Reklama

Iga Świątek z problemami, ale w ćwierćfinale turnieju w Madrycie

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

02 maja 2023, 01:50 • 4 min czytania 8 komentarzy

Iga Świątek wygrała swój mecz IV rundy i zameldowała się w ćwierćfinale turnieju w Madrycie. Ale nie było to spotkanie łatwe. Polka na pokonanie Jekateriny Aleksandrowej potrzebowała trzech setów i dobrze ponad dwóch godzin, a w konsekwencji skończyła spotkanie już po pierwszej w nocy miejscowego czasu. 

Iga Świątek z problemami, ale w ćwierćfinale turnieju w Madrycie

Że nie będzie łatwo, można było zresztą stawiać w ciemno. Świątek z Aleksandrową grały do tej pory dwukrotnie. Na początku 2021 roku w Gippsland Trophy w Melbourne lepsza była Rosjanka. Polka zrewanżowała jej się w poprzednim sezonie w Ostrawie, ale wygrała tam po trzech setach i zaciętym starciu. Oba te mecze rozgrywano jednak na kortach twardych, a te sprzyjają grze Aleksandrowej. To bowiem tenisistka bazująca na szybkich, mocnych zagraniach i potężnym serwisie.

Jeśli dokłada do siły również precyzję, potrafi ogrywać rywalki z najwyższej światowej półki. Jeśli jednak tej jej brakuje, to z jej grą bywa różnie. Dziś często przechodziła od geniuszu do prostych błędów. Nawet na przestrzeni jednego gema.

Choć to ona zaczęła lepiej. Już w pierwszym gemie meczu przełamała Igę, która serwis oddała podwójnym błędem. Potem Rosjanka przez kilka gemów kontrolowała sytuację na korcie, ale też widać było, że Polka się rozkręca. Zresztą ostatnio często potrzebuje kilku gemów na to, by wejść na pełne obroty, a dziś dodatkowo ten efekt mogła potęgować godzina rozgrywania spotkania.

Reklama

– Sama myślałam, że nigdy nie grałam o tak późnej porze, choć mój team mówi, że się zdarzało. Ja tego nie pamiętam. Trzeba było przespać się w ciągu dnia, żeby zachować świeżość na wieczór. Jutro będzie trudny dzień, ale to doświadczenie przyda się w przyszłości – mówiła Polka już w wywiadzie po meczu. W każdym razie na najwyższy poziom swojej gry weszła w szóstym gemie. Świetnie wtedy returnowała, nie pozwalała rywalce zdobywać punktów bezpośrednio podaniem, mimo że ta serwowała naprawdę dobrze. W końcu dostała szansę na breaka i z niej skorzystała. Zrobiło się 3:3.

Z każdym kolejnym gemem było widać, że Iga zyskuje przewagę. Jak to na mączce – doskonale poruszała się po korcie, znakomicie też broniła i przechodziła do kontrataku. Imponowały też konstrukcje jej akcji, które przeprowadzała nierzadko kilkoma świetnymi uderzeniami z rzędu. W tamtym okresie Aleksandrowa z kolei często wyrzucała piłkę, gubiła rytm, popełniała proste błędy. Najgorszy dla siebie w 10. gemie, bo po przestrzelonym przez nią forehandzie, seta wygrała Iga.

Wydawało się, że Polka pójdzie za ciosem.

W pewnym sensie zresztą to zrobiła. Aleksandrowa gorzej serwowała, łatwiej było zaatakować ją z returnu, a przyciśnięta Rosjanka sama pomagała – na początku drugiego seta oddała poddanie podwójnym błędem. Iga miała więc przewagę i długo ją utrzymywała. Właściwie aż do… decydujących gemów. Przy stanie 5:3 serwowała na mecz, ale zaczęła popełniać błędy, a Jekaterina poczuła krew i zaatakowała. Zdobyła przełamanie za sprawą świetnego returnu. W kolejnym gemie jednak znów zawodził ją serwis, Iga miała nawet piłkę meczową, ale jej rywalka się jednak obroniła i doprowadziła do remisu.

O wyniku seta zdecydować miał tie-break. W nim Aleksandrowa wreszcie odnalazła swoje najlepsze podanie i posłała kilka asów, za to Polka popełniała błędy. Ostatecznie Rosjanka dostała cztery piłki setowe, wykorzystała drugą… i w sumie niewiele jej to dało. Bo w trzecim secie Iga wróciła na swój poziom. Uspokoiła się, utrzymywała piłkę w korcie, nie popełniała błędów. Aleksandrowa za to znów zaczęła to robić, a statystyki wyraźnie wskazują, że ten mecz należał do tego, kto zaliczył ich mniej (19 winnerów i 37 niewymuszonych błędów Igi vs 29-54 Rosjanki).

Reklama

Gdy więc Jekaterina popełniła jeden, drugi, trzeci, to Iga zaliczyła przełamanie. I nauczona doświadczeniem z poprzedniego seta, nie zwolniła już ani na chwilę. Ba, w ostatnim, dziewiątym gemie, dorzuciła nawet drugiego breaka. Wygrała ostatecznie 6:4, 6:7(3), 6:3, choć gdyby nie chwila dekoncentracji, mogłaby zamknąć ten mecz w dwóch setach. A tak zaliczyła długi mecz, kończony w nocy. Na szczęście jutro czeka ją dzień przerwy.

W środę z kolei mecz z Petrą Martić, która w świetnym stylu wyrzuciła z turnieju jedną z faworytek – Barborę Krejcikovą.

Iga Świątek – Jekaterina Aleksandrowa 6:4, 6:7(3), 6:3

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

8 komentarzy

Loading...