Reklama

Strzelasz pierwszy i wygrywasz. Czego uczy nas historia meczów z Czechami?

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2023, 17:11 • 6 min czytania 15 komentarzy

– To jest złoty chłopak! 10 minut w kadrze, dwa gole, dwie asysty. Jak ktoś zaczyna w taki sposób, to co będzie dalej? – pytał rozentuzjazmowany Maciej Iwański, kiedy na ekranach oglądaliśmy powtórkę akcji, w której Bartosz Kapustka zabiera rywalowi piłkę, wciska gaz i wrzuca prosto na nos Arkadiusza Milika. Tak rozpoczął się ostatni udany dla nas mecz z Czechami.

Strzelasz pierwszy i wygrywasz. Czego uczy nas historia meczów z Czechami?

41 tysięcy osób oglądających we Wrocławiu biało-czerwonych zadawało sobie pewnie podobne pytania dotyczące Kapustki. A przecież to był dopiero listopad 2015 roku, nawet Gary Lineker nie zdążył jeszcze wywróżyć mu wielkiej kariery na swoim Twitterze. Osiem lat później Kapustka mówi:

– Nie byłem tak dobry, jak sądzono, że jestem, kiedy miałem swoje pięć minut. Nie byłem też tak słaby, jak sądzono, że jestem, kiedy złapałem dołek.

Milik także może pomarzyć o tym, żeby zaliczyć taki występ, jak wtedy. Niespełna dziesięć minut później napastnik asystował przy drugiej bramce dla Polaków, a mecz kończył z trzema wypracowanymi golami na koncie. O jednym więcej niż w latach 2021-2022 łącznie.

Zawodnikowi Juventusu ciężko będzie powtórzyć historię z tamtego meczu, ale jeśli Fernando Santos liczy na udany początek pracy z drużyną narodową, biało-czerwoni powinni prześledzić poprzednie konfrontacje z rywalami zza miedzy.

EURO 2012. Nieudane bombardowanie bramki Cecha

Cztery zwycięskie mecze z Czechami zaczynały się bowiem podobnie. Gol Milika w trzeciej minucie gry. Trafienie Wojciecha Łobodzińskiego sześć minut po rozpoczęciu spotkania. Mocny strzał z dystansu Mirosława Trzeciaka w 16. minucie meczu. Paweł Brożek „popsuł” nieco tę statystykę, wpisując się na listę strzelców dopiero w 27. minucie spotkania, ale wciąż było to spełnienie pewnego konkretnego scenariusza.

Skrzydłowy lub napastnik otwiera wynik w pierwszej połowie, biało-czerwoni cieszą się z wygranej.

O tym, że lepiej nie czekać na napoczęcie Czechów, najboleśniej przekonaliśmy się podczas EURO 2012. Znów Wrocław, znów błyskawiczny początek drużyny znad Wisły. Po kwadransie mieliśmy już siedem prób na koncie.

Dariusz Dudka był o włos od zdobycia bramki przewrotką. Sebastian Boenisch huknął z dystansu jakby był Jackiem Krzynówkiem. Ludovic Obraniak minimalnie chybił z rzutu wolnego. Wreszcie Petr Cech przyczynił się do tego, że Robert Lewandowski kończył turniej z jednym, a nie dwoma trafieniami na koncie. Można było odnieść wrażenie, że próbowaliśmy wszystkiego. Czesi przetrwali i dobili nas pod koniec meczu. Petr Jiracek zdecydowanie zbyt łatwo ograł obrońców po podaniu Milana Barosa. Ten sam Jiracek, który pognębił również Fernando Santosa, bo Czech trafił także w spotkaniu z Grecją.

Schematem Polaków jest gol na starcie, zaś ulubiona metoda karania nas przez sąsiadów to wyjątkowo banalne bramki po przerwie. Wystarczy cofnąć się w czasie o pięć lat. Patrik Schick dostał prostopadłą piłkę, położył Jana Bednarka. Sprawę ratował bramkarz, ale niekryty Jakub Jankto wpakował futbolówkę do siatki po dobitce. Rok 2009 to Mariusz Lewandowski gubiący krycie i Tomas Necid, który nie robił sobie nic z obecności dwóch defensorów. Albo inaczej: to defensorzy nie robili sobie nic z obecności Necida.

Pięćdziesiąta druga, siedemdziesiąta druga, pięćdziesiąta pierwsza. Nie trafiasz Czechów przed przerwą, Czesi trafią cię po niej.

Sposób na Czechów? Atak pozycyjny

A jak w ogóle tych Czechów trafić? Najlepiej tak, żeby ręce same składały się do oklasków. Czyli jak w 2008 roku, kiedy Kuba Błaszczykowski położył Radoslava Kovaca, Jaroslava Plasila i Tomasa Ujfalusiego. Problem w tym, że obaj bohaterzy tamtej akcji — Błaszczykowski i Brożek — ostatnio głównie przesiadują w gabinetach Wisły Kraków. Ekipę Jaroslava Silhavego można jednak jakoś ugryźć. O ile najgroźniejszą bronią Czechów są kontrataki:

– średnio co szósty strzał Czechów to strzał po kontrze
– mniej więcej co trzeci gol Czechów to gol z kontry

Tak oni sami największy problem mają z najzwyklejszym atakiem pozycyjnym. “InStat” podsuwa nam liczby od 2018 roku – 64 stracone bramki, 38 po atakach pozycyjnych. W to nam graj, bo przecież Fernando Santos swoimi powołaniami wysłał jasny sygnał: chcemy grać piłką i w piłkę. Czy wyobrażamy sobie, że Robert Lewandowski w pierwszym kwadransie dostaje świetne podanie od Piotra Zielińskiego i zamienia je na bramkę, kontynuując sztafetę napastników karcących Czechów?

Powiedzmy, że tak. Zwłaszcza że gość w kasku czołgisty na końcu boiska nie odbiera nam już smaku życia. Czeski futbol na Cechu się nie skończył, ale będzie to dopiero druga konfrontacja Polaków z południowymi sąsiadami w XXI wieku, w której zabraknie tego legendarnego bramkarza. A że do tej pory powstrzymywał nas zbyt dobrze i zbyt często, można to brać za dobry omen.

Czy dobrym omenem jest także fakt, że według bukmacherów najbardziej prawdopodobnym scenariuszem otwarcia jest ten, w którym Robert Lewandowski otwiera wynik spotkania? Jak najbardziej. Na przykład Fuksiarz.pl widzi to tak:

– Robert Lewandowski strzela jako pierwszy – 5,10
– Jan Kuchta trafia na otwarcie – 7,40
– Tomas Cvancara rozpoczyna strzelanie – 7,60

Moc jest z nami, mimo silnej wiary w duet snajperów Sparty Praga. Jeśli jednak wątpimy w precyzję i skuteczność naszej ofensywy, tak samo jak i w stabilność polskiej defensywy, możemy obrać jeszcze inną ścieżkę. Jak wspominaliśmy, czeskie kontry bywają zabójcze, w dodatku ostatnie bramki numer jeden dla Czechów to trafienia skrzydłowych — Jankto oraz Jiracka.

Vaclav Cerny. To tego nazwiska powinniśmy się obawiać. Co prawda kurs na jego bramkę to aż 12, ale statystyki nie kłamią. Ostatnie dwa międzynarodowe mecze kończył z golem. Rok 2023 w klubie? Pięć sztuk w sieci, pełen repertuar. Od kiwki ze skrzydła (lewonożny piłkarz na prawej stronie boiska — klasyczny odwrócony skrzydłowy) po kontrataki, dośrodkowania i sytuacje sam na sam. Cerny strzela na zawołanie, a Bartosz Bereszyński tym razem naszej lewej flanki nie zabezpieczy.

Czechy – Polska. Kto strzeli pierwszego gola? Obstaw w Fuksiarz.pl i wygraj bilety na Polska – Albania!

Szczęście w nieszczęściu, że nawet jeśli Cerny okaże się naszym katem, nadzieje na dobry rezultat nie będą stracone. W ostatnich dwunastu miesiącach Czesi objęli prowadzenie i dowieźli wygraną dwukrotnie:

– z Wyspami Owczymi
– ze Szwajcarią

Umówmy się — ogolić tych pierwszych to żaden wyczyn, o ile nie jesteś młodzieżówką Czesława Michniewicza. Szwajcarzy natomiast sami są sobie winni, bo wyrównali, ale potem Djibril Sow pomylił bramki. Pozostałe osiem przypadków to już wyniki mniej optymistyczne dla naszych sąsiadów (sześć porażek, dwa remisy).

Na wszelki wypadek jednak in Lewy we trust. W końcu na dwadzieścia cztery przypadki, w których nasz kapitan rozpoczynał strzelanie w meczu, przegraliśmy tylko raz — z Belgią, kilka miesięcy wstecz. Lista składników na szczęście jest więc dość prosta. Gol: w pierwszej połowie. Autor: Robert Lewandowski. Trzy punkty: Polska. I można spokojnie wpaść do Warszawy na mecz Albanią, zresztą całkiem dosłownie, bo osobiście.

Tak się bowiem składa, że w Fuksiarz.pl możecie zgarnąć dwie wejściówki na pierwsze domowe spotkanie biało-czerwonych pod wodzą Fernando Santosa. Wystarczy, że postawicie kupon za min. 20 zł, który spełnia wymogi regulaminu i wytypujecie pierwszego strzelca gola pod postem konkursowym.

Zwycięża ten, kto trafi jako pierwszy. Zupełnie jak w meczach Polska — Czechy.

https://twitter.com/WeszloCom/status/1638893133470781441?s=20

Fot. Newspix

Najnowsze

Fuksiarz

Komentarze

15 komentarzy

Loading...