Reklama

Nadzieje na skrzydła, które wyblakły. Co się dzieje z Jóźwiakiem i Płachetą?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

23 marca 2023, 14:29 • 9 min czytania 33 komentarzy

Na Euro 2020 jeden był podstawowym skrzydłowym, drugi stanowił ciekawą alternatywę. Jeden był podstawowym skrzydłowym podczas eliminacji do Mistrzostw Świata 2022, drugi walczył o swoje minuty. Dzisiaj żaden z nich nie jest nawet blisko stanowienia o sile reprezentacji Polski. Kamil Jóźwiak i Przemysław Płacheta byli nadziejami na mocne skrzydła biało-czerwonych, ale obaj zniknęli z radarów kolejnych selekcjonerów zamiast robić kolejne kroki naprzód.

Nadzieje na skrzydła, które wyblakły. Co się dzieje z Jóźwiakiem i Płachetą?

Doskonale pamiętamy finisz kadencji Adama Nawałki, natomiast jeśli prześledzić tę kadencję byłego selekcjonera od początku do końca, to oprócz wymyślania nieoczywistych reprezentantów, postawienia na silny duet napastników, kadra za jego kadencji fruwała na skrzydłach. Fundamentem tamtych boków pomocy był Kamil Grosicki. W eliminacjach do Euro 2016 strzelił cztery gole i zaliczył pięć asyst, a na samym turnieju dorzucił asysty w fazie pucharowej. W kolejnych eliminacjach miał trzy gole i trzy asysty, do tego asystę z Senegalem na mundialu. Po drugiej stronie dochodziło do rotacji – świetne Euro 2016 zaliczył Jakub Błaszczykowski, swoje momenty mieli Rybus, Kapustka, Wszołek czy Peszko.

Po Nawałce przyszedł czas zmiany pokoleniowej za Brzęczka. Wtedy zadebiutował chociażby wspomniany Kamil Jóźwiak. W meczu z Ukrainą zadebiutował Przemysław Płacheta i wyszedł też w pierwszym składzie w ostatnim meczu Brzęczka w roli trenera kadry. A później nadeszły dość nieoczywiste czasy dla skrzydłowych kadry. Paulo Sousa zmienił system gry: graliśmy na trójkę w tyłach, ale z asymetrycznymi wahadłami. Z jednej strony hasał wahadłowy-obrońca, gdzie często to był po prostu boczny defensor, a po drugiej stronie biegał wahadłowy-pomocnik, czyli skrzydłowy, któremu dorzucono więcej zadań defensywnych.

Jednak zarówno Jóźwiak, jak i Płacheta, zagrali na Euro 2020. Jóźwiak był podstawowym piłkarzem na tym turnieju: zagrał po 90 minut ze Słowacją i Hiszpanią, ze Szwecją został zmieniony po godzinie gry. Płacheta wszedł z ławki na mecz ze Szwecją. I po eliminacjach do MŚ 2022 wydawało się, że nadal choć jeden z nich będzie ważnym elementem kadry w przyszłości. Płacheta zagrał przed Euro z Andorą, później był chory, wrócił na mecz z San Marino, wszedł z ławki z Węgrami. Jóźwiak? Minuty w niemal każdym meczu eliminacyjnym do mundialu, pierwsza jedenastka z Andorą dwukrotnie, Anglią, Albanią dwukrotnie, nie zagrał tylko w obu spotkaniach z San Marino.

Słowem – jeden był podstawowym graczem, a drugi był jednym z głównych zmienników, choć jego specyfika nie do końca pasowała do filozofii gry z wahadłami. Obaj jeszcze wówczas relatywnie młodzi – wraz z końcem eliminacji mieli 22 lata.

Reklama

W 2022 roku nie zagrali jednak w reprezentacji Polski ani minuty. Jóźwiak zmienił klub. Płacheta wciąż jest kontuzjowany. I mało kto zająknął się przy pierwszym powołaniach Fernando Santosa o tym, że może warto w przyszłości pomyśleć o którymś z nich.

Skrzydłowy bez liczb

Gdy w 2020 roku Kamil Jóźwiak przechodził z Lecha do Derby, można było wówczas pomyśleć: hej, to nie jest głupi ruch, szybki i krępy skrzydłowy może pokazać się w lidze wymagającej mocnego przygotowania fizycznego, a jeśli tam błyśnie, to kto wie, może ktoś z Premier League sięgnie po zdolnego Polaka?

Pierwszy sezon nie był jednak dla niego udany pod względem dorobku w klasyfikacji kanadyjskiej. Rozegrał 41 meczów, ale strzelił tylko jednego gola oraz zaliczył trzy asysty. Po samych liczbach można byłoby dojść do wniosku, że zaliczył fatalny sezon, a na dodatek jego Derby rzutem na taśmę utrzymało się w Championship. Jednak wówczas i tak wyglądał nieźle. Był chwalony za aktywność, wyglądał dobrze fizycznie, wielokrotnie pokazywał się na wolne pole, lecz nie dostawał podań. Jeśli w tej beczce dziegciu możemy doszukać się łyżki miodu, to bez wątpienia był to sezon 2020/21 – liczby goli i asyst nieco przekłamywały jego przyzwoity sezon na tle drużynowej bryndzy.

Jego wejście do zespołu było całkiem niezłe. Pokazał, że jest szybki, potrafi dryblować, jest dobry technicznie. Dobrze to wyglądało, gdy do gry wrócił jego najlepszy przyjaciel Krystian Bielik. Został też okradziony z gola na wagę zwycięstwa w ważnym dla Derby starciu z Nottingham Forest – mówił nam Simon Long, autor podcastu „The Ramswriter Podcast” o Derby County.

Kolejny sezon był już jednak wielopoziomową katastrofą. Jesienią nie zawsze miał miejsce w wyjściowym składzie „Baranów”. Klub popadł już ostatecznie w gigantyczne problemy finansowe. Derby groziło widmo bankructwa, klub pozbywał się kogo tylko mógł, a po zgarnięciu minusowych punktów przykleiło się do ostatniego miejsca w tabeli. Zimą nadszedł czas na ewakuację – ofert wiele nie było, pojawiły się tematy z pogranicza Championship i League One, ale oczekiwania finansowe Derby spełniło amerykańskie Charlotte FC. Jóźwiak dołączył do Jana Sobocińskiego i Karola Świderskiego, ale w pierwszym sezonie w 19 meczach zaliczył raptem trzy asysty w MLS, nie strzelił żadnego gola.

Reklama

Początek sezonu 2023? Trzy mecze w wyjściowym składzie, trzy razy w trąbę, wypadł ze składu i akurat Charlotte wygrało 2:1 z Orlando City. Nadal czeka na swojego pierwszego gola w MLS. I nadal czeka na pierwszą asystę od października zeszłego roku.

W MLS ma łącznie:

  • 20 podań, które zakończyło się strzałem
  • 44 dośrodkowania (34% celności)
  • 58 dryblingów (55% skuteczności)
  • 51 kontaktów z piłką w polu karnym
  • 52 biegi progresywne dwie asysty drugiego stopnia
  • 96 podań do przodu
  • 157 podań w tył
  • 0 goli przy 1.93 xG

W poprzednim sezonie w żadnej ofensywnej statystyce (od podań, przed dośrodkowana, dryblingi, kluczowe dogrania, tworzone okazje, po statystyki biegowe) nie był w TOP30 ligi. Stąd trudno, by dziwiły kolejne głosy o tym, że Jóźwiak jest w czołówce najgorszym DP (designated player) ligi.

A jakby tego było mało, to ostatnio viralem poniósł się urywek z tego, jak Jóźwiak próbuje gonić piłkę:

Łącznie od wyjazdu z Ekstraklasy rozegrał 87 meczów, łącznie 5386 minut, strzelił jednego gola i zaliczył osiem asyst. Wychodzi z tego średnia udziału przy bramce co 598 minut. Czyli mniej więcej ma udział przy golu co 10 godzin grania.

Zdrowie – największy problem Płachety

Z większą dozą optymizmu zaczęła się przygoda Płachety z Anglią. Awans z Norwich do Premier League, zagrał ponad 1000 minut, po awansie spadł w hierarchii skrzydłowych, ale i tak uzbierał ponad 500 minut na poziomie angielskiej ekstraklasy. Na przełomie 2021 i 2022 roku wyszedł nawet pięć razy z rzędu w wyjściowym składzie. Owszem, mówimy o najgorszej drużynie Premier League tamtego sezonu, ale przed chwilą omawialiśmy sytuację Jóźwiaka, który też grał w najsłabszej drużynie ligi, ale Championsip. Poza tym przy naszej bryndzy ofensywnych piłkarzy na poziomie Premier League nie mogliśmy kręcić nosem na to, że Płacheta gra w Norwich, a nie – dajmy na to – w Aston Villi.

Płacheta był trzeci w hierarchii skrzydłowych, a zatem po spadku mógł liczyć znów na kolejne minuty. Ale podjął decyzję o wypożyczeniu. – Już pod koniec poprzedniego sezonu nie byłem pewny mojej przyszłości w Norwich. Nie było wiadomo, jakie są plany wobec mnie na kolejne miesiące. Z agentem stwierdziliśmy, że poszukamy wypożyczenia, żebym regularnie grał, bo tego zawsze chcę w pierwszej kolejności. Chciałem iść do drużyny, której mógłbym być ważną częścią. Birmingham miało właśnie takie zamiary, do tego nawet nie zmieniałbym ligi – tłumaczył w wywiadzie Przemka Michalaka.

Tak też Płacheta wylądował w Birmingham. Zaczęło się obiecująco: pięć meczów, wszystkie w wyjściowym składzie, niemal komplet minut, gol na wagę zwycięstwa z Huddersfield i informacja o urazie. Początkowe prognozy – kontuzja piszczela, początkowo mówiono o przerwie od 3 do 5 tygodni w grze. Problem polega na tym, że do urazu doszło w sierpniu zeszłego roku i od tego czasu Płachety na boisku jeszcze nie zobaczyliśmy.

Pierwsza diagnoza okazała się bowiem błędna.

Stwierdzono wtedy, że nie ma pęknięcia w piszczelu, więc przewidywano właśnie od trzech do pięciu tygodni przerwy. Ciągle jednak czułem ból, który nie ustępował. Pod koniec piątego tygodnia zacząłem trenować na siłowni i zgłosiłem, że nadal jest problem. Pojechaliśmy na ponowny skan nogi. Dopiero za drugim razem doktor orzekł, że jednak pęknięcie jest i czeka mnie dłuższa pauza. Wychodzi na to, że wcześniej zostałem źle zdiagnozowany. Od tego momentu staram się wyleczyć. Usłyszałem, że tu nie ma reguły, temat jest bardziej złożony i mniej przewidywalny niż w przypadku kontuzji mięśniowych. Jednemu kość zagoi się szybko, innemu znacznie wolniej. Ja niestety należę do drugiej grupy. Codziennie przechodzę terapię zastrzykową. Szukam sposobów, żeby przyspieszyć leczenie, ale i tak najbardziej potrzebny jest czas. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy – mówił u nas miesiąc temu.

A szkoda, bo w formie z zeszłego roku Płacheta najpewniej miałby miejsce w wyjściowym składzie. Sargent został przesunięty do ataku, Rashica trafił na wypożyczenie do Galatasaray, na bokach pomocy czasem grają przekwalifikowani boczni obrońcy, więc w formie z zeszłego sezonu Płacheta mógłby nawet łapać się do składu w Norwich. A mówimy o Norwich, bo zimą „Kanarki” ściągnęły kontuzjowanego Polaka z wypożyczenia.

Gdyby rokowania były dobre, to na przełomie marca i kwietnia Płacheta mógłby wrócić do treningów. Pytanie dotyczy tylko formy: skoro nie grał od sierpnia, to na pewno zaległości treningowe są dość poważne. A przecież to zawsze był piłkarz bazujący na motoryce, szybkości, zwinności. Tak czy siak: były skrzydłowy Śląska stracił ostatnie miesiące i również nie był rozpatrywany pod kątem tego zgrupowania.

On sam jednak twierdzi, że gdyby nie uraz, to na mundial by pojechał. – Poniekąd zdecydowałem się na wypożyczenie również z myślą o reprezentacji i zbliżającym się mundialu. Sądzę, że gdybym dalej grał i przynajmniej utrzymał formę z pierwszych kolejek, to dostałbym powołanie – mówił.

Młode wilczki wygryzły nieco starsze wilczki

Zjazd sportowy Jóźwiaka i długotrwałe problemy Płachety sprawiły, że obaj bardzo wyraźnie spadli w naszych corocznych rankingach Polaków na poszczególnych pozycjach. Za 2021 rok Jóźwiak był trzeci, Płacheta szósty. A za rok 2022 Jóźwiak był dziewiąty, Płachety nawet nie zmieściliśmy w rankingu.

Jeszcze w okolicach Euro 2020 ich autami była młodość. Byli przebojowi, dopiero rozkręcali się w ligach zagranicznych. Ale później przyszło twarde zderzenie z rzeczywistością. Na ich niekorzyść działa też fakt, że coraz mocniej rozpychają się młodsi. Jakub Kamiński w pierwszym sezonie po wyjeździe z Polski szybko zapracował na niezłą pozycję w Wolfsburgu. Skóraś pojechał na mundial, punktuje w europejskich pucharach. Zalewski nawet mimo gorszych moment nie traci miejsca w składzie Romy. Na dodatek stary wyga Kamil Grosicki nieźle trzyma się w Pogoni, doświadczeni Kądzior czy Wszołek robią swoje kolejno w Piaście i Legii. A gdzieś tam w tle migoczą jeszcze talenty Wędrychowskiego, Szmyta, Rakoczego, Musiałowskiego, Fornalczyka czy Wójtowicza.

Po kadencji Nawałki skrzydła kadry nie są już tak mocną stroną tego zespołu, akcenty przeniosły się bardziej w stronę centrum boiska. Nowa siła w postaci Kamińskiego, Zalewskiego czy Skórasia pozwala wierzyć, że w przyszłości może być lepiej. A czy ta przyszłość związana jest też z Jóźwiakiem i Płachetą? Ten drugi musi wreszcie być zdrowy, a ten pierwszy wreszcie musi spełniać pokładane w nim nadzieje. Kadra bez nich obu jakoś sobie poradzi – pytanie, czy obaj poradzą sobie w swoich dalszych karierach?

zytaj więcej o reprezentacji Polski:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

33 komentarzy

Loading...