Reklama

Lech w poszukiwaniu skuteczności

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

06 lutego 2023, 13:22 • 5 min czytania 65 komentarzy

Lech Poznań po trzech meczach rozegranych na wiosnę ma pięć punktów i trzy strzelone bramki, nie jest to więc bilans, którego należałoby się specjalnie wstydzić. Niemniej u kibiców tego klubu da się wyczuć niedosyt, bo faktycznie – łupów mogło być więcej. Jednak sprawa rozbiła się o kwestię kluczową, a więc skuteczność.

Lech w poszukiwaniu skuteczności

Wczorajszy mecz był pod tym względem wręcz niewiarygodny, Lech mógł i powinien strzelić gościom ze cztery bramki. Kolejorz miał przecież poprzeczki po strzałach Szymczaka, Ishaka i Marchwińskiego, ponadto Ishak zdołał jeszcze zebrać dobitkę i nie trafić z pięciu metrów, a w innej sytuacji minąć bramkarza i rzucić się na murawę, zamiast po prostu walczyć o gola.

Poprzednie spotkanie z Miedzią? Wówczas udało się strzelić jedną bramkę więcej, ale jednocześnie ugrać jedynie remis. Sam trener John van den Brom narzekał na skuteczność, mówiąc: – Ciężko po meczu zakończonym takim wynikiem to powiedzieć, ale mówiłem w szatni piłkarzom, że zagraliśmy niezłe spotkanie. Oczywiście, to tylko statystyki, które mi zostały pokazane, ale mieliśmy 73 procent posiadania piłki, 22 sytuacje czy 12 strzałów celnych. Muszę być jednak szczery w rozmowach z drużyną i wiem, że jednej rzeczy nie zrobiliśmy dziś dobrze. Chodzi o skuteczność, ponieważ z tej całej przewagi udało nam się trafić tylko dwa razy. Rywal był dziś zorganizowany w obronie, wyprowadził groźne kontrataki, a wyrazy uznania należą się też ich bramkarzowi, który rozegrał świetne zawody. My jednak powinniśmy dziś zwyciężyć, ale nie wykorzystaliśmy zbyt wielu dogodnych sytuacji, dlatego dziś przede wszystkim nie pasuje nam rezultat tego starcia.

Ze Stalą też był remis, a – zostawiając nawet decyzję o niepodyktowaniu rzutu karnego – Lech jednak powinien z mielczanami wygrać. Sporo może sobie zarzucić choćby Ba Loua, który mając ledwie jedną bramkę i trzy asysty w 39 meczach dla Kolejorza, nie daje siły uwierzyć, że będzie z niego konkretny zawodnik pod kątem liczb. Lecz wracając: statystyka xG na poziomie 2,11 jasno mówi, że poznaniacy powinni coś strzelić.

Reklama

Czy to jest problem, tylko jeśli chodzi o wiosnę? Wydaje się, że nie. Lech w Ekstraklasie strzelił tylko 23 bramki, to średnia ledwie przekraczająca gola na mecz. W górnej połówce tabeli gorsze pod tym względem są tylko ekipy Cracovii i Radomiaka, ale ci pierwsi grają przecież jeszcze dzisiaj swoje spotkanie. Naprawdę nie przystoi, by Lech mając więcej niż sensowny arsenał, ustępował w statystyce strzelonych bramek przykładowej Stali Mielec. I dalej: nie wypada, by tak pudłując, Lech najpierw remisował, a potem drżał do końca o zwycięstwo z drużyną bijącą się o utrzymania, bo przecież przy lepiej dysponowanym Henriquezie też byłoby gorąco.

Natomiast podkreślmy: to nie jest tak, że Lech nie stwarza sobie sytuacji, bo początek wiosny jest tylko wycinkiem potwierdzającym całość. Opierając się na danych Ekstrastats, które podsumowują całą pierwszą rundę:

– Lech jesienią oddawał najwięcej strzałów na mecz (ponad 16)

– Lech miał jesienią najwięcej celnych strzałów na spotkanie (ponad 6)

– Lech miał najwięcej zablokowanych strzałów na mecz (ponad 4)

Reklama

Bywało w przeszłości Lecha tak, że ta drużyna męczyła swoją obecnością w ofensywie, była nudna i przewidywalna, kolejne ataki łatwo dało się rozbijać. Teraz tak nie jest, problemem jest właśnie skuteczność. Dość powiedzieć, że Ekstrastats liczy Lechowi jesienią ledwie 21% wykorzystanych stuprocentowych okazji. Gorszy jest tylko Śląsk, a najlepsza Lechia, która ma aż 60%, czyli przebitka względem Kolejorza jest wyraźna.

Choć tutaj pewną gwiazdkę trzeba postawić – Lech takich okazji miał 28, Lechia 15, a lider, Raków, 50. Lechowi więc skrajnie czystych okazji mogło wówczas trochę brakować, ale po pierwsze – potencjał i tak nie został wykorzystany (mowa o tych 21%), po drugie wiosna na razie pokazuje, że i z setkami jest problem.

Jak słusznie zauważył Wojtek Kowalczyk we wczorajszej Lidze Minus, doszło do tego, że Lech ma dziś więcej goli w europejskich pucharach niż w lidze (a zagrał w Europie mniej meczów). Z jednej strony chciałoby się to zrzucić na karb klasy rywali, szczególnie w eliminacjach, ale z drugiej – jak strzela się sześć bramek Villarrealowi czy pięć Austrii Wiedeń, to trudno o taki wniosek. Lecz pamiętajmy, że i w Europie poznaniacy chcieli sobie zrobić pod górkę, kiedy marnowali okazję za okazją z Vikingurem między innymi, przez co doszło do dogrywki.

I dziś łatwo byłoby uderzać w Ishaka, że na wiosnę trafił tylko z karnego i na pustą bramkę, ale właśnie: zbyt prosta to konkluzja. Jeśli bowiem porównać liczby Ishaka z dziś do liczb Ishaka z Ekstraklasy sezonu poprzedniego, to Szwed idzie bardzo podobnym tempem – teraz ma dziewięć bramek, wtedy miał dziesięć. Nie ma tu mowy o żadnej większej obsuwie.

Większym problemem zdaje się być skuteczność kolegów Ishaka, bo jeszcze tylko Skóraś strzelił cztery bramki w lidze, reszta ma co najwyżej po dwie (ale to też żadna liczna grupa, mowa o Sousie, Szymczaku i Amaralu). Rok temu na tym etapie sezonu Amaral miał osiem bramek, Kamiński sześć. No, ale jednego nie ma już duchem, drugiego ciałem.

Głośno myśląc – może rozwiązaniem byłoby większe zaufanie dla Sousy? Dwa zwycięstwa Lechowi już zapewnił, kiedy strzelał z Piastem i Wartą. Wiosną nie cieszy się zaś pełnym zaufaniem, bo ze Stalą w ogóle nie grał, a z Miedzią za pierwszym razem wszedł na końcówkę. Choć tu przeciwnicy tego pomysłu mogliby stwierdzić, że w drugim meczu z legniczanami wyszedł w pierwszym składzie i jednak czystych konkretów nie było.

Ciekawe zadanie przed Johnem van den Bromem, jak rozwiązać ten problem – na końcu przecież to nie on wychodzi na boisko, gdy ma się takie sytuacje jak Lech w trzech pierwszych spotkaniach, najzwyczajniej w świecie trzeba strzelić więcej bramek. Taktyka rozrysowana przez trenera nie do końca będzie mieć na to wpływ. Z dwojga złego lepiej mieć taki kłopot, niż gdyby Lech nie kreował sobie sytuacji.

Ale na końcu: to jednak wciąż jest kłopot. I też on sprawia, że Lech nie jest dziś wysoko w tabeli, jak mógłby być.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

65 komentarzy

Loading...