Reklama

Dawid Kubacki najlepszy w Innsbrucku!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

04 stycznia 2023, 16:14 • 6 min czytania 2 komentarze

Dawid Kubacki tej zimy dominuje. Dziś pokazał to po raz kolejny. Na Bergisel w Innsbrucku odniósł piąte zwycięstw w sezonie i w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata ma już 128 punktów przewagi nad drugim Anze Laniskiem! Choć o zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni będzie mu trudno – świetnie skakał dziś też bowiem Halvor Egner Granerud, lider tej imprezy. Ale Dawid zapowiada, że walczyć o Złotego Orła postara się do ostatniego skoku. 

Dawid Kubacki najlepszy w Innsbrucku!

Miało być lepiej

Wiele osób uważało, że po konkursie w Garmisch-Partenkirchen rozstrzygnęła się sprawa zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni. Halvor Egner Granerud wygrał bowiem noworoczny konkurs w znakomitym stylu i powiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej nad największymi rywalami. Ba, wielu zastanawiało się, czy przypadkiem nie będzie to czwarty w historii gość, który wygra wszystkie konkursy w jednym sezonie. I to dobrze świadczyło o tym, w jakiej formie znajdował się Norweg. Dawid Kubacki – drugi w generalce – zapowiadał jednak, że odpuścić nie ma zamiaru i postara się Norwega jeszcze zaatakować. Bo w skokach nie takie rzeczy się już działy.

W podobnym tonie wypowiadał się też Thomas Thurnbichler, trener naszej kadry.

Reklama

– Kiedy spojrzysz tylko na wyniki z dziś, byłbym szczęśliwy. W turnieju znów przegraliśmy, więc nie mogę być całkiem zadowolony. Dawid skoczył bardzo dobrze w drugiej serii, ale popełnił kilka błędów. To jednak proces, pracujemy nad tym. Granerud wygląda lepiej, ale walczymy. Piotr? On nieco spóźnił skok, walczył w powietrzu. Ale to był solidny skok, jest w najlepszej szóstce. To nie podium, ale nadal dobre miejsce. Liczymy, że lepiej będzie w Innsbrucku – mówił.

Na pewno lepiej było pod względem tego, że do konkursu dostali się wszyscy Polacy. Owszem, Jan Habdas i Stefan Hula na dwóch ostatnich pozycjach – zresztą Stefan szczęśliwie, bo swój skok kompletnie zepsuł Karl Geiger i nie dostał się do najlepszej „50” – ale to sprawiło, że z miejsca mogliśmy być pewni tego, że w drugiej serii zobaczymy co najmniej dwóch Polaków. W systemie KO Habdasa i Hulę skojarzono bowiem odpowiednio z Kamilem Stochem i Dawidem Kubackim, którzy zajęli za to dwa pierwsze miejsca w serii kwalifikacyjnej.

Kubacki, co warto dodać, miał w kwalifikacjach aż 21.8 punktu przewagi nad Granerudem. I to napawało nas nadzieją, bo okazało się, że – zgodnie ze słowami Thurnbichlera – w Innsbrucku faktycznie może być lepiej.

Świetna pierwsza seria

Niemal połowę. Tyle ze straty do Graneruda, jaką miał po Garmisch-Partenkirchen, odrobił Dawid Kubacki w pierwszej serii dzisiejszego konkursu. Polak skoczył wtedy 127 metrów w znakomitym stylu i odleciał wszystkim rywalom. Norweg z kolei był szósty, po niespodziewanej słabszej próbie. Niespodziewanej, bo w serii próbnej przed dzisiejszym konkursem znów był najlepszy. Pierwsza seria pod kątem walki o zwycięstwo w TCS ułożyła się więc dla nas znakomicie.

Zresztą niedaleko za plecami Dawida Kubackiego też było dobrze. Kamil Stoch zajmował bowiem trzecie miejsce i widać było, że dobry skok bardzo go ucieszył. Zresztą on zdaje się rozkręcać już od mistrzostw Polski, które rozegrano w Wiśle tuż przed świętami. To ponoć zasługa treningów, które dzień wcześniej odbyły się w Zakopanem. Tak mówili nam i Stoch, i Thomas Thurnbichler, gdy rozmawialiśmy z nimi tuż po wspomnianych mistrzostwach. Nasz mistrz dodawał też, że nie skupia się na wynikach. – Z doświadczenia wiem, że takie podejście jest dla mnie najlepsze. Pozwoli mi kontynuować swoją pracę, skupić się na swoich zadaniach. A jak wykonam je dobrze, to i skoki będą dobre – mówił.

Reklama

Trudno jednak nie było myśleć o wynikach po jego skoku z pierwszej serii. W końcu Kamil na podium nie był od 11 grudnia 2021 roku. To już ponad rok. Dziś pojawiła się szansa na zresetowanie tego licznika.

Minusy pierwszej serii? Stosunkowo słabo skoczył Piotr Żyła, przez co już po pierwszej serii w wirtualnej klasyfikacji spadł w Turnieju Czterech Skoczni za plecy Anze Laniska, wypadając z podium, na którym znajdował się przed austriacką częścią rywalizacji. Do minusów trzeba też dopisać słabo skaczących Stefana Hulę i Jana Habdasa, którzy zgodnie nie weszli do drugiej serii. Znalazł się tam za to – jak to on, w drugiej dziesiątce – Paweł Wąsek, niezmiennie solidny.

Wiadomo jednak, że nas najbardziej interesowało to, co zrobią Granerud i Kubacki.

Halvor przypuścił atak, ale Dawid wytrzymał

A ten pierwszy poleciaaaaaaaaaaał najdalej w ciągu całego dnia. Huknął aż 133 metry i to w świetnym stylu. Owszem, miał szczęście, bo akurat na jego skok odwróciły się warunki i wiatr w plecy, jaki miało wielu skoczków, zmienił się w podmuchy pod narty. Nie były one jednak przesadnie mocne, więc trzeba oddać Halvorowi co jego – to był znakomity skok. Taki, którym można było nie tylko odrobić część poniesionych w pierwszej serii strat, ale też zaatakować skoczków, którzy byli przed nim.

I dokładnie tak się stało.

Kolejni oddający po Granerudzie próby zawodnicy nie byli w stanie go wyprzedzić. Nawet Anze Lanisek, który miał nad nim sporą przewagę, a ostatecznie wylądował tuż za jego plecami. Taki sam los podzielił Kamil Stoch, choć spadł tylko o dwie lokaty – na piąte miejsce. Co stanowi zresztą najlepszy w tym sezonie wynik w wykonaniu trzykrotnego zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni. Sam Kamil mówił zresztą, że jest naprawdę dobrze.

– Pierwszy skok był super. Szkoda nieco lądowania, ale i tak się bardzo cieszyłem. Drugi też był okej, z minimalnym błędem, ale solidny. To wszystko jest na wysokim poziomie. Super być w czołówce. Ważne jest to, że cały czas trzymam się tej obranej ścieżki. Dziś się denerwowałem, drugi skok nie był taki czysty, ale daje mi to poczucie pewności, że jestem w czołówce i powoli, krok po kroku to idzie. Skoczyłem zresztą jak zwycięzca, tak samo daleko i w takich warunkach. (śmiech) To pokazuje, że wszystko jest okej – mówił Kamil na antenie Eurosportu.

Inna sprawa, że sprawę nieco pokpili sędziowie. Granerudowi belki bowiem nie obniżyli, a po nim – gdy warunki były gorsze – już to zrobili. Skoczkowie z czołowej piątki nie mieli przez to szans odlecieć. Na szczęście Kubacki przewagę miał na tyle dużą, że jego skok – 121.5 metra okazał się wystarczający do tego, by Norwega pokonać.

– Całkiem porządna robota – stwierdził Dawid. – W drugiej serii mogło być nieco lepiej. Ale jestem zadowolony. Pierwsze miejsce jest zawsze fajne. Od Kamila słyszałem, że Halvor miał trochę farta. Tyle wiem, słyszałem, że skoczył dobrze. Obniżenie belki przed moim skokiem? To trenerzy decydują, mają podgląd na to, co dzieje się na skoczni. Myślę, że tu byłoby to ryzykowne. Z tej belki doleciałem 121 metrów [dokładnie 121.5 – przyp. red.]. Myślę, że wróciłem do dyspozycji sprzed choroby. Przed kwalifikacjami zmieniliśmy nieco w pozycji najazdowej, prędkości wzrosły. To jest dobry znak. Sytuacja w klasyfikacji generalnej Turnieju? Jest, jaka jest. Walczymy dalej. 

https://twitter.com/Skijumpingpl/status/1610646478170497024

No i faktycznie – co do klasyfikacji generalnej imprezy, to Halvor dzięki skokowi z drugiej serii utrzymał w niej sporą przewagę. W tej chwili wynosi ona 23.3 punktu. W przeliczeniu na metry – całe 13. Owszem, w Bischofshofen da się odlecieć, ale biorąc pod uwagę formę Norwega, trudno będzie Dawidowi go dopaść. Choć optymistą był na przykład Piotr Żyła. – W Bischofshofen jest taka skocznia, że tam można wszystko odrobić – mówił. Zresztą on też musi mieć taką nadzieję, bo żeby wkraść się na podium TCS musiałby wyprzedzić Anze Laniska o co najmniej 16 oczek.

Nie mielibyśmy nic przeciw temu, by Polacy udowodnili, że coś, co zdaje się niemożliwe, jednak niemożliwym nie jest.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Inne sporty

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]
Polecane

Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Szymon Szczepanik
0
Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Komentarze

2 komentarze

Loading...