Reklama

Od ORLEN Cup do mistrzostw Europy. Ruszył halowy sezon lekkoatletyczny

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

03 lutego 2023, 14:05 • 12 min czytania 6 komentarzy

Gdybyśmy mieli podsumować sezon halowy Anno Domini 2023 jednym słowem, napisalibyśmy – krótki. Od chwili publikacji tego tekstu, do jego najważniejszej imprezy, czyli halowych mistrzostw Europy, minie zaledwie miesiąc. Ale nie znaczy to, że w halach będzie wiało nudą. Lekkoatletyka powróciła na dobre, i po raz kolejny najlepsi specjaliści w swoich konkurencjach będą jak najszybciej biegać, jak najwyżej skakać i jak najdalej miotać. My zaś wybraliśmy cztery wydarzenia, które z perspektywy polskiego kibica w nadchodzącym miesiącu będą najbardziej interesujące. I już możemy uchylić Wam rąbka tajemnicy, że na łamach Weszło będziecie mogli przeczytać reportaże z tych zawodów, które zostaną rozegrane w Polsce.

Od ORLEN Cup do mistrzostw Europy. Ruszył halowy sezon lekkoatletyczny

4.02. – ORLEN CUP, CZYLI PIA I EWA

Zaczynamy od mityngu, który odbędzie się już jutro. Oto do łódzkiej Atlas Areny kolejny już raz zawita ORLEN Cup. Zawody te zwykle stanowią doskonałą okazję ku temu, by przyjrzeć się bliżej dyspozycji lekkoatletów reprezentujących biało-czerwone barwy. Lecz bynajmniej nie znaczy to, że Polacy będą kisić się we własnym sosie. Wszak do sprawdzenia czy forma dopisuje, potrzeba dobrej konkurencji.

Tej w Łodzi nie zabraknie, o czym na konferencji zorganizowanej kilka dni przed zawodami przekonywał Sebastian Chmara. Były wieloboista, a dziś komentator i ekspert lekkoatletyki, pełni funkcję dyrektora łódzkich zawodów:

W każdej konkurencji kibice będą mogli śledzić pojedynki naszych rodzimych gwiazd z bohaterami ze świata. Można długo wymieniać nazwiska wielkich mistrzów lekkoatletyki, których zaprosiliśmy do startu w Łodzi, chociaż chyba największą gwiazdą jest włoski mistrz olimpijski w sprincie Marcell Jacobs. Na bieżni będzie oczywiście więcej znanych postaci, warto wymienić chociażby naszą młodziutką Pię Skrzyszowską oraz Ewę Swobodę, która rok temu biła tutaj rekord Polski. Zobaczymy też Kubę Szymańskiego, który ostatnio triumfował w dobrze obsadzonych zawodach w Niemczech.

Reklama

Zdecydowanie największymi gwiazdami łódzkiej imprezy będą dwie Polki, które zostały wymienione przez Chmarę. Obie to sprinterki, które w zeszłym sezonie wywalczyły nawet wspólny medal – wicemistrzostwo Europy na otwartym stadionie w sztafecie 4 x 100 metrów. Jednak dla Skrzyszowskiej płaskie dystanse są tylko dodatkiem. 21-latka bardziej specjalizuje się w biegu przez płotki. W Monachium pokazała prawdziwą moc, kiedy na 100 metrów ppł zdobyła złoty medal.

Ale Polka się nie zatrzymuje. Chce więcej. Przy tym emanuje pewnością siebie zarówno na bieżni, jak i poza nią. Już dawno przestała być skromną dziewczynką, która po swoich startach nieśmiało podchodziła do kamery. Pod koniec stycznia w Duesseldorfie Skrzyszowska rozpoczęła sezon halowy od czasu 7.86 w biegu na 60 mppł. W finale zawodów urwała jeszcze dwie setne sekundy. Obecnie Pia legitymuje się najlepszym czasem w sezonie – do spółki z Amerykanką Alayshą Johnson.

– Spodziewałam się progresu. Cały sezon przygotowawczy przepracowałam w zdrowiu. Były życiówki, były nowe bodźce, więc wszystko wskazywało, że powinno być dobrze w tym sezonie halowym. Tym bardziej, że rok temu nie startowałam na płotkach, więc też miałam to szczęście, że miałam życiówkę sprzed dwóch lat. W pewien sposób może nawet łatwiej ją pobić, jeśli się nie biegało jednego sezonu. Wszystko zagrało tak, jak powinno być – powiedziała Skrzyszowska w rozmowie z RMF24.

Polska płotkarka zapewnia, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Jej głównym celem w tym sezonie halowym będą oczywiście mistrzostwa Europy w Stambule. Jednak wynik 7.84 już uplasował ją na drugiej pozycji wśród polskich płotkarek na 60 m ppł w historii.

Reklama

Chciałabym być w końcu TOP 1! Nie brakuje dużo. Wydaje mi się, że jestem w stanie osiągnąć ten cel w sezonie halowym. Otwarcie mówię o rekordzie. Czuję się dobrze przygotowana. Jestem mocna. Rezultat 7.77 pani Zofii Bielczyk jest do poprawienia – głosiła z kolei w wywiadzie dla TVP Sport.

Jeżeli Skrzyszowskiej uda się poprawić rekord Polski w finale halowych mistrzostw Europy, to bardzo prawdopodobne, że wówczas wywalczy ona złoty medal. Niemniej jednak polecamy śledzić każdy występ Pii, bo w jej obecnej formie rekord kraju może paść wszędzie. Na przykład jutro w Łodzi.

Kolejną gwiazdą ORLEN Cup będzie Ewa Swoboda. Biegaczka z Żor na Starym Kontynencie uchodzi za ekspertkę od biegu na 60 metrów – czyli halowego dystansu sprinterów. Jeżeli chodzi o same czasy, to ubiegły rok Swoboda może zaliczyć nie tyle do udanych, co wręcz przełomowych. Polka nie dość, że pobiła rekord kraju, to jeszcze wykręciła równe 7 sekund na tym dystansie. I uczyniła to właśnie podczas łódzkich zawodów.

Ale najbardziej Ewa odpaliła podczas halowych mistrzostw Polski, kiedy jako pierwsza sprinterka znad Wisły pokonała 60 metrów w czasie krótszym niż wspomniane 7 sekund – 6.99!

I szkoda w tym wszystkim, że w finale halowych mistrzostw świata w Belgradzie nieco zjadła ją presja oczekiwań. Będąc jedną z głównych kandydatek do złota, Swoboda delikatnie zaspała na starcie i ostatecznie zajęła czwarte miejsce.

Sprinterka twierdzi, że przygotowania do tegorocznego sezonu halowego przebiegły pomyślnie. Ale w kontekście jej osoby, to nie styczniowe przygotowania były najgorętszym tematem na początku roku. Wszystko przez to, że Ewa niechcący została wplątana w historię, której przebiegu nie powstydziliby się scenarzyści Trudnych Spraw.

Sprawa dotyczy sylwestrowej bójki z udziałem dwóch polskich biegaczy – Sebastiana Urbaniaka i Jakuba Krzewiny, a wszystko miało miejsce w Kruszwicy. Kiedy Urbaniak wyszedł do sklepu po alkohol, w oknie jednego z mieszkań miał zobaczyć postać… Swobody, którą najwyraźniej darzy uczuciem. 21-latek czym prędzej udał się pod drzwi owego lokum, ale te otworzył mu właśnie Krzewina. Tu wersje obu panów się rozjeżdżają. Według Urbaniaka, Jakub zachowywał się agresywnie, groził mu i ostatecznie pobił. I to dotkliwie, gdyż biegacz skończył ze złamaną nogą.

Z kolei Krzewina, wobec którego zostało wysunięte oskarżenie o pobicie, za pośrednictwem swojego pośrednika, adwokata Piotra Walczaka, twierdzi jakoby bronił dóbr osobistych – zarówno swoich, jak i bliskich mu osób. Bliskich, czyli… na pewno nie Swobody, której według 33-latka w ogóle u niego nie było!

Nie będziemy tu rozstrzygać konfliktu pomiędzy nimi – tym zajmą się odpowiednie instytucje. Ale Swoboda siłą rzeczy została wywołana do tablicy. Nie omieszkała opowiedzieć swojej wersji wydarzeń. Sprinterka twierdzi, że spędziła noc sylwestrową w rodzinnych Żorach: – Moim zdaniem Sebastian jest w tej sprawie zupełnie bezpodstawnie wybielany. To błąd, bo to właśnie on w tej sytuacji zrobił najwięcej zamieszania. Trudno mi wypowiadać się o tej sprawie, bo dowiedziałam się o niej od Kuby i to on poinformował mnie, że Urbaniak twierdzi, że niby byłam w sylwestra widoczna w oknie w Kruszwicy – powiedziała w rozmowie z portalem SportoweFakty.

Ale to jeszcze nie wszystko. W dalszej części tego wywiadu Swoboda tak opowiadała o jej relacjach z Urbaniakiem:

Mogę jedynie powiedzieć, że Sebastian wcześniej zawracał głowę nie tylko mi, ale także innym lekkoatletkom. Były sytuacje, w których całymi godzinami potrafił za mną chodzić, przynajmniej raz stanął przed drzwiami do mojego pokoju i krzyczał coś do mnie. Pamiętam tę sytuację do dziś i cieszę się, że byłam wtedy z koleżankami, bo nie wiem, jak mogłaby się potoczyć akcja, gdyby nie one. O ciągnięciu za plecak, czy próbach skontaktowania się, już nawet nie będę wspominała. Doszło do tego, że bardzo dziwne wiadomości od niego dostawał także mój obecny chłopak.

– […] W tamtym roku podczas jednego ze zgrupowań Sebastian wysłał do mnie wiadomość ze zdjęciem damskiego narządu płciowego. Zresztą dokładnie taką samą wiadomość wysłał wtedy do mojego chłopaka. Pod zdjęciem napisał, że skoro my mu wysyłamy takie rzeczy z fejkowych kont, to on też będzie tak robił. Odpisałam mu tylko, żeby poszedł do psychiatry, i zablokowałam go w telefonie – kontynuowała Polka.

Z całą pewnością sprawa sylwestrowej imprezy będzie się jeszcze ciągnąć za Swobodą. Nawet jeżeli sama zawodniczka została w nią uwikłana przez nocne wizje Urbaniaka. Ale co najważniejsze dla Polki i jej kibiców, to wszystko zdaje się nie wpływać na jej formę. Ewa w swoim pierwszym starcie w Karlsruhe dwa razy wykręciła czas 7.09. W finale niemieckich zawodów lepsza od Swobody okazała się tylko Dina Asher-Smith. Pod względem czysto sportowym, jest szybka prawie jak w zeszłym roku. A przecież szczyt formy ma dopiero nadejść.

8.02. – ORLEN COPERNICUS CUP, CZYLI ZŁOTO

To jedyna impreza w Polsce, która w sezonie halowym 2023 otrzymała od World Athletics złotą rangę. A ta nie została przyznana na wyrost. Sprzyja temu obiekt, gdyż Arena Toruń to stosunkowo nowa hala, otwarta w 2014 roku. Jednak nie miejsce najbardziej wpływa na prestiż zawodów, tylko ich obsada.

W każdym roku organizatorzy Copernicus Cup starali się zapewnić smaczki, którymi nie pogardziłby żaden fan lekkoatletyki. Najbardziej pamiętną edycją była ta sprzed trzech lat. Wówczas Armand Duplantis pierwszy raz pokazał światu pełnię swojego geniuszu i próbą na 6,17 m pobił rekord świata w skoku o tyczce. Dodajmy, że był to rekord absolutny. Czyli najlepszy rezultat osiągnięty i w hali, i na stadionie.

Od tamtej pory – to jest od 8 lutego 2020 roku – żaden człowiek na świecie nie skakał wyżej. Oczywiście poza samym Duplantisem, który z racji swojej profesji wydaje się być chodzącą definicją hasła „Sky is the limit”. Na przestrzeni trzech lat Szwed – aczkolwiek urodzony i wychowany w USA – zdołał poprawić swój własny rekord jeszcze cztery razy. Dokonywał tego zarówno w hali, jak i na stadionie. Ale mimo wszystko, Toruń i Copernicus Cup zapisały się w historii jako miasto i mityng, w którym pobito najlepszy wynik w historii. To ogromny prestiż.

W obecnej, ósmej edycji ORLEN Copernicus Cup, także nie zabraknie znanych nazwisk. Z tych polskich, będą wspomniane wcześniej Ewa Swoboda i Pia Skrzyszowska. Poza nimi pojawi się też Damian Czykier (bieg na 60 metrów przez płotki) oraz nasi medaliści olimpijscy – Patryka Dobek (bieg na 800 m) i Natalia Kaczmarek (bieg na 400 m). Ponadto w dal poskaczą mistrz olimpijski z Tokio Miltiadis Tendoglu oraz Maykel Masso, który z Japonii powrócił z brązowym medalem. Jedną z największych gwiazd będzie Keely Hodgkinson. Dwudziestoletnia Brytyjka to srebrna medalistka mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich. W obu przypadkach Hodgkinson musiała uznać wyższość genialnej Athing Mu.

– Jest to jeden z najlepszych mityngów na świecie. Sport jest nieobliczalny, jest lepszy, niż teatr, bo możemy postawić aktorów, ale nie możemy niczego wyreżyserować. Wszystko może się tutaj wydarzyć. Jesteśmy szczęściarzami, że rokrocznie najlepsi lekkoatleci przyjeżdżają do nas – komplementował zawody Paweł Wojciechowski, który wystąpi w konkursie skoku o tyczce.

18-19.02. – HALOWE MISTRZOSTWA POLSKI, CZYLI POWRÓT DO TORUNIA

Okej – królowa sportu w polskim wydaniu przeżywa naprawdę dobry okres. Nasi lekkoatleci w każdej imprezie są liczącą się nacją. Ale z drugiej strony, najbardziej prestiżowe zawody muszą szczycić się głośnymi nazwiskami zza granicy. Prawda?

A no nie do końca. Trudno w tym miejscu nie użyć powiedzenia, że cudze chwalicie, swego nie znacie. Skoro polscy sportowcy w wielu konkurencjach wiodą prym w Europie, to już sama rywalizacja pomiędzy nimi zapowiada się interesująco. Zwłaszcza, że podczas halowych mistrzostw Polski będzie o co walczyć. Laury to jedno. Ale dla wielu zawodników dwudniowe zawody, które, podobnie jak ORLEN Copernicus Cup, odbędą się w Toruniu, będą ostatnią szansą na to, by uzyskać prawo do wyjazdu na halowe mistrzostwa Europy do Stambułu. Czyli na główną imprezę sezonu zimowego.

Termin uzyskania kwalifikacji na HME rozpoczął się 20 lutego 2022 roku i potrwa do 19 lutego 2023 roku. Akurat wtedy zakończą się polskie zmagania krajowe. Przy okazji, uspokajamy. To, że dany sportowiec na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy uzyskał odpowiedni rezultat nie oznacza, że może sobie odpuścić zawody o tytuł mistrza Polski. W zasadach kwalifikacji do mistrzostw Europy, które ogłosił Polski Związek Lekkiej Atletyki, poza standardowymi minimami w danych konkurencjach, czerwonym kolorem wyszczególniono zdanie:

Start w 67. PZLA Halowych Mistrzostwach Polski w Arenie Toruń jest obowiązkowy w konkurencji, w której zawodnik/czka ma startować w 37. Halowych Mistrzostwach Europy.

Z tego względu mamy pewność, że do Torunia zawita krajowa czołówka lekkoatletów. W skoku o tyczce tradycyjnie o tytuł powinni powalczyć Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski. Lecz warto będzie obserwować też Michała Gawendę – osiemnastolatka, który w ubiegłym roku zajął trzecie miejsce podczas mistrzostw świata juniorów na stadionie. Pchnięcie kulą jawi się z kolei jako tradycyjne już starcie Michała Haratyka z Konradem Bukowieckim. Wprawdzie obaj na początku roku nie błyszczą formą, ale wciąż przerastają resztę stawki o głową. Tu delikatnym faworytem wydaje się młodszy Bukowiecki.

Nie zabraknie też wymienionych już wcześniej Ewy Swobody, Pii Skrzyszowskiej czy Patryka Dobka. W biegu na 400 metrów kobiet o miano najlepszej powalczą między innymi Natalia Kaczmarek, Anna Kiełbasińska czy Justyna Święty-Ersetic. Po długiej przerwie od halowego biegania, do tej formy rywalizacji powróci Sofia Ennaoui.

Innymi słowy, to będą dwa dni napakowane emocjami. Zawody idealne przed daniem głównym sezonu zimowego.

2-5.03. – HALOWE MISTRZOSTWA EUROPY, CZYLI POLSKA SPECJALNOŚĆ

Wreszcie, creme de la creme. Impreza docelowa dla wszystkich sportowców Starego Kontynentu – oczywiście podczas sezonu zimowego. Halowe mistrzostwa Europy, które tym razem po raz pierwszy w historii odbędą się w Stambule.

Dodajmy, że w ostatnich latach występy Biało-Czerwonych podczas HME mogą robić wrażenie. W 2017 roku w Belgradzie Polska wygrała klasyfikację medalową. Nasi sportowcy zdobyli najwięcej krążków (12), z czego aż 7 było złotych.

Dwa lata później w Glasgow Polacy wywalczyli ogólnie 7 medali… ale i tak zajęli pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej, gdyż ponownie podczas dekoracji to Mazurek Dąbrowskiego rozbrzmiewał najczęściej. Ściślej rzecz ujmując, miało to miejsce 5 razy. Wprawdzie gospodarze z Wielkiej Brytanii częściej pojawiali się na podium, ale za to nie na jego najwyższym stopniu.

Dla odmiany, dwa lata później Polacy mogli poczuć się podobnie, jak ich koledzy z Wysp. Ostatnim gospodarzem HME było miasto, które z perspektywy tego tekstu wydaje się epicentrum lekkoatletycznych zmagać. Chodzi rzecz jasna o Toruń. W grodzie Kopernika Biało-Czerwoni wywalczyli aż 10 krążków. Jednak tak pokaźna zdobycz ostatecznie przełożyła się na zaledwie 9. miejsce w klasyfikacji medalowej. Wszystko dlatego, że Polska zdobyła tylko jedno złoto. Było ono zasługą Patryka Dobka w biegu na 800 metrów (choć dodajmy, że Mateusz Borkowski zajął wtedy drugie miejsce).

Wówczas Polacy nie wykorzystali kilku szans na to, by stanąć na najwyższym stopniu podium. Wspomnieć można chociażby Michała Haratyka. Brodaty kulomiot znajdował się wtedy w znacznie lepszej formie, niż ma to miejsce dziś. Do piątej serii to on prowadził w konkursie z wynikiem 21.33. Wtedy na 21.62 pchnął Tomas Stanek. Polak nie zdołał odpowiedzieć na ten atak i musiał zadowolić się drugą pozycją.

Dwa złota skradły nam też utalentowane nastolatki, które w Toruniu dopiero wkraczały na mistrzowską ścieżkę. Na 400 metrów klasę pokazała Femke Bol. Dziś Femke jest jedną z najlepszych biegaczek na świecie, ale to w Polsce miał miejsce jej pierwszy wielki triumf. Podobna sytuacja dotyczy wspomnianej już Keely Hodgkinson, która pokonała Joannę Jóźwik w biegu na 800 metrów.

Chociaż dziś wyżej wymienione zawodniczki uchodzą za faworytki w swoich konkurencjach, to w porównaniu do zawodów sprzed dwóch lat, Polacy mogą upatrywać szans medalowych tam, gdzie wtedy ich nie było (lub były niewielkie). W sprincie wystartuje Ewa Swoboda, którą z poprzednich HME wykluczył pozytywny test na koronawirusa. W wieloboju jedną z czołowych zawodniczek jest Adrianna Sułek i sensacją byłoby, gdyby nie udało jej się zdobyć medalu. Podobnie jak Adrianna, Pia Skrzyszowska jest zupełnie inną zawodniczką w porównaniu do poprzedniej edycji zmagań o prym na Starym Kontynencie. Cztery lata temu Sofia Ennaoui wywalczyła srebro w Glasgow. 2021 rok upłynął jej pod znakiem kontuzji, ale w zeszłym sezonie powróciła do światowej czołówki biegu na 1500 metrów.

Przykłady spodziewanych dobrych występów Polaków można mnożyć, lecz wszystkie sprowadzają się do jednego twierdzenia. Zapowiada nam się ciekawy miesiąc, zwieńczony emocjonującym finałem. A przedsmak tego wszystkiego zobaczymy już jutro w Łodzi.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o lekkoatletyce:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
1
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Inne sporty

Komentarze

6 komentarzy

Loading...