Reklama

Po co Liverpoolowi Cody Gakpo?

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

01 stycznia 2023, 10:07 • 6 min czytania 14 komentarzy

Mundialowa gorączka sprawiła, że na miesiąc w zasadzie zapomnieliśmy o klubowej piłce. Doniesienia transferowe nie wzbudzały przesadnych emocji. Większe zainteresowanie nakręcało tylko rysowanie potencjalnych scenariuszy przyszłości kilku zawodników, na czele z Cristiano Ronaldo. Ale Portugalczyk, który zawiódł w Katarze na całej linii, nie był sam. Do tego grona w niezwykle efektownym stylu wskoczył przede wszystkim Cody Gakpo. Młody Holender to zdecydowanie jedno z największych odkryć mundialu, więc łączenie go z największymi klubami w Europie było do przewidzenia. Do przewidzenia nie było jednak coś innego. 23-latek miał trafić do Manchesteru United, a trafił do… Liverpoolu.

Po co Liverpoolowi Cody Gakpo?

Tak, nie jest to żadna pomyłka. Do Liverpoolu dołączył kolejny wszechstronny napastnik, a jak wiemy, takich na Anfield jest już sporo. Jaki więc ma sens sprowadzanie akurat tego zawodnika, podczas gdy zespół Juergena Kloppa przecieka niemiłosiernie w kilku innych miejscach?

Po pierwsze – kontuzje

To zdecydowanie kluczowa kwestia, jeżeli chodzi o sprowadzenie Cody’ego Gakpo na Anfield. Jeżeli coś kojarzy nam się z Liverpoolem, to właśnie kolejne plagi kontuzji i wieczne narzekanie Juergena Kloppa na napięty kalendarz. Oczywiście, akurat w tej kwestii Niemiec ma stuprocentową rację, choć The Reds nie są jedyną drużyną, która ma sporo meczów do rozegrania w sezonie, to faktycznie nie wszędzie wygląda to aż tak źle.

W tym sezonie mniejsze lub większe problemy zdrowotne mieli już wszyscy ofensywni zawodnicy Liverpoolu poza Mohamedem Salahem i Roberto Firmino. Nie wspominając już oczywiście o pozostałych formacjach, ale Gakpo interesuje tylko ofensywa. Darwin Nunez narzekał na uraz stopy od razu, jak tylko pojawił się w Anglii. Diogo Jota miał problemy mięśniowe już od początku sezonu, wrócił tylko na chwilę, ale na początku października wypadł na dłużej i wróci zapewne dopiero w lutym. Luis Diaz miał fantastyczny początek sezonu, ale pojawiły się problemy z kolanem. Początkowo wydawały się niezbyt groźne i Kolumbijczyk po mundialu miał wrócić do gry, ale w trakcie krótkiego okresu przygotowawczego przed wznowieniem sezonu uraz się odnowił. Jego powrót zapowiadany jest dopiero na marzec.

Reklama

I właśnie dlatego potrzebny jest ktoś taki jak Cody Gakpo. Holender jest niezwykle wszechstronnym zawodnikiem, który może zagrać na każdej pozycji w ataku. Nominalnie występuje na lewej stronie, ale granie na prawej, czy też na środku ataku nie stanowi dla niego żadnego problemu. Z kolei na mundialu, gdzie zachwycił cały świat, pełnił jeszcze inną rolę, bo był fałszywą dziewiątką. Przyniosło to trzy piękne trafienia w pięciu meczach.

Na mundialu grałem bardziej w środku pola, trochę jako fałszywa dziewiątka. Staram się być piłkarzem, który zawsze idzie z piłką do przodu i stwarza kolegom dobre sytuacje strzeleckie. Mam nadzieję, że znajdzie to odwzorowanie również tutaj, a ja pomogę drużynie wygrywać kolejne trofea z sezonu na sezon – powiedział Gakpo w pierwszym wywiadzie dla klubowych mediów.

Po drugie – atrakcyjna cena

To chyba najbardziej zaskakująca kwestia. Tego typu zawodnicy raczej nie odchodzą już za takie kwoty, a tym bardziej nie do Anglii. Kluby na Wyspach Brytyjskich są w stanie zapłacić każdą kwotę za zawodnika, więc pozostali gracze z naszego kontynentu wykorzystują to, jak tylko potrafią. PSV Eindhoven jednak nie dało rady.

14 meczów w Eredivisie? 9 bramek i 12 asyst. 5 meczów na mundialu w Katarze? 3 bramki.

W Eindhoven dorobił się już statusu wielkiej gwiazdy, zaczął występować z opaską kapitańską, a przypomnijmy, że ma zaledwie 23 lata. Gakpo to trochę inna skala niż Bellingham, ale ich historie są bardzo podobne. Anglik wyceniany jest jednak na sporo ponad 100 milionów funtów i to w dodatku będąc pomocnikiem, a nie napastnikiem.

Oczywiście nie można powiedzieć, że Gakpo powinien być wart więcej niż Bellingham, ale 37 milionów funtów? Powiedzieć, że to cena promocyjna w erze wydawania astronomicznych kwot za sam potencjał lub jego obietnicę, to jakby nic nie powiedzieć. W sumie z bonusami cała transakcja ma się zamknąć w 50 milionach, ale to wciąż bardzo mało. Jakkolwiek to brzmi. Przypomnijmy, że inna wschodząca gwiazda i bohater mundialu w Katarze – Enzo Fernandez jest wyceniany na ponad 100 milionów euro. A przecież nie gra w lidze z Top 5, nie jest napastnikiem i w ogóle jego staż na Starym Kontynencie to zaledwie kilka miesięcy.

Reklama

Po trzecie – utarcie nosa rywalom

To sprawa najmniej oczywista, ale wbrew pozorom niezwykle istotna. O transferze Gakpo do Liverpoolu nie mówiło się w ogóle. The Reds nie byli wymieniani jako potencjalni nabywcy Holendra, nawet w plotkach przekazywanych przez jakieś mało znaczące źródła. W trakcie mundialu wicemistrzowie Anglii pojawiali się jako pierwsi w kolejce po Bellinghama czy właśnie Fernandeza, ale nie po Gakpo.

Holender był już wciskany do Manchesteru United ze wszystkich stron. Zainteresowanie i trwające negocjacje potwierdzał sam klub i zawodnik, więc można było być już pewnym, że Gakpo trafi na Old Trafford. Władze Liverpoolu musiały uważnie obserwować sytuację, wykorzystać moment i przede wszystkim działać w absolutnej ciszy. Kontakt z zawodnikiem ułatwił Virgil van Dijk, który jest przecież kapitanem reprezentacji Holandii i doskonale zna się z 23-latkiem. Wygląda na to, że to właśnie on miał największy wpływ na zmianę decyzji Gakpo.

Kiedy rozmawiałem z trenerem przez internet, Virgil wszedł do biura. Przez ostatnie tygodnie mówił mi, że to odpowiedni ruch dla mnie, żeby się rozwinąć i stać jeszcze lepszym piłkarzem. Wspominał także, że mimo tego jak wielki jest klub, to panuje tutaj zdrowa i rodzinna atmosfera, co osobiście dla mnie ma również duże znaczenie. Virgil miał duży wpływ na moją decyzję. Jest naszym kapitanem i jest bardzo wpływową osobą. Cieszę się, że tutaj jest i pomoże mi wprowadzić się do zespołu – przyznał nowy nabytek The Reds. 

Zmiana kierunku przez Gakpo wywołała spore zamieszanie wśród kibiców United. Twitterowe larum dotknęło przede wszystkim dyrektora generalnego Richarda Arnolda, który ma najwięcej do powiedzenia przy transferach. Pracuje dopiero od lutego, kiedy to zastąpił znienawidzonego przez kibiców Eda Woodwarda, a już musiał się zmierzyć z kilkoma pożarami i właśnie czeka go kolejny.

Tak więc władze Liverpoolu utarły nosa rywalom z Manchesteru, co również jest jakimś sukcesem. Szczególnie że wokół The Reds również w ostatnim czasie nie jest kolorowo. Pomijając już słabą formę drużyny w tym sezonie, to na rynku transferowym również nie działają już tak prężnie. Odejście Michaela Edwardsa, czyli głównego odpowiedzialnego za ostatnie sukcesy LFC, znacznie spadła skuteczność. Na Anfield przegrano walkę o kilku zawodników, a wydaje się, że teraz przegrana przyjdzie w przypadku transferu Bellinghama. Ostatnio pobito rekord transferowy klubu, sprowadzając Darwina Nuneza, ale ten na razie zawodzi. Nie wspominając już o opieszałości we wzmacnianiu środka pola i awaryjnemu ściąganiu na wypożycznie… Arthura Melo, który zresztą doznał kontuzji i szybko na boisko nie wróci. Sukces był więc potrzebny.

Życiowa szansa

Jak to wszystko potoczy się dalej? Na papierze wszystko wygląda znakomicie, ale w przypadku wspomnianego już Nuneza było podobnie. Wszystko jest teraz w rękach Gakpo, ale także oczywiście Juergena Kloppa, który musi go odpowiednio wpasować do zespołu. To, że będzie grał od razu, jak tylko będzie mógł, jest pewne, bo wspólna gra Firmino i Nuneza nie wygląda najlepiej.

Jeżeli Gakpo utrzyma formę z mundialu, to wydaje się, że w ekspresowym tempie może wyrosnąć na gwiazdę Premier League. Zadanie będzie na pewno niezwykle trudne, bo znamy doskonale podobne przypadki zawodników, którzy zupełnie nie radzili sobie po przeprowadzce z Holandii na Wyspy Brytyjskie. Można tu przywołać Ziyecha, czy chociażby kolegę Gakpo z reprezentacji Memphisa Depaya. 23-latkowi nie pozostaje nic innego, jak zadzwonić do starszego kolegi i dowiedzieć się, jakie popełnił błędy.

Gakpo będzie miał trochę czasu, bo zarówno Jota, jak i Diaz szybko nie wrócą, więc Klopp będzie na niego stawiał. Nie można więc czekać na aklimatyzację, a raczej dawać z siebie wszystko od pierwszej minuty. W przeciwnym wypadku możemy mieć do czynienia z kolejnym spalonym całkowicie bohaterem mistrzostw świata.

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
1
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Komentarze

14 komentarzy

Loading...