Reklama

Rozpędzony gokart. Olivier Giroud cierpliwie pracuje na status legendy „Trójkolorowych”

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

11 grudnia 2022, 14:46 • 8 min czytania 9 komentarzy

Legendy reprezentacji Francji? Zinedine Zidane, Michel Platini, Thierry Henry, Just Fontaine, Lilian Thuram, Laurent Blanc, Alain Giresse… To nazwiska, które przychodzą do głowy niejako z automatu. Wielcy, fenomenalni zawodnicy. Można mieć instynktowne poczucie, że Olivier Giroud do tego grona nie pasuje. Że po prostu nie zasługuje, by wymieniać go jednym tchem z takimi gigantami. No ale potem człowiek rzuca okiem na listę najlepszych strzelców w historii „Trójkolorowych”, a tam na pierwszym miejscu – Giroud. Najwięcej występów w narodowych barwach? Giroud w TOP5 rankingu, z widokami na trzecią lokatę. Takiego dorobku chyba nie wypada lekceważyć.

Rozpędzony gokart. Olivier Giroud cierpliwie pracuje na status legendy „Trójkolorowych”

Wczorajszy gol w meczu z reprezentacją Anglii to jeszcze jeden argument, by jednak stawiać Giroud wśród największych francuskich piłkarzy w dziejach. Jasne, na arenie klubowej nigdy nie był on super-gwiazdą. Nikt o zdrowych zmysłach nigdy nie widział w nim kandydata do Złotej Piłki. Giroud ma jednak tę właściwość, która sprawiła, że koniec końców pokochali go nawet ci, którzy niegdyś ustawicznie wieszali na nim psy – można na nim polegać.

Dlatego pozostały mu już tylko dwa kroki do drugiego tytułu mistrza świata.

Oliver Giroud w reprezentacji Francji. Późne początki

W narodowych barwach Giroud zadebiutował jesienią 2011 roku, a zatem dopiero w wieku 25 lat. Późno, ale też trudno, by było inaczej. Sezon 2010/11 był wszak dla rosłego napastnika pierwszym spędzonym na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Giroud zanotował wówczas 12 trafień w 37 występach w barwach Montpellier, pomagając ekipie ze Stade de la Mosson w uniknięciu spadku z Ligue 1. Prawdziwym przełomem okazała się natomiast kolejna kampania ligowa – Montpellier sięgnęło po mistrzostwo kraju kosztem obrastającego w bogactwo Paris Saint-Germain, a Giroud wywalczył tytuł króla strzelców rozgrywek.

Laurent Blanc, który prowadził w tamtym czasie reprezentację Francji, nie mógł tego przeoczyć.

Reklama

– Olivier przechodząc do Montpellier wybrał wyzwanie. Nie poszedł od razu do Anglii, chociaż miał taką możliwość – wspominał na antenie radia RMC Rene Girard, szkoleniowiec mistrzów Francji z 2012 roku. – Zawsze zachwycała mnie jego cierpliwość w budowaniu kariery. Krok po kroku dotarł do miejsce, w którym jest dzisiaj. Kiedy do nas trafił – wielki na 190 centymetrów wzrostu, ważący 90 kilogramów – mieliśmy poczucie, że jest zbyt powolny. I to zahamuje jego rozwój. Kibice też narzekali: „ten gość jest zbyt ociężały”. Ale szybko się okazało, że Olivier świetnie wypada w testach biegowych na 70-80 metrów. Po prostu brakowało mu żwawości na boisku. A to dwie różne sprawy. Bardzo mocno nad tym pracował. To ten typ zawodnika, który musi być ruchliwy, by zawsze znaleźć sobie dogodną pozycję w polu karnym. Ciężko pracuje na boisku. Udało nam się go ukształtować we właściwy sposób.

Początkowo Giroud nie odgrywał w drużynie narodowej zbyt istotnej roli. Przed Euro 2012 trafił co prawda do siatki w sparingu z Niemcami, otwierając licznik bramek w kadrze, lecz na samym turnieju grał wyłącznie ogony. Dopiero gdy selekcjonerem „Trójkolorowych” został Didier Deschamps, Giroud zaczął w miarę regularnie pojawiać się w wyjściowej jedenastce. W czerwcu 2014 roku po raz pierwszy zdobył gola na wielkim turnieju – dołożył cegiełkę do zwycięstwa 5:2 ze Szwajcarią w fazie grupowej mistrzostw świata w Brazylii. Aczkolwiek sam turniej był w wykonaniu Francuzów dość przeciętny.

Wielu kibiców zarzucało Deschampsowi, że darzy on Giroud zbyt dużym zaufaniem. Szkoleniowiec nie zwracał jednak na te głosy uwagi, traktując napastnika niczym wiernego żołnierza. Niekiedy rzucał go na pierwszą linię frontu, a czasami – jeśli wymagały tego założenia taktyczne – pozostawiał go w odwodzie.

Giroud nie grymasił. Robił swoje.

Bez jednego wystrzału

Dlaczego Deschamps i Giroud złapali nić porozumienia?

Reklama

Trzeba cofnąć się do tego, jak trener wspominał własną karierę piłkarską. – Cantona mówił prawdę na mój temat. W kadrze byłem tylko nosiwodą. Nie wstydzę się tego wizerunku, nie odcinam się od niego. Nigdy nie miałem pretensji do świata. Nie chciałem być zawodnikiem, który potrafi w pojedynkę przesądzić o losach spotkania. Piłkarze tacy jak ja wykonują na boisku robotę, za którą nie otrzymuje się gratulacji. Na telebimie nie pokażą powtórki dobrego wślizgu albo udanego pressingu, który spowoduje stratę piłki. Tego się nie demonstruje w slow motion, tego się nie podziwia. Ale z jakichś powodów kolejni trenerzy zawsze wpisywali moje nazwisko do wyjściowej jedenastki – opowiedział Deschamps na łamach „New York Timesa”.

Selekcjoner odnalazł zatem w rosłym napastniku jakąś cząstkę siebie. Doceniał fakt, że Giroud jest w stanie poświęcić osobiste ambicje dla dobra drużyny. Podobnie to zresztą wyglądało w Arsenalu, gdzie snajper rozegrał pięć pełnych sezonów (2012-2017) i w każdym zanotował co najmniej 10 ligowych trafień. – To najbardziej nieznośny napastnik, przeciwko jakiemu grałem. Zawsze mi się wydaje, że już go mam, a on i tak strzela gola – przyznał Virgil van Dijk.

Musimy w końcu docenić karierę Oliviera Giroud tak, jak należy. W żadnym momencie nic nie zostało mu podane na tacy

Arsene Wenger

Kiedy na przełomie 2015 i 2016 roku skandal obyczajowy wymiótł z kadry Karima Benzemę, mogło się wydawać, że dla Giroud rozpoczyna się w drużynie narodowej złoty czas. I rzeczywiście, tak się stało. Mimo że Olivier miał problemy z kontuzjami, mimo że w Premier League notorycznie krytykowano go za nieskuteczność i braki w motoryce, Deschamps nigdy nie stracił do niego zaufania. Podobnie zresztą jak Arsene Wenger. Szkoleniowiec „Kanonierów” stanął w obronie Giroud nawet wówczas, gdy Francuza skrytykował jego słynny rodak, Thierry Henry. – Arsenalowi brakuje czterech piłkarzy z najwyższej półki, by powrócić na szczyt. Przede wszystkim, niezbędny będzie nowy napastnik – stwierdził Henry. Wenger replikował: – Szanuję zdanie Thierry’ego, ale nie ma on racji. To samo słyszałem o Anelce, to samo słyszałem o van Persiem, to samo słyszałem zresztą początkowo także o Henrym.

Giroud zajął więc miejsce na szpicy w ekipie „Trójkolorowych” podczas mistrzostw Europy w 2016 roku. Zanotował trzy trafienia i dwie asysty. Podopieczni Deschampsa dotarli do finału turnieju, gdzie nieoczekiwanie lepsza okazała się jednak od nich Portugalia. Było to dla gospodarzy ogromne rozczarowanie.

30-letni wówczas napastnik po turnieju pozostał mocnym punktem kadry. Choć na arenie klubowej jego sytuacja zaczęła się mocno gmatwać – w połowie sezonu 2017/18 trafił do londyńskiej Chelsea, gdzie niezbyt regularnie wpisywał się na listę strzelców – Deschamps naturalnie znalazł dlań miejsce wśród powołanych na mistrzostwa świata w Rosji. Giroud spędził tam na boisku blisko 550 minut. Nie zdobył ani jednego gola. NIE ODDAŁ ANI JEDNEGO CELNEGO STRZAŁU. A jednak nie sposób było nie dostrzec, iż francuska ofensywa z nim w składzie funkcjonuje po prostu lepiej, niźli bez niego. Podczas gdy Antoine Griezmann i Kylian Mbappe błyszczeli, Olivier ciężko harował w fizycznych starciach z obrońcami. Był – jak to ujął van Dijk – nieznośny. Bezwzględnie poświęcony dla zespołu.

W takich okolicznościach Giroud wdrapał się na szczyt. Został mistrzem globu.

Rekordzista z rosnącym ego

Wywalczenie najcenniejszego trofeum w świecie futbolu nieco odmieniło pozycję Giroud w drużynie narodowej. Oczywiście pozostał on po prostu cennym zadaniowcem w taktycznej układance Didiera Deschampsa, a nie gwiazdą numer jeden, ale dało się odczuć, że snajper zaczyna oczekiwać docenienia również jako indywidualność, a nie tylko wartościowy członek mistrzowskiego zespołu. Tym bardziej że po mundialu jego skuteczność raz jeszcze wzrosła. 7 października 2020 roku „Trójkolorowi” pokonali w sparingu Ukrainę aż 7:1, a Giroud – z opaską kapitana na ramieniu – zdobył gola numer 41. i 42. w narodowych barwach. Pozwoliło mu to wyprzedzić Michela Platiniego na liście najlepszych strzelców w dziejach francuskiej reprezentacji. Niebagatelne osiągnięcie, bez dwóch zdań.

Problem w tym, że po latach Deschamps postanowił przywrócić do łask Karima Benzemę, przeżywającego w Realu Madryt najbardziej owocny czas w karierze, jeśli chodzi o indywidualne wyróżnienia. Gwiazdor „Królewskich” natychmiast zepchnął więc Giroud w hierarchii napastników. Na Euro 2020 zajął miejsce w wyjściowym składzie Les Bleus i zaprezentował się kapitalnie, choć sam turniej zakończył się dla drużyny sporym rozczarowaniem.

Francuzi polegli w 1/8 finału w konfrontacji ze Szwajcarią.

Między Benzemą a Giroud nie ma przyjaźni.

W rozmowie z „El Mundo Deportivo” pierwszy z wymienionych stwierdził, że porównywanie go do tego drugiego nie ma żadnego sensu. – Nie zestawiasz bolidu Formuły 1 z gokartem – ocenił. – Taka jest prawda i nie ma tutaj żadnych kontrowersji. Mówię tylko o tym, co on wnosi do reprezentacji kraju. Nie daje jej nic niezwykłego, nic spektakularnego. Ma pewne podstawowe atuty jako napastnik, które są przydane. Dlatego sprawdził się w reprezentacji. Tylko tyle i aż tyle.

Po nieudanych mistrzostwach Giroud ripostował: – Nie mam nic do Karima, to fantastyczny zawodnik, ale jego dołączenie do zespołu zaburzyło równowagę taktyczną. Z nim w składzie nasza ofensywa musi grać zupełnie inaczej. Na razie nie powróciliśmy do naszego dawnego poziomu.

Wiosną 2022 roku Deschamps nie powołał Giroud na mecze Ligi Narodów. Było to wyraźny sygnał ze strony trenera, iż jego wieloletni pupil idzie pomału w odstawkę. Ale później Benzema zaczął zmagać się z kolejnymi urazami. Finalnie kontuzja wykluczyła go z mistrzostw świata w Katarze. No i cóż: jak trwoga, to do Giroud. Deschamps raz jeszcze postawił na doświadczonego snajpera. – Wiem, że francuscy kibice kiedyś go nie kochali, a dzisiaj każdy go uwielbia. Nawet jego dawni krytycy. Wciąż widzę na sali paru dziennikarzy, którzy dawniej zasypywali mnie pytaniami o to, kiedy wreszcie postawię na innego napastnika – dowcipkował Deschamps podczas jednej z konferencji prasowych. – Olivier jest częścią tego zespołu od dawna. Trudno o bardziej użytecznego piłkarza.

Użytecznego i – tym razem – skutecznego. Giroud nie dopuścił do kolejnego mundialowego pustego przelotu. Już w meczu otwarcia z Australią dwa razy wpisał się na listę strzelców. Potem ukąsił w starciu z Polską. No i zapewnił „Trójkolorowym” zwycięstwo w pasjonującym ćwierćfinałowym meczu z Anglią.

Deschamps przyznał po końcowym gwizdku, że planował już zmianę. W miejsce Giroud miał się na boisku zameldować Marcus Thuram. 36-latek powstrzymał jednak selekcjonera przed tą decyzją… golem na wagę triumfu. Ta anegdota w jakimś sensie podsumowuje całą przygodę Oliviera w ekipie „Trójkolorowych”.

Dzisiaj na Giroud spada bowiem chwała, na którą zapewne przed turniejem liczył Karim Benzema, wciąż niespełniony w kadrze. Odebrał on też tytuł najskuteczniejszego zawodnika w historii reprezentacji Francji z rąk Thierry’ego Henry’ego, swego dawnego krytyka. Może i jest tylko gokartem w otoczeniu bolidów Formuły 1. Trzeba jednak przyznać, iż jest to gokart, który, mimo upływu lat, zasuwa cholernie szybko. I ewidentnie nie ma zamiaru zwolnić tempa.

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Mistrzostwa Świata 2022

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Komentarze

9 komentarzy

Loading...