Reklama

Dlaczego transfer Pekharta do Legii może wypalić?

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

02 lutego 2023, 13:50 • 8 min czytania 41 komentarzy

Tomas Pekhart w Legii Warszawa? To śpiewka przebrzmiała jak zeszłoroczna gazeta. Po raz kolejny można się pukać w głowę i zastanawiać, po co sięgać po odgrzewany kotlet, z którego odejścia zadowolone były wszystkie strony. A może to Jacek Zieliński widzi nieco więcej i Czech ponownie zaliczy bardzo dobry okres w stolicy?

Dlaczego transfer Pekharta do Legii może wypalić?

Krąży opinia, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ci, którzy lepiej znają się na powiedzeniach tłumaczą, że akurat rzeka nigdy nie jest taka sama, bo stale płynie. A właśnie przed tą rzeką stoi obecnie Tomas Pekhart, który powrócił do Legii Warszawa. I choć minęło zaledwie pół roku od jego odejścia, to napastnik zastaje zupełnie inny zespół. Czy ściąganie czeskiego snajpera ponownie na Łazienkowską to dobry pomysł? Zwolenników tego transferu jest niewielu. Wobec kontuzji Carlitosa można było spodziewać się zawodnika o innym profilu, ale niewkluczone, że nie do końca zrozumiały pomysł Jacka Zielińskiego wypali po raz kolejny.

Tomas Pekhart w Legii Warszawa. Czy to dobry pomysł?

Pekhart opuszczał w Warszawę w mało przyjemnej atmosferze. Zarówno Legia, kibice, jak i sam piłkarz byli sobą zmęczeni. W dwa i pół roku czeski wieżowiec przeszedł drogę od czołowego strzelca Ekstraklasy do zawodowego partacza okazji. W tle toczyła się również zażarta walka o pieniądze, które nigdy nie są dobrą okazją do zacieśniania więzi. Było wyraźnie widać, że napastnik stracił serce do polskiej stolicy, a sytuacja tylko się pogorszyła, gdy do jego mieszkania włamali się złodzieje i skradli jego kosztowności. Mówił wtedy otwarcie, że nie czuje się bezpiecznie. Wobec tego rozstanie wydawało się nieuniknione, co oficjalnie nastąpiło po pół roku.

Odpowiedni stosunek jakości do ceny

Pekhart przeniósł się z rodziną do Turcji. Gaziantep FK to nie drużyna z czuba tabeli Super Lig, ale z pewnością trafił lepiej niż wielu polskich ligowców, którzy niekiedy nie otrzymują nawet szans w tamtejszej elicie. O ile początek miał jeszcze całkiem niezły, okraszony golem, asystą i trzema zwycięstwami z rzędu, o tyle od września do końca roku jego drużyna wygrała tylko jedno spotkanie w lidze. Z biegiem czasu trener Erol Bulut dawał mu coraz mniej czasu na grę, co finalnie przerodziło się w rozwiązanie kontraktu z końcem listopada. Dwa miesiące później czeski napastnik związał się półtoraroczną umową z Legią. Wtedy też pojawiły się pierwsze znaki zapytania.

Reklama

Do zespołu Kosty Runjaicia dołącza bowiem piłkarz bez przepracowanego okresu przygotowawczego, po dwóch miesiącach bez gry, bez jakiegokolwiek gola od trzech miesięcy, a bez bramki zdobytej przeciwko poważnej drużynie od pięciu miesięcy. Na czym ma zatem bazować optymizm związany z tym transferem? Wyłącznie na tym, że Pekhart zna Legię i powinien się szybko zaaklimatyzować?

Z pewnością to istotny czynnik bowiem jeśli czeski napastnik wypełni kontrakt, Legia będzie klubem, w którym spędzi najwięcej czasu. Dotychczas najdłużej pozostawał w Norymberdze – trzy lata. Decyzja o sprowadzeniu Pekharta z pewnością podyktowana jest również finansami. Z bardzo ograniczonym budżetem Zieliński mógł zapewne sprowadzić jego albo nikogo. Biorąc pod uwagę jakość do ceny, posuchę w ataku i kontuzje dyrektor sportowy nie mógł sobie pozwolić na bezczynność. Pozycja napastnika jest aktualnie najsłabiej obsadzoną w całej drużynie i to z wielu powodów.

Niedopasowana konkurencja

Rok dla Legii zaczął się dość pechowo pod względem personalnym. Szykowany do transferu Lindsay Rose złapał kontuzję i nie zagra co najmniej do marca. Z tego powodu na środek defensywy został przesunięty Yuri Ribeiro. Prawdziwy pomór nastąpił jednak w ataku. Chroniczne problemy ze zdrowiem dręczą Blaza Kramera. Sam szkoleniowiec stwierdził, że jest zupełnie rozczarowany postawą słoweńskiego wieżowca i raczej jego dni przy Łazienkowskiej są policzone. Na domiar złego w ostatniej kolejce w niewiadomych okolicznościach Carlitos złamał rękę. Hiszpan podczas zimowego obozu zaczął dochodzić do dobrej formy. Przeciwko Koronie Kielce zanotował asystę, ale będzie musiał pauzować kilka tygodni. Konkurencja w ataku jest zatem nikła.

Ernest Muci to nie klasyczna „dziewiątka”. Zdecydowanie bardziej woli atakować z głębi. Do tego wystawiając go jako wysuniętego napastnika, odbiera się mu największy atut, czyli potężny strzał z dystansu. W podobnym tonie można się wypowiedzieć o Macieju Rosołku, który również występuje z konieczności w ataku. 21-latek dużo lepiej czuje się na skrzydle, gdzie w większym stopniu może skorzystać ze swojej szybkości. Odzwierciedla to również fakt, że w tym sezonie zanotował więcej asyst, niż strzelił goli. Choć i nie brakuje takich, którzy to skrzydło widza dla niego raczej jako konieczność i sądzą, że najlepiej ustawiać go gdzieś obok typowego strzelca.

Nawet zdrowego Carlitosa ciężko zakwalifikować jako klasyczną „dziewiątkę”. Dużo lepiej czuje się za plecami napastnika, gdzie w większym stopniu może się angażować w grę pozycyjną. Natomiast Kramera jak na razie nie można rozpatrywać nie tylko w roli snajpera, co nawet zawodnika. Prawdopodobnie będzie kolejnym z wielu epizodów w historii klubu.

Reklama

Indolencja strzelecka napastników

Dlatego nie dość, że Pekhart nie powinien mieć problemu z rywalizacją, to być może bardzo szybko otrzyma szansę gry bez względu na to, w jakiej obecnie znajduje się formie. Aktualni napastnicy nie grzeszą skutecznością. Najlepszym strzelcem z dziewięcioma golami pozostaje Josue. Za jego plecami plasują się Filip Mladenovic (5) i Paweł Wszołek (3). Tyle samo bramek, co prawowahadłowy zdobyli jeszcze Muci i Carlitos, ale trzeba oddać, że obaj mieli zdecydowanie więcej okazji do wykazania się, niż Wszołek, który w zespole jest bardziej od asystowania niż trafiania. Pokazuje to również statystyka goli spodziewanych w Ekstraklasie za rundę jesienną.

  • Ernest Muci: xG: 1,46 – gole: 2
  • Blaz Kramer: xG: 0,67 – gole: 0
  • Carlitos: xG: 2,43 – gole: 1
  • Maciej Rosołek: xG: 3,01 – gole: 1
  • Paweł Wszołek: xG: 2,29 – gole: 3

Oprócz Muciego żaden z napastników nie strzelał tylu goli, ile wypracowali mu koledzy. Jesienią skuteczność snajperów znajdowała się na żenująco niskim poziomie. A to jak wiele od niej zależy, pokazała Wisła Płock, która przez znaczną część sezonu utrzymywała się na szczycie Ekstraklasy. Nafciarze zdobyli o dziewięć bramek więcej, niż wskazywałaby statystyka goli spodziewanych, co przełożyło się na dodatkowe sześć punktów względem danych wskaźnika expected points. I choć Legia radzi sobie w tej statystyce całkiem nieźle, to te kilka dopisanych punktów zmieniłoby postrzeganie walki o mistrzostwo Polski.

Kreatywna druga linia

Niska skuteczność napastników to spory ból głowy dla Runjaicia. W zeszłym roku odpowiedzialność za bramki w ekipie Wojskowych rozłożyła się na cały zespół, a szczególnie linię środkową. Co, gdy i ona zawodzi? Zespół traci punkty. Na osiem meczów, których Legia nie wygrała, w połowie z nich nie strzeliła nawet gola. W pozostałych Josue, Mladenovic i Wszołek podrywali drużynę swoimi golami i asystami, co tylko w jednym przypadku, przeciwko Wiśle Płock, nie przyniosło choćby remisu. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że cała trójka powinna przede wszystkim zajmować się kreowaniem okazji kolegom, a nie ich wykańczaniem. A predyspozycje do tego mają jedne z najlepszych w lidze.

Stworzone okazje bramkowe w rundzie jesiennej Ekstraklasy:

  • Mladenovic: 8 – 2. miejsce
  • Wszołek: 7 – 5. miejsce
  • Josue: 5 – 12. miejsce

Kluczowe podania w Ekstraklasie:

  • Josue: 42 – 1. miejsce
  • Mladenovic: 25 – 11. miejsce
  • Wszołek: 20 – 20. miejsce

Celne dośrodkowania w Ekstraklasie:

  • Josue: 47 – 1. miejsce
  • Mladenovic: 28 – 5. miejsce
  • Wszołek: 19 – 17. miejsce

To właśnie z tego powinien korzystać Pekhart. Josue, Wszołek i Mladenovic tworzą mnóstwo bramkowych szans. Niewiele z nich wykorzystywali jednak dotychczasowi napastnicy. O ile z płaskimi podaniami jeszcze sobie radzili, (czasem nawet lepiej niż w minionej kolejce z Koroną, w której trakcie w sytuacji dwóch na bramkarza Legia nie strzeliła gola) o tyle potencjał w powietrzu pozostawał niewykorzystany. A w końcu na to nastawił swój zespół Runajic, zmieniając taktykę na 1-3-5-2, która jak żadna inna premiuje bezpośrednie dośrodkowania z bocznych sektorów w pole karne.

Panowanie w górze

Problem w tym, że dotychczas Wojskowi wykorzystywali niewiele z nich. W tym sezonie wygrali 220 pojedynków powietrznych. Pod tym względem są piątą najgorszą drużyną w lidze i nie dotyczy to wyłącznie tego, że próbują grać piłką. Najlepiej czujący się w ataku pozycyjnym Raków Częstochowa, zwyciężył o ponad 30 główek więcej niż legioniści. Wszystko dlatego, że wie, jaki potencjał drzemie w dośrodkowaniach i stałych fragmentach gry.

Medaliki zdobyły już blisko 40% bramek po wrzutkach ze stojącej piłki. Legia strzeliła w ten sposób pięć goli mniej. Jednak już pierwsza noworoczna kolejkach pozwoliła Wojskowym na podreperowanie tego dorobku. Najpierw zdobyli bramkę po rzucie karnym, a później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Szczególnie w tych drugich sytuacjach, wydatnie mógłby pomóc rosły Pekhart. Nad każdym z rywali w ataku ma co najmniej 10 centymetrów wzrostu przewagi, bo tak jak już pisaliśmy Kramera ciężko na razie klasyfikować jako realnego konkurenta do składu. Gra bardzo dobrze głową i zapewne nie byłoby dla niego problemem dogonienie Rosołka pod względem wygranych pojedynków powietrznych. Porównujemy go do 21-latka bowiem spośród wszystkich napastników radzi sobie z tym najlepiej, co prezentuje 15 zwycięskich główek w tym sezonie. Niemniej jednak to i tak wynik poniżej oczekiwań.

Lepszy niż wszyscy sądzą

Napastnik jest jednak od strzelania goli, a nie jedynie wygrywania główek. Gdyby tak było, Patryk Makuch byłby najlepszym snajperem Ekstraklasy. A tak nie jest. Można mieć wątpliwości, że Pekhart zacznie od razu zdobywać bramki, szczególnie że nie robił tego od trzech miesięcy. Trzeba mu jednak oddać, że w trakcie swojej poprzedniej przygody z Legią, zawsze trafiał częściej, niż wskazywałby na to wskaźnik expected goals, co oznacza, że w przeciwieństwie do niemal wszystkich aktualnych snajperów był skuteczniejszy, nawet wtedy, gdy mocno krytykowano go za strzelecką indolencję.

Wskaźnik expected goals Tomasa Pekharta w Legii Warszawa:

  • Sezon 2019/20: 4,31 – 5 goli
  • Sezon 2020/21: 16,15 – 22 gole
  • Sezon 2021/22: 8,06 – 9 goli

Pekhart ponownie musi mierzyć się z krytyką, choć jeszcze dobrze nie postawił stopy na murawie w Ekstraklasie. Może się jednak okazać, że choć w teorii ten transfer wygląda nieprzekonująco i jak próba łatania metalowego okrętu drewnianymi deskami, to w praktyce może okazać się, że to miś na miarę legijnych możliwości, parafrazując kultowy polski film.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Piłkarz Arsenalu wrócił na boisko po ośmiu miesiącach i strzelił pięknego gola [WIDEO]

Arek Dobruchowski
0
Piłkarz Arsenalu wrócił na boisko po ośmiu miesiącach i strzelił pięknego gola [WIDEO]
Piłka nożna

Startuje na prezesa związku, zapowiada ochronę sędziów, a sam więził ich w klubie

Szymon Piórek
1
Startuje na prezesa związku, zapowiada ochronę sędziów, a sam więził ich w klubie

Ekstraklasa

Anglia

Piłkarz Arsenalu wrócił na boisko po ośmiu miesiącach i strzelił pięknego gola [WIDEO]

Arek Dobruchowski
0
Piłkarz Arsenalu wrócił na boisko po ośmiu miesiącach i strzelił pięknego gola [WIDEO]
Piłka nożna

Startuje na prezesa związku, zapowiada ochronę sędziów, a sam więził ich w klubie

Szymon Piórek
1
Startuje na prezesa związku, zapowiada ochronę sędziów, a sam więził ich w klubie

Komentarze

41 komentarzy

Loading...