Reklama

Arsenal zdaje kolejny test na drodze do mistrzostwa Anglii

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

22 stycznia 2023, 20:03 • 4 min czytania 21 komentarzy

Starcie pomiędzy Arsenalem i Manchesterem United okazało się meczem szybkich odpowiedzi. Gdy „Czerwone Diabły” otworzyły wynik, szybko dostały bramkę wyrównującą. Gdy na prowadzenie wyszli „Kanonierzy”, goście przywrócili ich zaraz do pionu. Arsenal strzelił w końcówce jeszcze trzeciego gola, czym odpowiedział nie tylko rywalowi, ale przede wszystkim niedowiarkom, którzy wieszczą, że to się musi w końcu spierdzielić.

Arsenal zdaje kolejny test na drodze do mistrzostwa Anglii

Kanonierzy idą po mistrzostwo

Otóż nie musi, Arsenal naprawdę jest na autostradzie do mistrzostwa Anglii, naprawdę wybija się ponad resztę stawki, naprawdę przeszedł w świetnym stylu kolejny cholernie ciężki test. Manchester United może nie miał w swoich szeregach Casemiro, absolutnie kluczowego piłkarza, ale nawet bez brazylijskiego pomocnika to przeciwnik najwyższego kalibru. Po pierwsze dlatego, że jest w gazie, o czym świadczą chociażby wygrane derby Manchesteru (o ile mecz z Crystal Palace uznamy za wypadek przy pracy). Po drugie dlatego, że ma strzelającego praktycznie w każdym meczu Marcusa Rashforda. Po trzecie – to „Czerwone Diabły” jako jedyne znalazły w tym sezonie ligowym patent na Arsenal, pokonując go w jesiennej konfrontacji.

No i właśnie wspomniany Rashford dał swojej drużynie prowadzenie. Ten gol to piłkarska perfekcja, począwszy już od agresywnego doskoku, dzięki któremu United wyłuskali piłkę na połowie przeciwnika. Reprezentant Anglii najpierw nawinął sobie rywala, by następnie popędzić na bramkę. Opcji miał wiele – czy to prostopadłe zagranie, czy rozrzucenie do boku – i chyba właśnie dlatego londyńscy defensorzy zgłupieli, nie wiedząc, do kogo mają biegnąć. Pokryli wszystkich poza Rashfordem, który korzystając z wolnej przestrzeni huknął sprzed pola karnego przy słupeczku. Można było spróbować wjechać z piłką do pustej bramki, ale skoro okazja pojawiła się wcześniej, to dlaczego nie?

Jak dotąd to Arsenal sprawiał lepsze wrażenie. Próbował tego, w czym czuje się najlepiej – krótkich, przyspieszających podań, ruchliwości z przodu, szukania sobie wolnych przestrzeni. Od razu ruszył na swojego rywala, zresztą po dwóch minutach miał dwa rzuty rożne. Konkretów było z tego niewiele – a to Odegaard skiksował, a to Martinelli źle przymierzył sprzed pola karnego, a to krótkie podania na nic się zdały i trzeba było przegrać przez obrońców.

Ale gdy United wyszli na prowadzenie, żarty się skończyły. I już kilka minut później po kolejnej koronkowej akcji, ale zwłaszcza po mięciutkiej wrzutce Xhaki, gola głową do siatki zapakował Nketiah. Napastnik Arsenalu ośmieszył wręcz kryjącego go obrońcę, który w finalnej fazie akcji nie wiedział, gdzie ma w ogóle biec. Anglik generalnie zasługuje na duże pochwały, sprawiając, że mało kto w Londynie tęskni za Gabrielem Jesusem.

Reklama

Arsenal – Manchester United. Zasłużone zwycięstwo

Po zmianie stron Bukayo Saka stwierdził: nie może tak być, by mój kolega-reprezentant ze skrzydła strzelił tak efektownego gola na oczach Garetha Southgate’a, a ja nie. I zrobił coś podobnego albo może nawet bardziej efektownego. Jakie szanse miał de Gea, gdy bomba sprzed pola karnego zmierzała tuż przy słupku? Praktycznie żadne. Saka próbował powtórzyć później swoje dzieło, lecz zatrzymał się na słupku.

Ale zanim do tego doszło, United szybko wyrównał. Kto stworzył akcję bramkową? Niestety dla Arsenalu – Ramsdale, który w nieudolny sposób wyszedł z własnej bramki, by przeciąć dośrodkowanie. Miał już piłkę na rękach, ale wpadł na swojego kolegę z zespołu, by potem znaleźć się na glebie, co precyzyjną główką wykorzystał Lisandro Martinez. Niby pusta bramka, ale świetne było to wykończenie – obrońcy Arsenalu próbowali rozpaczliwie blokować zmierzającą do siatki piłkę, ale w żaden sposób nie byli jej w stanie sięgnąć.

Aż do końca meczu to „Kanonierzy” wykazywali się znacznie determinacją do strzelenia gola. Cisnęli, cisnęli, aż wycisnęli. Kolejna wielopodaniowa akcja zakończyła się strzałem wbiegającego w drugie tempo Odegaarda. Ono jeszcze nie zaskoczyło de Gei, ale gdy po drodze Nketiah wyciągnął nogę, zmieniając tor lotu piłki, było pozamiatane. Trochę pomogło szczęście, ale ten gol to konsekwencja naprawdę wielu prób gospodarzy. Odegaard miał podobną okazję, strzał w drugie tempo niemalże analogicznego miejsca, ale został zablokowany. Nketiah próbował sytuacyjnie po stałym fragmencie gry – doskonałym refleksem popisał się de Gea. Był też wspomniany słupek Saki. Aha, istotna informacja – przy golu na 3:2 całą akcję napędził nowy nabytek lidera Premier League, a więc Leandro Trossard.

A zatem zasłużenie, proszę pana, zasłużenie. Gdyby Manchester urwał dziś punkty Arsenalowi, w czołówce stawki mogłoby się zaraz zrobić tłoczno. To wciąż jednak liga „Kanonierów” i goniącego ich peletonu.

Arsenal – Manchester United 3:2

24′, 90′ Nketiah, 53′ Saka – 17′ Rashford, 59′ Martinez

Reklama

WIĘCEJ O ARSENALU: 

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Anglia

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

21 komentarzy

Loading...