej sytuacji może się okazać, że niespodziewanie szejk wycofa się z walki o United. Katarczyk był zainteresowany bowiem tylko i wyłącznie wykupem 100 procent akcji i nie zamierza schodzić z tej drogi. Prędzej można się spodziewać, że zapłaci te sześć miliardów. Jego rezygnacja byłaby ogromnym zaskoczeniem, ponieważ wydawało się już, że jest w zasadzie o krok od podpisu na umowie. Miał wielkie plany inwestycyjne, a marzyło mu się nawet ponoć sprowadzenie Kyliana Mbappe.

Coraz większa chęć Glazerów na pozostanie w klubie może pozwolić spełnić marzenia Ratcliffe’owi, który w przeciwieństwie do Al Thaniego jest gotowy wykupić mniej niż 100 procent akcji. Wynika to przede wszystkim z tego, że Anglik jest wielkim kibicem United i nie zależy mu na osiągnięciu jakichś innych celów, a faktycznie na dobru klubu. Martwiące może być to, że musiałby się zapożyczyć, kupując klub, ale fani i tak raczej stoją po jego stronie. Szczególnie że regularnie krytykują choćby Newcastle United za to, że mają nieograniczone fundusze, dzięki inwestorom z Arabii Saudyjskiej. Ciepłe przyjęcie właściciela-szejka byłoby pewną hipokryzją.

Z najnowszych doniesień medialnych wynika, że wraz z końcem kwietnia upłynął ostateczny termin składania ofert w trzeciej turze. Zarówno Al Thani, jak i Ratcliffe czy Singer, złożyli kolejne propozycje. Podobno ci dwaj pierwsi złożyli rekordowe oferty wysokości 5,5 miliarda funtów, licząc, że Glazerowie zejdą z oczekiwań i machną ręką na te brakujące 500 milionów. Singer wciąż liczy na to, że nie machną ręka i zdecydują się na pozostanie większościowymi udziałowcami, oddając mu tylko część władzy w klubie. Na to jednak mało wskazuje. Obecni właściciele raczej biorą pod uwagę tylko dwie opcje – albo oddajemy wszystko, albo zostajemy, ale z niewielkimi udziałami. Nie chcą już dłużej być głównymi odpowiedzialnymi za klub.

NERWOWA KOŃCÓWKA SEZONU

I właśnie przez to wszystko sprawa tak się przeciąga, zwiększając tylko irytację wśród fanów, którzy zdecydowali się już na kolejne protesty w celu przyspieszenia odejścia Glazerów. Ale skoro przez 18 lat nic nie wskórali, to trudno oczekiwać, żeby teraz jakoś udało im się wpłynąć na właścicieli. Amerykanie chcieli załatwić sprawę do końca obecnego sezonu, ale raczej się to już nie uda. A trzeba przecież planować powoli kolejny sezon, który wcale nie musi być łatwy. Szczególnie że United wciąż mogą stracić miejsce w Lidze Mistrzów.

Po ostatniej porażce z Brighton zrobiło się bowiem nerwowo, bo jest coraz ciaśniej. Zarówno drużyna De Zerbiego, jak i Liverpool mogą jeszcze wyrzucić United z Top 4. Oba zespoły są ostatnio na fali wznoszącej, a wiemy przecież, że przede wszystkim The Reds potrafią płatać takie figle na samym finiszu. Tak było chociażby dwa lata temu, kiedy to na ostatniej prostej wypchnęli Leicester z LM, a wymierny udział miał przy tym Alisson i jego… bramka głową w meczu z West Bromem. Potencjalne wypadnięcie z Champions League może nie tylko odstraszyć potencjalnych inwestorów, ale przede wszystkim pozbawi klub części wpływów z umów sponsorskich. W niektórych przypadkach może być to nawet ok. 30 proc.

Ciężko jest być kibicem Czerwonych Diabłów.

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

12 komentarzy

Loading...