Wielkie oburzenie nastało po słowach Kamila Kosowskiego, który nazwał Ligę Konferencji pucharem Biedronki. Jakby obraził jakąś świętość, a nie rozgrywki, w których występowało Vaduz, Shamrock Rovers i Slovacko. Co miał powiedzieć, że to zawody mistrzów, elity futbolu? Dajcie spokój. Najwyraźniej prawda boli.
Nie rozumiem, dlaczego my chcemy siebie sami oszukiwać. Oczywiście, że to fajnie, że Lech dalej gra w europejskich pucharach, a nie odpadł – jak to polskie kluby mają w zwyczaju – jeszcze latem. Świetnie, że robi nam współczynnik, dzięki czemu mamy większe szanse w eliminacjach Ligi Mistrzów czy Ligi Europy.
Ale naprawdę – schowajcie te fajerwerki. Jakby Kosowski powiedział, że gramy w europejskiej trzeciej lidze, to nie byłoby takiego oburzenia, a przecież to prawda – trzecia liga. I co, to jakoś dumnie brzmi, chyba nie. Powiedział ładniej, zręczniej, że puchar Biedronki, no bo to są umiarkowanie poważne rozgrywki, stworzone, by słabsi też mieli trochę uciechy z życia.
Brendanowi Rodgersowi zdarzyło się stwierdzić, że on nawet nie wie co to jest, ta cała Liga Konferencji. No i takie podejście mają więksi (bo nawet nie najwięksi) – ktoś tam sobie pyka, ale kogo to obchodzi poza nimi.
Powiecie, że musimy znać swoje miejsce w szeregu, ale przecież naszym szeregiem powinna być Liga Europy. W rankingu UEFA jesteśmy daleko w tyle, natomiast jeśli już spojrzeć na budżety, na to, jak nieumiejętnie wydajemy pieniądze, których mamy nierzadko więcej niż ci lepsi, to mistrz Polski po prostu musi grać w LE.
Jasne, Lechowi tak się ułożyło losowanie, że od razu wpadł na Karabach i zleciał dwa piętra niżej. Jednak teraz w pewien sposób robi to, co powinien robić, a i to w zasadzie nie do końca. Niektórzy bowiem są w stanie Kolejorzowi wybaczyć wszystko, nawet pewnie i piąte miejsce w Ekstraklasie, gdyby doszedł w Lidze Konferencji do ćwierćfinału.
A dlaczego? Dlaczego nie wspomina się hańby, jaką jest przegranie trzech meczów ze Śląskiem Wrocław w sezonie? Przegrać z nimi raz – wstyd. Przegrać dwa razy – kompromitacja. Dostać w łeb trzykrotnie – hańba. Ci goście to przecież jakaś zbieranina Hiszpanów, którzy nie potrafią grać w piłkę, przeciętnych Polaków i Yeboaha. Dostali 0:3 od KKS-u Kalisz! DO PRZERWY JUŻ TYLE BYŁO!
A parę dni wcześniej Lech jedzie do Wrocławia i dostaje w pędzel. No, ale jest wielki, bo dotarł do 1/8 w Lidze Konferencji. W dupę sobie będzie to można wsadzić, jeśli w Poznaniu nie załapią się na kolejne europejskie puchary, ponieważ wówczas:
a) ten współczynnik pozostanie wydrukować i powiesić na ścianie, bo jaki inny z niego pożytek;
b) koło nosa przejdzie spora kasa.
No a jaka drużyna może grać w pucharze Biedronki? No taka, która nie ograła zespołu potrafiącego wyłapać od KKS-u Kalisz. Ani razu. Na trzy próby. Gdyby Lech dobrze grał w lidze, a źle w pucharach, to jego kibice mówiliby, że Ekstraklasa ważniejsza. No, ale skoro lepiej idzie w Europie, to trzeba zrobić z Ligi Konferencji Gwiezdne Wojny.
Takie kibicowskie prawo. Ale że łapią się na to dziennikarze, eksperci… Wstyd.
WOJCIECH KOWALCZYK
CZYTAJ WIĘCEJ: