Reklama

Europejska reprezentacja afrykańska. Skąd wzięły się gwiazdy Maroka?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

14 grudnia 2022, 16:25 • 13 min czytania 5 komentarzy

„Maroko przypomina drzewo: jego korzenie sięgają Afryki, a liście oddychają Europą” – powiedział Hassan II, poprzedni władca Maroka. Ta zgrabna, poetycka sentencja zdumiewająco pasuje dzisiaj do reprezentacji tego kraju, robiącej szaloną furorę podczas mistrzostw świata w Katarze. Powalczy ona dzisiaj z Francją o awans do wielkiego finału turnieju. Ekipa „Lwów Atlasu” cieszy się żarliwym wsparciem całego regionu, uchodzi również za dumę kontynentu, choć złożona jest w dużej mierze z graczy urodzonych w Europie Zachodniej.

Europejska reprezentacja afrykańska. Skąd wzięły się gwiazdy Maroka?

– Dziękuję za wsparcie Marokańczykom z całego świata, wszystkim Arabom i wszystkim muzułmanom. To zwycięstwo należy do was – mówił Sofiane Boufal, jedna z najjaśniejszych postaci marokańskiego zespołu. Urodził się on we Francji, dokąd jego rodzice przybyli z miasta Meknes. Mahieu Rilke z Uniwersytetu w Antwerpii szacuje, iż nad Sekwaną mieszka obecnie ponad milion osób marokańskiego pochodzenia. W Hiszpanii – blisko 800 tysięcy. Pół miliona we Włoszech, 400 tysięcy w Holandii, 300 tysięcy w Belgii, 120 tysięcy w Niemczech. Kadra „Lwów Atlasu” opiera się właśnie na przedstawicielach diaspory.

Wychowankowie wielkich europejskich akademii mogli oczywiście pójść inną drogą. Związać całą swoją piłkarską karierę z krajem, gdzie się urodzili. Gdzie nauczono ich piłkarskiego rzemiosła. A jednak tłumnie wybrali grę dla Maroka i teraz patrzą z góry na Włochów (nieobecni na mundialu), Belgów (odpadli w fazie grupowej), Niemców (odpadli w fazie grupowej), Hiszpanów (odpadli w 1/8 finału) oraz Holendrów (odpadli w ćwierćfinale).

Maroko a sprawa arabska

Do pełnej satysfakcji brakuje zwycięstwa nad Francją. Smakowałoby ono niczym mistrzostwo świata, choć to na razie półfinał.

Reklama

Szkoleni w Europie

Ostatnio rosnącą popularnością w mediach społecznościowych cieszy się wypowiedź Carlosa Bilardo, który przeszło dwadzieścia lat temu w jednym z programów telewizyjnych prorokował sukcesy reprezentacji Maroka. – Mówiłem już o tym w 1975 roku, gdy przyjechaliśmy do Maroka na Mohamed Cup. Tutaj leży przyszłość futbolu. Nie w Europie, nie w Ameryce Południowej, nie w Azji. Tutaj ludzie wciąż grają w piłkę. Nie ma tego we Włoszech. Jeśli pojedziesz do Rzymu, do Mediolanu, do Florencji, gdziekolwiek indziej – tam nikt nie gra w piłkę. Niemcy? Monachium, Kolonia? To samo, nie ma miejsca do gry. W Afryce ludzie grają w piłkę wszędzie. Stąd siła takich drużyn jak Kamerun, Nigeria, RPA czy Maroko. Oni grają w piłkę, dlatego mają technikę.

Na pierwszy rzut oka – trudno się nie zgodzić. Niektórzy twierdzą: Bilardo to geniusz, przewidział przyszłość. Ale jeśli przyjrzeć się nieco dokładniej reprezentantom Maroka na mistrzostwach świata w Katarze, to można odnieść wrażenie, iż był selekcjoner reprezentacji Argentyny tak naprawdę pomylił się w całej rozciągłości. Największe gwiazdy marokańskiego futbolu nie uczyły się bowiem futbolu na podwórkach Casablanki, Fezu, Marrakeszu, Tangeru czy Rabatu.

Są to piłkarze wyszkoleni w zachodnioeuropejskich akademiach.

Przykłady?

Reklama

Weźmy najpierw na tapet Achrafa Hakimiego. Gwiazdor Paris Saint-Germain przyszedł na świat w Madrycie, jest wychowankiem Realu. Jego przywiązanie do kraju przodków nie ulega kwestii, Hakimi nigdy nie występował nawet w hiszpańskich młodzieżówkach, no ale nie sposób go też teraz kreować na złote dziecko marokańskich podwórek. A Noussair Mazraoui, drugi boczny obrońca, który robi furorę na katarskim mundialu? On z kolei urodził się z holenderskim mieście Leiderdorp, podobnie zresztą jak Matthijs de Ligt. Pierwsze kroki stawiał w takich klubach jak AVV Alphen i Alphense Boys, a następnie wzięli go w obroty trenerzy ze słynnej szkółki Ajaksu Amsterdam. Postawił na reprezentację Maroka, choć równie dobrze mógłby przywdziewać pomarańczowy, holenderski trykot.

Marokański mistrz drugiego planu. Achraf Hakimi

Huizen w Holandii Północnej – to z kolei miejsce narodzin Sofyana Amrabata, który pierwsze szlify zbierał w klubie HSV De Zuidvogels, a potem trafił do Utrechtu. Pisaliśmy: „Huizen jeszcze nigdy nie było fotografowane i filmowane tak często, jak po niespodziewanym sukcesie Marokańczyków w Katarze. Trenerzy z Zuidvogels, pierwszego klubu braci Amrabat, twierdzą, że ich wyczyn stał się przykładem dla młodych adeptów futbolu, rozbudził ich wyobraźnię. Nordin co prawda leczy uraz i na mundialu oglądamy go tylko wtedy, gdy przed kamerami całuje brata w czoło, roniąc przy tym łzy radości, ale swoje w piłce osiągnął. Premier League, LaLiga, mistrzostwo Turcji, triumfy w Arabii Saudyjskiej — to wszystko kariera dziewięć lat starszego brata Sofyana, który za młodu usłyszał, że z tak pokiereszowanymi kolanami wiele w piłce nie osiągnie. Nie dość, że zadał kłam tym wróżbom, to jeszcze natchnął juniora do przebicia jego wyczynów.

Nordina pamiętam jeszcze z czasów pracy w akademii Ajaksu Amsterdam — mówi nam Robin Pronk, który prowadził obydwu reprezentantów Maroka. – To bardzo ważna postać w karierze Sofyana. Był wobec niego bardzo krytyczny, ale w pozytywny sposób, pchał go do przodu. Rodzina wspierała braci, ale nigdy nie wychylała się z cienia. W odpowiedni sposób stymulowali ich do rozwoju, dbając też o to, żeby byli skromni, dobrze wychowani”.

Nordin Amrabat występował w reprezentacji Holandii U-21, ale gdy przyszło do wyboru seniorskiej kadry, zdecydował się na Maroko. Sofyan jako junior także zanotował przetarcie w holenderskich barwach, lecz znacznie szybciej postanowił, iż chce zostać „Lwem Atlasu”.

„Głupi chłopcy”

Podobne historie można mnożyć. Hakim Ziyech urodził się w holenderskim Dronten i także zanotował przetarcie w młodzieżowych ekipach Oranje, zanim definitywnie związał się z marokańską kadrą. Holendrzy traktowali już wychowanka Heerenveen jak swojego zawodnika i ostro go za jego decyzję potępili. – Jak głupim trzeba być, żeby wybrać Maroko jeśli jesteś brany pod uwagę przy powołaniach do kadry Holandii? – grzmiał w 2015 roku Marco van Basten, ówczesny asystent selekcjonera reprezentacji Holandii. Były znakomity piłkarz dziwił się właśnie Ziyechowi i Oussamie Tannane, którzy byli w orbicie zainteresowań trenera „Pomarańczowych”, lecz solidarnie zdecydowali się zakładać marokańską koszulkę. Van Basten określił ich „głupimi chłopcami”.

Z dzisiejszej perspektywy – to słowa Holendra brzmią bardzo głupio.

Spójrz na takich świetnych piłkarzy jak Adam Maher i Anwar El Ghazi. Zagrali w kadrze Holandii, później z nich zrezygnowano i teraz nie mogą już grać dla Maroka. Ja czułem coraz mocniej, że to Maroko będzie odpowiednim wyborem. Myślę, że moja rezygnacja dała ludziom z holenderskiej federacji do myślenia, bo niedługo później zadzwonili do Marco Asensio z Realu, którego mama pochodziła z Holandii – komentował wtedy Ziyech.

Romain Saiss przyszedł na świat we francuskiej miejscowości Bourg-de-Peage, jest wychowankiem Olympique’u de Valence. Miejsce urodzenia Walida Cheddiry to z kolei włoskie Loreto. Abdelhamid Sabiri? Urodził się w marokańskiej Goulmimie, lecz jego rodzice wyemigrowali do Niemiec, gdy miał zaledwie trzy lata. Dorastał we Frankfurcie, jest wychowankiem TuS Koblenz i Darmstadt 98. Zahaczył się o niemiecką kadrę U-21. Bilal El Khannous – produkt akademii Anderlechtu i Genku – długo grał dla belgijskich młodzieżówek, lecz koniec końców uznał, że pragnie nosić marokańskie barwy. Natomiast błyskotliwy Sofiane Boufal to paryżanin. Piłkarskie nauki pobierał w Angers, jego talent eksplodował na całego w Lille.

Mało? Lecimy dalej.

Selim Amallah – urodzony w belgijskim mieście Hautrage – mógłby występować w ekipie „Czerwonych Diabłów”, lecz sztab marokańskiej reprezentacji w porę przekonał go do dołączenia do „Lwów Atlasu”. Urodzony w Rotterdamie Zakaria Aboukhlal przewinął się zaś przez szereg holenderskich drużyn młodzieżowych (U-16, U-17, U-18, U-19, U-20) , lecz gdy trzeba już było podjąć tę najważniejszą decyzję, wybrał Maroko. – To było moje marzenie od zawsze. Zanotowałem trochę występów w młodzieżówkach Holandii, ale gdy tylko zadzwonił telefon z federacji Maroka, byłem gotowy – powiedział Aboukhlal na antenie Medi1TV.

Były gracz PSV Eindhoven i AZ Alkmaar jest niezwykle gorliwym muzułmaninem. Bywa nawet oskarżany o ekstremizm. Jego życiową postawą zachwycał się wielokrotnie imam De Blauwe Moskee (Meczet Błękitny z Amsterdamie). – Często mówiłem Aboukhlalowi, że jego działania w mediach społecznościowych to bardzo dobra rzecz. Dzięki takim jak on, ważne słowa docierają dużo dalej. Jako imam, chciałbym powiedzieć, że Zakaria motywuje mnie dzień po dniu. Jego wkład w rozwój muzułmańskiej społeczności w Holandii jest nieoceniony. Po każdej modlitwie fadżr Zakaria w mediach społecznościowych wykonuje gest dawah („zaproszenie”), biorąc przykład z proroka Mahometa. Jest wzorem dla nas wszystkich – stwierdził imam Ayoub El Mansouri.

Kiedy osiągasz sukces w futbolu, otwierają się przed tobą dwie drogi. Ta, która wiedzie w stronę życia pełnego grzechu i ta, gdzie zachowujesz swoje dawne nawyki, wartości i zasady, a przede wszystkim – pozostajesz wierny swojej religii

Zakaria Aboukhlal w programie „Minuut voor Allah”

Tymczasem możemy kontynuować wyliczankę piłkarzy powołanych do kadry Maroka na mistrzostwa świata w Katarze, którzy mogliby reprezentować również taki czy inny europejski kraj. Ilias Chair urodził się w Antwerpii (jego ojciec jest Marokańczykiem, a mama… Polką). Anass Zaroury? Mechelen. Ma za sobą przeszłość w belgijskich młodzieżówkach. Munir Mohamedi? Hiszpania, konkretnie – Melilla. A można jeszcze wspomnieć o Yassine Bounou, który przyszedł na świat w Kanadzie, aczkolwiek on akurat w bardzo młodym wieku powrócił do Maroka i szkolił się w akademii Wydadu Casablanca.

Takich zawodników także jest wielu. Youssef En-Nesyri, Nayef Aguerd czy Azzedine Ounahi rozwijali się w powstałej przed trzynastu laty akademii piłkarskiej imienia króla Muhammada VI. To ważna inicjatywa, ale nie ma co ukrywać – fundamentem marokańskiej kadry są gracze szkoleni w Europie.

Połączeni ze Startym Kontynentem

Żeby zrozumieć procesy, który ukształtowały piłkarską reprezentację Maroka w taki właśnie sposób, warto zajrzeć na przykład do „Biuletynu Migracyjnego”. – Cieśnina Gibraltarska to najkrótsza droga pomiędzy Europą a Afryką. To również szlak przemytniczy, którym na Stary Kontynent płyną narkotyki oraz nieudokumentowani imigranci. Jednym z najważniejszych aktorów w regionie jest Maroko, które nie tylko samo jest państwem pochodzenia emigrantów, ale i krajem tranzytowym dla uchodźców z Afryki Subsaharyjskiej – czytamy. – Maroko – wcześniej pole ścierania się interesów kolonialnych potęg – na podstawie porozumienia zawartego w Fezie w 1912 roku stało się protektoratem Francji. Związki z Republiką dały o sobie znać w latach 60., już po odzyskaniu przez kraj niepodległości (1956), gdy mieszkańcy Maroka zaczęli przyjeżdżać do Europy do pracy na mocy podpisanych umów z RFN, Belgią i Niderlandami czy Francją. W zamyśle Europejczyków – jedynie tymczasowo. Po kryzysie naftowym zapotrzebowanie na niewykwalifikowanych pracowników zmalało – w przeciwieństwie do strumienia migrantów, który tymczasem zaczął wręcz przybierać na sile. Imigranci przyjeżdżali licznie, a za nimi ich rodziny.

– To, co miało być tylko tymczasową wymianą pieniędzy za pracę, zamieniło się w migrację osiedleńczą. Dzisiaj Maroko nie przestaje być krajem emigracji, przy czym wykształceni obywatele w większości wybierają Stany Zjednoczone czy Kanadę, a Europę – przede wszystkim pracownicy niewykwalifikowani. Równocześnie, to północnoafrykańskie królestwo jest krajem tranzytowym dla uchodźców z takich państw jak Nigeria czy Somalia. „Maroko przypomina drzewo: jego korzenie sięgają Afryki, a liście oddychają Europą” – powiedział o swym kraju Hassan II, który w 1987 roku złożył formalny wniosek o członkostwo w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej. Wniosek został odrzucony, ale aspiracje Królestwa nie zmalały. Więcej niż partner, mniej niż członek.

Maroko przypomina drzewo: jego korzenie sięgają Afryki, a liście oddychają Europą

Hassan II (król Maroka w latach 1961-1999)

Ciekawe informacje przekazał także Mirosław Ciesielski na łamach „Obserwatora Finansowego”. – Maroko dokonało znacznego postępu gospodarczego, co obrazuje choćby ranking „Doing Business” Banku Światowego. Jego pozycja poprawiła się w ciągu ostatnich dziesięciu lat o ponad 50 miejsc i obecnie kraj zajmuje 53. lokatę. Jednak mimo postępu nierozwiązane pozostają problemy społeczne. Najpoważniejszy to wysokie bezrobocie wśród osób młodych, które w 2019 roku wynosiło 22 procent, ale w miastach dochodziło do 40 procent. Badania Arab Barometer dowodzą, że aż 70 procent przedstawicieli młodego pokolenia myśli o emigracji. Taka sytuacja to jedna z istotnych przyczyn powracających ulicznych protestów, a także źródło potencjalnej radykalizacji islamskiej w kraju – dowodzi Ciesielski. – Ten berberyjski kraj odgrywa ważną rolę w powstrzymywaniu napływu afrykańskich migrantów i ekstremistów islamskich na kontynent europejski, choć nie godzi się na przyjmowanie z Europy emigrantów z krajów trzecich, którzy przedostali się tam z Maroka. Unia Europejska powinna więc być żywotnie zainteresowana stabilizacją społeczną i rozwojem gospodarczym Maroka.

Krótko mówiąc: Maroko i Europa Zachodnia to dzisiaj system naczyń połączonych.

Jak wielu mieszkańców Francji, Belgii czy Holandii wciąż identyfikuje się z Marokiem, widać najlepiej właśnie podczas mundialu. Radość z kolejnych sukcesów podopiecznych Walida Regraguiego już w paru zachodnioeuropejskich miastach przerodziła się w regularne zamieszki. Ale symboliczne są też inne obrazki – wielu zawodników ekipy „Lwów Atlasu” z awansu cieszy się w towarzystwie rodziców. Co nie jest przecież wcale standardem. Achraf Hakimi obcałowujący mamę, Sofiane Boufal tańcujący spontanicznie ze swoją… Marokańczycy mogą mieszkać w Antwerpii, Rotterdamie czy Paryżu, lecz nie zapominają o swym rodowodzie.

– Kiedy obserwowałem kibiców celebrujących pierwszy w historii awans do ćwierćfinału mistrzostw świata, widziałem w nim przejaw triumfalizmu wykraczającego poza płaszczyznę sportową. To, co również celebrowany, to tożsamość dwukulturowa, która nosi w sobie elementy wielu światów. Ludzie wyładowali swój społeczny gniew, uszły z nich lata przeżyte w poczuciu pominięcia. Lata dyskryminacji, zmagania się z uprzedzeniami – pisze publicysta Abdelkader Benali na łamach holenderskiej gazety „De Volkskrant”. – To zwycięstwo ma w sobie pierwiastek bólu pominiętej jednostki. „Nie spodziewałeś się tego, prawda?” – takie pytanie zadał Hakim Ziyech dziennikarzowi NOS TV. I faktycznie nie spodziewalibyście się po marokańskim Holendrze w trzecim pokoleniu, że – mimo całego odrzucenia i wykluczenia – zdoła dotrzeć tak daleko właśnie z reprezentacją Maroka.

– To krzyczą dziś ci, którzy świętują awans Maroka. „Nie spodziewaliście się tego po nas, prawda?” – dodał Benali.

Time for Africa?

Selekcjoner Walid Regragui mówi już wprost: – Nazwijcie mnie szaleńcem, ale chcę wygrać ten mundial. Gramy dla kontynentu. Choć przecież on także nie urodził się na terytorium Afryki, tylko we Francji, gdzie spędził całą karierę zawodniczą. Do Maroka powrócił dopiero po odwieszeniu butów na kołku, już jako trener. Trudno go jednak traktować jako ambasadora marokańskiej myśli szkoleniowej. Ukształtowano go we Francji. Nie przeszkadza mu to jednak w prezentowaniu – ujmijmy to – patriotyczno-kontynentalnej retoryki. Regragui skutecznie zakopał w zespole wszelkie podziału między Marokańczykami „rdzennymi” i „europejskimi”. Wyznaczył wszystkim wspólny cel. Między innymi dlatego jego podopieczni grają – dosłownie – jak natchnieni.

Walid Regragui. Nowy idol marokańskiej publiki

Może zachowujemy się w różny sposób, ale wszyscy jesteśmy Marokańczykami. Jesteśmy w gruncie rzeczy tacy sami – przyznał przed laty Sofyan Amrabat. Postawienie na seniorską kadrę Maroka nie przyszło mu łatwo. I nie tylko jemu – Sofiane Boufal wspominał, że odrzucenie Francji dla Maroka było dla niego niczym wybór między matką a ojcem. Na koniec dnia decydowały jednak względy honorowe, patriotyczne i sentymentalne. Presja ze strony bliskich oraz odpowiednie bodźce wysyłane przez przedstawicieli marokańskiej federacji. Chcemy cię. Masz tu coś do zrobienia. U nas będziesz kimś wyjątkowym, a nie tylko kolejnym produktem holenderskiej/francuskiej/belgijskiej fabryki talentów. Będziesz inspiracją – Politycy jak Geert Wilders mówią do tych ludzi „nie należycie do tej społeczności”. A młodzi im odpowiadają „tak, jesteśmy Marokańczykami, wal się”. Dla nich „Maroko” jest oznaką dumy. Z odwagą idą pod prąd. Marokańscy piłkarze stają się superbohaterami, którzy silnie ukazują dumę z bycia obywatelem Maroka – uważa Abdelkader Benali.

Sukces reprezentacji Maroka na mistrzostwach świata w Katarze – już będący faktem, choć „Lwy Atlasu” nie zaryczały jeszcze po raz ostatni – może napędzić cały afrykański futbol. Już teraz choćby francuskie akademie wypuszczają w świat dziesiątki zawodników, którzy w rozgrywkach międzypaństwowych postanawiają reprezentować ojczyznę swoich rodziców. Często wyglądało to jednak tak, że ich szanse na poważną karierę w ekipie „Trójkolorowych” były znikome i wtedy rodził się pomysł powrotu do korzeni. Hakimi czy Ziyech dowodzą zaś, że do korzeni można powrócić z premedytacją, a nie z przymusu.

I zostać bohaterem narodowym.

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA 2022:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2022

Komentarze

5 komentarzy

Loading...