Reklama

Ani Barcelona, ani West Ham, Juranović blisko Unionu. Co go tam czeka?

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

22 stycznia 2023, 12:23 • 8 min czytania 11 komentarzy

Dopięcie formalnych kwestii dzieli Josipa Juranovicia od podpisania umowy z nowym klubem. Chorwacki obrońca przejdzie za co najmniej osiem milionów euro z Celtiku do Unionu Berlin. To bardzo zaskakujący, niespodziewany ruch, na którym mogą zyskać obie strony, a także Legia. Były zawodnik warszawskiego klubu nie będzie miał jednak łatwej przeprawy w stolicy Niemiec.

Ani Barcelona, ani West Ham, Juranović blisko Unionu. Co go tam czeka?

Podczas mistrzostw świata rozegrał sześć z siedmiu meczów. Opuścił wyłącznie spotkanie o brązowy medal. W turnieju wręcz perfekcyjnie zaprezentował się przeciwko Brazylii, chowając do kieszeni Vinicusa Juniora. Już wtedy mówiło się, że odejdzie za grube miliony z Celtiku, który stał się dla niego za mały. W jego kontekście wymieniało się takie kluby jak Barcelona czy West Ham United. Ostatnio do gry włączyła się jeszcze Monza, posiadająca ogromne zaplecze finansowe. Doszło jednak do nagłego zwrotu akcji ws. Josipa Juranovicia, który lada moment wyląduje w Unionie Berlin. Może dziwić wybór Chorwata, a także fakt, że Żelaźni rozbijają bank za obrońcę, który wcale nie musi od razu przebić się do podstawowego składu. Wydadzą co najmniej osiem milionów euro, a jeśli spełnią się określone warunki bonusowe, berlińczycy zapłacą rekordową sumę odstępnego. Dlaczego Unionowi aż tak zależy na Juranoviciu?

Josip Juranović blisko Unionu Berlin. Co go czeka?

W obliczu odejścia Juliana Ryersona, który wylądował w Borussii Dortmund, Żelaźni potrzebowali wzmocnić swoje wahadła. Norweg z powodzeniem występował zarówno na lewej, jak i prawej stronie. Choć Josip Juranović zdecydowanie bardziej preferuje grę jako prawy obrońca, gdzie częściej może korzystać z lepszej nogi, to nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy oglądali go po przeciwnej stronie. W ostatnim półroczu rozegrał trzy spotkania jako lewy defensor. Dwa w kadrze z Francją oraz Danią i jedno w Celticu przeciwko St. Mirren. Wszystkie zakończyły się zwycięstwami drużyn Chorwata.

Rywalizacja z legendą

O występy na prawej obronie wcale nie będzie miał tak łatwo. Właśnie tam trener Urs Fischer regularnie wystawia swojego ulubionego zawodnika i kapitana zespołu Christophera Trimmela. W tym sezonie Austriak nie pojawił się w wyjściowym składzie Żelaznych tylko w sześciu meczach. Pod jego nieobecność zastępował go właśnie Ryerson. Ze względu na wiek – w lutym Trimmel skończy 36 lat – ale również przeciążenia wynikające z gry na trzech frontach, Fischer daje defensorowi nieco więcej luzu niż innym zawodnikom. Wie bowiem, że jest boiskowym przedłużeniem jego myśli taktycznej i tylko z konieczności decyduje się pozostawić go na ławce.

Reklama

Christopher Trimmel zna klub od wielu lat. Jest absolutnie postacią identyfikacyjną dla klubu i zawodników. Jego osiągnięcia sportowe mówią same za siebie i cieszymy się, że mogliśmy zbudować dobre fundamenty pod wspólną przyszłość w Unionie – powiedział dyrektor sportowy Oliver Ruhnert na konferencji prasowej, podczas której ogłoszono przedłużenie kontraktu z kapitanem Żelaznych.

Próba wygryzienia Trimmela na stałe ze składu może zostać wręcz potraktowana jako przypuszczenie ataku na klubową legendę. Taki status wydaje się, że zdobył Austriak w trakcie blisko dziewięcioletniej kariery na Stadionie przy Starej Leśniczówce. Dopóki utrzymuje odpowiedni poziom sportowy, nie daje żadnych argumentów, by go zmieniać. A w tym sezonie ciężko się o coś przyczepić. W 21 meczach zanotował pięć asyst. Lepszy pod tym względem jest tylko Sheraldo Becker, który znajduje się również przed Austriakiem w klasyfikacji not „Kickera” ze średnią na poziomie 3,13. Najlepszy w Unionie jest Frederik Roennow (2,91), a Trimmel plasuje się na trzeciej pozycji (3,23). Obrońca to nie tylko kapitan czy boiskowy trener, ale również motywator i ostoja, biorąca odpowiedzialność za wszystkie niepowodzenia drużyny.

Trener-perfekcjonista

Więcej możliwości gry daje Juranoviciowi lewa strona boiska. Nico Giesselmann nie ma aż tak pewnej pozycji, czego nie potrafił wykorzystać Puchacz. Dużo częściej jako lewy wyhadłowy występował prawonożny Ryerson, czego zapewne będzie się oczekiwać od Chorwata. Jakie inne warunki musi jeszcze spełniać były legionista, by móc liczyć na regularną grę? Przede wszystkim w Unionie panuje żelazna taktyka. Nie ma od niej odstępstw ani miejsca na samowolkę. Trener Fischer to perfekcjonista w każdym calu i premiuje tylko tych zawodników, którzy, nawet jeśli potrzebują dużo czasu na zrozumienie jego myśli, to realizują założenia.

– Już na początku powiedział nam, piłkarzom: Naprawdę zamierzam was zirytować! Robi to, bo jest perfekcjonistą. Jeśli akurat odbywamy trening taktyczny, a ćwiczenie zaczyna się od złego pierwszego kontaktu, to wszystko rozpoczynamy od nowa – powiedział kilka lat temu w rozmowie ze „SportBildem” Trimmel. Sam szkoleniowiec mówi o sobie, że jeśli przestanie się denerwować przed meczami, będzie to dla niego koniec. Niemniej jednak wywieranie presji to dla Szwajcara jedna z metod motywacji. Chce w ten sposób wprowadzić drużynę w odpowiedni stan skupienia na zadaniu. Nakierować piłkarzy na cel, jakim jest zwycięstwo w spotkaniu, lecz nie z Bayernem, Borussią czy Bochum, a każdym przeciwnikiem, którego bez względu na poziom traktuje jak groźnego rywala zagrażającego wypełnieniu misji.

Urs Fischer. O wędkarzu łowiącym w morzu grubych ryb 

Reklama

Aby to zrealizować oczekuje od zawodników dwóch rzeczy. Walki do samego końca i intensywności przez cały mecz. Właśnie dlatego Union znajduje się na czele klasyfikacji przebiegniętych kilometrów i popełnionych fauli. Po blisko pięciu latach pracy w jednym klubie nie jest łatwo stale podnosić poprzeczkę i wyciskać z tej samej cytryny nowe soki, dlatego Fischer stara się wprowadzać nowości, regularnie przewietrza szatnię i daje szanse zawodnikom z cienia. Niedawno wydał nakaz żucia gumy przed meczem. Nie byle jakiej, tylko zawierającej w składzie takie elementy jak kofeina, tauryna czy beta-alanina, mające na celu pobudzić graczy w ostatnich chwilach przed spotkaniem.

Specyficzne środowisko

Tyle ogólników, jeśli chodzi o całą grę zespołu i szatnię, jaką spotka Juranović w Berlinie. Spójrzmy zatem, czego Fischer oczekuje od swoich wahadłowych. Aż czterech piłkarzy Unionu znajduje się wśród dwudziestki najczęściej dośrodkowujących w pole karne zawodników Bundesligi. Trzech z nich to wahadłowi: Ryerson, Trimmel i Giesselmann. Ostatni to natomiast Sheraldo Becker. Umiejętność wykonania celnej wrzutki w pełnym biegu do rosłego napastnika – Jordana Siebatcheu, jest wręcz konieczna. Union znajduje się w czołowej trójce drużyn wykonujących najwięcej dośrodkowań z gry – średnio 13 na mecz – w Bundeslidze. Często zagrywa również długie podania od obrony do ataku. W defensywie Fischer oczekuje kolektywu i współpracy piątki zawodników, gdzie odbiory i przechwyty rozkładają się na wielu graczy.

Gdyby statystycznie przedstawić to, jak powinien grać Juranović, by regularnie występować w Unionie, wyglądałoby to następująco:

  • Ok. 11 kilometrów przebiegniętych w spotkaniu
  • Dwa dośrodkowania na mecz, z czego co siódme kończy się asystą. Po rundzie wskaźnik asyst spodziewanych na poziomie 1.5
  • Dwa na trzy pojedynki wygrane w obronie (z tego powodu Union stara się zastąpić Giesselmanna, który przegrywa większość starć)
  • Co najmniej dwa odbiory i przechwyty na mecz

Nie da się jednak wszystkiego tak zaplanować, szczególnie w takim specyficznym klubie i środowisku jak Union Berlin. Zespół w wielu spotkaniach traktowany jest w roli underdoga. Mimo to często sprawia niespodzianki. Walczy do samego końca i potrafi strzelać gole z niczego. Posiada najwyższy wskaźnik bramek zdobytych względem goli oczekiwanych w ligach TOP5. Wynosi on +9.31 i nie ma jednego wytłumaczenia dla umiejętności zakłamywania tej statystyki przez Żelaznych. Na kameralnym Stadionie przy Starej Leśniczówce, gdzie o bilety równie ciężko, co na koncert Dawida Podsiadły i gdzie panuje nieprawdopodobna atmosfera kibicowskiego święta, często działy się rzeczy niespotykane. Tylko w tym sezonie Union zdobył 10 bramek w ostatnim kwadransie, a najlepszym dowodem na sprawczość tej tezy jest m.in. trafienie Rafała Gikiewicza w doliczonym czasie przeciwko Heidenheim sprzed pięciu lat.

Tylko pewna inwestycja

Union jest jednak wyrozumiałym klubem, dającym odpowiednio dużo czasu na aklimatyzację. Najlepszym przykładem na to jest Becker, który potrzebował trzech lat, by pokazać pełnię swoich umiejętności. Dzięki temu dziś pozostaje jednym z liderów zespołu, a jego odejście wiązałoby się ze sporym zastrzykiem gotówki. Dodatkowo Żelaźni są dobrym oknem na świat dla wielu piłkarzy. Występują w Lidze Europy, znajdują się w czołówce Bundesligi, a tylko w tym sezonie sprzedali zawodników za blisko 30 mln euro.

Przychodząc do Berlina, Juranovć może wnieść ogromne doświadczenie na międzynarodowym poziomie. Intensywność i przebojowość, a także chęć i duże umiejętności wchodzenia w drybling, czego nie posiada żaden z obecnych wahadłowych. W końcu nie bez przyczyny Union wyda na niego co najmniej osiem milionów euro. 10 proc. tej kwoty trafi do Legii Warszawa, która przy sprzedaży obrońcy do Celticu zapisała sobie taki procent kwoty od kolejnego transferu. Wobec tego budżet wicelidera Ekstraklasy zasili 800 tys. euro.

Sam fakt, że w Unionie, gdzie ogląda się każdego eurocenta, sprowadzenie Juranovicia za takie pieniądze, wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Tak duża suma odstępnego poszła w ruch tylko raz, przy pozyskaniu na stałe Taiwo Awoniyi’ego. Union miał powody sądzić, że w krótkim czasie wydatek się zwróci. I się nie pomylono bowiem na transakcjach kupna-sprzedaży w rok zarobiono 12 mln. To samo może stać się z Chorwatem, dla którego stołeczny klub może być przystankiem do jeszcze większego zespołu. Ma tylko 27 lat i duże możliwości rozwoju. W końcu Bartosz Bereszyński odszedł do lidera Serie A – Napoli jako 30-latek. Josip Juranović może pójść podobną drogą, lecz najpierw musi zmierzyć się ze specyficznym Unionem Berlin.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Niemcy

Komentarze

11 komentarzy

Loading...