Reklama

Trela: Królowie przestworzy. Dziesiątka ekstraklasowych speców od goli głową

Michał Trela

Autor:Michał Trela

28 lutego 2023, 17:42 • 9 min czytania 17 komentarzy

Jakkolwiek wiele drużyn próbuje grać inaczej, wysokie dośrodkowania oraz stałe fragmenty gry niezmiennie należą do repertuaru, który jest niezbędny, by przetrwać w polskiej lidze. To sprawia, że specjaliści od strzelania goli głową są poszukiwani niemal co okno transferowe. Czas sprawdzić, kogo obrońcy w polskiej lidze mają prawo najbardziej obawiać się przy wysokich dograniach. Często okazuje się, że sam wzrost i umiejętność gry głową nie zawsze idą w parze.

Trela: Królowie przestworzy. Dziesiątka ekstraklasowych speców od goli głową

Jeden zwyczajny ekstraklasowy weekend. Główka Tomasa Petraska daje Rakowowi Częstochowa arcyważne zwycięstwo w Białymstoku. Dwie godziny później Paweł Wszołek idealnie dostawia głowę do dośrodkowania Bartosza Kapustki, dając prowadzenie Legii, na które po sześćdziesięciu minutach odpowiada głową Kristoffer Hansen z Widzewa. Następnego dnia Arttu Hoskonen strzałem głową sprawia, że Cracovia łapie kontakt z Piastem Gliwice. Tego samego popołudnia Jan Grzesik podwyższa w ten sposób prowadzenie Warty Poznań z Koroną, a wieczorem Leonardo Rocha wykorzystuje wysoko zawieszone dogranie Lisandro Semedo w starciu Radomiaka z Lechią Gdańsk. Na zamknięcie kolejki zaś Jarosław Jach trafia głową dla Zagłębia Lubin w derbach Dolnego Śląska. Dziewięć meczów, siedem goli głową.

Choć nagrody za najpiękniejsze trafienie sezonu zwykle przypadają strzałom nogami, w trafieniach głową też jest coś szczególnego. To zazwyczaj praca zespołowa. Zderzanie się gąszcza ciał, wybloki, odpowiednie wyjście w powietrze, idealne dogranie. Wiele elementów musi się wydarzyć jednocześnie, by zamienić dośrodkowanie w ważnego gola. Ale że warto, udowadniają przypadki z każdego tygodnia. Wszak dla wielu drużyn w każdej lidze stałe fragmenty gry to najpotężniejsza broń w starciach z silniejszymi technicznie rywalami. Stałe fragmenty gry, czyli w domyśle możliwość przesunięcia w pole karne rywala rosłych stoperów i wykorzystania ich warunków fizycznych. Nie jest to najbardziej wyrafinowany z dostępnych sposobów wygrywania meczów, ale na pewno jeden z najbardziej powszechnych. Nawet pomimo faktu, że odsetek goli strzelanych głową wciąż w światowym futbolu spada, specjaliści w tym elemencie niezmiennie są na rynku pożądani.

Królowie przestworzy. Dziesiątka ekstraklasowych speców od goli głową

Zwykle szuka się ich po samym wzroście. Kto ma powyżej 190 centymetrów wzrostu, ten naturalnie jest podejrzewany o świetną umiejętność gry głową, co jednak nie zawsze idzie w parze. Choćby dwumetrowiec Rocha z Radomiaka w II lidze belgijskiej większość goli strzelał nogami, a nie głową. Sam wzrost to oczywiście potężny atut w grze w powietrzu, ale sztuka strzelania z główki to także coś więcej. Umiejętność odpowiedniego wyjścia w górę, wyczucia czasu, znalezienia się we właściwym miejscu, wreszcie technika uderzenia. Wielokrotnie w przypadku niższych zawodników okazuje się, że można nie wyróżniać się wzrostem, ale jednocześnie świetnie radzić sobie w grze głową.

Reklama

Przez polską ligę, gdzie stałe fragmenty gry i długie piłki tradycyjnie nie wychodzą z mody, przewinęło się w ostatnich latach wielu specjalistów od gry w powietrzu. Jednym z najbardziej spektakularnych był Krzysztof Kubica, środkowy pomocnik, który w poprzednim sezonie strzelił głową aż osiem goli dla Górnika Zabrze. Świetne rezultaty w tej kwestii osiągali też Mateusz Wieteska (11 bramek), Miroslav Covilo i Michal Papadopulos (po 13), Alan Uryga (14), Maciej Jankowski (15), czy Piotr Celeban (17). Warto podkreślić, że nie każdy z nich już na pierwszy rzut oka wyglądał na speca w tym elemencie. Celeban czy Jankowski mają po 181 centymetrów wzrostu, co jak na zawodowych piłkarzy jest średnim wynikiem. Ich dobre wyniki w grze powietrznej nie były więc tylko wrodzonym darem.

Jeszcze bardziej wyraźne było to u Rafała Siemaszki, byłego napastnika Arki Gdynia, który sześć z osiemnastu ekstraklasowych bramek zdobył głową, choć mierzy ledwie 170 centymetrów. Podobne są przypadki Mateusza Maka ze Stali Mielec (173 cm, siedem z 25 goli strzelonych głową) czy Grzesika z Warty (178 cm, 5 z 11 goli głową), a trafienie strzelone w ten sposób na ekstraklasowych boiskach ma już też zaliczone Grzegorz Tomasiewicz, najniższy piłkarz ligi. Za najbardziej wyspecjalizowanego w główkach piłkarza ostatnich lat należałoby chyba uznać Filipa Piszczka. Były napastnik Sandecji Nowy Sącz, Cracovii czy Jagiellonii strzelił na ligowych boiskach szesnaście goli, z czego aż dziesięć głową.

A kogo dziś najbardziej muszą się obawiać ligowi obrońcy przy wysoko zawieszonych wrzutkach? Oto dziesięciu ligowców z największą liczbą bramek głową w Ekstraklasie:

10. Kamil Drygas (Miedź Legnica) – 8 goli

By znaleźć się w zestawieniu ligowców najczęściej strzelających gole głową, trzeba mieć na koncie przynajmniej osiem bramek zdobytych w ten sposób. Poza listą znalazł się Mateusz Matras ze Stali, który zaliczył w ten sposób osiem trafień, ale potrzebował do tego niemal trzystu meczów, czyli o niemal 30 więcej niż doświadczony pomocnik Miedzi. Drygas nie należy do dryblasów (184 cm wzrostu) i nie gra na pozycji, na której byłby naturalnym adresatem wrzutek, ale przez lata występów w Lechu Poznań, Zawiszy Bydgoszcz czy Pogoni Szczecin pokazał, że ma przede wszystkim umiejętność wejścia w pole karne w odpowiednim momencie i z właściwą dynamiką. Dzięki temu 1/5 ze wszystkich swoich ligowych goli strzelił głową.

9. Vladislavs Gutkovkis (Raków Częstochowa) – 8 goli

Czesław Michniewicz, któremu Łotysz zawdzięcza ksywkę „biały Lukaku”, już w czasach wspólnej pracy w Niecieczy zwracał uwagę, że Gutkovskis, przy swoich 187 centymetrach wzrostu, powinien być groźniejszy w grze głową, robiąc większy użytek ze swojej siły fizycznej. To jednak on był najbliżej wydobycia tego potencjału, bo w trakcie kilku miesięcy pracy z Michniewiczem Gutkovskis strzelił głową trzy gole. W Rakowie Częstochowa w trakcie trzech sezonów udało mu się to czterokrotnie. Osiem z 33 bramek zdobytych głową to niezły wynik, zwłaszcza że mowa o 136 spotkaniach w elicie, czyli mniejszej liczbie niż niektórzy obecni w zestawieniu, ale trudno Gutkovskisa nazywać wielkim specjalistą od gry głową. Trzeba na niego w tym zakresie uważać, lecz pełnia możliwości raczej wciąż nie została wydobyta.

8. Tomas Petrasek (Raków Częstochowa) – 8 goli

To przypadek, w którym już na pierwszy rzut oka wiadomo, że mowa o specjaliście od gry w powietrzu. Potężny (199 cm wzrostu, 99 kg) czeski stoper samą posturą budzi respekt i potrafi robić z niej użytek. Z jedenastu goli, które strzelił w Ekstraklasie, osiem padło po uderzeniach głową. Potrzebował do tego ledwie 76 meczów. Zwłaszcza w pierwszym sezonie obecności Rakowa w Ekstraklasie Marek Papszun chętnie z tego korzystał. Kapitan zespołu trafił wtedy głową aż pięciokrotnie. Potem powstrzymywały go kontuzje oraz fakt, że rywale zaczęli go otaczać szczególną opieką. W ostatni weekend trafił głową po raz pierwszy od dwóch i pół roku. Łącznie, licząc wszystkie rozgrywki, głowa Petraska dała częstochowianom już jedenaście trafień.

Reklama

7. Taras Romanczuk (Jagiellonia Białystok) – 9 goli

Podobny przypadek jak Drygasa. Wzrost jednokrotnego reprezentanta Polski (186 cm) nie wyróżnia się w skali ligi, ale przydaje się na co dzień w pojedynkach powietrznych w środku pola. Kapitan Jagiellonii potrafi jednak w dobrym tempie wchodzić w pola karne rywali. Nie zapewnia to może nieprawdopodobnych osiągów strzeleckich, ale stały napływ trafień już tak. Dziewięć z 26 ekstraklasowych goli Romanczuk strzelił głową.

6. Maciej Gajos (Lechia Gdańsk) – 10 goli

Chyba najmniej oczywiste nazwisko na liście. Kapitan Lechii mierzy raptem 174 centymetry, a więc zalicza się raczej do grona niższych piłkarzy w lidze. Przy stałych fragmentach gry nierzadko to on jest dogrywającym, a nie adresatem podań. Mimo to niemal 1/4 wszystkich trafień w ekstraklasowej karierze zaliczył głową, co świadczy o jego niezłych umiejętnościach w tej kwestii, pozwalających niwelować naturalne deficyty. W samym tym sezonie kapitan klubu z Pomorza zaliczył dwa trafienia głową. W rekordowych dla siebie rozgrywkach 2015/16 cztery z dziesięciu goli zaliczył po uderzeniach górną częścią ciała.

5. Bartosz Śpiączka (Wisła Płock) – 11 goli

Gdyby ekstraklasowi trenerzy nie uznawali umiejętności gry głową za ważną, pewnie nie grałby od lat w najwyższej lidze. Co sezon jest w gronie zawodników toczących najwięcej pojedynków powietrznych. Wcale nie należy do najwyższych w Ekstraklasie (184 centymetry), ale skacze do każdej piłki, rozbijając rywali, przez co nierzadko jest skuteczny. W ekstraklasowej karierze strzelił 41 goli. Jedenaście z nich głową. W tym sezonie zaliczył dla Korony Kielce cztery trafienia, a czego trzy w ten sposób. Rok wcześniej w Górniku Łęczna głowa Śpiączki przyczyniła się nawet do czterech goli. To właśnie głównie ta umiejętność sprawiła, że zaczął grać wyłącznie w ataku, choć na początku ligowej kariery równie często pojawiał się na skrzydle.

4. Kamil Wilczek (Piast Gliwice) – 12 goli

Licząc całą karierę, w różnych rozgrywkach, doświadczony napastnik ma na koncie aż 28 goli głową. Większość z nich zaliczył jednak za granicą, głównie w Danii. Na polskich boiskach jego umiejętność gry w powietrzu też jest jednak dobrze znana. Zwłaszcza dzięki sezonowi 2014/15, w którym został królem strzelców, w czym bardzo pomogło mu sześć trafień zaliczonych głową. W bieżących rozgrywkach napastnik Piasta też pokazał, że nie zatracił tego elementu. Trafił w ten sposób w starciach z Górnikiem i niedawnym z Jagiellonią. Biorąc pod uwagę, że gra w jednej drużynie z takim dogrywającym jak Damian Kądzior, ten licznik może się jeszcze długo nie zatrzymywać.

3. Łukasz Zwoliński (Lechia Gdańsk) – 14 goli

Napastnik Lechii nie jest specem od gry głową, ale jako dość wszechstronny napastnik i ten element ma opanowany przyzwoicie. To sprawiło, że 14 z 56 ekstraklasowych goli strzelił głową. W tym sezonie dał w ten sposób drużynie Marcina Kaczmarka zwycięstwa z Górnikiem i Wisłą Płock, mniej więcej wyrabiając swoją średnią na sezon. Przekroczył ją tylko w rozgrywkach 2014/2015 w Pogoni Szczecin, gdzie styl gry Czesława Michniewicza sprzyjał dograniom w pole karne, podobnie jak było w przypadku Gutkovskisa z Niecieczy. Zwoliński zaliczył wówczas w ten sposób cztery gole (z dwunastu, jakie wtedy strzelił).

2. Tomas Pekhart (Legia Warszawa) – 14 goli

Przypadek, w którym naturalne warunki fizyczne (194 centymetry wzrostu) zostały poparte odpowiednimi umiejętnościami. Czesi przynajmniej od czasów Vratislava Lokvenca i Jana Kollera lubią produkować bardzo wysokie dziewiątki, a Pekhart jest jednym z następców byłego napastnika Borussii Dortmund. Głowa dała mu w karierze aż 34 trafienia, z czego czternaście w Ekstraklasie. Michniewicz jako trener Legii oparł o to całą ofensywną taktykę drużyny, której znakiem rozpoznawczym były dogrania wahadłowych Filipa Mladenovicia i Josipa Juranovicia na głowę rosłego Czecha. W sezonie 2020/21 trafił w ten sposób w lidze aż osiem razy, co mocno przyczyniło się do tego, że został królem strzelców i poprowadził stołeczną ekipę do ostatniego jak na razie mistrzostwa Polski. Po zimowym powrocie do stolicy trafił już do siatki, ale jeszcze nie głową. To jednak pewnie tylko kwestia czasu.

1. Flavio Paixao (Lechia Gdańsk) – 22 gole

Kolejny w zestawieniu piłkarz Lechii, mogący się pochwalić zdecydowanie najlepszym wynikiem. Portugalczyk to dobry technik, mający szeroki repertuar wykończenia akcji, ale niekoniecznie kojarzący się silnie ze strzałami głową. Niesłusznie. Zdobył w ten sposób w karierze aż 34 bramki. Co piąty jego gol strzelony w Ekstraklasie padł właśnie po uderzeniu głową. Od sezonu 2014/15, pierwszego pełnego, jaki rozegrał w polskiej lidze, aż do poprzedniego, zawsze strzelał przynajmniej po dwa gole głową rocznie. W rozgrywkach 2017/18 i 2018/19 udawało mu się to nawet po cztery razy. Od września 2021 czeka na kolejne trafienie z powietrza w Ekstraklasie, ale znając go, jeśli będzie wiosną dostawał minuty, coś jeszcze w tym elemencie dorzuci. I to niezależnie od tego, że ze wzrostem 184 centymetry zwykle jest niższy od kryjących go stoperów. Jak pokazało wiele przypadków z ostatnich lat, żeby regularnie strzelać gole głową, wcale nie trzeba mieć postury szafy.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix.pl

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

17 komentarzy

Loading...