Reklama

Co warto wiedzieć o Enzo Fernandezie?

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

21 grudnia 2022, 17:04 • 10 min czytania 9 komentarzy

Każdy mundial stanowi nowe rozdanie i odkrywa przed nami karty w postaci zawodników. Selekcjonerzy w większości przypadków zabrali talie składające się 26 kart. Nie brakowało dwójek, trójek, dziesiątek, królów, ale na katarskim stole pojawiły się również nowe asy. A wśród nich Enzo Fernandez, który był wielkim objawieniem turnieju i pociechą Albicelestes. Nie da się ukryć, że również piłkarzem, którego wartość wystrzeliła w kosmos i jego nazwisko jest już pogrubione w notesach najważniejszych osób świata piłki. O losach argentyńskiego pomocnika, jego początkach i jego atutach przeczytacie poniżej.

Co warto wiedzieć o Enzo Fernandezie?

Co warto wiedzieć o Enzo Fernandezie?

Zawsze miał w sobie nutkę geniuszu

Pochodzi z rodziny robotniczej, która miała od zawsze w sercu River Plate, choć jak głowa rodziny przyznaje – preferencje wśród młodszych członków są również skierowane na Boca. Natomiast nie da się ukryć, że w tym domu w dalszym ciągu dominuje ruch pro River. Ma to też związek z bohaterem tego tekstu. Enzo Fernandez otrzymał imię na cześć legendy Milionarios Los Millonarios – Enzo Francescoliego, który kiedyś ładował gola za golem, a od kilku lat jest dyrektorem sportowym klubu z Buenos Aires, lecz nie o nim dziś mowa.

Enzo Fernandez rozpoczął przygodę z piłką od uczęszczania na treningi Club La Recova de San Martín. Wegług większości źródeł grał tam od trzeciego roku życia. Nie musiał długo czekać na to, aż ktoś pozna się na jego talencie i zaproponuje przejście do innej drużyny. W tamtych czasach został odkryty przez Pablo Esquivela, który na łamach TyC Sports wyjawia rąbka tajemnicy na temat pierwszych obserwacji argentyńskiego pomocnika:

Reklama

– Enzo był przydzielony do rocznika 2000 i już jako pięciolatek robił różnicę przez to, że grał w sposób bardzo uporządkowany. Był prawdziwym liderem i rozdawał bardzo celne podania. Widać było, że idzie po dobrej ścieżce ze względu na charakter, który posiada. Zaskakiwał nas tym, z jaką łatwością realizował założenia taktyczne.

Esquivel był zachwycony dzieciakiem i przekazał władzom River, że do wyciągnięcia jest perełka, która bije pozostałych obserwowanych o głowę. W związku z tym szybko pozyskał namiary do rodziców Enza, by omówić z nimi kwestie zmiany drużyny. Ci początkowo wzbraniali się przed posłaniem dziecka w nieznane, ale po dłuższym zastanowieniu się ugięli i pierwszy transfer Fernandeza stał się faktem.

W kolejnych latach narodził się pierwszy pseudonim tego gracza – muzyk. A to za sprawą powtarzania przez wszystkich, że dyryguje swoim zespołem na boisku niczym własną orkiestrą. Już w tak młodym wieku potrafił brać grę na siebie i przemawiał poprzez to, co pokazywał na boisku.

Nigdy nie brakowało mu zapału. W argentyńskich mediach przywoływane są historie, jakoby namawiał trenerów do prowadzenia treningów nawet w mrozie. Wspomina się też, że podczas zgrupowań ustawiał materace przy ścianach, a następnie strzelał do nich jak do bramek. Mróz, śnieg, pokój, droga do szkoły, salka z materacami – wszędzie liczył się dla niego futbol.

Pierwszy poważny kryzys

Po kilku latach sielanki i stawiania młodziaka na piedestale pojawił się przy jego nazwisku spory znak zapytania. Przestał się rozwijać pod względem fizycznym, nie nabierał tak szybko masy mięśniowej jak rówieśnicy, rósł wolniej i połączenie tych czynników sprawiło, że zaczęto stawiać na innych. Już przestano mu wróżyć karierę w wielkich zespołach i powoli skłaniano się ku temu, że może skończyć w ligach regionalnych. Chłopiec też zaczął w siebie wątpić wyczuwając pismo nosem.

Po pewnym czasie nastąpił jednak przełom. Zaczął trenować na dwie zmiany i lepiej się odżywiać. Jego ciało zaczęło się zmieniać. Powoli przestawał być chłopczykiem i zaczęły pojawiać się na jego ciele sznyty męskiej budowy, co niewątpliwie było przydatne. Już nie odbijał się tak od reszty i  nie musiał, co jakiś czas podnosić się z murawy po nierównych starciach.

Reklama

W trudnym dla siebie okresie miał jednak zawsze wsparcie najważniejszych osób. Za każdym razem większe bądź mniejsze kryzys pozwalała przezwyciężać mu rodzina, z którą wiąże go potężna więź. Zresztą do dziś. Po finale mistrzostw świata powiedział:

– Nie ma nic piękniejszego od tego. Rodzina, która mnie tu ogląda z trybun, moja córka, moja kobieta, moje rodzeństwo i moi rodzice. Tego nigdy nie zapomnę.

Pierwszy poważny kryzys został zatem zażegnany, znów poczuł się pewnie i zaczął wchodzić w zespół rezerw, z którego dla wybranych droga do głównej drużyny jest już prosta. Fernandez dawał regularnie powody ku temu, by otrzymać awans do najważniejszej drużyny. To mu się oczywiście udało. Dużą rolę w tym procesie odegrał Marcelo Gallardo, który był wielkim entuzjastą talentu młodego pomocnika i trenerem River  Plate.

W argentyńskiej elicie

Fernandez w pierwszej drużynie River Plate zadebiutował na początku 2020 roku w ramach rozgrywek Copa Libertadores – choć pierwszy raz w kadrze meczowej znalazł się już rok wcześniej. Natomiast było jasne, że młodzian jeszcze nie jest gotowy na regularne występy w tak mocnym zespole. Brakowało mu doświadczenia, obycia i otrzaskania się w argentyńskiej elicie. Przy tym nie chciano marnować jego czasu i trzymać go na ławce, by od święta dać posmakować gry bez kontynuacji.

Z tego względu szukano dla niego wypożyczenia do zespołu, w którym mógłby występować regularnie, bez nabywania szkodliwych nawyków. Inicjatorem takiego ruchu był Marcelo Gallardo, który myślał bardzo przyszłościowo. Fernandez tak wspomina rozmowę ze szkoleniowcem River Plate, gdy zapadła decyzja o wysłaniu go na rok do innej drużyny:

– Kiedy Marcelo wezwał mnie na rozmowę, zabolała mnie ta sprawa, ponieważ nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Natomiast z perspektywy czasu wiem, że tego potrzebowałem i dużo mnie to nauczyło. Na wypożyczeniu dużo się nauczyłem od sztabu trenerów, kolegów z drużyny i miałem okazję, by cieszyć się tamtymi chwilami. Co więcej, mieliśmy możliwość świętowania dwóch tytułów przy dużym oddaniu i pokorze. Ciężko było mi najpierw przetrawić wypożyczenie, ale ostatecznie utwierdziłem się w przekonaniu, że mogę pracować, poprawiać się, zbierać minuty na najwyższym poziomie i wszystko wyszło idealne.

Rzecz jasna jesteśmy wam winny wymienienie nazwy wspomnianego klubu. Chodzi oczywiście o Defensa y Justicia. Tam Fernandez dostał, czego potrzebował. Pod wodzą Hernana Crespo grał regularnie, podobnie u Sebastiana Beccacece. Ba, wygrał z tym zespołem rozgrywki Copa Sudamericana i Recopa Sudamericana. Szybko wywalczył sobie miejsce w jedenastce i zostawił po sobie ślad. Rósł z tygodnia na tydzień i przypominał ludziom z River, że gdy wróci, będzie już gotowy.

Oczywiście znajdował się pod stałą obserwacją Marcelo Gallardo, który w drugiej połowie 2021 roku uznał, że Enzo Fernandez jest gotowy na powrót.

Po zakończeniu wypożyczenia był już odpowiednio nastrojony i przygotowany na River. Młokos miał w garści wszystkie argumenty, by Gallardo nie pomijał go w wyjściowych zestawieniach i potrafił z tego skorzystać. Stał się prawdziwą bronią masowego rażenia. Ciężko było znaleźć w minionym sezonie lepszego piłkarza w lidze argentyńskiej – którą zresztą wygrał wraz z kolegami z drużyny. Równie trudnym zadaniem było doszukanie się aspektów, w których by odstawał. Po prostu przepiłkarz i gotowy produkt na transfer do Europy.

Co więcej, już w listopadzie minionego roku otrzymał powołanie do pierwszej reprezentacji Argentyny, natomiast na swoje szanse musiał poczekać do września 2022 roku.

Adaptacja do europejskich warunków? Pryszcz

Latem 2022 roku trafił do Benfiki i nie miał większych problemów z adaptacją. W sumie to bardzo nieprecyzyjne określenie. On zjadł tę ligę na śniadanie i jeszcze się uśmiechnął. W mgnieniu oka znalazł się na ustach całej Portugalii. Na jego temat wypowiadają się kibice i znani ludzie tamtejszego futbolu.

Na bardzo odważne porównanie zdecydował się Jose Peseiro, trener reprezentacji Nigerii, który uważa, że Enzo Fernandez przypomina mu Zinedine’a Zidane’a pod względem wizji i rozumienia piłki. Podpiera tę tezę o to, że w przeszłości pracował z Francuzem będąc asystentem Carlosa Queiroza w Realu Madryt. Wiadomo, że tego typu przyrównania są często nietrafione, natomiast nie trzeba doszukiwać się punktów wspólnych z kimkolwiek, by docenić argentyńskie żywe srebro.

Warto zwrócić uwagę na to, że Fernandez wpakował pierwszego gola dla lizbońskich Orłów już w swoim debiucie. Benfica wówczas wygrała 4:1, a Argentyńczyk cieszył się z trafienia na 3:1. Ale to była tylko zapowiedź, że mamy do czynienia z kozakiem.

Argentyńczyk jest w pierwszej dziesiątce najlepszych piłkarzy ligi portugalskiej pod względem (wg FBREF): liczby asyst, oczekiwanych asyst, kluczowych podań, podań w ostatnią tercję, podań w pole karne, podań progresywnych, akcji prowadzących do strzału, akcji prowadzących do gola i kontaktów z piłką.

[OBSZERNA ANALIZA GRY FERNANDEZA]

Sporo tego, a to przecież tylko wycinek z danych z jednego portalu. Dochodzi do tego oczywiście też warstwa odczuć i jest nie gorsza. Trudno się Fernandezem nie zachwycić. Jest w tym też spora zasługa trenera Rogera Schmidta, który po raz kolejny pokazuje, że da się grać ładnie i skutecznie. Pod okiem Niemca Argentyńczyk prezentuje się wybitnie.

W środku pola śmiga sobie wraz z Florentino (on daje mu dużo swobody, bo jest bestią od przechwytów). W takim układzie Fernandez powiela to, co widzieli kibice ligi argentyńskiej piłki. Zatem nie dziwi, że już przed mundialem pytały o niego większe kluby.

Mistrz świata

A kwestii mistrzostw świata nie można w jego przypadku przemilczeć. To nie przypadek, że Argentyna zaczęła grać lepiej, gdy w pierwszej jedenastce meldował się Enzo. Zresztą próbkę umiejętności pokazał już w meczu z Meksykiem, gdy wszedł z ławki. Co jak co, ale po katarskim turnieju wypada pamiętać jego trafienie w meczu z El Tri. Wejście w drybling, nawinięcie rywala i strzał po długim. Wybaczcie typowo weszlackie nawiązanie, ale aż przypomina się trafienie Jakuba Kamińskiego z meczu Lecha z Zagłębiem z sezonu 19/20.

Od momentu zdobycia gola z Meksykiem Enzo placu już nie oddał i stawiał fundamenty pod sukces całego zespołu wykorzystując brak w kadrze Giovaniego Lo Celso, który wypadł na krótko przed turniejem. Brak Lo Celso sprawił, że początkowo Scaloni się miotał, ale z czasem znalazł formułę na sukces, w której skład wchodził właśnie piłkarz Benfiki, dla którego już sama gra u boku Messiego była wielkim wyróżnieniem.

Warto przytoczyć pewną historię. Sześć lat temu Enzo Fernandez po przegranym finale Copa America przez Albicelestes przeżywał niewyobrażalną gorycz. W tamtym czasie mocno po głowie obrywało się Leo Messiemu, który z tego powodu ogłosił zakończenie kariery reprezentacyjnej (historia pokazała, że tymczasowe). Wówczas nastoletni Fernandez napisał na Facebooku list do Messiego z prośbą o kontynuowanie przygody z kadrą. Przepraszał za wszystkich krytyków i podkreślał, jak ważny jest dla niego Leo.

Dziś panowie mogą zbijać ze sobą piątki, udać się na asado, wypić razem yerba mate i wspólnie świętować wielki triumf argentyńskiej piłki. Do tego Fernandez został wybrany najlepszym młodym zawodnikiem mundialu. Nieźle jak na gościa, który po raz pierwszy zagrał dla kadry we wrześniu. Scenariusz rodem z przebojów kinowych, za który dziękujemy, bo po to ogląda się piłkę, żeby następowały rotacje przy stole dla wielkich graczy.

[NAJLEPSZA JEDENASTKA MISTRZOSTW ŚWIATA W KATARZE]

Szykuje się potężny transfer

Teraz należy sobie zadać pytanie, jakie przełożenie na dalsze losy tego zawodnika będzie miał genialny turniej w Katarze. Nikt go oczywiście z Benfiki nie wygania, ale w ostatnich tygodniach jego wartość mocno wzrosła i otworzył sobie drogę do najbogatszych klubów.

Fabrizio Romano wspominało o tym, że Argentyńczyk może za moment kosztować nawet 120 milionów euro. Wtórowało mu w tym wielu innych ekspertów od rynku transferowego. To by oznaczało, że portugalski klub w krótkim okresie jest w stanie sprzedać swoją perełkę z około dziesięciokrotną przebitką względem ceny zakupy. A Benfica dobrze wie, jak zarabiać na swoich piłkarzach. Wystarczy spojrzeć na rekordowe sprzedaże tego klubu (dla uproszczenia dane z portalu Transfermarkt wyrażone w milionach euro):

  • Joao Felix – 127,2
  • Darwin Nunez – 80
  • Ruben Dias – 71,6
  • Ederson – 40
  • Axel Witsel – 40

Mamy w tym zestawieniu wychowanków, ale i zawodników, którzy w porę zostali wyskautowani i ściągnięci za rozsądnie pieniądze do lizbońskiej wylęgarni talentów. Każdy przypadek jest nieco inny, ale Enzo Fernandez może spokojnie stać się drugim najdrożej sprzedanym piłkarzem przez ten klub – może i nawet zając pierwsze miejsce – a przy tym w rekordowym czasie. Na początku sierpnia debiut na Estadio da Luz, a tu już zaraz może znów zmienić otoczenie.

Brzmi wręcz surrealistycznie. A po przeczytaniu tego tekstu sami widzicie, jak błyskawicznie zmieniały się losy tego piłkarza. Jeszcze dwa lata temu musiał odejść na wypożyczenie z River Plate, przetrzeć się na wypożyczeniu, wrócić na rok, dać kilka mocnych miesięcy w Portugalii, a dziś może szczycić się osiągnięciem, które przeszło wielu wspaniałym piłkarzom koło nosa.

21 lat, drogi, dobry, mistrz świata – obserwujmy, bo warto.

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Mazurek
3
Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce
Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
6
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Mistrzostwa Świata 2022

Ekstraklasa

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Mazurek
3
Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce
Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
6
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Komentarze

9 komentarzy

Loading...