Reklama

Saganowski: – Bale się wypalił. I podjął bardzo dojrzałą decyzję

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

10 stycznia 2023, 15:59 • 6 min czytania 10 komentarzy

– Kiedy w krótkim czasie doświadczasz absolutnie wszystkiego, co tylko najlepsze i najpiękniejsze w piłce nożnej, możesz się tym wszystkim znużyć. Trzeba uszanować jego wybór. Takie sytuacje się zdarzają. Ma 33 lata. Pewnie mógłby jeszcze odcinać kupony od wspaniałej kariery, ale nie zamierza się rozmieniać się na drobne, pobierać pensję, coś tam sobie kopać i siedzieć na ławce dla rezerwowych. Zakończenie kariery to bardzo dojrzała decyzja. Nie jest stary, ale wie, co robi, po prostu – mówi nam Marek Saganowski, który grał z kończącym karierę Garethem Balem w Southampton i obserwował wzrastanie talentu Walijczyka, za którego Real Madryt potrafił zapłacić ponad sto milionów euro. Zapraszamy.

Saganowski: – Bale się wypalił. I podjął bardzo dojrzałą decyzję

O Bale’u będziemy rozmawiać?

Grzegorz Rasiak lubi wspominać: „kiedyś Bale podawał, a Rasiak strzelał”. 

Ano tak, gdzieś znalazłoby się i moje trafienie po jego asyście…

Odświeżamy pamięć. 

Reklama

2007 rok. Ostatnie dni lutego. Jeden z moich pierwszych meczów w Southampton. Gramy przeciwko Ipswich. Bale wykonuje rzut wolny z bocznej strefy boiska. Jest to zarejestrowane. Lata po necie. Uśmiecha się szelmowsko. Dośrodkowuje w pole karne. Wygrywam pojedynek główkowy. Piłka wpada do siatki. Moje drugie trafienie, jego siódma asysta w sezonie.

Był nastolatkiem. 

I wykonywał rzuty wolne. Bardzo młody, ale już wtedy podstawowy zawodnik Southampton. W pewnym momencie nawet menadżer George Burley tak go cenił, że zaczynał od niego wystawianie pierwszej jedenastki. Przyszedłem w styczniu 2007 roku z Troyes za półtora miliona euro, a on pół roku później odchodził do Tottenhamu za dziesięć razy więcej. Specjalnie mnie to nie dziwiło, bo predyspozycje miał olbrzymie, a potencjał absolutnie niesamowity.

Czyli nie było szoku, że nastolatek tak wymiata w Championship?

Southampton walczyło o powrót do Premier League. Biliśmy się w barażach. Nie udało się. Nie awansowaliśmy. Ale Bale był kluczowym piłkarzem naszej ekipy. Już wtedy widać było, jak wielkim jest talentem, nic nie było przekoloryzowane i przepompowane, więc nikt nie patrzył mu w metrykę i nie tworzył sztucznych hierarchii, które mogłyby go blokować ze względu na sam wiek. To byłoby głupie.

W szatni zyskiwał bezczelnością czy trzymał się z boku?

Reklama

Ułożony, spokojny, skupiony na pracy. Rzadko się odzywał, prawie nie zabierał głosu w ważnych sprawach. Trzymał się w grupie z młodymi zawodnikami, chociażby z Adamem Lallaną, który później pograł dobrych kilka lat w Liverpoolu, ale też nie odnosiłem wrażenia, żeby Bale jakoś brylował, nawet w ich ścisłej paczce. Znali kolej rzeczy. Wiedzieli, co należy do ich obowiązków, nie migali się. Nosili sprzęt, zbierali piłki, robili swoje bez narzekania i utyskiwania. Bale się nie wychylał, nie wychodził przed szereg, nie zadzierał nosa. Wyróżniał się na boisku. I to było fajne.

Wymieniało się go w gronie najlepszych młodych zawodników w Championship?

Ścisła czołówka. Śmigał po tej lewej stronie, wparowywał na pełnej, bez paraliżującego strachu i przesadnego respektu, ciągnął do przodu, był w tym zaskakująco powtarzalny, jak na swój wiek, musiał robić wrażenie.

Widać było już zalążki i zapowiedzi błyskawicznych akcji z czasów jego świetności w Tottenhamie i Realu Madryt?

Szybki, bardzo szybki. I przebojowy, bardzo przebojowy. W Southampton, gdzie biegał na lewej obronie, dało się odczuć brak po jego odejściu. To mówi samo za siebie. Już wcześniej widać było, że zrobi karierę, choć prawda, że jego gwiazda eksplodowała na dobre, gdy w Tottenhamie przesunięto go do przodu, przypakował, stał się atletą i do tej oszałamiającej szybkości dołożył jeszcze kosmiczną fizyczność.

To ciekawe, na angielskim zapleczu trzeba być twardzielem, a na zdjęciach z tamtych lat wygląda na zwykłego szesnastolatka czy siedemnastolatka, nie wyróżnia się posturą czy sylwetką. 

Wyglądał normalnie, ale nie bał się pakować w pojedynki najróżniejszej maści, dawał sobie z tym radę. Nie powiedziałbym, że był chamidłem, ale też fizycznie nie odstawał. Robił swoje, na wysokim poziomie. Broniły go jakość i wytrzymałość. Nikt nigdy nie miał wątpliwości, że zasługiwał na pierwszy skład w Southampton i duży transfer do Premier League.

Ostatecznie trafił do Tottenhamu, ale plotkowało się w szatni Southampton o innym potencjalnych kierunkach transferowych Bale’a?

Pamiętam, że Ryan Giggs wiercił mu dziurę w brzuchu i mocno namawiał go do transferu na Old Trafford. Ponoć chciał go sam Sir Alex Ferguson. Manchester United proponował mu kontrakt. Bale zdecydował się jednak na przejście do Tottenhamu, bo obiecywano mu tam więcej minut grania niż w drużynie Czerwonych Diabłów, gdzie na lewej stronie świetnie radził sobie ówczesny reprezentant Francji, Patrice Evra.

Nie powie mi pan jednak, że nie zdziwił się pan choć trochę, gdy zaledwie kilka lat później Gareth Bale odchodził do Realu Madryt za dziewięciocyfrową kwotę. 

101 milionów euro. Wszyscy tym żyli. Robiło to wrażenie. W tamtym momencie najdroższy transfer w historii futbolu. Początek nowej ery na piłkarskim rynku. Ale też jednak kasa wyłożona za nieprzypadkowego gościa. Gareth Bale był już wtedy światową gwiazdą.

W jakich aspektach aż tak się rozwinął, że w relatywnie krótkim czasie z gwiazdy lokalnej stał się gwiazdą globalną?

Doskonale, chyba jak nikt, radził sobie na szybkości. Jak z Interem w Lidze Mistrzów czy Barceloną w Pucharze Hiszpanii. Bardzo dobrze dośrodkowywał lewą nogą w pełnym biegu. Wyśmienicie prowadził piłkę. Podczas rajdów potrafił minąć dwóch, trzech czy czterech piłkarzy. Świetnie wykańczał, strzał z dystansu, uderzenie z dystansu, wyczucie piłki w polu karnym, klasa.

Tłumaczy pan sobie jakoś to, co stało się z nim w ostatniej fazie kariery w Realu Madryt? Wygrał wszystko, co tylko mógł wygrać, żeby następnie wpaść w spiralę kontuzji, zakładać maseczkę na oczy podczas meczu z z Deportivo Alaves i promować styl życia w myśl zasady „Walia, golf, Madryt. W takiej kolejności”.

Z ukochaną Walią doszedł do półfinału Euro 2016. Pięć razy zdobył Ligę Mistrzów. Trzy razy wygrał La Ligę. Do tego te wszystkie mniejsze trofea. Spełnił wszystkie swoje piłkarskie marzenia. I te większe reprezentacyjne, i te mniejsze klubowe. Mógł się wypalić.

To zrozumiałe, że futbol może się takiemu piłkarzowi po prostu znudzić?

A dlaczego nie? Na tym najwyższym poziomie, kiedy w krótkim czasie doświadczasz absolutnie wszystkiego, co tylko najlepsze i najpiękniejsze w piłce nożnej, możesz się tym wszystkim znużyć. Przecież on już w wieku szesnastu lat liderował drużynie, która była jednym z głównych kandydatów do wejścia do Premier League. Później liderował bardzo dobremu Tottenhamowi w Premier League. Następnie błyszczał w wybitnym Realu Madryt podczas jednej z najlepszych dekad w historii tego klubu. Mogło tak się zdarzyć, że coś się w nim wypaliło, coś się dla niego skończyło, choć niektórym pewnie trudno to sobie wyobrazić.

Już za czasów wspólnej gry Southampton kochał grę w golfa?

Nic o tym nie słyszałem. Myślę, że ta pasja narodziła się w nim trochę później.

Teraz będzie miał na to dużo niezmąconego piłkarskimi troskami czasu. 

Trzeba uszanować jego wybór. Takie sytuacje się zdarzają. Ma 33 lata. Pewnie mógłby jeszcze odcinać kupony od wspaniałej kariery, ale nie zamierza się rozmieniać się na drobne, pobierać pensję, coś tam sobie kopać i siedzieć na ławce dla rezerwowych. Zakończenie kariery to bardzo dojrzała decyzja. Nie jest stary, ale wie, co robi, po prostu.

Ze wszystkich piłkarzy, których spotkał pan na swoim piłkarskim szlaku, to właśnie Gareth Bale zrobił największą karierę?

Można powiedzieć, że chyba tak.

Czytaj więcej o Garecie Bale’u:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...