Reklama

Kolejne podium Kubackiego! Ale Granerud jest nie do zatrzymania

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

01 stycznia 2023, 16:38 • 6 min czytania 9 komentarzy

Od sezonu 2000/01 – gdy Adam Małysz wystrzelił z wielką formą – wiadomo, że nie ma lepszego lekarstwa na noworocznego kaca, niż włączenia konkursu skoków w Garmisch-Partenkirchen. Zwłaszcza, gdy świetnie skaczą Polacy i można liczyć na ich sukcesy. A przecież w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni na drugim i trzecim stopniu podium rozsiedli się po Oberstdorfie Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Dziś mieli atakować liderującego Halvora Egnera Graneruda. Norweg jednak pokazał, że jest w znakomitej formie. I znów im uciekł.

Kolejne podium Kubackiego! Ale Granerud jest nie do zatrzymania

Żeby to znów był polski turniej

W zeszłym sezonie Turniej Czterech Skoczni – jak i większość zimy – wypadł z naszej perspektywy bardzo źle. Kamil Stoch na przykład, który wygrywał tam przecież trzykrotnie, skakał tak słabo, że odpuścił sobie dwa ostatnie konkursy, próbując odnaleźć formę na treningach. Nie wyszło. Forma znalazła się dopiero w tym sezonie, gdy trenerem kadry został Thomas Thurnbichler. Austriak ożywił naszych skoczków tak skutecznie, że do Turnieju Dawid Kubacki przystępował jako lider Pucharu Świata, formą imponował Piotr Żyła, a Kamil Stoch zdawał się powoli dobijać do czołówki.

Mogliśmy więc liczyć, że TCS znów stanie się polski. Bo przecież w ostatnich sześciu latach nasi reprezentanci wygrywali go czterokrotnie. Trzy razy, jak wspomnieliśmy, był to Kamil, a raz najlepszy okazał się Dawid Kubacki. Tylko Ryoyu Kobayashi był w stanie, dwukrotnie, przerwać tę dominację. W tym sezonie za to najgroźniejsi wydawali się Halvor Egner Granerud i Anze Lanisek.

Reklama

I o ile Słoweniec w Oberstdorfie wypadł słabiej, o tyle Granerud od razu odskoczył rywalom. Czyli głównie Żyle i Kubackiemu, bo to oni zajęli pozostałe dwa miejsca na podium. Piotr ze swojego występu był wówczas bardzo zadowolony, Dawid… nie w pełni. – Nieco błędów dziś popełniłem, to nie były w pełni fajne, czyste skoki. Wynik przyzwoity, emocjonujące zawody. Dużo się działo. Pod względem emocji było jak trzeba. Zawsze chciałoby się być na pierwszym miejscu, ale trzecie z Piotrkiem u boku… Jest dobrze. W pierwszej serii trochę punktów uciekło przy lądowaniu, w drugiej skok był nieco spóźniony, potem człowiek leciał siłą woli. Gdyby nie to, odległość byłaby lepsza, różnica punktowa nieco by się zatarła – mówił wtedy.

Liczyliśmy jednak na to, że w Garmisch błędów nie popełni. Tym bardziej, że tamtejsza Große Olympiaschanze to skocznia, którą lubi. Ba, jest jej oficjalnym rekordzistą – dwa lata temu huknął tam 144 metry i wygrał cały konkurs. A w dwóch poprzednich latach z kolei stał tam na podium. Innymi słowy: Dawidowi bardzo konkurs noworoczny pasował. I dziś też pokazał, że potrafi w nim polatać.

Choć ostatecznie zajął „tylko” trzecie miejsce.

Nie jest źle, mogło być lepiej

Przed konkursem śmialiśmy się, że może Stefan Hula „odstrzeli” Halvora Egnera Graneruda, bo skakał w nim w parze. Jednak wszystko przebiegło zgodnie z oczekiwaniami. Norweg skoczył znakomicie, bo 140 metrów dało mu prowadzenie po pierwszej serii, a Stefan w ogóle nie wszedł do drugiej serii. Na szczęście jako jedyny z Polaków. Reszta naszych reprezentantów spisała się bowiem bardzo dobrze. Paweł Wąsek był po pierwszej serii 13., Kamil Stoch i Piotr Żyła rozsiedli się wygodnie w najlepszej „10”, a Dawid Kubacki – zgodnie z oczekiwaniami – walczył o kolejne miejsce na podium i zajął strategiczną pozycję, tuż za plecami Graneruda i drugiego po pierwszej serii Anze Laniska.

W drugiej serii jednak humory nieco nam się popsuły. Przede wszystkim słabiej skoczył Paweł Wąsek, który spadł do trzeciej dziesiątki. Kamil Stoch też nie zdołał utrzymać zajmowanej po pierwszej serii pozycji, ale zleciał tylko o jedno miejsce – na 9. Inna sprawa, że on był ze swoich skoków naprawdę zadowolony, więc wypada mu ich pogratulować. Bo dla Kamila najważniejsze jest na razie to, by ustabilizować formę. Z tym na początku zimy miał problemy, jego skoki były nierówne. Teraz, tak się wydaje, wskoczył na solidny poziom i jest w stanie walczyć o to, by regularnie znajdować się w TOP 10 konkursów. A to już coś, choć wiadomo, że Stoch na pewno ma większe ambicje.

Reklama

Żyła? On niestety najbardziej zawalił lądowanie w drugim skoku. Wydawało się, że spóźnił go na progu, a potem za bardzo poszalał w walce o metry, zachwiał się nieco przy telemarku i otrzymał przez to niższe noty. Ostatecznie spadł przez to z czwartego na szóste miejsce, ale to wciąż bardzo dobry wynik. Tym lepszy, że Piotr utrzymał się na podium klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni, choć doganiać zaczął go Lanisek, który ostatecznie utrzymał dziś drugą pozycję.

– Oj, spadłem w tym finałowym skoku. Shit happens. Z walki jestem zadowolony, dałem z siebie znowu full. Ledwo żyję, ale na Innsbruck się pozbieram. Szkoda mi tego telemarku, coś tam wcześniej poleciałem, ciągnąłem do tej zielonej, ale lądowanie… Co zrobić, tak to jest. Brawa dla Dawida, fajnie dziś powalczył – mówił Piotr na antenie Eurosportu.

Po cztery wygrane?

W TOP 3 po drugiej serii ostatecznie nic się nie zmieniło – Kubacki został na trzecim miejscu, Lanisek był drugi, a Granerud wygrał konkurs. Norweg wydaje się zresztą teraz nie do zatrzymania, ale nas musi cieszyć, że Dawid wciąż jest go stosunkowo blisko.

– Wydaje mi się, że to był naprawdę fajny, solidny skok. Pewnie dalej brakowało mu detali, ale lądowanie było ładne. Choć sędziowie tego nie docenili. Poszło to moim zdaniem wszystko dość fajnie od nogi. Może było minimalnie za późno na progu, ale nie był to taki błąd, jak się wcześniej zdarzał. Pozycja w locie czy lądowanie też zagrały. Wszystko mi się podobało. Podium cieszy. Szkoda nieco tego pierwszego skoku, tam rzeczywiście mogłem lepiej polatać. Wyszedłem mniej płynnie z progu, nieco „poszarpałem”. To dla mnie jednak komfortowa sytuacja, że popełniam błędy, a wciąż walczę o podium – opowiadał trzeci zawodnik dzisiejszego konkursu.

Inna sprawa, że Granerud skacze aktualnie tak, jak Kubacki w, na przykład, Wiśle. Tam Polak był bowiem nie do zatrzymania i oddawał próby wręcz perfekcyjne. Dziś Halvor dwa razy osiągnął 140 metrów, a w drugiej serii huknął nawet – w pięknym stylu – 142. I wygrał drugi konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Przed nami jeszcze dwa i już pojawia się pytanie: czy Halvor Egner Granerud może wygrać cztery konkursy jako czwarty – po Svenie Hannawaldzie, Kamilu Stochu i Ryoyu Kobayashim – zawodnik w historii imprezy?

Wydaje się to możliwe, ale to wcale nie tak łatwa sprawa. Tym bardziej, że i Bergisel w Innsbrucku, i Paul-Ausserleitner-Schanze w Bischofshofen należą do skoczni, gdzie potrafią się dziać cuda. Czy to przez warunki, czy przez to, że to po prostu obiekty zupełnie różne, trudne technicznie. O cztery wygrane Halvorowi będzie więc niełatwo, choć formę ma na pewno doskonałą. I trudno sobie wyobrazić, że nie wygra Turnieju, bo już w tej chwili ma 26.8 punktu przewagi nad drugim Dawidem Kubackim.

Jeśli więc Norweg czegoś nie zawali, Polak pewnie tej straty nie odrobi. Zresztą nawet Thomas Thurnbichler przyznawał, że dzisiejszy konkurs był dobry, ale nie może być w pełni zadowolony. – Kiedy spojrzysz tylko na wyniki z dziś, byłbym szczęśliwy. W turnieju znów przegraliśmy, więc nie mogę być całkiem zadowolony. Dawid skoczył bardzo dobrze w drugiej serii, ale popełnił kilka błędów. To jednak proces, pracujemy nad tym. Granerud wygląda lepiej, ale walczymy. Piotr? On nieco spóźnił skok, walczył w powietrzu. Ale to był solidny skok, jest w najlepszej szóstce. To nie podium, ale nadal dobre miejsce. Liczymy, że lepiej będzie w Innsbrucku – mówił Thomas Thurnbichler.

I oby to ostatnie zdanie się sprawdziło. Konkurs w Innsbrucku już 4 stycznia.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

GKS Tychy ze zwycięstwem w Bielsku-Białej. Podopieczni Banasika doskakują do czołówki [WIDEO]

Piotr Rzepecki
0
GKS Tychy ze zwycięstwem w Bielsku-Białej. Podopieczni Banasika doskakują do czołówki [WIDEO]

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...