Reklama

Jak Lewandowski został statystą

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2023, 21:25 • 3 min czytania 35 komentarzy

To był spektakl godny fazy pucharowej Ligi Mistrzów, choć odbył się w ramach mniej prestiżowej Ligi Europy. Szkoda tylko, że ten, który miał odegrać jedną z głównych ról, zaprezentował się raczej jak aktor z serialu paradokumentalnego. Mowa niestety o Robercie Lewandowskim.

Jak Lewandowski został statystą

Nie chcemy obchodzić się z kapitanem reprezentacji Polski nazbyt brutalnie, ale stwierdzenie, że to nie był jego najlepszy dzień, stanowiłoby jednak daleko idące niedopowiedzenie. Lewandowski kompletnie nie potrafił sobie poradzić ze ścisłym kryciem, jakie zafundowała mu defensywa „Czerwonych Diabłów”. Szczególnie bezlitośnie z napastnikiem Barcelony obchodził się Raphael Varane. Były piłkarz Realu Madryt w paru sytuacjach dość ostro Polaka sponiewierał, ale nie było w tym brutalności. Po prostu – skuteczność i nieustępliwość.

Początkowo Lewandowski starał się jeszcze iść z oponentem na bezpośrednie, siłowe konfrontacje, ale szybko zdał sobie sprawę, że nic pozytywnego z tego dlań nie wyniknie. Dlatego w późniejszej fazie meczu „Lewy” zmienił strategię, częściej szukał sobie miejsca w bocznych sektorach boiska. Marny był tam z niego jednak pożytek. Generalnie – Polak był dzisiaj najsłabszym punktem, jeśli chodzi o ofensywę Blaugrany.

Było to szczególnie jaskrawe, gdy zestawiło się występ Lewandowskiego z popisem Marcusa Rashforda. Napastnik Manchesteru United zaprezentował się dokładnie tak, jak powinien się prezentować motor napędowy ofensywy w meczu z wysokiej klasy przeciwnikiem. Krótko mówiąc – robił na boisku różnicę. Przede wszystkim za sprawą swojej dynamiki. Defensorzy Barcy nie potrafili Anglika okiełznać, no i głównie dlatego „Czerwone Diabły” wywożą z Camp Nou cenny remis.

FC Barcelona – Manchester United. Rozklekotana defensywa

Dlaczego Barcelonie tak dobrze się wiedzie w tym sezonie hiszpańskiej ekstraklasy? Odpowiedź jest prosta – decyduje o tym nadspodziewanie szczelna defensywa katalońskiego zespołu. Podopieczni Xaviego stracili zaledwie siedem bramek w 21 ligowych meczach. Ale dzisiaj w zasadzie od samego początku spotkania było widać, że czym innym jest rywalizacja na hiszpańskim podwórku, a czym innym batalia z drużyną kalibru Manchesteru United.

Reklama

Okej, w pierwszej połowie gole nie padły, lecz Barcelona miała olbrzymie problemy z uspokojeniem gry. To nie było jedno z tych spotkań, gdzie gracze Xaviego ustawiają sobie przeciwnika po swojemu i w odpowiednim momencie go punktują. Oglądaliśmy raczej chaotyczną wymianę ciosów. Taki piłkarski odpowiedni walk Fury’ego z Wilderem. Wyraźnie nie trafił szkoleniowiec „Dumy Katalonii”, jeśli chodzi o swoje kombinacje z zestawieniem personalnym i taktycznym formacji defensywnej.

Najmocniejsze ciosy obie ekipy wyprowadziły po przerwie.

W 50. minucie do siatki „Czerwonych Diabłów” trafił Marcos Alonso, który po raz nie wiadomo który w swojej karierze potwierdził, że instynkt strzelecki łączy się u niego z nieodpowiedzialnymi zachowaniami pod własną bramką. Na odpowiedź gości trzeba było czekać zaledwie dwie minuty – wspomniany Rashford kompletnie odjechał obrońcom Blaugrany i wpakował futbolówkę do sieci. A kilka chwil później było już 1:2 – znów zaimponował Rashford, którym tym razem na szybkości przedarł się w szesnastkę i wstrzelił futbolówkę w pole bramkowe, skąd do własnej bramki skierował ją pechowo Jules Kounde.

Gospodarzy przez porażką uchronił chimeryczny Raphinha, który na kwadrans przed końcem gry zdobył gola starym, dobrym centrostrzałem. I tutaj akurat możemy pochwalić Lewandowskiego, który właściwym ruchem do piłki narobił trochę zamieszania i dodatkowo przeszkodził Davidowi de Gei w interwencji.

Wynik 2:2 o niczym rzecz jasna nie przesądza, ale sytuacja Barcelony nie jest najlepsza. Żółtą kartkę w drugiej połowie obejrzał Gavi, czeka go zatem zawieszenie, a na domiar złego kontuzji nabawił się Pedri. Bez tego duetu nawiązanie równorzędnej walki z United w środkowej strefie będzie piekielnie trudne.

FC BARCELONA 2:2 MANCHESTER UNITED

(M. Alonso 50′, Raphinha 76′ – M. Rashford 52′, J. Kounde 59′)

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Igrzyska

Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Kacper Marciniak
2
Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Liga Europy

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
8
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Komentarze

35 komentarzy

Loading...