Reklama

Halowe Mistrzostwa Świata 2026, czyli co to za impreza… i czy się opłaca?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

25 marca 2023, 15:43 • 9 min czytania 11 komentarzy

World Athletics zdecydowała, że halowe mistrzostwa świata 2026 odbędą się w Toruniu. A w zasadzie, Arena Toruń będzie głównym punktem zaplanowanego za trzy lata wydarzenia, bowiem oficjalna nazwa – World Athletics Indoor Championships Kujawy Pomorze 2026 – jest nieprzypadkowa. W imprezę zaangażowane będzie całe województwo kujawsko-pomorskie. Z tego względu postanowiliśmy sprawdzić, jak wielkim przedsięwzięciem jest organizacja halowego czempionatu globu. Odpowiemy także na pytanie, czy to wydarzenie w ogóle się opłaca.

Halowe Mistrzostwa Świata 2026, czyli co to za impreza… i czy się opłaca?

ZAINTERESOWANIE? MNIEJSZE, NIŻ STADIONEM. ALE…

Jednym z głównych argumentów malkontentów halowych rozgrywek lekkoatletycznych jest to, że rywalizacja pod dachem ustępuje prestiżowi zmaganiom na stadionie. I jest to prawda. W końcu w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Eugene brało udział blisko 2000 zawodników z ponad 190 krajów. Dla porównania, podczas HMŚ które w tym samym roku rozegrano w Belgradzie, wystąpiło 670 sportowców ze 137 reprezentacji.

Z tym, że porównania rozgrywek zimowych i letnich nie mają wielkiego sensu. Wszyscy wiedzą, że stadion jest ważniejszy. Nawet sami sportowcy tego nie ukrywają.

– Myślę, że dla każdego lekkoatlety docelowym startem jest impreza rangi mistrzowskiej rozgrywana na stadionie. Hala jest ważna, ale nie najważniejsza – mówiła w rozmowie z nami Małgorzata Hołub-Kowalik.

Reklama

-… wraz z moim trenerem nie nastawialiśmy się bardzo na sezon halowy i traktujemy go bardziej jako okres treningowy. Jedyna ważna impreza w tym roku halowym to mistrzostwa Europy, które odbędą się na początku marca. […] Jednak generalnie hala to element przygotowawczy do stadionu – to z kolei cytat z wywiadu z Damianem Czykierem.

Jednak w tym wszystkim nie możemy popadać w skrajność, całkowicie deprecjonując halowe zmagania lekkoatletów. Pod dachem także odbywają się ciekawe mityngi, wzbudzające zainteresowanie kibiców oraz wielkich gwiazd. No i przyznacie chyba, że 137 państw uczestniczących, to nie jest mała liczba. W poprzednich dwóch edycjach – czyli Birmingham 2018 i Portland 2016 – tych krajów było jeszcze więcej. I nie – nie tylko o dwa państwa – Rosję i Białoruś – które z wiadomych przyczyn zostały słusznie wykopane ze sportu.

– Ale nikt tego nie ogląda, a przecież o kibica tu się rozchodzi! – wygłoszą najwięksi przeciwnicy hali. Z tym że to też nie do końca prawda. Ponownie, wiadomo że mistrzostwa globu na stadionie gromadzą większą widownię. Zarówno na trybunach, jak i przed telewizorami. Jednak według oficjalnego przewodnika World Athletics, dotyczącego halowych mistrzostw świata 2024 i 2026 – lektury na podstawie której będziemy się opierać w tym tekście – tę imprezę obsługuje ponad 1000 dziennikarzy. Swoim zasięgiem transmisji HMŚ trafia do około 200 krajów. Podczas halowych mistrzostw w Birmingham w 2018 roku, skumulowana średnia oglądalność wyniosła 133 miliony widzów.

To gigantyczna widownia, przed którą organizator może dobrze się pokazać.

ILE TO KOSZTUJE?

Jednak rodzą się pytania, jakim kosztem odbędzie się ta promocja? Czy Toruń, a w zasadzie województwo kujawsko-pomorskie, które będzie gospodarzem wydarzenia, jest do niego przygotowane? Jakie ewentualne inwestycje trzeba będzie poczynić?

Reklama

W tym celu skontaktowaliśmy się z Maciejem Jałoszyńskim z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, który odpowiada za organizację medialną najważniejszych zawodów, rozgrywanych pod egidą PZLA.

– Pieniądze, które trzeba wydać na organizację halowych mistrzostw świata, nie są żadną tajemnicą. Sama World Athletics w swoim przewodniku dotyczącym HMŚ 2024 i 2026 podaje, że koszty organizacji jednej edycji będą wynosiły pomiędzy siedem a osiem milionów dolarów – mówi nam Jałoszyński.

Już na wstępie organizatorzy musieli wnieść kaucję gwarancyjną w wysokości 250 tysięcy dolarów, ale doprawdy to symboliczna kwota. Jednak na co konkretnie zostanie przeznaczona suma, którą przytoczył Jałoszyński? Spożytkuje ją samo zaplanowanie wydarzenia, logistyka, obsługa nadawcy telewizyjnego kraju gospodarza, kampanie promocyjne, obsługa kibiców, mediów czy zapewnienie noclegów przyjezdnym reprezentacjom. No, jest tu na co wydawać, a organizator ma do spełnienia długą listę wymagań.

Jałoszyński: – Musimy dysponować odpowiednim zakwaterowaniem dla zespołów, mediów i obsługi technicznej. Ważną kwestią jest transport, bo wielu ludzi trzeba będzie dowozić z lotnisk. Trzeba zapewnić im wcześniej miejsca do treningu, gdyż niektóre reprezentacje przyjadą do Polski wcześniej, w ramach zgrupowania. Jest kwestia powołania sędziów. Wydawałoby się, że to błahostka, ale jednak trzeba się tym zająć. Więc jest naprawdę bardzo dużo do zrobienia. Na szczęście, to nie pierwsza taka impreza w Polsce. Wiemy, z czym to się je.

Właśnie – to, co z pewnością okaże się bezcenne przy organizacji tego wydarzenia, to doświadczenie, które polska strona posiada w przygotowaniu podobnych imprez. Przypomnijmy, halowe mistrzostwa świata już raz gościły w naszym kraju. W 2014 roku Polacy zorganizowali je w Sopocie. W Toruniu została namiastka po tamtym wydarzeniu.

– Chwilę po zakończeniu mistrzostw świata w marcu 2014 roku bieżnia z Ergo Areny została przetransportowana do Torunia, gdzie po dziś dzień z powodzeniem służy lekkoatletom. Dwa lata temu rozegrano na niej halowe mistrzostwa Europy, rokrocznie jest miejscem zmagań podczas mistrzostw Polski oraz prestiżowego mityngu Orlen Copernicus Cup. Padło tutaj wiele świetnych wyników, rekordów Polski, Europy oraz świata – mówił prezes PZLA Henryk Olszewski po tym, jak World Athletics oficjalnie przyznała Polakom prawo do organizacji imprezy w 2026 roku.

Jednak w kontekście samej organizacji światowego czempionatu, ważniejsze dla Torunia są wspomniane przez Olszewskiego halowe mistrzostwa Europy 2021. Pod względem rozmiaru przedsięwzięcia, HMŚ to porównywalne wydarzenie. Stąd rodzi się śmiałe pytanie, czy obiekt w mieście pierników już teraz, z miejsca byłby w stanie podołać zadaniu?

Ponownie oddajmy głos Maciejowi Jałoszyńskiemu: – Pod względem kwestii stricte sportowych – tak, Arena Toruń może gościć takie wydarzenie już dziś. Dwa lata temu obiekt był gospodarzem halowych mistrzostw Europy, które pod względem sportowym niewiele różnią się od mistrzostw świata. Natomiast pozostaje kwestia zainstalowania w hali dziesiątek rzeczy związanych z imprezą. Zorganizowanie trybuny prasowej, strefy VIP, podium i wielu innych rzeczy, które trzeba przygotować. Jednak jak powiedziałem – od strony sportowej już dziś nie ma problemu, byśmy gościli mistrzostwa świata.

Nie znaczy to jednak, że, parafrazując klasyka, gospodarzom pozostaje tylko wydrukować bilety i czekać trzy lata, by je sprzedać. By móc przeprowadzić mistrzostwa, trzeba będzie dokonać kilku inwestycji. Te będą wykraczały poza Toruń, a w ich finansowanie zaangażował się samorząd województwa. Dlatego właśnie w nazwie imprezy widnieją słowa „Kujawy Pomorze”. O ile Arena Toruń będzie centrum mistrzostw, tak zaplecze treningowe znajdować się będzie w Bydgoszczy.

– Istnieje koncepcja, by w Bydgoszczy powstała hala użytkowa do lekkoatletyki. Zdaje się, że ta hala będzie połączona razem ze strzelnicą sportową – mówi Jałoszyński.

Istotnie, w największym mieście w kujawsko-pomorskim zaplanowano budowę nowej hali. Dokładnie, obiekt ma powstać na terenie Zawiszy Bydgoszcz. Jej budowa pochłonie około 70 milionów złotych. Połowa tej kwoty zostanie sfinansowana przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Drugą połowę pokryje miasto Bydgoszcz oraz województwo kujawsko-pomorskie. Wyjaśnijmy od razu, że koszt budowy hali nie wlicza się do kosztów organizacji halowych mistrzostw świata jako takich. Temat budowy tego obiektu jest poruszany już od 2015 roku. Z kolei finalne decyzje zapadły w styczniu tego roku, więc przed tym, jak World Athletics zdecydowała o wyłonieniu gospodarza HMŚ 2026. Jednak w kontekście imprezy, to inwestycja o której trzeba wspomnieć. I warto będzie monitorować jej przebieg.

Decyzja o rozegraniu halowych mistrzostw świata 2026 w Toruniu to świetna wiadomość zwłaszcza dla Adrianny Sułek. Pochodząca z Bydgoszczy zawodniczka w tym roku pobiła w Arenie Toruń rekord Polski w pięcioboju (później poprawiła go w Stambule).

– Pewnie inwestycji będzie więcej, jednak na dziś ciężko mówić o tym, co konkretnie zostanie zrobione, gdyż to leży w gestii samorządu. Ten może zdecydować na przykład o tym, że na potrzeby mistrzostw zachodzi konieczność remontu drogi. Ale na to my jako PZLA już nie mamy wpływu – mówi Jałoszyński.

– Centrum mistrzostw będzie Arena Toruń, natomiast zaangażowane będą różne ośrodki miejskie. Wynika to chociażby z potrzeby komfortowego zakwaterowania tylu ludzi, a to nie będzie mała liczba. W kwestiach noclegowych wsparciem na pewno będą miasta leżące nieopodal Torunia, jak Ciechocinek, może Inowrocław – dodaje nasz rozmówca.

CZY TO SIĘ OPŁACA?

Ale to nie tak, że halowe mistrzostwa świata to same wydatki. Tu jest też na czym zarobić. W porównaniu do innych, znacznie większych imprez, HMŚ są wydarzeniem, które bilansuje się pod względem zysków i strat. Według danych World Athletics, HMŚ w Birmingham zanotowały wpływ w wysokości 7 126 134 dolarów.

Ponadto, to wydarzenie przyciągające wielu kibiców z różnych zakątków świata. Przed pięcioma laty blisko 80% widzów zasiadających na trybunach pochodziło spoza regionu organizatora imprezy. Prawie 60% z nich nocowało w Birmingham w trakcie trwania mistrzostw. I odczuło to całe miasto, gdyż przypływ turystów pobudził branżę hotelarską, gastronomiczną i ogólnie szeroko rozumiany sektor turystyczny. Na wydatki niezwiązane z noclegiem, fani w Wielkiej Brytanii przeznaczyli blisko 950 000 dolarów. Niezły wynik, jak na zawody trwające trzy dni.

Mało tego, z przeprowadzonych badań wynika, że większość odwiedzających Birmingham w 2018 roku, zadeklarowała że w ciągu najbliższych dwóch lat chętnie tam powróci. Autor powyższego tekstu miał okazję być w tym miejscu. I wiecie co? Delikatnie rzecz ujmując, Birmingham to nie jest najpiękniejsze miasto na świecie. A mimo wszystko, potrafiło się dobrze zaprezentować przyjezdnym. Pod względem miejskiego uroku Toruń – gdzie byliśmy w tym roku podczas ORLEN Copernicus Cup oraz Halowych Mistrzostw Polski – przy Birmingham wygląda jak Mercedes przy Maluchu. Takie wydarzenie to dla miasta szansa, by przyjezdni, którzy następnym razem odwiedzą Polskę, nie ograniczyli się tylko do Warszawy, Krakowa czy Gdańska. A przecież nie tylko gród Kopernika może zyskać na mistrzostwach. Jak już napisaliśmy, w przedsięwzięcie jest zaangażowane całe województwo.

Podsumowując decyzję World Athletics już nieco na chłodno, kilka dni po tym, jak kujawsko-pomorskie otrzymało prawa do imprezy, trudno podchodzić do niej z wielkimi obawami pod kątem organizacyjnym. To nie jest wydarzenie porównywalne do igrzysk olimpijskich, czy też – zostając na polskim podwórku – Euro 2012. By je zorganizować, nie trzeba ponosić wręcz miliardowych kosztów związanych z infrastrukturą. Ba, sam Toruń już takową posiada, a za trzy lata tamtejsza Arena z pewnością nie zamieni się w ruinę.

Mało tego, impreza spina się pod kątem finansowym. Więcej – naszym zdaniem nawet delikatne wyjście na minus wciąż jest grą wartą świeczki. W normalnych okolicznościach, kujawsko-pomorskie musiałoby wydać gruby hajs w zamian za tak gigantyczną promocję regionu – przypomnijmy, w Birmingham skumulowana średnia oglądalność wyniosła 133 miliony widzów.

Jeżeli zatem w gąszczu przepalania publicznych pieniędzy przez samorządy sponsorujące kolejne kluby, oraz wycierania sobie przez te drugie ust hasłem „promocji przez sport”, mamy znaleźć pozytywny przykład reklamy w sporcie, to całkiem możliwe, że za trzy lata właśnie taki otrzymamy.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o lekkoatletyce:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Inne sporty

Komentarze

11 komentarzy

Loading...