Reklama

Nudnawe derby Mediolanu. Przeciętny Inter pokonał zdołowany Milan

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

05 lutego 2023, 23:31 • 3 min czytania 11 komentarzy

Derby Mediolanu były jednym z największych wydarzeń piłkarskiego weekendu w Europie, ale jeśli ktoś akurat zasiedział się u cioci na imieninach i je odpuścił, to wiele nie stracił. Obejrzeliśmy mecz bez większej historii, w którym dość przeciętnie grająca drużyna pokonała drużynę słabą, przez większość czasu przepraszającą za to, że żyje.

Nudnawe derby Mediolanu. Przeciętny Inter pokonał zdołowany Milan

Nieraz wmawia się kryzys w jakiejś ekipie patrząc na jej suche wyniki, ale gra czasami wygląda nieźle, jest walka, są sytuacje, są ciekawe momenty. Milan natomiast po prostu tym kryzysem zionie. Nie chodzi o to, że raz czy drugi coś nie wpadło. „Rossoneri” aktualnie wyglądają na totalnie stłamszonych mentalnie, zmęczonych samym faktem wyjścia na boisko, bez wiary we własne możliwości. Nic dziwnego, bo od paru tygodni mistrzowie Włoch szorują po dnie.

  • 11 stycznia – 0:1 po dogrywce z Torino w Pucharze Włoch
  • 14 stycznia – 2:2 z Lecce w lidze (było już 0:2)
  • 18 stycznia – 0:3 z Interem w Superpucharze Włoch
  • 24 stycznia – 0:4 z Lazio w lidze
  • 29 stycznia – 2:5 z Sassuolo w lidze

Dziś do tej listy Milan dopisuje sobie derbową porażkę z Interem. Porażkę w pełni zasłużoną, choć minimalną. Wielki klasyk, stawka wiadoma, a ty oddajesz cztery strzały. Pierwszy, jakikolwiek, w 58. minucie (mało groźne uderzenie głową Giroud). Żadnego celnego. To mówi samo za siebie.

„Goście” chcieli jakoś przetrwać bez straty gola, ale „jakoś” w futbolu rzadko się udaje.

Reklama

Do przerwy Inter nawet na sekundę nie stracił kontroli nad przebiegiem wydarzeń. Rzadko kiedy schodził z połowy Milanu, ciągle szukał okazji. Nie było ich przesadnie dużo. Tatarusanu najbardziej wykazał się na początku, gdy instynktownie odbił bombę Lautaro Martineza. Dwa razy musiał się też wykazać po… dośrodkowaniach z rzutów różnych. Piłka leciała tak, że mogła wpaść bezpośrednio do bramki.

I właśnie po rzucie rożnym „Nerazzurri” zadali decydujący cios. Calhanoglu wrzucił, a główkujący Martinez po obcierce od Kjaera strzelił swojego dwunastego ligowego gola w sezonie. Dwa spotkania w Serie A jako kapitan i trzy bramki – Argentyńczykowi ewidentnie służy nowa rola.

Za drugą połowę już Interu nie pochwalimy. Mocno spuścił z tonu, poza jednym strzałem Lautaro bardzo długo brakowało sytuacji.

Zawodnicy Milanu z czasem dostrzegli, że nawet w tak żałosnej dyspozycji mogą spróbować coś wyszarpać. Stefano Pioli pokombinował ze składem i ustawieniem, na ławce posadził Rafaela Leao, ale po zmianie stron szybko go wpuścił i po wejściu reprezentanta Portugalii coś zaczęło się dziać. To właśnie Leao przeprowadził najlepszą akcję, napędził kontrę w przewadze po stracie Skriniara (ależ byłyby komentarze w związku z jego letnim odejściem do PSG, gdyby padł gol!) i znalazł w polu karnym Giroud. Francuz jednak fatalnie przyjął piłkę, niwecząc cały wysiłek kolegów. Podsumowanie gry „Rossonerich” w jednym ujęciu.

Inter dopiero w samej końcówce znów się ożywił – Lautaro strzelił nawet gola z minimalnego spalonego, co jeszcze weryfikował VAR. My już wtedy walczyliśmy ze snem, bo wcześniej naprawdę niewiele się działo. Z punktu widzenia samych emocji i przyjemności z oglądania piłki, każdy mecz Ekstraklasy dał nam w tę niedzielę więcej. Poważnie.

Podopieczni Simone Inzaghiego nadal są wiceliderem z trzynastoma punktami straty do Napoli i trzema przewagi nad Romą. Milan? W obecnej dyspozycji nawet utrzymanie szóstej lokaty może być dla niego wyzwaniem.

Reklama

Inter – Milan 1:0 (1:0)

  • 1:0 – Martinez 34′

CZYTAJ WIĘCEJ O WŁOSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

11 komentarzy

Loading...