Reklama

Ekstraklasa, czyli liga niewielu dryblerów. Dlaczego w Polsce kiwa się tak rzadko?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

08 lutego 2023, 08:25 • 13 min czytania 86 komentarzy

W Ekstraklasie podejmuje się mniej prób dryblingów na mecz niż w lidze słowackiej, bułgarskiej, rumuńskiej czy szwedzkiej. Dwóch z dziesięciu piłkarzy podejmujących najwięcej pojedynków w Ekstraklasie wyfrunęło z niej już po pierwszej rundzie. Tylko jeden z dziesięciu najlepszych dryblerów sezonu 2019/20 ostał nam się w Ekstraklasie, reszta wyjechała. Dlaczego Ekstraklasa staje się ligą, w której drybluje się coraz mniej? Czy powodem jest drenaż ligi z dryblerów? Może odpowiadają za to trenerzy ordynujący defensywne granie? A być może problem tkwi głębiej – w klasycznym „nie kiwaj!” wykrzykiwanym na boiskach trampkarzy?

Ekstraklasa, czyli liga niewielu dryblerów. Dlaczego w Polsce kiwa się tak rzadko?

Drybler, czyli magnes i budowanie przewagi

Każdy z nas ma swojego bohatera z młodości, dzięki któremu zakochał się w piłce nożnej. Jedni podziwiali najlepszych strzelców, którzy polowali na piłki w polu karnym. Innych zachwycali pracusie środka pola czy twardzi jak skała defensorzy. Ale pewnie największy odsetek kibiców romantyzuje wybitnych techników, szybkich dryblerów, którzy mijali obrońców jak tyczki.

Właściwie każdy sport kontaktowy wysoko ceni dryblerów. W koszykówce radzą sobie od lat – nawet mimo tego, że swój okres chwały długo święcili potężni i wysocy centrzy, a teraz trwa dominacja strzelców z linii trzech punktów. Piłka ręczna – tutaj też szybcy i silni technicy zawsze byli ubóstwiani. Filmy z efektownymi rajdami hokeistów idą jak virale przez YouTube’a po TikToka.

Piłka nożna nie jest tutaj wyjątkiem. Dryblerzy niosą ze sobą bowiem dwa istotne atuty. Po pierwsze – są po prostu efektowni, przyciągają uwagę widzów, pozwalają wyrwać się z rutyny podań od nogi do nogi. A po drugie – przy coraz lepiej zorganizowanych defensywach i coraz większym nacisku na błyskawicznie przechodzenie z obrony do ataku pozwalają uzyskać przewagę poprzez wygrywanie pojedynków.

 Zawsze zadaje sobie pytanie „czy ten gość potrafi dryblować?”. Chciałbym wyłącznie piłkarzy, którzy to potrafią i zawsze w pierwszej kolejności patrzę na tę umiejętność. Chcę bocznych obrońców potrafiących dryblować, stoperów potrafiących dryblować, pomocników, napastników, skrzydłowych. Możesz nauczyć dojrzałego piłkarza kontroli piłki czy podawania. Ale dryblingu już niezbyt. Dlatego uważam, że dobrzy dryblerzy to klucz – twierdził Pep Guardiola w książce „The Evolution”.

Reklama

Ekstraklasa, czyli liga niewielu dryblingów

Gdyby Guardiola pracował w Ekstraklasie, to mógłby się załamać. Liczba dryblingów w Ekstraklasie jest niska na tle lig porównywalnych do nas. Przy analizie pod uwagę wzięliśmy cztery ligi, które są tuż nad nami w rankingu UEFA. I te liczby pokazują, że na tle Słowaków, Bułgarów, Rumunów i Szwedów dryblujemy rzadziej od nich w przeliczeniu na mecz.

Biorąc pod uwagę, że tacy Bułgarzy średnio w meczu oglądają o dziewięć prób dryblingów, to przy 30 kolejkach (przyjmijmy model szesnastodrużynowy, jak w Bułgarii) i ośmiu spotkaniach w kolejce na sezon kibic tamtejszej ligi oglądający każde spotkanie zobaczy o ponad dwa tysiące prób dryblingów niż obejrzałby w Polce. Oczywiście przy takim samym systemie rozgrywek i utrzymaniu takiej samej średniej.

Budujące dla nas może być to, że mamy najlepszą skuteczność pojedynków w ofensywie, choć ostatecznie są to różnice marginalne. W Ekstraklasie średnia skuteczność dryblingów wynosi 54,27%. Dla porównania:

  • w Bułgarii – 53%
  • w Szwecji – 54%
  • na Słowacji – 53,3%
  • w Rumunii – 52%

I zasadniczo w każdej lidze w Europie ta skuteczność wynosi między 50 a 55%. W Premier League jest to 52%, w La Liga 52,9%, w Bundeslidze 52,4%, a w takiej ekstraklasie Andory 51,7%.

Jeśli już porównujemy się do Bułgarów czy Szwedów, to warto zwrócić uwagę, że w tych ligach lider rozgrywek pod względem liczby dryblingów i pojedynków w ofensywie realnie zawyża średnią. Tymczasem w Ekstraklasie aż tak dobrze nie jest. Najwięcej dryblingów i pojedynków w ofensywie w Ekstraklasie próbują zawodnicy Rakowa – średnio 24,4 na spotkanie.

Reklama
  • w Bułgarii liderem jest Levski Sofia – 38 (!) na mecz
  • w Szwecji Hacken – 26,6 na mecz
  • na Słowacji Trenczyn – 27 na mecz
  • w Rumunii Borosani – 27,8 na mecz

Zatem i w całej lidze dryblujemy rzadziej, i lidera pod względem podejmowania ryzyka w grze 1v1 mamy gorszego.

Z roku na rok drybluje się u nas rzadziej

– Drybling to coś więcej niż fajny filmik z zagrań Neymara, który robi furorę na YouTube. Posiadanie zawodników zdolnych do skutecznego dryblowania to kluczowy element funkcjonowania drużyny. Wielkie zespoły postrzegają ich jako strategiczne punkty zespołu. Nie tylko na skrzydłach, gdzie – co oczywiste – wymaga się robienia przez dryblera przewagi, ale i w środku boiska, gdzie skuteczny zwód pozwala przedrzeć się przez zagęszczone obszary gry – pisze portugalski analityk Tiago Estavao.

Ekstraklasa staje się jednak ligą coraz bardziej statyczną. Teoretycznie trenerzy – zwłaszcza młodzi – często mówią o tym, że chcą „grać piłką” i „grać miło dla oka”, ale później przychodzi twarde zderzenie z rzeczywistością. Upraszcza się grę, skupia na zbudowaniu szczelnej defensywy, a z przodu? Z przodu zawsze coś wpadnie.

Ciężkie życie technika. Trener techniki fundamentalnej o problemach z dryblingiem w Ekstraklasie

– Tu mamy więcej czasu na rozgrywanie akcji, czasem to cztery-pięć sekund na wykonanie ruchu. W Portugalii presja jest o wiele większa i jeśli czegoś nie zrobisz w ciągu dwóch sekund, to może być już za późno – mówił Joao Amaral niedługo po transferze do Lecha Poznań.

Obserwując co tydzień ligowe zmagania ekstraklasowiczów można dojść do wniosku, że nie dryblują, bo… nie mają kogo. Po chwilowej fazie zachwytu nad wysokim pressingiem wróciła moda na grę w niskim czy średnim pressingu i nastawienie się na kontratak, ale wyprowadzany z głębi pola. Nawet lider Ekstraklasy chętnie zaprasza rywala na własną połowę, przyciąga również defensorów przeciwnika na linię środkową, by wyprowadzić kontratak z głębi pola.

To jeden z powodów, dla których z roku na rok w Ekstraklasie oglądamy coraz mniej dryblingów i pojedynków w ofensywie na mecz.

Drenaż ligi z dryblerów postępuje

Drugim kluczowym powodem takiej stanu rzeczy jest fakt, że czołowy dryblerzy z tej ligi wyjeżdżają. Tylko jeden zawodnik z TOP10 najczęściej dryblujących zawodników sezonu 2019/20 nadal gra w Ekstraklasie – to Sebastian Kowalczyk z Pogoni Szczecin. Z sezonu 2020/21 ostali się jeszcze Kucharczyk (gra coraz mniej i wyraźnie mniej drybluje), Patryk Kun, wspomniany Kowalczyk, Marcin Cebula (z powodu urazów stracił wiele czasu) oraz Bartosz Kapustka. Względem ostatniego sezonu w lidze zostali tylko Kun, Ivi Lopez oraz Ilkay Durmus. Tutaj jednak część zawodników spadła z Ekstraklasy – mówimy o Maksymilianie Sitku (wrócił do Podbeskidzia) czy Serhiju Krykunie (spadł z Górnikiem Łęczna)

Żeby zobaczyć drenaż ligi z dryblerów wcale nie musimy szukać w poprzednich sezonach. Wystarczy rzut okna na zimowe okno transferowe w Ekstraklasie – sprzedany został już Said Hamulić po pierwszej rundzie w Stali Mielec i identyczny los podzielił Davo, którego skusiła oferta z Belgii. Wcześniejsze sezony? Szysz został sprzedany do Turcji, Kamiński trafił do Bundesligi, Daniel wrócił na Słowację, Yeboah trafił do MLS, podobnie jak Jimenez i Luquinhas.

Przeglądamy rankingi z wcześniejszych lat i widzimy po prostu ogrom piłkarzy, którzy wyjeżdżali z Ekstraklasy po tym, jak znaleźli się w czołówce rankingu dryblingów – Carlitos, Żurkowski, Kosecki, Hernandez, Vadis, Kapustka, Guilherme, Valencia, Haraslin…

Biorąc pod uwagę to, kto jest obecnie w ekstraklasowym topie dryblerów, możemy tylko podejrzewać, że w rankingu za kolejny sezon nie będzie w nim Michała Skórasia czy Johna Yeboaha, bo są w wieku, który sprawia, że będą wzbudzać zainteresowanie klubów z lepszych lig. Z uwagi na wiek powoli zacznie gasnąć szybkość i zwinność Grosickiego czy Wolskiego. Czy znajdą się kolejni, którzy będą w stanie zastąpić Skórasia i Yeboaha, tak jak Skóraś zastąpił Kamińskiego, a Yeboah… Yeboaha (tego wiślackiego)? Mamy nadzieję. Przecież dyrektorze sportowi, prezesi, trenerzy czy skauci będą musieli zobaczyć próżnię, w którą wpada Ekstraklasa.

Brakuje brawury wśród młodych?

Oczywiście w rozważaniach na jakością i liczbą dryblerów w Ekstraklasie pojawia się wątek szkolenia. Czy naprawdę tak słabo uczymy piłkarzy dryblingu? Być może pokutuje tu odwieczne przekonanie, że kombinowanie jest niepotrzebne. – Nie kiwaj – słyszą dzieci od wieku trampkarza. Ciekawie mówił o tym w naszym wywiadzie Adam Buksa: – Kluczowa różnica, którą zaobserwowałem między Polską a Francją, to podejście trenerów do zawodników i jak ich podejście daje komfort piłkarzowi. Będąc w Ekstraklasie najczęściej spotykałem się z tym, jak większość szkoleniowców powtarzała: nie trać, nie kiwaj, graj bezpiecznie, odpowiedzialność za piłkę. Te komendy słyszałem nieustannie i zostawały w głowie. Z takimi zasadami wychodziłem na mecze i dopiero w Pogoni Szczecin u Kosty Runjaica to było odkręcane. Właśnie prowadź futbolówkę na rywala, zdobywaj teren, ryzykuj. W tamtym momencie pierwszy raz się spotkałem z taką swobodą. A w Lens należy do pomnożyć razy 10.

W podobne tony w rozmowie z WP/SportoweFakty uderzał Robert Lewandowski. – Szkolenie w Polsce jest cały czas na niskim poziomie. Na zasadzie: nie ryzykuj, nie kiwaj, po co się kiwasz. Jeżeli grasz tylko defensywnie w tym wieku, to jak później atakować? – mówił.

Efekty widzieliśmy chociażby na mundialu. W statystyce dryblingów i pojedynków w ofensywie na 90 minut gry byliśmy lepsi jedynie od Iranu, Kostaryki, Kataru i Australii. Niemcy podejmowali takie próby dwukrotnie częściej od Polaków na 90 minut gry (33 do 16 na korzyść naszych sąsiadów). Wyprzedzili nas Walijczycy, Tunezyjczycy, a niemal dwukrotnie przebili Kanadyjczycy.

To o tyle ciekawe, że jeszcze jako selekcjoner reprezentacji U21 Czesław Michniewicz mówił na naszych łamach tak: – Ostatnio byłem przejazdem na meczu CLJ Arki z Lechem, wpadłem na pół godziny przez przypadek. Patrzyłem na to, co ci piłkarze mają, a czego nie ma. Było ustawienie, było bieganie, były zalążki kreatywności. Ale nie widziałem radości z tego, że piłkarz dostał piłkę. Permanentna nerwówka. Dostajesz piłkę, to dostajesz problem.

I dalej: – Na przestrzeni ostatnich lat w młodzieżówce pod tym względem podobał mi się szczególnie jeden zawodnik, który faktycznie miał swobodę i technikę. Bartek Kapustka. Zatrzymywał się w miejscu, technika, podniesiona głowa, balans ciałem, zagranie prostopadłe, wyobraźnia przestrzenna. Oczywiście, Bartek miał i ma swoje problemy, ale wierzę, że jeszcze będziemy mieli z niego pożytek jako polska piłka. On przyjeżdżał na kadrę i kręcił jak szalony na treningach, to była jego gra. Strasznie żałuję, że nie mógł nam pomóc na boisku podczas Euro. Myślę, że Sebastian Szymański też może stać się kimś w tym typie.

Z jednej strony zatem nie ma chęci ze strony trenerów, by zachęcać do podejmowania ryzyka przez swoich graczy, a z drugiej piłkarze ci po prostu nie są tego nauczeni. Dla wielu juniorów i młodzieżowców poważnym przeskokiem jest też przejście z piłki juniorskiej na piłkę seniorską. O ile w walce z rówieśnikami byli w stanie mijać ich dzięki silę i szybkości, o tyle gdy w Ekstraklasie trafiają na dorosłych facetów o podobnej do nich tężyźnie fizycznej, to rozbijają się na nich jak na ścianach. Pierwszy, drugi, trzeci drybling nie wyjdzie, starszy zawodnik z drużynie krzyknie „młody, nie kiwaj”, trener pogrozi zmianą i zaczyna się zachowawcze, bezpieczne granie.

I widać to też po statystykach. Z zawodników U21 najwięcej prób dryblingów podjął Olaf Kobacki z Miedzi. Kolejny młodzieżowiec to Adam Ratajczyk ze Stali – 24. miejsce w lidze. Dużo prób pojedynków w ataku mają Mariusz Fornalczyk i Marcel Wędrychowski z Pogoni Szczecin i w nich tkwi nadzieja na przyszłość, natomiast muszą zapracować na więcej minut, bo obaj w tym sezonie dopiero łącznie uzbierali 500 minut w Ekstraklasie.

Ciekawy przypadek Kristoffera Velde

Jednocześnie próbujemy dokonywać importu dryblingu. Chociażby sprowadzając do Ekstraklasy zawodników, którzy swoimi liczbami w innych ligach przykuwają uwagę. Skoro nie produkujemy na pęczki dryblerów, to może warto właśnie sięgać po zawodników, którzy sprawdzili się jako dryblerzy w innych ligach?

Stąd oczywiście cały trend z sięganiem po Hiszpanów i Portugalczyków, którzy – nawet jeśli w swoich ligach nie błyszczeli w rankingach dryblingów i pojedynków w ofensywie – to i tak ze względu na przejście procesu szkolenia w niezłej akademii są w stanie robić różnicę w Polsce.

Ciekawym przypadkiem jest Kristoffer Velde. Lech ściągnął go rok temu z norweskiego Haugesund. W roku poprzedzający jego transfer do Kolejorza Norweg był absolutnie najczęściej dryblującym piłkarzem ligi. I to ze sporą przewagą:

– Velde nie ma brazylijskiego pokrętła w nodze. Ale ma pozytywną bezczelność. Nie zniechęca się, jest bardzo szybki i widać, że po prostu lubi wchodzić w pojedynki w ofensywie. Jeśli dostanie swobodę, nie będzie słyszał z ławki trenerskiej „nie kiwaj!”, to myślę, że będzie to robił też w Polsce. Gra Haugesund opierała się głównie na nim i to przekładało się na gole oraz asysty – mówił nam wówczas Paweł Tanona, ekspert od ligi norweskiej.

Velde w Ekstraklasie nie drybluje już tak ekstremalnie często (około 6 prób na 90 minut w tym sezonie), a poza tym ma problemy ze skutecznością – tylko 46% jego prób jest udanych. Czy zatem obrońcy w Ekstraklasie są lepsi od tych z Eliteserien?

Wydaje się, że odpowiedzi należy szukać gdzieś indziej. A konkretnie w stylu gry Lecha i Haugesund. Była drużyna Velde była w ścisłej czołówce ligi jeśli chodzi o kontrataki. Broniła głęboko, nastawiała się na błyskawiczne przejścia z obrony do ataku i znaczna część akcji przechodziła przez ustawionego na lewym skrzydle Velde. Ten mógł w pełnym biegu wchodzić w pojedynki lub mijać cofającego się pod własną bramkę obrońcę. Inaczej jest w Lechu, który ma najwyższe średnie posiadanie piłki w lidze, wymienia najwięcej podań i przeciwko któremu rywale bronią najniżej. Innymi słowy – Lech jest zespołem, który często ma przed linią piłki jedenastu rywali. I skrzydłowi Kolejorza muszą grać w swoich strefach 1v2. Michał Skóraś lubuje się we wchodzeniu w takie starcia, często szuka też miejsca w środku pola, tam stara się wchodzić w pojedynki. Przyzwyczajony do miejsca i marginesu błędu Velde po prostu nie ma już tyle przestrzeni, co w Norwegii. Zatem częstotliwość i skuteczność jego dryblingów spadła.

Teorie tę potwierdzałyby liczby – Velde drybluje częściej w meczach Ligi Konferencji niż w Ekstraklasie. I robi to z lepszą skutecznością.

Kto się wyróżnia w Ekstraklasie?

Uznaliśmy, że kryterium zawodnika „potrafiącego wygrywać pojedynki w ofensywie” jest dość nieostre. Bo czy to piłkarz, który drybluje często? No nie, bo to pokazuje tylko to, jak bardzo odważny i brawurowy jest. Może taki, który ma wysoką skuteczność dryblingów? Okej, ale co z piłkarzami, którzy dryblują średnio raz na mecz, ale ze średnią skutecznością 70%? Nie jest to miarodajne. Ustawiliśmy zatem filtr statystyczny – ilu jest zawodników w lidze, którzy dryblowali w tym sezonie średnio minimum 4 razy na mecz, rozegrali przynajmniej 900 minut i mieli skuteczność dryblingów minimum 50%? Okazuje się, że takich graczy nie jest wielu – dokładnie jest ich ośmiu.

Właściwie już siedmiu, bo Davo odszedł. A poza Hiszpanem filtr wyrzucił nam: Iviego, Vallo, Grosickiego, Dadoka, Okunukiego, Narsingha oraz Kobackiego.

A jak wygląda TOP3 w poszczególnych statystykach? (minimum 900 rozegranych minut w tym sezonie)

  • Najwięcej dryblingów na 90 minut gry: Yeboah, Kobacki, Nunes
  • Najlepsza skuteczność (minimum 1 drybling na 90 minut): Pospisil, Mvondo, Carolina
  • Najwięcej pojedynków w ofensywie: Szymczak, Exposito, Dadok
  • Najlepsza skuteczność pojedynków w ofensywie: M. Wolski, Janża, Janasik

W którą stronę to pójdzie?

Kanał „Łączy Nas Piłka” podczas mundialu zaprezentował fragment odprawy, na której Czesław Michniewicz apeluje do piłkarzy, by przypomnieli sobie o czym marzyli, gdy byli dzieciakami dopiero zaczynającymi zabawę na podwórku. Robert Lewandowski i Piotr Zieliński dość jasno wskazywali, że chcą mieć więcej frajdy z gry na boisku.

Przykład idzie z góry, więc być może i w Ekstraklasie doczekamy się radośniejszych meczów? Może średnia dryblingów na mecz podskoczy, gdy boiska znów zaczną przypominać zielone trawniki, a nie śniegowo-błotną pulpę?

Chcielibyśmy mieć taką nadzieję, natomiast widzimy trendy ze spadającą liczbą pojedynków w ofensywie, oglądamy postępujący drenaż ligi z czołowych dryblerów, patrzymy na wzrastającą liczbę zespołów nastawionych na pragmatyzm w kontrze do efektowności. I ten optymizm gaśnie, a nadzieja gdzieś ulatuje.

DAMIAN SMYK

dane: WyScout (stan na 18. kolejkę)

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

86 komentarzy

Loading...