Reklama

Różnicki i Lesiewicz. Gdzie są dwa olbrzymie talenty polskiej lekkoatletyki?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

21 marca 2023, 18:31 • 8 min czytania 9 komentarzy

Krzysztof Różnicki nie miał nawet osiemnastu lat, kiedy został mistrzem Polski na 800 metrów. Kornelia Lesiewicz nie była z kolei pełnoletnia, gdy zdobywała medale z Aniołkami Matusińskiego i poleciała na igrzyska olimpijskie do Tokio. Ta dwójka objawiła się na polskiej scenie lekkoatletycznej niesamowicie szybko. I nagle zniknęła z radaru.

Różnicki i Lesiewicz. Gdzie są dwa olbrzymie talenty polskiej lekkoatletyki?

Lekkoatletyka na ogół nie jest dyscypliną, która szczególnie sprzyja sukcesom nastoletnich zawodników. Nawet najwięksi z największych – jak Usain Bolt, Michael Johnson czy Carl Lewis – pierwsze wielkie sukcesy osiągali parę wiosen po dwudziestym roku życia.

Zresztą – nawet kiedy zawodnik wyjdzie już ze struktur juniorskich, wciąż może startować na młodzieżowych imprezach, gdzie limit wiekowy wynosi 23 lata. Generalnie miano „talentu” można dzierżyć przez dość spory czas. Co jest o tyle zrozumiałe, że lekkoatleci polegają nie tylko na technice, ale czysto fizycznych możliwościach, które muszą kształtować się wraz z wiekiem.

Krzysztof Różnicki oraz Kornelia Lesiewicz w pewnym sensie ominęli kilka szczebli. I na poziom, który pozwalał im na rywalizację z seniorami, wskoczyli już w 2021, o ile nie 2020 roku.

Ich spektakularnie rozwijające się kariery nagle się jednak zatrzymały. Krzysztofa dopadły kontuzje, Kornelię problemy z formą. Ale zacznijmy od początku. A potem zastanówmy się, jak dalej mogą potoczyć się losy tej dwójki.

Reklama

Następca Profesora?

O Różnickim pierwszy raz usłyszeć mogliśmy pod koniec sierpnia 2020 roku. Wtedy, dzień po swoich 17. urodzinach, został mistrzem Polski na 800 metrów. Na finiszu finałowego biegu pokonał Michała Rozmysa oraz Mateusza Borkowskiego – dwójkę wielkich faworytów.

Różnicki nie miał wówczas okazji ścigać się z Adamem Kszczotem, który zdecydował się odpuścić bieg na swoim koronnym dystansie, oraz Marcinem Lewandowskim, który był już w stu procentach skupiony na 1500 metrach. Co ciekawe – o swoich starszych „rywalach” Różnicki mówił per pan. I zaznaczał, że gdyby się z nimi mierzył, pewnie nie miałby szansy walczyć o złoto.

W tych słowach mogło być jednak wręcz zbyt dużo kurtuazji. Bo kolejny sezon pokazał, jak wielki potencjał ma nastolatek. W czerwcu 2021 roku przebiegł dwa okrążenia w czasie 1:44.51. To był nie tylko rekord Polski juniorów, ale czas, który pozwalał mu na wyjazd na igrzyska w Tokio. Ba, czas, który pozwalał na nawiązywanie rywalizacji z najlepszym ośmiusetmetrowcami świata.

Różnicki i jego trener, Krzysztof Król, z miejsca odrzucili jednak wyjazd na imprezę olimpijską. Wyszli z założenia, że imprezą docelową dla osiemnastolatka muszą być mistrzostwach Europy U-20 w Talinnie. Podczas nich Różnicki faktycznie zdobył złoty medal. I od tego czasu… nie wystartował ani razu.

Reklama

Krzysztof pod koniec sezonu 2021 narzekał na ból w pięcie, który potem przeniósł się na ścięgno Achillesa. Problemy zdrowotne były w końcu na tyle duże, że ból odczuwał nawet podczas chodzenia. Przez 17 miesięcy nie był w stanie podjąć żadnego poważniejszego wysiłku fizycznego.

Do treningów wrócił dopiero w styczniu. 2023 roku.

Złoty Aniołek

Rozkwit talentu Korneli Lesiewicz zbiegł się z tym Różnickiego. Polka również miała 17 lat, kiedy w 2020 roku osiągała spektakularne wyniki. Przede wszystkim: pobiła 46-letni rekord Polski juniorek na 400 metrów. Podczas memoriału Ireny Szewińskiej przebiegła jedno okrążenie w czasie 52.86. Potem, na MP U-18, jeszcze poprawiła ten rezultat, do 52.73.

Nie trzeba było oczywiście długo czekać, aż Kornelia przekonała do siebie Aleksandra Matusińskiego i stała się częścią seniorskiej sztafety 4×400. W 2021 roku wraz z Natalią Kaczmarek, Małgorzatą Hołub-Kowalik oraz Aleksandrą Gaworską przywiozła brązowy medal z halowych mistrzostw Europy w Toruniu.

W kolejnych miesiącach Lesiewicz się nie zatrzymywała. Została medalistką World Athletics Relays (nieoficjalne „mistrzostwa świata sztafet”). Poleciała na igrzyska olimpijskie w Tokio jako rezerwowa. A życiówkę ze stadionu wyśrubowała już do czasu poniżej 52 sekund (51.97). Dla porównania – Natalia Kaczmarek w wieku 18 lat biegała niemal dwie sekundy wolniej (53.90). Tempo rozwoju Lesiewicz było zatem niesamowite.

W teorii sezon 2022 w wykonaniu Kornelii też miał być znakomity. Ale nie przyniósł żadnych okazałych wyników. Z nastolatki jakby kompletnie uszło powietrze. Nie wyróżniała się w biegach indywidualnych, a zawodniczek, które stały wyżej w hierarchii trenera Matusińskiego była pewnie dwucyfrowa liczba.

Kornelii nie pomogła współpraca ze Zbigniewem Królem, którą nawiązała w połowie 2022 roku. Specjalista od trenowania średniodystansowców nie jest zresztą już jej trenerem. Niedawno Lesiewicz przeszła w ręce… Aleksandra Matusińskiego.

Nadzieja nie miała nawet czasu umrzeć

To żadna reguła, ale rozwój młodych zawodników nieraz przebiega „pionowo” – to znaczy, lekkoatleci robią postęp z sezonu na sezon, aż osiągają poziom, na którym utrzymują się kilka lat. Teraz już wiemy, że w przypadku Lesiewicz oraz Różnickiego coś takiego nie wystąpi. Choć trzeba pamiętać, że ta dwójka wciąż nie skończyła nawet dwudziestu lat. I jest – albo przynajmniej powinna – na początku swojej kariery.

Różnicki pozytywne informacje na temat swojego stanu zdrowia przekazał w połowie stycznia. Po raz pierwszy od 17 miesięcy udało mu się zaliczyć „praktycznie bezbolesny marszobieg”. Nie ulega jednak wątpliwości, że w prawdziwych zawodach Krzysztofa zobaczymy najwcześniej w połowie roku. O opinie na temat sytuacji młodego lekkoatlety zapytaliśmy eksperta – Marcina Urbasia, rekordzistę Polski w biegu na 200 metrów:

– Bardzo trudno będzie mu wrócić – nie pozostawia wątpliwości Urbaś. – Ciężko powiedzieć, czy w ogóle się uda. A jeśli tak, to ile będzie to trwało? Myślę, że ten sezon nie do końca jest stracony. Bo jakieś wyniki powinien być w stanie uzyskać. Ale nie jestem przekonany, czy jego forma będzie wystarczająca, aby uzyskać kwalifikację olimpijską. Do przyszłego roku może się bardzo dużo zdarzyć. Ale najpierw trzeba uzyskać to minimum. Można też oczywiście aspirować do wyjazdu na igrzyska na podstawie rankingu. Ale to jest trudne, bo poziom w tym rankingu jest bardzo wysoki.

No właśnie – to paradoksalne, ale Różnicki ominął igrzyska w Tokio, żeby niejako przygotowywać się do igrzysk w Paryżu. A teraz do tych zostało półtora roku, a jeszcze mniej na zbudowanie wysokiej formy oraz wywalczenie minimum.

Urbaś: – Po tak długiej kontuzji organizm jest – kolokwialnie mówiąc – ogłupiały. Przez siedemnaście miesięcy nie dostawał żadnych obciążeń. A wcześniej były one niemałe, bo mówimy o sporcie wyczynowym. Może być więc tak, że ten organizm odpoczął i odbije błyskawicznie, jak tylko wejdzie w ciężki trening. Albo może być też tak, że będzie musiał mozolnie, krok po kroku, dochodzić do odpowiedniej dyspozycji. A to może potrwać zbyt długo, żeby zdążyć zrobić kwalifikację olimpijską.

– Oczywiście nie takie rzeczy się zdarzały. Niewykluczone, że dojdzie na poziom jeszcze wyższy, niż prezentował w 2021 roku. Ale stuprocentowej pewności, czy jest w stanie to zrobić, nie ma – podsumowuje wicemistrz Europy w 2002 roku.

Nie tylko wrócić, ale przebić się w kadrze

Sytuacja Lesiewicz oczywiście różni się od tej Różnickiego. Kornelia nie miała żadnych bardzo poważnych problemów ze zdrowiem. Na dobrą sprawę w jej karierze wszystko szło jak po sznurku. Co zatem mogło zatem stać za niespodziewaną utratą formy przez Polkę? Pytamy Urbasia:

– To paradoks zawodnika – tłumaczy Urbaś – Tak to już bywa, że nagle forma znika. W jej przypadku mogło pojawić się na przykład przebodźcowanie. Po nim przyszły zmiany trenera, które nie przynosiły efektów. Bo poprzednie bodźce były tak potężne, że kolejne nic nie dawały.

– Można dać zawodniczce odpocząć – kontynuuje rekordzista Polski na 200 metrów. – W ogóle nie skupiać się na startach. I potem wrócić już do kompletnie innego programu szkolenia. Ale można też zrobić tak, jak zrobiła Kornelia. Czyli najzwyczajniej zmienić trenera. To może przynieść spektakularne efekty, bo nieraz historia pokazywała, że zawodnicy po zmianie szkoleniowca potrafili robić błyskawiczne postępy. Aleksander Matusiński jest naprawdę doświadczony, ma spore sukcesy, ale też sporo zależy od tego, jaki problem jest u Kornelii. Jeśli jej układ nerwowy jest przetrenowany, to bardzo trudno będzie ją odbudować.

W obliczu życiowej formy Natalii Kaczmarek oraz Anny Kiełbasińskiej potencjał medalowy polskiej sztafety 4×400 kobiet jest zapewne większy niż kiedykolwiek. To jednak łączy się z tym, że trudniej innym zawodniczkom przebijać się do drużyny Matusińskiego. Miejsca w czwórce pozostają dwa – albo jedno, bo trudno też wyobrazić sobie sztafetę bez Justyny Świętej-Ersetić.

Kto może zatem uzupełnić skład polskiej ekipy na mistrzostwach świata w Budapeszcie czy – patrząc bardziej przyszłościowo – igrzyskach olimpijskich w Paryżu? Wspomnieć należy o mocnych weterankach: Idze Baumgart-Witan oraz Małgorzacie Hołub-Kowalik. To akcje pierwszej z nich stoją prawdopodobnie najwyżej, patrząc jak świetnie Iga sprawowała się w biegach sztafetowych w 2022 roku. W owodzie są jednak też Kinga Gacka, Aleksandra Gaworska, a także… trójka zawodniczek, która zdobyła (przy nieobecności większości ze wspomnianych pań) brązowy medal HME w Stambule. A więc: Anna Pałys, Alicja Wrona-Kutrzepa oraz Marika Popowicz-Drapała.

Kornelia Lesiewicz ma zatem z kim rywalizować o miejsce w kadrze na duże imprezy. Tę kwestię też poruszyliśmy w rozmowie z Marcinem Urbasiem.

– Wszystko jest uzależnione od tego, co się będzie działo w lecie. Na hali z docelowej imprezy – wśród najważniejszych zawodniczek – nie zrezygnowała tylko Anna Kiełbasińska. Ale i tak sztafecie udało się zdobyć medal. Prawdopodobieństwo zatem, że młoda gwardia będzie deptała po piętach starej, jest bardzo wysokie. I myślę, że w to graj trenerowi Matusińskiemu. Szczególnie że choć doceniamy nasze gwiazdy, to kiedyś przyjdzie moment, żeby i w sztafecie 4×400 dać szansę młodym zawodniczkom. Choć myślę, że jeszcze nie do końca na to pora. Zmiany pokoleniowej raczej nie będzie do igrzysk w Paryżu. Ale takie jedno miejsce w składzie, choćby dla Kornelii, jest zawsze.

Najpierw jednak Polka musi odzyskać gdzieś zgubioną formę. Możliwe, że współpraca z trenerem Matusińskim okaże się dla niej lekarstwem na całe zło. Albo przynajmniej liczymy, że tak będzie. Bo szkoda by było, żeby tak wyjątkowe talenty jak Różnicki oraz Lesiewicz zgasły, zanim miały okazje rozbłysnąć pełnym blaskiem.

Czytaj więcej:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
0
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...