Reklama

Hubert Hurkacz po świetnym meczu odpada z Monte Carlo Masters

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

13 kwietnia 2023, 15:08 • 6 min czytania 3 komentarze

Pierwszy set tego spotkania miał dwóch bohaterów. Tym na trybunach został Usain Bolt – najszybszy człowiek w historii, który jak na ironię, spóźnił się na mecz. Lecz kiedy Jamajczyk w końcu zasiadł na trybunach, obejrzał koncertową grę Huberta Hurkacza, którego przeciwnikiem był Jannik Sinner. Niestety dla Polaka, w dalszej fazie spotkania Włoch udowodnił, że nieprzypadkowo jest uznawany za jeden z największych tenisowych talentów młodego pokolenia. I choć w drugim secie obaj stworzyli znakomite widowisko, to Sinner doprowadził do wyrównania. W trzeciej partii Jannik dokonał formalności, pokonując Polaka, który tym sposobem pożegnał się z turniejem w Monte Carlo.

Hubert Hurkacz po świetnym meczu odpada z Monte Carlo Masters

Polak i Włoch dobrze się znają z kortów, kolegują się także prywatnie. W ubiegłym roku występowali nawet razem w deblu, między innymi w Monako. Z kolei w grze pojedynczej w tourze stanęli naprzeciwko siebie trzy razy. Dwukrotnie lepszy okazał się Hurkacz, który zapewne najbardziej wspomina ich premierowy mecz z 2021 roku. Wtedy bowiem Hubi pokonał włoskiego tenisistę 2:0 w finale turnieju ATP w Miami.

Czy zatem należało się obawiać Sinnera w dzisiejszym spotkaniu? Jak najbardziej, to w końcu ósmy zawodnik rankingu ATP, który ostatnio znajduje się w dobrej dyspozycji. W poprzednim turnieju, który to miał miejsce w Miami, Jannik powtórzył wynik z 2021 roku. Ponownie dotarł do finału, w którym przegrał z Daniiłem Miedwiediewem. Jeszcze wcześniej, podczas Indian Wells dotarł do półfinału zawodów. Turniejem w Monako Sinner zaczyna tegoroczną grę na kortach ziemnych, a w swoim pierwszym meczu pokonał Diego Schwartzmana – Argentyńczyk skreczował w drugim secie.

Jak z kolei w 2023 Polak radzi sobie na mączce? Cóż, możemy napisać, że tak, jak zwykle, czyli przeciętnie. W pierwszym tegorocznym meczu na kortach ziemnych, Hurkacz przegrał z Bernabe Zapatą Mirallesem w drugiej rundzie turnieju ATP 250 w Estoril. Z kolei w Monako odniósł dwa zwycięstwa, lecz oba po bardzo zaciętych, trzysetowych meczach, rozegranych odpowiednio z Lalso Djerem i Jackiem Draperem. Jednak to zawodnicy sklasyfikowani znacznie niżej od Sinnera – obaj okupują miejsca w drugiej pięćdziesiątce rankingu ATP. Skoro więc Hurkacz męczył się z tej klasy tenisistami, to nie dziwił fakt, że nie był faworytem tego meczu.

Reklama

BOHETEROWIE PIERWSZEGO SETA? HURKACZ I… BOLT

Pomimo przewidywań ekspertów, przeczuwających wygraną Włocha, Hubert zaczął naprawdę dobrze. Wygrał swojego gema, popisując się przy tym niezwykle precyzyjnym uderzeniem z forehandu w samą linię wyznaczającą narożnik kortu. Mało tego, w następnym gemie Polak przełamał Sinnera, który – poza pojedynczymi akcjami – całkowicie pogubił się na korcie.

Doprawdy, Jannik spóźnił się na ten mecz nawet bardziej, niż… Usain Bolt. Tak się bowiem złożyło, że najszybszy człowiek w historii postanowił uświetnić widowisko swoją obecnością, ale zaliczył delikatny poślizg, wobec czego w pierwszym gemie główni bohaterowie widowiska musieli poczekać, aż Jamajczyk i jego ekipa rozsiądą się na swoich miejscach i przestaną robić zamieszanie.

A kiedy Bolt już mógł skupić się na meczu, to zobaczył Polaka grającego pewny tenis. Hubert wykorzystał początkową słabszą dyspozycję rywala i umiejętnie bronił przewagi jednego przełamania. A że utrzymać własny serwis Hurkacz akurat potrafi, to bez większych trudności zgarnął seta, wygrywając 6:3.

SINNER WRACA DO GRY

Do drugiego seta Sinner od początku przystąpił ze znacznie większym animuszem, niż miało to miejsce podczas pierwszej partii. Jednak nas cieszył fakt, że Hubi w niczym nie ustępował swojemu rudowłosemu koledze. W dalszym ciągu posyłał asy serwisowe, a na returnie potrafił zaskoczyć Włocha dobrymi zmianami kierunku. Taka gra Polaka powodowała, że chociaż Jannik podniósł swój poziom, to przy każdym swoim podaniu znajdował się pod ciągłą presją. A to z kolei poskutkowało drugim w meczu przełamaniem, zapisanym na konto Hurkacza.

Hubert przez większość tego meczu grał koncertowo, a czepianie się do jego pojedynczych, niewielkich błędów, zakrawałoby o malkontenctwo. A przecież naprzeciwko siebie nie miał byle leszcza, tylko gościa z pierwszej dziesiątki tenisowej stawki. Zawodnika uznawanego za jeden z największych talentów w obecnym tourze. I człowieka, który nie zwykł składać broni. Również dziś, bo Sinner szybko zdobył przełamanie powrotne.

W drugim secie prawie każdy gem – nie tylko te w których serwował Włoch – był szalenie wyrównany. Oglądając to spotkanie wydawało się, że jego wynik będzie zależał od tego, który z zawodników lepiej poradzi sobie pod względem psychicznym, bo jeżeli chodzi o poziom prezentowanych umiejętności, Polak i Włoch nie mieli sobie nic do zarzucenia. Obaj czarowali stylem, dzięki czemu raz za razem naprzemiennie byli nagradzani przez publiczność, spontanicznie wykrzykującą ich nazwiska.

Reklama

Warto jeszcze raz docenić postawę Hurkacza, który wytrzymywał styl gry, jaki rywal zaczął mu narzucać. Chociażby wtedy, kiedy Sinner prowadził 6:5 w gemach, a Hubert popełnił podwójny błąd, wobec czego Włoch miał piłki meczowe. Ale Polak zdołał się obronić i doprowadził do tie-breaka.

Tam – wybaczcie nam ten truizm – mogło się zdarzyć wszystko. Choć Hubert zdawał się stać na lepszej pozycji, gdyż w tie-breaku jego umiejętność zaserwowania asa mogła przesądzić o zwycięstwie. W końcu do tamtego momentu meczu posłał takich piłek dwanaście, przy zaledwie dwóch Sinnera.

Niech o poziomie, który obaj pokazywali, świadczy fakt, że przez trzynaście zagrywanych piłek żaden nie oddał rywalowi punktu przy własnym podaniu. Niestety, to jedno zepsute podanie, zagrane przy stanie 7:6 dla rywala, należało do Hurkacza. I tak Sinner zwyciężył w niezwykle zaciętym drugim gemie, z czego cieszył się Włoch, oraz postronni kibice, którzy otrzymali kolejny set tego świetnego widowiska.

TRZECI SET BYŁ FORMALNOŚCIĄ

Niestety, wyrównanej gry w trzeciej partii nie było. Chociaż Hubert dość pewnie wygrał pierwszego seta, chociaż w drugim ledwie o włos ustępował Sinnerowi, choć w meczu na tablicy wyników widniał remis, to dało się odczuć, że Sinner wyszedł zwycięsko z największej wojny nerwów w tym spotkaniu. Świeżo napędzony własnym sukcesem Włoch szybko przełamał Polaka.

Hubert starał się kontrolować poczynania rywala, animuszu dodawał mu trener Craig Boynton, pokrzykujący z boksu gromkie „Come on!”. Jednak Polakowi nie zdołał powrócić do gry na najwyższym poziomie. A tylko taka gra w tym spotkaniu gwarantowała sukces. W trzecim secie to Jannik nadawał ton rywalizacji, ograniczając poczynania naszego rodaka do trudnej – i nieskutecznej – obrony własnych podań. Wrażenie w grze Włocha robiły zwłaszcza akcje, podczas których zapraszał Hurkacza do gry przy siatce, gdzie wymieniał z nim klika szybkich piłek. I wychodził z tych wymian zwycięsko.

Trzeci set był w wykonaniu Sinnera formalnością. Trwał tylko 34 minuty, czyli nieco ponad dwa razy krócej od drugiego! Jannik zwyciężył w nim pewnie, oddając Hurkaczowi tylko jednego gema. Jak zatem ocenić dzisiejszy występ Polaka? Mimo wszystko, pozytywnie. Hurkacz przegrał ten mecz mentalnie, ale pod względem umiejętności pokazał, że na mączce potrafi zagrać wyrównany tenis z zawodnikiem z pierwszej dziesiątki. A to może stanowić promyk nadziei przed dalszą grą naszego tenisisty na kortach ziemnych, którą tradycyjnie zwieńczy turniej French Open.

Hubert Hurkacz – Jannik Sinner 1:2 (6:3, 6:7, 1:6)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Tenis

Świątek zrobiła swoje. Polki zagrają w finałach Billie Jean King Cup

Sebastian Warzecha
0
Świątek zrobiła swoje. Polki zagrają w finałach Billie Jean King Cup

Komentarze

3 komentarze

Loading...